Napój izotoniczny domowej roboty – jak przygotować?
Kupowanie gotowych napojów izotonicznych, może zrujnować każdy rowerowy budżet, zwłaszcza przy częstym ich stosowaniu. Problem częściowo rozwiązuje kupowanie proszku lub tabletek musujących, do samodzielnego przygotowania izotoniku. Ale porównajcie ile kosztują takie specyfiki, wcale nie wychodzi tak super tanio. Co w takim razie zrobić, gdy chcemy stworzyć taki napój samodzielnie i oszczędzić jeszcze więcej pieniędzy? Najlepiej przygotować go samemu, według sprawdzonej domowej receptury. Do przygotowania takiego napoju wystarczy kilka chwil i produkty, które można kupić w każdym sklepie albo znaleźć w kuchni. Smakowo oczywiście będzie się różnił od takiego ze sklepu – ale w działaniu nic się nie zmieni – czy to na rowerze, czy na siłowni czy podczas biegania. Ja bardzo sobie chwalę taki domowy izotonik, jest o niebo smaczniejszy od kupnego, a z drugiej strony lepiej gasi pragnienie niż na przykład woda z syropem.
Warto pamiętać o uzupełnianiu na bieżąco płynów podczas jazdy. Trochę szerzej o skutkach odwodnienia, napisałem we wpisie o tym co jeść i pić na rowerze. Dobrze jest pić podczas jazdy, co jakiś czas, małymi łykami. Picie tylko na postojach, w dużych ilościach niestety obciąża niepotrzebnie żołądek. W gorące dni można wypić nawet do 3-4 litry napojów przez cały dzień. Ja najwięcej wypiłem na trasie Łódź-Częstochowa-Łódź, gdzie łącznie poszło prawie sześć litrów. Cóż, takiej ilości domowego izotoniku nie da rady wieźć ze sobą, ale na dłuższe trasy na start zabieram dwie butelki po 0,75 litra.
Zresztą, przy odrobinie chęci taki domowy izotonik można też robić na trasie. Skład jest banalny, przygotowanie proste (może przydałby się mały, plastikowy lejek, który ułatwiłby przygotowanie) i jeśli nie sprawi Ci to kłopotu, śmiało możesz zacząć przygotowywać go po drodze.
Sprawdzony przepis na domowy napój izotoniczny wygląda tak:
1,5 litra przegotowanej wody, 3 łyżki miodu, sok wyciśnięty z jednej cytryny, ćwierć łyżeczki soli (lub mniej)
Oczywiście sok wlewamy z miąższem, „farfoclami” i wszystkim co się w nim znajduje, oprócz pestek. Nie ma sensu filtrować soku, miąższ to samo dobro. Jeżeli chodzi o miód to warto wybrać akacjowy. Jest on naturalnie płynny i bardzo wolno krystalizuje, co ułatwia jego rozmieszanie w wodzie. Krystalizacja miodu świadczy o jego naturalności, ale akurat akacjowy jest tutaj przydatnym nam wyjątkiem. Zresztą większą dyskusję o miodach znajdziesz w komentarzach do tego tekstu. Przeglądając Wasze komentarze zwracacie także uwagę na to, że można zastosować zdrowszą od soli kamiennej – sól morską. Wszystkie składniki mieszamy i gotowe – można wlać napój do butelki i iść na rower :)
Przy okazji zapraszam do lektury testu mojego nieśmierdzącego bidonu. Wiele lat korzystałem z butelek po napojach izotonicznych, które kupowałem w sklepach i na stacjach benzynowych. Aż w końcu kupiłem bidon, który nie pachnie plastikiem i w końcu przekonałem się, że to też może być przyjemne.
I jeszcze raz wrócę do sprawy przegrzania – bardzo na to uważajcie. Jadąc rowerem w upalny dzień jesteśmy chłodzeni przez pęd powietrza i nie czuje się wtedy tak bardzo temperatury. I można zrobić sobie sporą krzywdę. Pisałem wyżej, że na dalsze wypady zabieram dwie butelki. Ta druga jest po to, żebym mógł spokojnie jechać bez nerwowego poszukiwania sklepu spożywczego. Czasami się tak zdarza, że na trasie akurat przez kilkanaście dobrych kilometrów nie spotka się żadnego. I gdy Słońce przygrzewa robi się kłopot. GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |