|
Koneser alkoholi z klasą
Tworzenie własnej kolekcji szlachetnych trunków może stać się źródłem wciągającej pasji. Znajomość alkoholowej etykiety to sposób na dobre wrażenie w towarzystwie. By stworzyć ekskluzywny barek z klasą, warto pamiętać o kilku zasadach.
Eksperci są zgodni: przede wszystkim - edukacja. - Trudno budować barek z klasą bez zdobycia wiedzy na temat alkoholu. Chodzi nie tylko o wybór trunków, ale też o przyjemność z degustacji.
Gdzie szukać tej wiedzy? Po pierwsze w książkach i magazynach specjalistycznych, których na rynku jest coraz więcej. - Takie książki to też element barku. Fajnie jest wiedzieć, co się pije. Można nalać szklaneczkę whisky, otworzyć książkę i przeczytać o niej kilka słów.
Oczywiście, źródłem informacji jest również internet. Możemy też wybrać się do specjalistycznego sklepu i skonfrontować nasze wyobrażenia z wiedzą fachowców, którzy w nich pracują.
To wszystko pozwoli nam dokonać kluczowego wyboru. Chodzi o gatunek alkoholu, który wydaje nam się najbardziej interesujący. To może być np.: whisky, brandy, rum albo rum i cachaca, bo to alkohole o podobnym charakterze.
Specjaliści odradzają próbę kopiowania baru komercyjnego. Nie chodzi tylko o koszty, a te niskie nie są. To jest tak, jak ze sztuką kulinarną. Pewne rzeczy w domu możemy zrobić, ale jednak wolimy wybrać się do dobrej restauracji.
Dlatego w dobrym, domowym barku powinno znaleźć się kilka lub kilkanaście butelek z naszym ulubionym rodzajem alkoholu. Najlepiej z różnych półek i różnych producentów.
Na jaki gatunek postawić? To rzecz bardzo indywidualna. To tak, jakby pytać o to, jakie płyty powinno się mieć w kolekcji, by zaimponować jakiemuś audiofilowi. Ale jest pewna klasyka, którą wypada mieć.
Whisky - wiek to nie wszystko
Najbardziej cenione są dobrej jakości wódki i brandy. W tej pierwszej kategorii mieści się whisky, która tak naprawdę jest wódką.
Najpopularniejsze whisky to tzw. blendy, czyli trunki powstałe z połączenia wielu destylatów z różnych gorzelni. Ale to nie one uchodzą za klasowe trunki. Taką reputacją cieszą się whisky single malt, czyli powstałe w jednej destylarni. Tu też trzeba wiedzy.
A gdy chcemy być bardziej egzotyczni, możemy postawić na whisky japońską czy tajską, której jeszcze w Polsce nie ma.
Wrażenie na gościach może zrobić też trudny do zdobycia bourbon. Wybór w Polsce nie jest za duży, jeżeli mamy coś innego niż Jim Beam, Knob Creek czy Makers' Mark, możemy się tym pochwalić.
Zaimponować możemy podaniem whisky z zamkniętej już gorzelni czyli tzw. silent stills. Jest kilka firm, które zajmują się rozlewaniem whisky z nieczynnych już zakładów. Taką whisky można kupić pod własnymi markami. Na przykład Port Ellen z wyspy Islay. Trunku jest coraz mniej, więc osiąga coraz wyższe ceny i jest najtrudniejszy do zdobycia.
W przypadku whisky z działających zakładów, klasyfikacja jakościowa odnosi się do wieku trunku. Im starsza, tym droższa. Mówi się, że porządna whisky powinna być pełnoletnia, albo jeszcze starsza. Można się tym kierować, ale dla osoby, która zna się lepiej, wiek będzie miał mniejsze znaczenie niż gorzelnia. Na przykład whisky z Islay są mocno torfowe, w odróżnieniu od najpopularniejszych whisky, kojarzących się bardziej z owocowymi, ciastowymi aromatami. Proponując taką whisky kierujemy się już jej smakiem, a nie wiekiem.
Dlatego warto mieć w barku torfowy malt z Islay, delikatną whisky z regionu Highland i taką, która była starzona w beczkach po słodkim winie, np. sherry lub porto. W zimny dzień stawiamy na rozgrzewającego matla z Islay, gdy jest słonecznie, można degustować beztorfową delikatną whisky. To fajna zabawa, dobierać whisky do tego, jaki mamy humor i towarzystwo.
Warto mieć w kolekcji nie tylko produkty dużych koncernów. Małe destylarnie, nie wydające milionów na marketing, często produkują alkohole o ciekawszych i bardziej wysublimowanych cechach niż ci, którzy produkują na skalę masową.
Whisky jest dziś zdecydowanie bardziej modna niż koniak. Ale najbardziej znana brandy to też pewniak, jeżeli chodzi o tworzenie barku, w którym królować będą trunki powstałe w wyniku destylacji wina.
Najbardziej offowym i takim, którym najłatwiej zaimponować jest armaniak. To młodszy brat koniaku. Produkcja tego ostatniego jest kontrolowana przez wielkie koncerny. Armaniak to produkt regionalny. W efekcie za bardzo przyzwoite pieniądze można kupić więc trunki bardzo stare, 40-letni armaniak może kosztować około tysiąca złotych. Przy równie długo starzonej whisky w grę wchodzą nawet dziesiątki tysięcy.
Armaniaki są - bardziej niż ich starszy brat z regionu Cognac - zróżnicowane pod względem smaku. Nie ma tu takiej gwarancji jakości, jak w przypadku koniaku. Tam, czego byśmy nie kupili, to będzie rzecz pijalna. Tu rzadko, ale zdarzają się jednak alkohole niższej jakości. To jednak wybór bardziej oryginalny. Armaniaki są ostrzejsze w smaku, bardziej pikantne. Mniej tu aromatów owocowych, kawowych i kwiatowych. Więcej tych palonych. Nie wszyscy to lubią.
Równie intrygującym wyborem może być mniej znana edycja Metaxy. Wytwarzana w Pireusie, uważana za brandy de facto nią nie jest, bo do rozcieńczania destylatu używane jest tu wino, a nie woda. Różni się od innych alkoholi też tym, że wiek, czyli liczba gwiazdek na butelce, określa średnią wieku składników, a nie wiek najmłodszego destylatu, który wszedł w skład kupażu, jak to jest przy whisky. Gdzie zaczyna się segment premium? Wszystko, co ma ponad siedem gwiazdek może być interesujące . Te starsze trunki są trudno dostępne, gdy już uda nam się taki kupić, to jest to rzecz warta posiadania - mówi znawca alkoholi. Czego szukać? Metaxa Centenary, Metaxa Rhodes, Metaxa Golden Reserve, Metaxa Grand Olympian Reserve, Metaxa Golden Age i Metaxa AEN.
Oryginalność może zapewnić nam wybór dobrej brandy de Jerez. Większość jej gatunków z Andaluzji to proste trunki. Ale zdarzają się ciekawsze edycje. Wyznacznikiem jakości będzie tu cena, hiszpańskie brandy mają bardziej przystępny smak.
Ale nie tylko odpowiednio dobrana klasyka może sprawić, że będziemy mogli uchodzić za koneserów. Dobry, starzony rum, może być wybitnie smakowo atrakcyjnym alkoholem. Płaci się za niego nie mniej niż za dobrą whisky czy koniak.
Jak go poznać? Kolorom nie można ufać. Mogłoby się wydawać im starszy trunek tym ciemniejszy, ale odkąd prawo pozwala dodawać karmelu, by koloryzować alkohol, nie ma tu bezpośredniej podpowiedzi. Na etykiecie jest napisane, ile lat rum był starzony. W tym przypadku oznacza to, że tyle lat ma najmłodszy składnik. Powszechnie dostępny u nas rum ośmioletni to co najwyżej średnia półka. Perełki leżakowały w beczkach po dwadzieścia, trzydzieści lat.
Swoją wartość mają starzone tequile. Z tym, że to są dość oryginalne smaki. Tym można zrobić wrażenie, ale trudno spodziewać się, że ktoś będzie się zachwycał. To wymaga przyzwyczajenia, podobnie jak koniak czy whisky.
Gdzie te wszystkie trunki można kupić? Polecam trzy sposoby. Pierwszy to specjalistyczny sklep z alkoholami. Drugie miejsce to lotniska. Choć kiedyś wybór tam był ciekawszy. Najbardziej oryginalne i rzadkie trunki można kupować w zagranicznych sklepach internetowych. W przypadku whisky są to z reguły sklepy angielskie. Inne alkohole w dużym wyborze oferują sklepy online w Niemczech.
Eksperci przekonują, że przechowywanie klasowych alkoholi nie wymaga szczególnych inwestycji. Mocny alkohol nie traci na wartości po otwarciu. Chyba, że jest go bardzo mało w butelce. Wtedy może się utlenić. Gdy jest go więcej niż połowa butelki, nie ma z tym żadnego problemu.
Mocny alkohol podajemy w temperaturze pokojowej. Z tym, że w miksologii to temperatura około 19 stopni Celsjusza, a w naszych mieszkaniach często zbliża się ona, albo przekracza 25 stopni.
|
C.D. ...
Była taka zasada, że koniak, czy brandy się ogrzewa w dłoni. Można to robić. Możemy też alkohol ugotować albo podać z sokiem bananowym. To będzie ekscentryczne, ale nie obrazoburcze. Tylko, że po prostu nie warto. Alkohol na ogół jest rozlany do butelki w takim stanie, w jakim ma być podany.
Schładzanie? Nie ma mowy. Ono ma ukryć niską jakość alkoholu, bo pozwala wyeliminować niepożądane aromaty i oszukać smak, bo kubki smakowe przy niższych temperaturach się zamykają.
Do tego nasze kubki smakowe przyzwyczajają się do smaku i mamy ochotę pić coś, co będzie miało coraz więcej ekstraktu. A dodając lodu obniżamy zawartość ekstraktu, bo wraz z upływem czasu mamy w szklance mało trunku, dużo rozpuszczonego lodu i odrobinę lodu w formie stałej.
Gdy mimo wszystko chcemy schłodzić alkohol, wsypmy do szklanki dużą ilość lodu i wlejmy niewielką ilość alkoholu. Wypijmy szybko, by nie zdążył się rozcieńczyć, a jedynie schłodzić.
Co prawda producent koniaków Henessy rekomenduje podanie jednego ze swoich produktów koniaków w temperaturze -20 stopni, ale to chwyt marketingowy, ponadto podawanie zmrożonego alkoholu, który kosztuje niemal dwa tysiące złotych nie ma większego sensu. Można tym zaimponować, jeżeli o tym wiemy, ale nie ma to wiele wspólnego z tradycyjnym podejściem. A tradycja z jakiegoś powodu jest i przetrwała. Nie należy na siłę rezygnować ze sprawdzonych metod, szczególnie przy czymś tak bardzo niezmiennym i wrośniętym w kulturę jak alkohol.
Czy wiedziałeś, że...
Alkohol nie lubi słońca i zbyt wysokiej temperatury. Ale w przypadku alkoholi mocnych ma to nieporównywalnie mniejsze znaczenie, niż przy winach.
Gdzie trzymać alkohole? Kiedyś często wykorzystywano do tego celu wózeczek, na którym stały butelki. Nie w każdym mieszkaniu da się z niego korzystać, ale jeżeli nie mamy małych dzieci, można sobie taki kącik stworzyć np. obok fotela, w którym czytamy prasę. Stojące na wózku butelki często są małymi dziełami sztuki.
Szkło - niedoceniony składnik
Gdy ktoś kupuje sobie elegancki garnitur, musi zadbać też o eleganckie buty, krawat, zegarek, by była to odpowiednia całość. Dlatego szkło, w którym podajemy alkohol i każdy inny dodatkowy sprzęt: karafki, dozowniki i miarki, powinny być dobrej jakości, ponadto wielu ekspertów uważa, że dobre szkło pozwala docenić nawet o 50 proc. aromatów więcej.
Jak je poznać? Po pierwsze, że jest bardzo cienkie. Czujemy w dłoni, że kieliszek jest lekki. Gdy weźmiemy zwykły kieliszek do ręki i włożymy go do dobrego kieliszka, to słaby kieliszek będzie zielony albo niebieski, a dobry będzie przezroczysty. Wtedy widać, że mamy do czynienia z dobrym, bezołowiowym, kryształowym szkłem. Sześć kieliszków tej klasy może kosztować od 500 do 700 zł. Dlatego takiego szkła nie polecam do codziennego użytku. Do zmywarki bym takich kieliszków nie włożył. Są kruche, więc warto mieć komplet w wersji plus trzy. Bo, gdy jeden się stłucze, zachowany pełen zestaw: sześciu, 12 czy 18 sztuk, w zależności od tego, jak wystawne życie prowadzimy.
Kieliszki renomowanych producentów wygodnie leżą w dłoni. Projektuje się je komputerowo. Tak, by po nalaniu trunku, kieliszek był dobrze wyważony w dłoni. Nie zawsze to co najpiękniejsze będzie praktyczne.
Oryginalne kieliszki duńskiej firmy Normann są pozbawione tradycyjnej nóżki
Koszt zakupu dobrego szkła może wzrosnąć, bo różne gatunki alkoholu pije się ze szkła o dedykowanym im kształcie. Na początek można zaproponować szkło degustacyjne, uniwersalne. To są kieliszki w kształcie tulipana na wyższej nóżce. One pomagają naszemu nosowi uczestniczyć w próbach degustacyjnych, bo węch jest tu najważniejszy.
Nie baw się w barmana
Eksperci są zgodni. Zabawa w barmana w warunkach domowych, szczególnie z wykorzystaniem dobrych jakościowo alkoholi, to kiepski pomysł.
Nie namawiam do robienia prób miksologicznych w domu. Gdy chcemy komuś zaimponować, powinniśmy mieć odpowiedni stopień wytrenowania. W warunkach amatorskich rzadko to jest możliwe. Mieszanie wymaga olbrzymiego portfolio alkoholi. Utrzymywanie tego w odpowiedni sposób jest trudne. Do tego potrzebny jest odpowiedniej jakości lód. To nie czasy, w których wyciągnie się z zamrażalnika kostki, które przeszły zapachem wędzonego łososia czy wędlin. W profesjonalnych barach takie szczegóły są brane pod uwagę, w domu ciężko takie warunki zapewnić.
Gdy już chcemy robić koktajle, wykorzystujmy alkohole czyste, niestarzone. Trzymajmy wódkę, gin czy biały rum w zamrażalniku, by pozabijać niepożądane smaki, tak by miały tylko funkcję alkoholu i bawmy się w koktajle. Przy alkoholach starzonych warto się zastanowić, czy kupując butelkę za kilkaset złotych, chcemy zabić smak alkoholu sokiem czy colą.
Najważniejsza radość picia
Eksperci przekonują, by w całym tym gąszczu zasad nie zapomnieć o tym, że obcowanie z klasowym alkoholem powinno być przede wszystkim własnym gustem i przyjemnością.
Poradniki i przewodniki są pisane przez ludzi. Ale niewielu jest niezależnych ekspertów, którzy potrafią płynąć pod prąd. Duże firmy, dysponujące ogromnymi pieniędzmi promują swoje produkty jako lepsze od innych, co nie zawsze jest prawdą.
Wysoka cena alkoholu to efekt w znacznym stopniu marketing, a nie jakość w sensie technologii produkcji. Gdy kupujemy bardzo wysokiej jakości wódkę np. Belvedere, Grey Goose, Smirnoff Black czy ziemniaczanego Chopina, to spodziewamy się, że będzie to alkohol wyższej jakości niż wódka klasy premium, jak zwykła Finlandia. Różnica w smaku będzie niewielka, będzie to czystszy alkohol, może mniej nas będzie boleć głowa i mniej będzie smaku - bo wódka tak naprawdę nie powinna mieć smaku - ale to nie będzie szokujące. Gros tej ceny to marketing.
Zawsze powtarzam znajomym: bawcie się tym. Miejcie w tym przyjemność. A jeżeli wam się spodoba, to będzie to na wielu przyjęciach fajny temat interesujących rozmów. Pierwszym przykazaniem jest tu jednak jakość, a nie ilość. Nawet codzienne próbowanie drobnych ilości alkoholu dla przyjemności, a nie w celach terapeutycznych, nie powoduje jakichś patologii. Widać to na przykładzie wielu krajów, które z alkoholem są bardziej za pan brat niż my.
Alkoholowy savoir-vivre
Alkohol pojawia się przy posiłkach. Na początku, do niektórych typów zimnych zakąsek, szczególnie kawioru, podajemy kieliszek wódki. Do jedzenia wino, a na koniec wielodaniowego posiłku tzw. digestif. Czyli alkohole ziołowe. Do kawy podajemy: koniak dla panów, a dla pań likiery. Ta ostra zasada jeszcze gdzieniegdzie funkcjonuje.
Coraz modniejsze są przyjęcia koktajlowe. Na takim przyjęciu gospodarz, albo kelner podają koktajle. Organizator ma jednak obowiązek mieć pod ladą dobrą whisky. Człowiek z klasą będzie na takim przyjęciu się jej domagał i powinien ją dostać.
Koktajle trwają krótko, około godziny. Nie można się spóźnić. Są organizowane z okazji jakiegoś wydarzenia, np. wystawy lub przywitania lub pożegnania ważnego gościa. Tu nawiązuje się kontakty na przyszłość. Nie wolno rozmawiać o interesach, ale można się umówić na taką rozmowę.
Podręczniki etykiety przestrzegają kobiety, by nie zamawiały short drinków tylko long drinki, czyli słabsze. Koktajle potrafią być zwodnicze i podstępne.
Na przyjęciach w małym gronie i półoficjalnych można sączyć whisky, brandy lub metaxę. Warto posiadać podstawową wiedzę o tych trunkach, by wiedzieć co pijemy.
Do picia whisky nie powinno stosować się butelek, ale karafki. Każdy nalewa sobie sam. Gdy wlejemy alkohol do karafki, to nikt nie wie, co w niej jest, bo nie ma etykietki. Trunek rozpoznajemy po kształcie naczynia. Kwadratową podstawę ma karafka do whisky. Szersza na dole, węższa u góry karafka bez kantów służy do brandy.
Czytaj również - Szkoła barmanów ...
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |