Jak używać i aplikować perfumy, aby pachnieć dłużej i mniej upierdliwie…
Każdy miłośnik perfum, prędzej czy później zadaje sobie pytanie, czy inni ludzie czują nasze perfumy i jak je odbierają… zastanawiamy się jak długo nimi wyczuwalnie pachniemy i jak ten czas wydłużyć – albo przeciwnie, czy woń naszych perfum aby innym nie przeszkadza… przede wszystkim perfum używamy jak najmniej, oszczędnie i z wyczuciem – aby nie obrzydzić życia naszym znajomym, rodzinie i współpracownikom… trzeba mieć na uwadze, że jeśli przez dłuższy czas używamy jednego rodzaju perfum – nasz nos z czasem tak się do nich przyzwyczai, że w odruchu obronnym po prostu zacznie je ignorować…
Większość nieświadomych tej zależności miłośników perfum, po prostu zwiększa ilość „psiknięć” – nie zdając cobie sprawy jaką krzywdę robią sobie i otoczeniu… takiej osobie wydaje się, że słabo pachnie, ale to nie prawda – gdyż tylko ona przestała w następstwie przyzwyczajenia czuć własne perfumy… najlepiej temu zaradzić, używając kilku zapachów naprzemiennie, albo odstawiając ulubiony zapach na kilka tygodni… obiecuję, że po tym zabiegu, będziecie delektować się i czuć ulubiony zapach równie intensywnie, jakbyście użyli go po raz pierwszy…
Pewnie nie raz mijaliście, albo przebywaliście w pomieszczeniu, z kimś zlanym perfumami jak „cap„… w przypadku kogoś noszącego kilkanaście/kilkadziesiąt „psików” inwazyjnych i ciężkich perfum – cel ich użycia został zabity w zarodku, gdyż taka osoba już nie pachnie, a śmierdzi perfumami… nadmiernie skoncentrowane perfumy nie mają szansy pachnieć tak jak powinny i zapach sporo na tym traci… w dodatku otoczenie dusi się i skręca od szczelnie wypełniających wnętrze oparów – a trzeba pamiętać, że nie każdemu musi odpowiadać zapach naszych perfum (kwestia odmienności gustu)… o ile od niezbyt przesadnie pachnącej osoby da się uciec, odsuwając się o kilka metrów, poza zasięg projekcji noszonych przez nią perfum – to w przypadku powiedzmy 25 psiknięć Joop! Homme (znam takich), A*Mena, Le Male, albo One Milion po prostu nie da się uciec… ból głowy, nudności i uczucie odrazy u osób postronnych gwarantowane, a czyż poza zrobieniem przyjemności sobie – nie stosujemy perfum, aby zrobić na otoczeniu dobre wrażenie?…
Na początku musimy sobie uświadomić, że na trwałość noszonych przez nas perfum, największy mają trzy czynniki:
– po pierwsze, trwałość samych perfum… jedne perfumy są trwałe inne nietrwałe i nie mamy na to wpływu, gdyż ich bazowa trwałość wynika z ich gatunku, jakości użytych w produkcji składników, ilości użytych substancji utrwalających i wzmacniających oraz woli samego producenta…
– po drugie, indywidualne właściwości naszej skóry… każdy z nas ma inną „chemię” skóry, z tym się rodzimy i taki nasz urok… jedni z nas dostają od natury skórę tłustą – inni bardziej suchą i co za tym idzie, zapach na cieńszej i suchszej skórze utrzymuje się zauważalnie krócej… oczywiście można próbować to korygować, za pomocą różnych tricków – ale na trwałe efekty bym nie liczył…
– i po trzecie, temperatura i pora roku… określone gatunki perfum lepiej i gorzej spisują się w różnych warunkach pogodowych… perfumy reagują na wilgotność i temperaturę otoczenia i wpływ środowiska w którym ich używamy ma spory wpływ na ich trwałość i projekcję… tam gdzie sucho i zimno perfumy będą pachnieć powściągliwie, blisko skórnie i apatycznie – by gdy dać im ciepła i wilgoci, będą buchać z nad skóry ze zdwojoną mocą…
Poniżej kilka praktycznych porad, jak wydłużyć żywotność noszonych perfum – bez konieczności zwiększania ich aplikacji…
Zwiększyć aplikację perfum można, jeśli mamy do czynienia z bardzo delikatnymi i obdarzonymi słabą projekcją zapachami, lub gdy przebywamy na świeżym powietrzu… w przypadku pomieszczeń zamkniętych, jeśli czujemy że zapach znikł, zawsze można ponowić aplikację korzystając z przyniesionego w torbie/torebce flakonu, bardziej poręcznego opakowania typu travel – tudzież dyskretnej perfumetki, którą można ukryć dosłownie wszędzie… lepiej ponowić aplikację niż uperfumować się na zapas, bo pomimo zyskanego na początku „kopa„, jeśli zapach ma zniknąć po paru godzinach, to i tak zniknie – a na pewno zniknie dobre samopoczucie osób, zmuszonych do wąchania przesadnie użytych perfum…
Zawsze perfumujemy ciało, nigdy ubranie… perfumując ubranie można je zniszczyć (trwale odbarwić), zaś tkaniny zniekształcają i opóźniają rozwój bukietu w stosunku do ciała, gdzie akordy rozkwitają i przemijają szybciej… można perfumować wilgotne jeszcze włosy, ale to z kolei może je osłabić… generalnie włosy świetnie przenoszą i utrwalają zapach (nie tylko perfum) – o czym mogą przekonać się panowie, nanosząc perfumy na owłosienie ramion i klatki piersiowej…
Można perfumować odzież wierzchnią od środka, np. podszewki płaszczy oraz szaliki i rękawiczki, ale ta zasada sprawdzi się tylko, gdy stale używamy jednego zapachu – bo inaczej doprowadzimy do kakofonii zapachowej, gdy resztki różnych perfum będą się na siebie nakładać i gryźć ze sobą… w przypadku, gdy stale używamy ulubionego zapachu – dobrą metodą na polepszenie trwałości i projekcji perfum, jest używanie kompletnych linii kosmetyków… wodę toaletową i perfumy można wspomóc w działaniu przez używanie innych produktów uzupełniających daną linię zapachową, czyli mydeł i żeli pod prysznic, sztyftów, dezodorantów, wody po goleniu, balsamu, pianki, kremu… zasada jest prosta, im większą połać skóry pokryjemy zapachem – tym większą powierzchnią i tym samym skuteczniej, woń będzie oddawana do otoczenia…
Ciało najlepiej perfumować w miejscach o podwyższonej ciepłocie, jak szyja, kark, nadgarstki, zgięcia ramion, tors (u mężczyzn) oraz dekolt i zgięcie pod kolanami (u kobiet) – gdyż zapachy najlepiej unoszą się i emanują do otoczenia, w kontakcie z miejscami o podwyższonej temperaturze… jeśli mamy suchą skórę, z której perfumy znikają bardzo szybko, wystarczy nakremować wcześniej perfumowane zwykle miejsca bezwonnym kremem – ponieważ nawilżona i tłusta skóra lepiej oddaje i wydatnie wydłuża życie perfumom…
Dobierając stosowny rodzaj perfum do temperatury i pory roku, dłużej cieszymy się ich zapachem… nie bez przyczyny zapachy ciężkie, mają opinię najlepiej spisujących się zimą – gdyż chłodne i suche powietrze wyjątkowo nie sprzyja i spowalnia proces ulatniania się perfum do otoczenia… dlatego lekkie cytrusowe wonie są zimą niemal niewyczuwalne – a z kolei ciężkie perfumy duszą i męczą nas podczas upałów…
Perfumując czyste ciało, unikniemy przykrej kakofonii zapachowej, w połączeniu perfum z zapachem potu i sebum skóry… pot zniekształca i wypacza woń perfum i w połączeniu z nimi, daje wyjątkowo nieprzyjemną woń… co więcej, inaczej pachnie osoba czynnie uprawiająca sport, a która używa dedykowanych pod wysiłek fizyczny zapachów, zaś woni starego potu lepiej nie tuszować, gdyż efekt będzie opłakany… w tej sytuacji pomoże wyłącznie prysznic…
Perfumy w atomizerze nanosimy z dystansu około 10-20 cm (w zależności od sprawności atomizera), by uzyskać jak największą powierzchnię pokrytej perfumami skóry, a która będzie intensywniej i skuteczniej oddawać zapach do otoczenia… perfum nie wciera się w skórą, bo zniekształca to ich bukiet – a paniom, którym zależy na bardzo dyskretnym zaaplikowaniu perfum (szczególnie tych ciężkich) polecam ich rozpylenie bezpośrednio w powietrze i przejście przez taki pachnący obłok… drobinki perfum osadzą się na ciele, włosach i ubraniu – tworząc bardzo efektowną aurę, która będzie kusić subtelną i zmysłową wonią…
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |