Przechytrzyć rybę
Marzeniem każdego wędkarza jest złowienie ryby. Dużej ryby! Nie wszystkim się jednakowo wiedzie, nie tylko z tego powodu, że okazałych karpi, szczupaków, leszczy czy sandaczy jest w naszych wodach z każdym rokiem mniej.
Przyczyną miernych wyników jakże często bywa niewłaściwe zachowanie się wędkarzy nad wodą. Stosowanie nieodpowiedniego sprzętu i metod połowu. Wielu zwłaszcza młodszych kolegów wędkuje żywiołowo. Gdyby ryby nie były tak ostrożne, wyginęłyby dawno. To, że w rzekach i jeziorach pływają jeszcze czasem medalowe okazy, jest zasługą ryb a nie wędkarzy. Z pokolenia na pokolenie rośnie bowiem umiejętność ich przystosowania się do zmieniających się na niekorzyść warunków życia. Istota wędkarstwa sprowadza się na dobrą sprawę do dążenia, aby w jakiś sposób przechytrzyć rybę. Żeby się to powiodło, wędkarze stosują coraz cieńsze, lepszej jakości żyłki. Łowią w miejscach zanęconych, na coraz dłuższe i doskonalsze wędki, na coraz wspanialsze przynęty.
Sprzęt jest ważny, ale czy najważniejszy?
Każdą zasiadkę i każdy podchód poprzedza podejście, czyli zbliżenie się wędkarza do miejsca, w którym zamierza on rozpocząć połów. Podejście do upatrzonego miejsca musi nastąpić z zachowaniem największej ostrożności. Już z dala od brzegu trzeba złożyć należycie wędzisko i zmontować starannie gotową do użytku wędkę, następnie zaś posuwać się wolnym i lekkim krokiem, w miarę zbliżania się do brzegu stąpać na palcach i wykorzystywać umiejętnie wszelkie zasłony oraz nierówności terenowe. A jeżeli upatrzone miejsce leży przy samym brzegu lub w jego bezpośrednim pobliżu, musi wędkarz niejednokrotnie skulić się, lub nawet podpełznąć w stylu wojskowym, zanim zbliży się na odległość, potrzebną do wykonania pierwszego i bardzo ostrożnego rzutu przynęty. Zasadniczo nie powinien wędkarz, nie zasłonięty przez drzewa, krzaki itp., zbliżać się do brzegu na odległość mniejszą niż długość normalnego wędziska lub dopuścić do tego, by jego cień własny lub wędziska padł na szmat przybrzeżnej wody. Trzeba zawsze pamiętać o tym, że im dalej od brzegu znajduje się wędkarz, im lepiej umie się maskować i skryć, tym większe ma szanse połowu, w szczególności widoki na złowienie wielkiej ryby...
Przytoczone powyżej rady, dotyczące tego, jak należy zachowywać się nad wodą i jak podejść rybę, mimo że zostały napisane pół wieku temu, nie straciły nic ze swej aktualności.
Weźmy na przykład bolenia. Drapieżnik ten, jak wiadomo, jest niebywale ostrożny. Na sukcesy może liczyć tylko ten, kto jest dla ryby zupełnie niewidoczny. Kiedy poluje się na bolenia w niewielkich rzeczkach i w starorzeczach, kryje się za krzakami, drzewami... Łowię na najcieńsze żyłki i miniaturowe błystki. Albo taki szczupak. Ryba wyjątkowo wrażliwa na stukanie w dno lub w burtę łodzi, a także bardzo, bardzo nie lubi nieostrożnego podejścia do brzegu. Zawsze reaguje ucieczką, gdy wędkarz ciężkim krokiem, powodującym wstrząsy gruntu, będzie się usiłował zbliżyć do miejsca, w którym się ukrywa ryba. Szczególną ostrożność należy zachować w takich łowiskach, jak rowy melioracyjne, doły potorfowe oraz bagienne starorzecza i jeziorka. Drapieżniki czają się tam na zdobycz często tuż przy samym brzegu i przeważnie płytko pod powierzchnią wody. Doskonale widzą zbliżającego się wędkarza, jeszcze lepiej wyczuwają wszelkie wstrząsy chybotliwego, bagiennego gruntu. W takich miejscach poruszam się po brzegu z prędkością maszerującego... ślimaka :). Potwierdzeniem tego, że udało się niepostrzeżenie podejść rybę, będzie gwałtowny atak szczupaka, tuż pod nogami stojącego nieruchomo wędkarza.
A spinningowanie z łodzi? Wszyscy są zgodni co do tego, że posiadanie jakiegoś środka pływającego znacznie zwiększa szanse na udany połów. Łódka można się zbliżyć do stanowisk ryb drapieżnych (i nie tylko), nie osiągalnych z brzegów. Można łowić na górkach, za trzciną, w miejscach, gdzie bagnisty brzeg i dywany oczeretów uniemożliwiają dostęp do lustra wody. Trzeba jednak pamiętać, że niewłaściwie zachowujący się w łodzi wędkarz, podpływający zbyt głośno do łowiska, raczej spłoszy ryby, niż je złowi. Szczupaki, zwłaszcza duże, uciekają gdzie pieprz rośnie, jeśli będziemy w łodzi hałasować. Płoszy je o czym już była mowa stukanie wiosłem o burtę. W płytkich łowiskach niekorzystny wpływ na wyniki połowów może mieć nawet zwyczaj oczyszczania kotwic blachy z zielska poprzez silne uderzanie o wodę. Wszelki hałas wywołuje nieodmiennie taką samą reakcję: natychmiastową ucieczkę ryb.
Na sukcesy wędkarskie ma nie tylko wpływ zachowanie się nad wodą, ale także rodzaj sprzętu i odpowiednia do warunków technika połowu. Na przykład metalowy przypon. Zakładać go, czy nie zakładać? Wieczny dylemat, nawet doświadczonych wędkarzy. Na okonia, suma, troć, pstrąga i sandacza można nie zakładać przyponu. Ale na szczupaka? Cóż, brań na żywca i na błystkę jest zdecydowanie więcej, kiedy łowimy bez, ale od czasu do czasu może się zdarzyć, że szczupak zębami przetnie żyłkę. A więc jak lepiej? Jeśli chodzi o mnie, wolę więcej brań i dreszczyk emocji, dlatego alternatywą dla metalowych/wolframowych przyponów jest plecionka. A nuż nie utnie... Niekiedy ryby, zwłaszcza te, które w swoim życiu miały już do czynienia z wędką, wykazują przedziwny spryt i ostrożność. Można na ten temat długo, długo mówić. Np. o kleniu, o którym twierdzi się nie bez racji, że ma oko w każdej łusce... Wytrawny wędkarz wie także, iż ryby mają fantastyczny ,,niuch" i np. bardzo nie lubią przynęt przesiąkniętych zapachem nikotyny. A więc ryby tylko dla niepalących? Tego nie twierdzę, lecz warto o ich wrażliwości węchowej pamiętać, gdy się jest nad wodą. Przysłowiowy „fart" wędkarski to najczęściej głęboka znajomość zwyczajów ryb i metod ich połowu. Przechytrzyć dużą rybę niełatwo. ale jaką frajdę jest powrót do domu z medalowym okazem.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |