Gdzie jeździć
Na tak zadane pytanie jak zwykle nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. W końcu kluczowe jest to, co chcemy odnaleźć oraz jakiego typu narciarskiej aktywności szukamy i jakich wrażeń oczekujemy. Jak zostało napisane w zakładce „Po śniegu, ale na czym?” każdy typ nart posiada określone możliwości, a te zostały zaprojektowane z myślą o konkretnym rodzaju terenu. Spróbujmy zatem zastanowić się gdzie można biegać.
BIEGÓWKI
Jeśli chodzi o klasyczne narty biegowe, to aby ich używać z pełną przyjemnością, potrzeba nam albo przygotowanych tras, albo płaskiego lub delikatnie pofałdowanego terenu, na którym leży co najwyżej kilkanaście centymetrów śniegu. A jeśli więcej, to takiego, który zdążył już nieco „oklapnąć”. W ten sposób w zasadzie wszędzie na nizinach i wyżynach można biegać stylem klasycznym. W przypadku stylu łyżwowego jest znacznie trudniej. W jego wypadku niezbędna jest 2-3 metrowej szerokości równa nawierzchnia, na której będzie można swobodnie realizować krok łyżwowy.
W miastach naturalnymi miejscami na tego typu aktywność są parki, choć o dobry o park stanowiący ciekawy plener dla biegania jest niezwykle trudno (wyjątkiem jest np. Warszawa, gdzie kilka parków nadaje się do tego znakomicie). Drugim miejscem w mieście, gdzie można pobiegać są wały rzeczne. Najlepiej jeśli są to duże rzeki takie jak Wisła, Odra czy Warta, ale i w sąsiedztwie małych rzek zdarzają się odpowiednie możliwości. Trzecim miejscem są śródmiejskie łąki – co jest raczej rzadkością, ale w końcu skoro Kraków może mieć swoje Błonia, to w innych miastach także się coś znajdzie. I wreszcie wszelkie nieużytki; latem mogą stanowić krajobraz niezachęcający, ale przykryte równą warstwą białego płaszcza, stają się idealnym obszarem do narciarskich spacerów albo lekkich, bardzo przyjemnych treningów zastępujących bieganie.
Poza miastem dogodnymi miejscami dla „wdrażania” programu rekreacyjno-treningowego na biegówkach są kompleksy leśne. Bardzo często prowadzą przez nie szerokie dukty, które zimą są wykorzystywane przez samochody służb leśnych. Niemal nie ma na takich drogach ruchu, a pozostawione ślady po kołach mogą nam służyć niczym przygotowany tor. Takich kompleksów leśnych jest w całej Polsce bardzo dużo, więc jeśli tylko pojawi się śnieg, nie powinniście mieć trudności ze znalezieniem miejsca do biegania. Oczywiście można biegać nie tylko duktami, ale także na przełaj. W lesie śniegu jest znacznie mniej niż na otwartej przestrzeni, stąd też na zapadanie nie powinniśmy narzekać.
Bardzo ciekawą ofertą może być także teren pól golfowych. Zimą nie funkcjonują, a bieganie po śniegu nie wpływa przecież negatywnie na jakość trawy. Stąd w wielu miejscach Polski zdarzają się pola golfowe, które zimą zamieniają się w profesjonalnie przygotowane tereny rekreacyjne dla biegaczy narciarskich. Przykładem takiego miejsca są podkrakowskie Paczółtowice, gdzie obok biegania po torach można dodatkowo uczyć się technik zjazdu na funkcjonującym w tym miejscu krótkim stoku narciarskim.
Doskonale do uprawiania biegania nadają się rzadko zamieszkałe doliny Beskidu Niskiego oraz Bieszczad. W miejscach tych niewielki ruch samochodowy sprawia, iż niemal bez przeszkód można pokonywać całe kilometry tras, ciesząc się widokami dzikiej przyrody i panującej tu ciszy. W innych górach nie ma może tak komfortowych warunków, ale dróg do zwózki drewna w każdej dolinie znajdziemy kilka, a drogi te niejednokrotnie stanowią znakomite „zaplecze” dla realizacji naszej narciarskiej pasji.
No i wreszcie miejsca, które zostały specjalnie stworzone lub przygotowane do tego, aby na nich biegać. W Polsce tego typu miejsc nie ma wiele, choć dzięki sukcesom Justyny Kowalczyk utrzymywanych przez gminy tras narciarskich przybywa. Przykładem może być rejon Stronia Śląskiego w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie od zeszłego roku każdej zimy czeka na narciarzy biegowych niemal 70 km tras. A jeśli dodać do tego sąsiadujące gminy w Czechach, to wychodzi tego niemal 200 km! Bardzo piękną trasę przygotowuje również każdego roku gmina Słopnice pod szczytem Mogielicy w Beskidzie Wyspowym, a w rejonie słynnej Polany Jakuszyckiej, na której rozgrywany jest Bieg Piastów, do dyspozycji mamy trasy zarówno pod styl klasyczny, jak i pod łyżwę. W Polsce turystyka skierowana na jazdę na nartach biegowych nie jest jeszcze tak mocno popularna jak choćby w Czechach, ale jeśli tendencja się utrzyma, to za kilka lat w polskich górach być może będzie cały zestaw ciekawych, profesjonalnie przygotowanych tras. I wtedy nic, tylko brać nartki i na tydzień w góry!
TOURINGOWE
W przypadku nart touringowych obowiązują wszystkie warianty dla klasycznych biegówek (ich szerokość mieści się także w śladzie), a dodatkowo także nieprzetarte szlaki na wszystkich terenach równinnych, wyżynnych i ewentualnie na łagodnych pogórzach (łagodnych, gdyż są też pogórza o stromych zboczach jak np. Rożnowskie). Z punktu widzenia krajoznawczego, najlepsze tereny pod tego rodzaju prostą turystykę są w kilku miejscach w Polsce: na Suwalszczyźnie (wspaniałe krajobrazy pofałdowań morenowych i niewielkich jezior), na Jurze (otwarte przestrzenie z niezwykle ciekawą rzeźbą terenu, widocznymi z wielu miejsc ruinami średniowiecznych zamków oraz dużą ilością lasów) oraz np. w Górach Kaczawskich i na Pogórzu Kaczawskim (niezwykle malownicze krajobrazy byłych poniemieckich wsi). Ale równie dobrze na takich nartach można przebyć większą część obszaru Beskidu Niskiego, w którym dominują stosunkowo płaskie, długie doliny, a także rejon Bieszczad, gdzie ogromna część dróg leśnych jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Generalnie ten typ nart wydaje się doskonały do poznawania zdecydowanie większej części obszaru Polski. Bowiem poza górami niemal wszędzie narty te powinny sobie dobrze dać radę.
ŚLADÓWKI / BACKCOUNTRY
Poza wysokimi górami, czy też raczej tą ich częścią, gdzie zjazd oznacza walkę na niezwykle stromych zboczach, narty te można używać niemal wszędzie. Oczywiście pytanie czy wszędzie jest sens, bo w miejskim parku a nawet stosunkowo dzikim ale płaskim lesie takie narty wyglądają na przysłowiowy przerost formy nad treścią. Najlepszym terenem, na którym można ich używać są co najmniej tereny wyżynne, gdyż tylko wtedy ma się możliwość skorzystania z ich atutów. Długie wyprawy po szerokich krajobrazach Suwalszczyzny, grzbiety beskidzkich i sudeckich pogórzy oraz same Beskidy i Sudety – to idealny pomysł na długie i dzikie wędrówki. Na większości z tych miejsc do przemieszczania się nie trzeba nawet zakładać fok (pasów specjalnego materiału zakładanego na ślizg, przeciwdziałającego cofaniu się na podejściu – nazwa pochodzi od tego, iż niegdyś pasy te wyrabiano z foczej sierści), a kopulaste kształty tych gór sprawiają, iż doskonale nadają się do wędrowania. Warto tylko pamiętać, że prawdziwą radość zawsze daje widok. Sama jazda jest z pewnością czymś bardzo przyjemnym, ale nic tak nie cieszy jak trasa z pięknymi widokami. Sztuką wędrowania jest więc takie planowanie tras, aby owych widoków było na niej możliwie jak najwięcej.
W przypadku korzystania z tras górskich, można to realizować na dwa sposoby. W ramach pierwszego wariantu każdego dnia podjeżdża się na punkt startowy i realizuje jakąś pętlę. W ramach drugiego wędruje się między systemem górskich schronisk, co daje niebywałe poczucie przygody. W pierwszym wypadku jest to rozwiązanie idealne dla osób, które mieszkają stosunkowo blisko gór (Kraków, Bielsko-Biała, Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Legnica) i wybierają się na weekend na jednodniowa wyprawę. Jest to także rozwiązanie dla tych, którzy wybierają stacjonarny pobyt w górach i każdego dnia decydują się na realizację zaplanowanej przez siebie trasy. Wariant „od schroniska do schroniska” daje tą przyjemność, iż dzięki temu idziemy niczym zimowi odkrywcy gór – cały czas przed siebie. Aby jednak nie nosić dużego bagażu, najlepiej kupować nocleg z pościelą (oszczędność na masie śpiwora) oraz korzystać ze schroniskowej kuchni. Minusem takiego rozwiązania są dość wysokie koszty wędrowania. Ale prawda jest taka, iż ciężki plecak potrafi zepsuć nie tylko humor, ale też sprawić niemałe kłopoty (duża bezwładność i możliwość bycia „rzuconym” przy gwałtowniejszych manewrach). A możliwość jechania z lekkim plecakiem przez kilka dni to doprawdy niezapomniane przeżycie.
TELEMARK / SKITURY
Ostatnia grupa nart klasyfikuje się w zasadzie wyłącznie na trasy górskie. Ale też nie wszystkie. Stosunkowo ciężki sprzęt ciągnięty na nogach po trasach o stosunkowo łatwym profilu, to zupełne nieporozumienie. Cały urok skiturów i telemarków polega na tym, że podczas jazdy czeka nas jakiś naprawdę długi i stromy zjazd. Jeśli bowiem tak nie jest, siły jakie wydatkuje się na pracę tym systemem podczas wędrowania, są nieadekwatne do otrzymywanego „zwrotu”. Długie podejścia po których nie czeka nas stromy i długi zjazd, mogą dać frajdę na śladówkach lub nartach typu BC, bo i na takim profilu uzyskuje się na nich dużą prędkość, a koszt podejść jest na nich najmniejszy. Ale na skiturach lub telemarkach taka wycieczka wydaje się trochę pozbawiona sensu.
Co nam więc zostaje? Na pewno Bieszczady ze swoimi stromymi ścianami połonin, Babia Góra, ale tylko od strony słowackiej, gdyż w Polsce jest całkowity zakaz używana nart na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego oraz oczywiście Tatry. Jak na bardzo drogi sprzęt, w Polsce jest tego naprawdę niewiele, a podejście TANAP-u (słowackiego odpowiednika TPN-u) sprawia, iż w Tatrach słowackich zimą nie pojeździmy. Trzeba więc szukać innych, dalszych kierunków. W naszym przekonaniu najwspanialsze do tego są Karpaty Rumuńskie z ich kompletnie dzikimi i bezludnymi przestrzeniami.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA
|