Raz spotkałem marynarza, już nie pamiętam skąd
Co po bardzo długim rejsie właśnie zszedł na ląd
W starej czapce z siwą broda, fajkę w zębach miał
Gdy mu ktoś postawił piwo chętnie na harmonii grał
Hej ho...! w góre szkło
Wysuszymy beczki dno
Wypijemy jeszcze raz
Póki w miejscu stoi czas
W starej karczmie długie ławy i drewniany stół
Dookoła brać żeglarska młody barwny tłum
Stary pieśni intonował aż mu brakło tchu
A na stole kufel piwa ciągle ktoś dolewał mu
Kiedy wszystko już wyśpiewał czapkę z głowy zdjął
Podniósł w góre szklankę piwa strzygąc groźnie brwią
Teraz za tych co na morzu...! (ryknął) kresląc krzyża znak
A kto ze mną nie wypije niech go jasny trafi szlag...!
Wszyscy grzecznie z miejsca wstali, tak jak Stary chciał
Tylko jeden gdzieś na końcu, pewnie dość już miał
Siedział cicho, opuszczony jak na mieliźnie wrak
Aż tu nagle coś huknęło został po nim mokry ślad.
Taki to był ten marynarz, choć nie pamiętam skąd
Co po bardzo długim rejsie właśnie zszedł na ląd
W starej czapce z siwą brodą, fajkę w zębach miał
Wszyscy mu stawiali piwo a on na harmoni gral. |