Parsęta - Roscięcino
To nie tylko jedno z lepszych łowisk troci i łososi w Polsce, ale takie jedno z kultowych miejsc dla spinningistów. Dzięki zapoczątkowaniu przez kołobrzeskich spinningistów z klubu Salmo towarzyskich spotkań właśnie w Roscięcinie, co roku zjeżdżają tutaj wędkarze z całego kraju, by wspólnie rozpocząć sezon trocioury.
Słynny już mostek z głęboką rynną to nie tylko miejsce spotkań wędkarzy, ale także jedna z pewnych miejscówek na wstępujące i schodzące ryby. W rejony te warto wybrać się podczas załamania pogody, które pomaga łowiącym na kilka sposobów. Nagły przybór powoduje przemieszczanie się ryb, które, jeśli tylko znajdą nowe stanowiska, zazwyczaj w pobliżu brzegowych rynien na załamaniu nurtu, zaczynają intensywnie żerować. Następuje wtedy gwałtowny wzrost ilości pokarmu w rzece, co pobudza apetyt ryb. Zmętnienie wody po-maga w odpowiednim kamuflażu, a nagły spadek jej poziomu pozwala dotrzeć do miejsc, gdzie niemożliwe było łowienie podczas wysokich stanów. Liczne tutaj prostki z rosnącymi nad samą wodą drze-wami, których korzenie podmywane są przez żwawy nurt, to doskonałe miejsca. Zewnętrzne zakręty, szczególnie te z wysokimi burtami i głębokimi dołami, to stanowiska dużych ryb. W takim wlewie może stanąć nawet kilkanaście ryb, które przy umiejętnym łowieniu mogą dostarczyć nie-zapomnianych wrażeń.
Gęsto zarośnięte odcinki, do których podczas wysokiej wody trudno podejść, obfitują w ryby, które nie tak często jak na bardziej dostępnych odcinkach mają okazję zapoznania się z całą gamą spinningowych przynęt. Głębokie wlewy i zwaliska także przyciągają ryby, które stając za zawadą, mają pełny przegląd tego, co w pobliżu przepływa i nie tracą cennej energii na nieustanne utrzymywanie się w ostrym nurcie. Głęboki zakręt ze stromą i zalesioną skarpą, zwany przez bywalców tarliskiem, to jedno z pewnych miejsc nie tylko na zimowe łowy, lecz także na letnie trociowanie. Środkiem łowiska biegnie głęboka rynna, a dno jest tutaj pokryte żwirem i piaskiem. Gęsta roślinność przybrzeżna i niestabilny brzeg sprawiają kłopoty, jednak zajęcie dobrego miejsca to tutaj połowa sukcesu. Podmokłe wypłycenie na prawym brzegu, które sięga daleko w wodę, wygania ryby na środek, gdzie dosięgniemy je nawet niewielkich rozmiarów przynętą. Za zakrętem zaczyna się lesisty odcinek poprzerywany nieużytkami. Warto odwiedzić także okolice kanału drzewnego, gdzie w ostatnich latach łowiono największe łososie. Tutaj także woda jest głęboka, a ryby stoją w dołach pomiędzy konarami zalewanych drzew. W wodzie zalegają zatopione drzewa, które powodują pewne straty w przynętach, jednak duże ryby wynagradzają to po stokroć.
Generalnie warto łowić we wszystkich tych miejscach, gdzie bezpiecznie można podejść jak najbliżej głównego nurtu. Po-dawanie przynęty na jego załamaniu w miejscach typu: powalone do wody drzewa, zalane krzaki czy omywane nurtem zwisające gałęzie - to recepta na tutejszą troć. Warto odwiedzać także wszystkie te miejsca, gdzie przeciwległy brzeg oblegany jest przez sporą liczbę wędkujących. Trocie spłoszone takim zamieszaniem uciekają na środek rzeki bądź nawet pod nasze nogi, gdzie nie tyle łatwiej je można złowić, ile mamy możliwość bardziej efektywnego zaprezentowania przynęty. A używanie odpowiednich przynęt na łowisku decyduje bardzo często o naszych sukcesach lub porażkach.
Trudno jednoznacznie wskazać tę jedną, która byłaby złotym środkiem przy łowieniu troci i łososi, jednak wszystkie mają pewne cechy wspólne. Ryby stoją zazwyczaj głęboko, a silny nurt skutecznie chroni dostępu do nich. Przynęta musi agresywnie pracować i wyglądać, a ponadto musi być na tyle ciężka, by można nią było popracować w okolicach dna. Odpowiednie są głęboko nurkujące woblery o długości 9-11 centymetrów w bardzo jaskrawych kolorach, mające zdenerwować i sprowokować rybę do brania. Kolor pomarańczo-wy, czerwony czy jaskrawożółty to standard. Tzw. strażaki zdobyły już uznanie na pomorskich rzekach. Błystki wahadłowe o silnej amplitudzie drgań i bardzo ciężkie spisują się rewelacyjnie. Doskonałym przynętami są błystki obrotowe typu long pod warunkiem jednak, że mają wystarczająco ciężki korpus. Odpowiednia budowa skrzydełka i właściwy ciężar pozwolą nam na prowadzenie jej bardzo wolno w okolicy dna. Ważny jest odpowiedni krętlik, który nie skręci nam żyłki i czasem uratuje przed stratą zaciętej zdobyczy. Przynęty prowadzimy bardzo wolno i maksymalnie głęboko, a we wszystkich miejscach, gdzie spodziewamy się troci, zmieńmy przynętę nawet kilka razy, a podczas jej prowadzenia zaprzestańmy zwijania żyłki na granicy głównego nurtu i jego załamania. Z przynęt, których nie powinno nam zabraknąć na trociowych wojażach, polecić można „karlinki", woblery z Czarnego, jaskrawe „gębale" czy robiące ostatnio furorę na pomorskich rzekach - ósemki KSK.
Mając na uwadze fakt, że łowimy w miejscu, gdzie w każdej chwili możemy trafić ponaddziesięciokilogramowego łososia, warto zadbać o odpowiedni zapas mocy w naszym zestawie. Podczas przyborów i związanych z tym trudności w dotarciu do głównego nurtu warto używać 3-metrowe-go wędziska o masie wyrzutu do 60 gramów oraz solidnego i sprawnego kołowrotka, na którego szpuli pomieści się przynajmniej 150 metrów żyłki o średnicy 0,30 milimetra. W rzece złowić możemy także szczupaka, który nie jest tutaj niestety mile widziany, ładnego okonia, jazia, klenia i morskiego tęczaka, jednak przede wszystkim trocie i łososie, po które rokrocznie zjeżdżają się tutaj ludzie z całej Polski.
Licencje upoważniające do wędkowania można kupić w sklepach wędkarskich w Kołobrzegu lub w tutejszych kołach PZW. W sezonie letnim nie będzie problemem znalezienie taniego noclegu w Kołobrzegu, a nieco droższe hotele w okresie zimowym oferują pełną gamę usług. Do Roscięcina dojeżdża się, skręcając z drogi nr 162, ciągnącej się od Świdwina do Kołobrzegu. Ze wsi nad samą rzekę prowadzi kilka dróg leśnych, które w okresie zimowych śnieżyc mogą być nieprzejezdne. Na prawy brzeg dociera się po przejechaniu mostu w oddalonym o kilka kilometrów Ząbrowie.
Łowienie tutaj to ciężka i monotonna orka, która często nie przynosi żadnych efektów. Jednak moment, w którym pierwszy łosoś atakuje naszą przynętę, na bardzo długo zostaje w pamięci i powoduje ciągłe powroty nad Parsętę.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |