Pstrągowe strugi
Obszar Pojezierza Kaszubskiego jest jednym z najciekawszych i najpiękniejszych krajobrazowo regionów turystycznych i wędkarskich w kraju.
Obok setek jezior i kilku dużych rzek, takich jak: Wda, Wierzyca, Słupia, Łeba czy Łupawa, znajduje się tu kilkadziesiąt mniejszych rzek, zwanych strugami.
Są odwiecznym, składowym elementem ekosystemu i częścią harmonijnego krajobrazu. Bystrym nurtem niosą czyste, chłodne wody z pokrytych lasami i borami wysoczyzn i wzgórz morenowych, zasilane po drodze wieloma źródliskami, wysiękami i strumykami. Pracowicie żłobią jary i wąwozy, wrzynają się meandrami w pola, łąki i pastwiska. Każda ma swój indywidualny charakter i niepowtarzalną urodę – rzezbę dna, linię brzegów i otulający je zielony płaszcz roślinności.
W większych wykształciła się kraina pstrąga i lipienia – często obie krainy występują przemiennie – w mniejszych tylko kraina pstrąga. Pstrągom potokowym i lipieniom towarzyszy pstrąg tęczowy, uciekinier z licznych hodowli. Nadmiar obiektów tego typu, przyczynił się w ostatnich latach do degradacji dziesiątek pomorskich strug i zubożenia ich rybostanu. Negatywny wpływ wywierają: nadmierna ilość basenów, zbyt duże pobory wody, szczególnie dotkliwe dla rzek w okresach suszy oraz niewłaściwe, wadliwie działające osadniki.
Przeprowadzone melioracje wielu hektarów łąk spowodowały obniżenie poziomu wód gruntowych oraz ich odpływ z wyżej położonych wśród lasów, oczek wodnych, bagien i jezior, co z kolei doprowadziło do zmniejszenia się ilości wody we wszystkich ciekach. Wpływ na to mają również coraz częstsze okresy bezdeszczowe i długie mrozne zimy ze skąpymi opadami śniegu. Zdarzało się, iż podczas długotrwałych mrozów, rzeczki z niedoborem wód zamarzały do dna.
W Zagórskiej Strudze, Okalicy, Bychowskiej Strudze, Kłodawie… bytowały potokowce do 2 kg wagi. Skotawę, Pokrzywną, Kamienicę, Pogorzelicę i Bolszewkę, oprócz pstrągów potokowych, zasiedlały również dorodne kardynały. Łowili je głównie muszkarze, ale także spinningiści na małe błystki obrotowe.
Niektóre ze strug to prawdziwe perełki, arcydziełka przyrody, jak chociażby Reknica w Rezerwacie „Jar rzeki Reknicy”, Czerwona Struga, czy Bukowina po wyjściu z jezior.
W dopływach większych rzek oraz tych uchodzących do Bałtyku i jezior przymorskich, wędkarze mają szanse na spotkania „trzeciego stopnia” z trocią wędrowną i morskim pstrągiem tęczowym. W tak małych ciekach, spotkania z dużymi rybami, dostarczają najwyższych wędkarskich emocji. Należy dodać, że często, po krótkich, gwałtownych zmaganiach, ryby wywalczają sobie wolność. Bywa, że przyczyną porażki jest zbyt finezyjny sprzęt dostosowany do połowu pstrągów, a czasem nadmierne emocje i „utrata głowy” przez wędkarza. Zwykle brakuje miejsca; paru metrów otwartej, pozbawionej zawad wody, by przytrzymać rybę.
W ostatnich latach część rzeczek utraciła drożność, a szlaki wędrówek ryb przez jeziora przymorskie, są obstawiane sieciami od wiosny do zimy.
Wydaje się, że fala bezmyślnych melioracji i odwadniania już się przetoczyła przez Pomorze. Niektóre rzeczki, okaleczone przed laty, ujarzmione faszyną i palikami, powoli „wylizują rany”, powracając do niegdysiejszej kondycji. Ale „poprawiacze przyrody”, decydenci i urzędnicy, ekologiczni ignoranci, jeszcze nie wymarli, wciąż wydają wyroki na pomorskie rzeki. Dzisiaj największym zagrożeniem są kolejne inwestycje nad ich brzegami: hodowle ryb oraz małe elektrownie wodne. Spiętrzenia i jazy bez przepławek (część z nich to atrapy), zmieniają „górski” charakter rzek i strug, dzielą je na „zamknięte segmenty”, a rybom uniemożliwiają wędrówki tarłowe i pokarmowe.
Na szczęście zachowały się jeszcze strugi, lub ich odcinki, w „nieskorygowanym” przez człowieka stanie, z utrzymującym się pogłowiem pstrąga potokowego, wspomaganego zarybieniami.
Gatunek ten, stosunkowo najliczniej występuje w ciekach najdzikszych, pełnych wykrotów, przewężeń i naturalnych przeszkód oraz zakrzaczonych, trudno dostępnych brzegach.
Dla spinningistów stają się bardziej atrakcyjne podczas przyboru wód. Wyższa, podmącona woda, po dłuższych opadach lub wiosennych roztopach, niesie dużo różnorodnego pokarmu wypłukanego z łąk, pól i rowów. W tych okresach pstrągi są aktywniejsze, intensywniej żerują i łatwiej je podejść. Warunkiem powodzenia jest ciche zachowanie się nad wodą, umiejętność jej czytania i precyzyjne, punktowe podanie błystki lub woblera.
Niepozorne rzeczki wielokrotnie wynagradzały moją cierpliwość, podczas długich, niekiedy mozolnych wędrówek, obdarowując półmetrowymi potokowcami. Największy, którego złowiłem w strudze o szerokości dwóch metrów, miał ponad 60 cm długości i ważył 2,35 kg. Inny – dwukilogramowa spasiona samica, połakomiła się na imitację jętki majowej, w podobnej wielkości cieku. Gdy zlokalizowałem rybę, muchę podałem w „ciemno”, na słuch, klęcząc w trawie w pewnej odległości od brzegu. W małych rzeczkach pstrągi są szczególnie ostrożne. Podawanie przynęty w pozycji wyprostowanej, przy niskiej, czystej i prześwietlonej wodzie, nie przyniesie efektów. Rybę może spłoszyć nieskoordynowane położenie muchy, chlapnięcie linki, lub cień rzucany przez wędzisko.
Wiosną obławiam streamerami odcinki łąkowe: dołki, zakola, głębsze rynny, podmycia pod brzegami oraz wszystkie potencjalne stanowiska ryb w pobliżu zatopionych krzaków i przegradzających koryto pni drzew. Czasem jedyną „zdobyczą” są tylko sznury-samołówki, zastawiane w co głębszych dołkach przez autochtonów, lecz nie to jest najważniejsze, nie o ryby, głównie, chodzi… Największym walorem takich wypraw, często traperskich podchodów, jest ucieczka od miejskiego zgiełku, bezpośredni kontakt z przyrodą, cisza i samotność nad miniaturową wodą, przy akompaniamencie żabich i ptasich chórów.
W czerwcu, na niektórych pomorskich rzeczkach występuje rójka jętki majowej.
Podczas obfitych rójek, ujawniają się najgrubsze potokowce i tęczaki, które można namierzyć i zwieść imitacją owada.
Latem odpuszczam sobie małe rzeczki. Upał, dwumetrowy las pokrzyw, gąszcz splątanych traw, powoje oraz roje meszek i komarów, potrafią zniechęcić największego twardziela. Powracam jesienią, najczęściej z muchówką. O tej porze roku nie dokuczają już owady ani upał, a przywiędłe trawy ułatwiają przemieszczanie się wzdłuż brzegów. W wielu, zadrzewionych i zakrzaczonych miejscach, należy stosować krótkie, kombinacyjne rzuty, lub kłaść muchy z ręki, puszczając je z prądem wody i wysnuwając stopniowo linkę, lecz i tak odczepianie ich, co jakiś czas, z gałęzi jest nieuniknione. Nastawiam się na połów pstrągów tęczowych. Lipieni „wartych grzechu” nie ma już zbyt wiele, a drobiazg szkoda kłuć. Duże, zdziczałe i zasiedziałe w rzece tęczaki są ostrożne i chimeryczne. Kilogramowy tęczak, zapięty na małą muszką, holowany na cienkim przyponie, na trudnym łowisku jest godnym, niezwykle walecznym przeciwnikiem, nawet dla rutynowanego wędkarza. Nie ma jedynej, skutecznej, niezawodnej sztucznej przynęty. Kilka dużych ryb złowiłem na pomarańczowe i różowe nimfy, kilka innych na różnorodne muchy suche i mokre oraz na streamery. Ale zdarzają się i takie sytuacje, że dorodny tęczak „ma muchy w nosie”, bo akurat intensywnie objada się „sieczką”, którą trudno dostrzec na powierzchni wody.
W małych rzeczkach nie brodzę. Przy odrobinie inwencji i chęci niemal wszystkie miejsca można obłowić z brzegu. Brodzenie powoduje dewastację misternej struktury dna i dywanu roślinności zanurzonej. Wiosną należy się liczyć z uszkodzeniem gniazd tarłowych lipieni, a jesienią pstrągów potokowych i troci. Przejście wędkarza w spodniobutach środkiem koryta, skazuje na niepowodzenie wędkarza łowiącego za nim – spłoszone ryby przez długi czas nie podniosą się do żadnej przynęty.
©® GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |