Kobieta za kółkiem. Co z tą orientacją w terenie?
Skręcam w prawo za Biedronką, mijam znajome bloki, potem w lewo przed willą z żółtym płotem. Każdy ma swoją metodę, by sprawnie dotrzeć na miejsce. A jak wy planujecie trasę po mieście?
Teoria głosi, że kobiety znacznie gorzej orientują się w terenie, niż mężczyźni. Nie mam prawa ani odwagi wypowiadać się w imieniu wszystkich przedstawicielek płci pięknej, ale sama jestem przykładem, że można w ogóle nie posiadać umiejętności, jaką jest wspominana orientacja. Tak, to kłopotliwe – chodzę wyrzucać śmieci do komórki, gubię się w dobrze znanej galerii handlowej, bez komórki i dwudniowego prowiantu sama nie chodzę do lasu. Czy jeżdżę samochodem? Jeżdżęi trafienie na miejsce jest dla mnie nie lada wyzwaniem. Na szczęście mam męża, komputer i nawigację.
Przewaga męża nad urządzeniami elektronicznymi typu nawigacja polega na tym, że mąż trasę planuje po znanych mi punktach orientacyjnych. Pamiętasz restaurację, w której spędziliśmy drugą rocznicę ślubu? Za nią skręcasz w lewo i jedziesz aż do pomnika ,,bez nóg” – tak mniej więcej brzmi nasz rodzinny szyfr. Niestety nie sprawdza się w dłuższej podróży. Zdolność do zapamiętania charakterystycznych szczegółów jest w końcu ograniczona. Wówczas z pomocą przychodzi sprzęt. Często w internecie wstępnie zapoznaję się z trasą, w samochodzie towarzyszy mi zaś niski głos Krzysztofa Hołowczyca. Niestety nawet rajdowiec czasami się myli albo kłody pod nogi rzucają mu złośliwi drogowcy. Nowo wybudowana droga, remonty ulic, gigantyczne korki – nie raz z paniką w oczach lądowałam na leśnej, zapomnianej ścieżce, a głos z ekranu kazał mi konsekwentnie jechać do przodu. Z tego powodu warto przed ważną wyprawą zaktualizować mapy w GPS-sie lub przerzucić się na telefon komórkowy – dzięki podłączeniu do Internetu nie muszę martwić się odświeżaniem danych w nawigacji.
Jeśli o tej mowa, z różnymi urządzeniami miałam do czynienia. Te najsłabsze lokalizowały mnie tak długo, że wcześniej udawało mi się samodzielnie dostać na miejsce (no, może z małą pomocą pytanych przechodniów). Systemy różni dokładność map (włącznie z widokiem 3D), czas reakcji, intuicyjność czy dodatkowe funkcje, na przykład możliwość odtwarzania filmów i zdjęć. Filmy oglądam w kinie, zdjęcia w domu, rzadko też w podróży przeliczam waluty, tak więc jestem zupełnie odporna na podobne udogodnienia. Od nawigacji wymagam tylko, by była niezawodna, szybka i łatwa w obsłudze. Tak mało i tak wiele zarazem.
Załóżmy, że GPS zadziałał bez zarzutu. Uff, docieram na miejsce, jednak w błędzie jest ten, kto sądzi, że tu kończą się moje problemy. Nie wystarczy trafić, trzeba jeszcze zaparkować samochód! Nie jestem typem, który będzie się na milimetry wciskał między inne zaparkowane auta – do szczęścia potrzebuję komfortu i miejsca. Dużej ilości wolnego miejsca. Ile osób w tym momencie westchnęło
–kto dał jej prawo jazdy? Dał mi je stosowny urząd i wiedział, co czyni. Będę broniła wszystkich mających problemy z parkowaniem - nie jesteśmy zagrożeniem na drodze, po prostu jest nam w życiu trochę trudniej. Nie łamię przepisów: nie zatrzymuję swojego wehikułu w bramach, na trawnikach czy miejscach dla niepełnosprawnych. Często muszę za to biec pieszo dwie przecznice, bo właśnie tam udało mi się znaleźć wygodne, przestronne miejsce. Na szczęście z pomocą przychodzą mi producenci samochodów. Pierwszą jakościową zmianą było wspomaganie kierownicy. Dziś nie mogę się nacieszyć czujnikami parkowania. Dzięki nim podjeżdżam na odległość 10 cm od maski innego pojazdu i nie towarzyszy temu mocno przyśpieszone bicie serca, wychylanie się do pasa przez okno lub też obieganie w koło auta pozwalające naocznie ocenić stan zagrożenia. Mądre auto „pika”, wyświetla przeszkodę na monitorze, a to nie koniec technologicznych nowinek. Przede mną jeszcze nieodkryty świat kamer obrazujących sytuację wokół samochodu i asystenta parkowania. Gdybym była szczęśliwą posiadaczką tego ostatniego, tylko leciutko dodawałbym gazu, puszczałabym wolno kierownicę, a komputer robiłby wszystko za mnie. I gdy tak sobie marzyłam o nieosiągalnych dla mnie miejscach i idealnej linii parkowania, mąż znów sprowadził mnie na ziemię – pamiętaj, że potem sama będziesz musiała stamtąd wyjechać. Cóż, czar prysł – wracam do tradycyjnego równoległego tyłem.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |