Opony zimowe czy wielosezonowe
Mamy zimę, spadł ostatnio śnieg i znów jak co roku ten sam cyrk. Drogowcy znów zaspali, ślizgawica na drogach, zaspy i gołoledź. W mediach tylko trąbią o konieczności wymiany opon na zimowe. Non stop tylko pokazują wypadki i nieszczęścia. Niektórzy przez tą całą nagonkę medialną na używanie opon zimowych to dosłownie boją się wsiadać za kółko, jeżeli zimówek brak. Nie chcę tu pisać kolejnego artykułu testu na temat sensowności wymiany opon. Jedni są zdecydowanymi zwolennikami opon zimowych, a z kolei z drugiej strony krzyczą zwolennicy drugiego rozwiązania czyli opon typu wielosezonowego. A co kiedy na drodze rzeczywiście spotkają nas trudne warunki atmosferyczne?
Zwolennicy zimówek powiedzą, no jak to nasze auta na pewno będą mieć lepszą trakcję, niż na oponach 4 seasons, o letnich już nie wspomnę. Ok zgadza się. Ale czy nie jest trochę tak, że jak już mamy te zimówki założone to czujemy się znacznie pewniej na drodze? Otóż to. Jeździmy przez to znacznie szybciej, odważniej i często bardziej ryzykownie nawet w trudnych warunkach. A co jeśli na drodze niespodziewanie pojawi się gołoledź. Wtedy nawet najlepsze zimówki nam nie pomogą, bo praw fizyki się oszukać nie da. W sumie to zimówki w Polsce rozprzestrzeniły się w zasadzie przez ostatnie 15-20 lat, wcześniej ludzie jeździli na oponach uniwersalnych i sobie jakoś dawali radę. A może w tym wszystkim najbardziej liczy się rozsądek? Umiejętność dopasowania prędkości jazdy do warunków na drodze. Bo jak patrzę czasem na niektórych kierowców to mam wrażenie, że całkiem ignorują zdrowy rozsądek. Nie twierdze, że ja jeżdżę najlepiej, ale zawsze za kołkiem staram się zachowywać rozsądnie. Wybaczcie, ale jak jadę 70 km/h poza terenem zabudowanym, wkoło śnieżyca nic nie widać, aż tu nagle siedzi mi na ogonie w odległości niecałych 10 metrów za mną „dżentelmen w garniaku” w swoim nowym BMW X5 i dosłownie chce mnie zepchnąć z drogi, bo się tak wlekę, to mi się dosłownie scyzoryk w kieszeni otwiera. A gdybym tak nagle musiał wtedy zahamować?... przecież on nie miałby najmniejszych szans i już po chwili jego błyszcząca maska siedziałaby u mnie w bagażniku. I znów krzyczą Ci od zimówek, no tak ale jak mam zimówki to zawsze mam większe szanse i krótszą drogę hamowania, niż na oponach wielosezonowych. Racja. Ale co mu po tym skoro brak mu rozsądku. Może po prosu jadąc na oponach zimowych powinien zachować odstęp około 40 metrów za poprzedzającym autem to byłby całkiem bezpieczny, a gdyby miał opony wielosezonowe powinien jechać znacznie wolniej i zachować większy odstęp np. 60 metrów i też byłby prawie równie bezpieczny. Panie i Panowie więcej rozwagi za kółkiem, i mniej wzajemnego „obrzucania się błotem” na ulicach i wszystkim nam się będzie milej i bezpieczniej jeździć.
Skuteczność rożnych rodzajów opon w zależności od temperatury otoczenia
No to jakie w końcu wybrać?
Faktem jest, że zimówki sprawdzają się dużo lepiej w trudnych warunkach przy dużym śniegu i błocie pośniegowym. Patrząc na powyższy schematyczny rysunek, wyraźnie widać, że oponom wielosezonowym zdecydowanie bliżej jest do opon letnich, niż zimowych. To nie ulega żadnej dyskusji. Faktem jest również stare powiedzenie, że co dobre do wszystkiego, tak naprawdę nie nadaje się do niczego jest tu jak najbardziej słuszne. Ale np.; jeżeli weźmiemy pod lupę Pana Kazika, który mieszka w wielkim mieście (Krakowie, Warszawie etc) i jeździ swoją ukochaną Pandą, albo innym produktem samochodo-podobnym (nie obrażając Fiata Pandy) tylko do pracy i z powrotem 15km dziennie i raz w tygodniu na zakupy. To na jakiego diabła mu zimówki skoro tak naprawdę drogi w mieście są bardzo dobrze utrzymane, a śniegu jest niewiele. W tym przypadku w mogłyby wystarczyć opony wielosezonowe (oczywiście przy zachowaniu rozsądnej jazdy). Inaczej wyglądałby sytuacja gdyby nasz Pan Kazik mieszkał poza miastem lub w górach. W takich rejonach drogi często mają niższy standard utrzymania i zimówki mogą okazać się niezbędne. Tak naprawdę istotny jest też klimat, bo np.; zimy w okolicach Szczecina są dużo łagodniejsze niż w południowej Polsce. W zasadzie wszystko zależy od tego, jak jeździsz i gdzie jeździsz.
Ludzie często wybierając opony wielosezonowe kierują się oszczędnością finansową, bo w zasadzie nie muszą mieć dwóch kompletów opon. Ale czy tak jest naprawdę? Moim zdaniem wcale nie koniecznie. Przecież i tak raz na jakiś czas należy koła trzeba wyważać, a to też kosztuje. Poza tym opony wielosezonowe z uwagi na kompromis mieszanki gumowej (musi być w miarę skuteczna w niskich i w wysokich temperaturach) zużywają się zazwyczaj znacznie szybciej, niż w przypadku stosowania na przemian zimowych i letnich opon (traktując zużycie sumarycznie obu kompletów). Także czy jest sens jeździć na wielosezonówkach? Odpowiedzcie sobie sami. Ja jestem zdecydowanie zwolennikiem stosowania dwóch kompletów opon, bo moim zdaniem na bezpieczeństwie nigdy się nie powinno oszczędzać.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |