Grupa Media Informacyjne zaprasza do wspólnego budowania nowej jakości    
Nowe Media - Modern News Life    
                                                   
                                                   
   
  TV Radio Foto Time News Maps Sport Moto Econ Tech Kult Home Fash VIP Infor Uroda Hobby Inne Akad Ogło Pobie Rozry Aukc Kata  
     
  Clean jPlayer skin: Example
 
 
     
img1
GMI
Nowe Media

More
img2
BMW DEALER
Kraków ul. Basztowa 17

More
img3
MERCEDES
Wybierz profesjonalne rozwiązania stworzone przez grupę Mercedes

More
img4
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
img2
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
 
         
         
  GRUPA MEDIA INFORMACYJNE - KATALOG
   
COUNTRY:
         
   
  Page 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
   

PODRÓŻE - SINGAPUR

TYLKO PÓŁ WIEKU ZAJĄŁ SINGAPUROWI AWANS Z ZAPYZIAŁEJ WIOSKI RYBACKIEJ DO ŚWIATOWEJ STOLICY LUKSUSU, GDZIE PRZED WYJŚCIEM NA MIASTO TRZEBA PRZETRZEĆ BUTY, BY PRZYPADKIEM NIE POBRUDZIĆ MARMUROWYCH CHODNIKÓW.

W lobby hotelu Raffles armia pracowników od rana do nocy poleruje poręcze, pucuje posadzki i odkurza starannie tkane dywany, w których zapadają się goście czekający na „check-in". Liczy się jakość. Wszystko musi być na wysoki połysk, bo historia zobowiązuje. To nie jest kolejny biznesowy moloch z bezosobowymi pokojami i prześcieradłem wciśniętym pod materac, by gość nie mógł ruszać nogami. To kawał historii miasta. I kawał historii światowego handlu. To tutaj przed laty zatrzymywali się biznesmeni z Europy i Ameryki robiący interesy z Azjatami. To tu zatrzymywał się bon vivant Ernest Hemingway. W hotelowym barze wychylał kieliszek za kieliszkiem, szukając inspiracji do nowych powieści. Dziś to najlepsze miejsce na śniadanie. To właśnie tu, przy croissantach z marmoladą, najlepiej wczuć się w klimat Singapuru, który z luksusu uczynił swój znak towarowy.

SINGAPURCZYCY TO ŚWIETNI KLIENCI. NIE TARGUJĄ SIĘ, POLUJĄ NA LIMITOWANE SERIE

NOWY NOWY JORK

Choć Singapur zajmuje powierzchnię niewiele większą od Warszawy, to aktywa banków singapurskich w zeszłym roku przewyższyły te szwajcarskie. Singapur ma największy odsetek milionerów dolarowych na świecie, a w ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba wzrosła o 14 proc. Już co szósta singapurska rodzina posiada majątek większy niż 1 min doi., co jest światowym rekordem. Gdy w innych azjatyckich metropoliach pogłębiają się różnice społeczne - bogaci się bogacą, a biedni biednieją - w Singapurze zyskują wszyscy po równo. Bezrobocie wynosi niespełna 2 proc. Kto ma dwie ręce do pracy i głowę na karku, bez problemu może robić interesy. W powietrzu unosi się zapach przedsiębiorczości, taki sam, jaki unosił się nad Manhattanem sto lat temu, gdy Amerykanie zaczęli gospodarczo wygrywać z Europą. To dlatego singapurczycy nazywani są „nowojorczykami XXI wieku" - na małej powierzchni żyją obok siebie przedstawiciele różnych kultur, których łączy jedno: chcą zarabiać jak najwięcej i cieszyć się życiem.

Potrafią to robić jak mało kto. I nie przeszkadza im fakt, że renomowany Economist Intelligence Unit uznał ich miasto za najdroższe miejsce na kuli ziemskiej. Singapur w rankingu zostawił w tyle nawet Oslo, Londyn i Tokio. To tu menedżerowie Loro Piany czy Armaniego czekają w kolejce na odpowiednią lokalizację, w której otworzą swój kolejny butik. To tu swoje restauracje mają m.in. Jamie Oliver, Wolfgang Puck czy Gordon Ramsey. To po ulicach Singapuru jeździ najwięcej luksusowych samochodów w regionie, a państwo jest pupilem dealerów Maserati czy Ferrari. Powód? Singapurski klient się nie targuje, poluje na specjalne edycje i kupuje modele w najlepszych wersjach wyposażania. Nie przeszkadza mu to, że włodarze miasta robią wszystko, by znie- chęcić go do korzystania z samochodu. Nie chcą, by Singapur był kolejną zakorkowaną azjatycką metropolią, w której powie¬trze pachnie spalinami. Dlatego podatek i cła znacznie prze¬wyższają wartość samochodu, ponadto klient musi wykupić specjalną licencję odnawianą co pięć lat. Mało tego - wjazd do miasta jest płatny, a wysokość opłaty uzależniona jest od liczby pojazdów, które znajdują się w centrum. Tym bardziej zdumiewa fakt, że najnowsze modele Mercedesa czy BMW jeżdżą nawet jako taksówki, a w salonach samochodowych ustawiają się długie kolejki. Niektórzy właściciele samo¬chodów nie mogą się z rozstać ze swoimi autami i parkują je w apartamentach na wysoko¬ści. To Sky Garage - specjal¬na winda wciąga samochody nawet na 50. piętro budynku. Dla singapurskich milionerów nie ma rzeczy niemożliwych.

SINGAPUR TO MIASTO MULTI-KULTI. NOWY ROK ŚWIĘTOWANY JEST TUCZTERY RAZY

KLIENT NASZ PAN

Producenci marek luksusowych wywęszyli interes i dopieszczają swoją klientelę. Singapurczycy zwracają uwagę na jakość. Jeśli coś im się podoba

- cena nie gra roli. Dlatego swoje butiki ma tu cała śmietanka
- Boucheron, nazywany „ulubionym jubilerem arabskich szejków", sąsiaduje z Cartierem, Chopard w zeszłym roku otworzył już swój szósty salon i narzeka na problem ze znalezieniem kolejnych lokalizacji. Roleksy można kupić w prawie 30 miejscach i nikt nie mówi o „psychologicznej barierze 25 tys. zł" jak w Polsce. Gucci otworzył swój sklep flagowy, angażując do jego projektu najlepszych światowych architektów. Louis Vuitton ma swój butik w kształcie góry lodowej zlokalizowany na prywatnej wyspie niedaleko mariny, by dobrze rzucał się w oczy. Bo w Singapurze konkurencję ma ogromną. Każdy, kto się liczy w światowej modzie, musi sprzedawać tu swoje ubrania. Zagłębiem luksusowych marek, taką „singapurską piątą Aleją" jest Orchard Road regularnie goszcząca w zestawieniu najdroższych adresów świata. Można tu kupić produkty ponad 5000 światowych marek w 22 centrach handlowych i sześciu luksusowych domach towarowych, którym zdecydowanie bliżej do Harrodsa niż do Złotych Tarasów.

Walka o klienta trwa w najlepsze. Po galerii „Marina Shop-ping Mail" można pływać gondolą inspirowaną tą z Wenecji. Gondolier podpłynie do wskazanego butiku lub herbaciarni, choćby do słynnej TGW - to producent najdroższej herbaty świata. W ION Singapore klient stąpa po podłodze z egzotycznego drewna. Na otwarciu Abercrombie & Fitch pierwszych gości witał szpaler umięśnionych modeli bez koszulek. W Plaża Singapura można skosztować najlepszych dimsumów świata. To tu, na parterze, zaraz przy wejściu, znajduje się bar Tim Ho Wan. Lokal ten ma renomę „najtańszej restauracji z gwiazdką Michelina". Daniem popisowym jest coś na kształt pączka, jakby pieczonej bułeczki nadzianej mięsem wieprzowym w sosie barbecue, ale w wariancie azjatyckim. Liczba tych „pączków" jest reglamentowana - każdy gość może zamówić maksymalnie trzy, bo popyt znacznie przewyższa podaż. Kolejka przed wejściem sugeruje, że nie jest to żaden zabieg marketingowy, tylko kucharz naprawdę się nie wyrabia.

KRAB W SOSIE CHILLI

Lokali z gwiazdkami Michelina w mieście nie brakuje - aż trzydzieści restauracji zdobyło uznanie surowych recenzentów ze słynnego przewodnika. Bo jedzenie to oprócz zakupów jedno z ulubionych zajęć singapurczyków. Kto jednak poszukuje kuchni typowo singapurskiej, może czuć się rozczarowany. Jest niby krab w sosie chilli, najlepiej z restauracji Jumbo w Ciarkę Quay - to nietypowa dzielnica pełna restauracji i klubów, w której ustawiono zewnętrzne klimatyzatory. Serwowane tam kraby to taka singapurska odpowiedź na pizzę Margaritę w Neapolu czy wadowicką kremówkę. Niektórzy żartują, że celnik zawróci turystę na przejściu granicznym, jeśli ten przyzna się, że planuje opuścić kraj bez skosztowania tego specjału. Jednak kuchnia singapurska to raczej mieszanka smaków i fusion w najczystszej postaci. Nie ma się co dziwić - miasto od zawsze stanowiło mieszankę kultur i narodowości. Nowy Rok świętuje się tu aż cztery razy. W październiku - podczas hinduskiego Deepa Vali, 1 stycznia wraz z większością świata, 19 stycznia Malajowie celebrują swój Hari Raya, a w połowie lutego świętowanie zamykają Chińczycy.

Dzięki przedstawicielom wielu kultur zamieszkującym ten kraj, mamy okazję spróbować potraw różnych kuchni azjatyckich. Z zastrzeżeniem, że wszystkie zjemy w oryginalnym wydaniu, przyrządzone przez kucharzy danego kraju. Znajdzie- my tu sataye - szaszłyki z kurczaka w sosie orzechowym prosto z Malezji, pacithai smażony w woku przez prawdziwego Taja. Jeśli mamy ochotę na prawdziwą kuchnię hinduską - wystarczy wybrać się do dzielnicy Little India, to zaledwie kilka stacji metra z City Hall. Bywalcy zachwalają tam lokal ZamZam serwujący placki naan z różnymi sosami. Zaleca się konsumpcję rękami, pobyt umila muzyka z filmów Bollywood. Łatwo poczuć się jak w Mumbaju, także dlatego, że singapurski kult sterylności ominął ten zakątek miasta.

W DZIEDZINIE KULINARIÓW SINGAPURCZYCY STAWIAJĄ NA ORYGINALNOŚĆ

Jeśli zapragniemy kuchni arabskiej - bardzo proszę - przy Arab Street można nie tyko kupić dywan, ale też zjeść hummus, kawał baraniny czy zapalić sziszę. Jeśli chińskiej - zagłębie lokali z Państwa Środka znajduje się w Chinatown. Organizowany jest tutaj nawet nocny targ z jedzeniem. To także popularne miejsce, gdzie można kupić pamiątki z Singapuru czy uszyć ubranie - w jednym ze sklepów garnitur zamówił sobie ponoć nawet Bill Clinton. Potem udał się na kaczkę po pekińsku - nie ma się co dziwić, to tu serwują ją najlepszą w mieście.

Jednak i w dziedzinie kulinariów singapurczycy stawiają na oryginalność. Taki chociażby Singapore Fly-er - największy diabelski młyn na świecie, którego niektóre kabiny zmieniają się w restaurację. W pakiecie: dwa pełne kółka (trwa to godzinę) czterodaniowe menu, butelka wina i pełna obsługa. Może to mało intymne konsumować na tak małej powierzchni pod okiem kelnera, ale imponujące widoki za oknem rekompensują tę niedogodność. Więcej przestrzeni znajdziemy w singapurskim zoo. Organizowane są tam „śniadania z orangutanami". Wpisuje się to w koncepcję całego zoo, w którym zastosowano jak najmniej klatek. Gość ma wrażenie, że przechodzi przez tropikalny las, w którym zwierzęta żyją na wolności. Także restauracja nie jest oddzielona od zwierząt żadną siatką, dlatego zdarza się, że małpy wpadają na śniadanie i kradną nam coś z talerza.

ZAKAZ GONI ZAKAZ

To chyba jedyny przypadek możliwości kradzieży aprobowany przez lokalne władze. Singapur ma wizerunek „Disneylandu z karą śmierci", bo swoją potęgę wybudował na licznych zakazach i stosowaniu kar. Zresztą same tabliczki z ciągnącą się listą zakazów stanowią także atrakcję turystyczną i są chętnie fotografowane. Rządzenie twardą ręką spowodowało wykształcenie społeczeństwa obywatelskiego, które rozumie znaczenie wspólnego dobra. Program wychowawczy przyniósł efekty, dlatego na ulicach nie ma co szukać zbyt wielu patroli policyjnych. Ludzie żyją według zasady: „twój dzielnicowy mieszka w twojej głowie". W mieście zakazano importu i sprzedaży gumy do żucia. Obowiązuje całkowity zakaz picia i jedzenia w komunikacji miejskiej. Durian - egzotyczny owoc o nieprzyjemnym zapachu? Proszę bardzo, ale w zaciszu własnego domu lub w restauracji. Palacze nie mają łatwego życia - puścić dymka można tylko w wyznaczonych miejscach. Chodzi o dobro wspólne i zachowanie czystości. Wandalizm jest jednym z surowiej karanych występków. Zakazane jest posiadanie kserówek - studenci zobowiązani są korzystać wyłącznie z elektronicznych pomocy naukowych. To nie tylko obawa przed zaśmieceniem miasta, ale też e k o I o g i a - słowo klucz w zarządzaniu miastem.

Singapurczycy realizują koncepcję miasta ogrodu, a roślinność jest ich oczkiem w głowie. Jeśli inwestor podczas budowy zmuszony był wyciąć drzewo - zobowiązany jest zasadzić trzy kolejne. To element rządowego programu realizowanego od lat 70. Swego czasu obowiązywał nawet Dzień sadzenia drzew, który był wolny od pracy. To dlatego w Singapurze powietrze jest czyste jak na Antarktydzie, liczba drzew przekroczyła w zeszłym roku milion, parków jest już ponad trzysta. Nowym trendem jest przeobrażanie w ogrody dachów mieszkań i sadzenie roślin na balkonach. Hotel Park Royale, który czerpię energię z baterii słonecznych, a jego balkony porasta bujna roślinność, został obsypany wieloma nagrodami i pokazuje się go studentom architektury na całym świecie jako wzór nowoczesnej inżynierii.

ZIELONO IM

Najbardziej znanym ogrodem są Gardens by The Bay. To futurystyczny park zajmujący ponad 100 hektarów, zlokalizowany za hotelem Marina Bay Sands. Jego autorzy, brytyjscy projektanci z pracowni Grant Associates, czerpali inspirację z fantazyjnych kształtów orchidei - kwiatów bardzo popularnych w tym rejonie świata. Największe wrażenie robią „superdrzewa", tzw. super Trees, czyli wielkie konstrukcje porośnięte tropikalnymi pnączami. W nocy podświetlane są na różne kolory, przypominając scenografię z filmu Avatar. To tu wybierają się na randki młode pary, to tu najlepsze selfie robią sobie japońskie turystki.

Choć właściwie światowym rezerwatem selfie jest ostatnie piętro sąsiadującego z ogrodami hotelu Marina Bay Sands. To kolejny symbol miasta. Obiekt składa się z trzech wież. Na szczycie znajduje się słynny basen bez krawędzi o nazwie Infinity Pool, z którego rozpościera się imponujący widok na miasto. O ile sam hotel przypomina raczej luksusowe centrum konferencyjne, to basen stanowi niewątpliwie jedną z największych atrakcji całego miasta. Pobyt w tym miejscu jest także namiastką giełdy gadżetów - można napatrzeć się na wymyślne selfiesticki, wodoodporne etui czy podwodne aparaty fotograficzne. Goście hotelowi nakręcają filmiki na snapchata, robią zdjęcia na Instagam, przybierają zabawne pozy przed obiektywami. Zdjęcie z tego basenu, ze szpalerem drapaczy chmur w tle, to jedno z turystycznych trofeów. Publikowane przez gości na portalach społecznościowych, wzbudzają zazdrość ich znajomych, co stanowi świetne źródło promocji. To dlatego zazwyczaj wszystkie 2500 pokojów hotelowych jest zajęte, choć cena noclegu jest wyższa niż w majestatycznym hotelu Raffles.

Gości przyciąga do Mariny Bay Sands także kasyno w podziemiach obiektu. Hazard stał się nowym hobby Azjatów. Singapurskie kasyna od kilku lat notują nawet większe zyski niż konkurencja z Las Vegas, powoli doganiają też kuzynów z Makau. Singapur goni konkurentów w wielu dziedzinach. W corocznym rankingu banku HSBC, który bada jakość życia w różnych częściach świata, Singapur zajmuje już drugie miejsce, ustępując tylko Szwajcarii. Otyłość dotyka co dziesiątego Singapurczyka, średnia długość życia przekroczyła 80 lat. Dlatego miasto przyciąga zamożne osoby z całego świata - niedawno osiedlił się w Singapurze Eduardo Saverin, współzałożyciel Facebooka. Minusy? Facet zatęskni za gumą do żucia.

24 GODZINY W SINGAPURZE

GODZINA 08:00
Posłuchaj budzika. Włóż strój kąpielowy. Upewnij się, że twój telefon jest naładowany. Jedź na 57. piętro. To tam znajduje się bezkrawędziowy basen na szczycie hotelu z widokiem na panoramę singapurskiego „city". To jedno z bardziej imponujących miejsc na świecie.

GODZINA 11:00
Po śniadaniu w hotelu Raffles i kolejnej kawie rozruszaj się. Z hotelu niedaleko do niejakiego Merlion - to naj¬lepsze miejsce na pamiątkowe zdjęcie. Z jednej strony na tle Marina Bay Sands, z drugiej z symbolem miasta - lwem z ogonem syreny, który sika z gęby wodą. Co kreatywniejsi pozują tak, jakby woda leciała pozują¬cemu na głowę. Ale my do niczego nie namawiamy.

GODZINA 13:00
Przejdź przez lobby hotelu Fullerton. Idź wzdłuż wybrzeża, pod kolejnymi mostami, aż doj" dziesz do Ciarkę Quay. Stawia-my dolary przeciw orzechom, że to czas na pierwszą piętnasto-minutową ulewę. Przeczekaj ją w Ciarkę Quay Central - to centrum handlowe. Albo w restauracji Jumbo, jeśli już zgłodniałaś. Serwują tu te słynne kraby w sosie chilli.

GODZINA 14:00
Z Ciarkę Quay udaj się na północ przez uroczy park. Omiń National Museum of Singapure, chyba że masz więcej czasu. Przespaceruj się po Orchard Road, zakupowym centrum miasta. Nie omijaj domu towarowego Paragon - wśród sklepów m.in. Marni, Loewe, z tańszych Ted Baker. Kup partnerowi coś z Giewes & Haw- kes - to jeden z nielicznych ich salonów poza londyńskim Savile Row. Jeśli zabrakło ci którejś marki - bez paniki, na pewno jest w centrum handlowym ION - to niedaleko.

GODZINA 17:00
Wsiądź w metro. Pamiętaj - nie pij i nie jedz, są lepsze miejsca w Singapurze, gdzie można wydać 3 tys. zł. Jedź do Chinatown. To tu można kupić najlepsze pamiątki, zajrzeć do buddyjskiej świątyni Tooth Relic, wjechać na taras widokowy Pinnacle@ Duxton - to najwyższy budynek w mieście.

GODZINA 19:00
Wsiądź w metro, jedź na stację Marina Bayfront. Zostaw bagaż w hotelu Marina Bay
Sands (poproś o pokój powyżej 34. piętra). Szklanym mostem przecinającym hotel idź do Gardens By The Bay (obsługa wskaże ci tę trasę). To miejsce niepowtarzalne. Odbierające mowę. Romantyczne jak cholera.

GODZINA 21:00
Na ostatnim piętrze Marina Bay Sands jest restauracja Wolfganga Pucka. Facet już od 18 lat jest odpowiedzialny za menu na bankiecie po ceremonii rozdania Oscarów. W Marinie serwuje wołowinę z całego świata na wiele sposobów. Weź japońską wagyu - to taka Chanel 2.55 wśród wołowiny. Ocenia sieją po tzw. marmurkowatości - im więcej białych żyłek, tym po usmażeniu będzie bardziej soczysta.

GODZINA 23:00
Masz jeszcze siłę? Zjedź do kasyna na poziomie -1. Nie szalej. To przecież jedno z najsłynniejszych kasyn na świecie. Może zwróci się choć część wyjazdu?

DOBRZE WIEDZIEĆ

Lotnisko w Singapurze - To wizytówka miasta i przyjemna zapowiedź tego, co czeka nas po dojechaniu do centrum. Changi wygrywa co roku plebiscyty na najlepsze lotnisko świata, zostawiając w tyle nawet port w Dubaju. Powód? Że sklepy bezcłowe, że restauracje, że hotele - wiadomo. Jednak to nie wszystko - na terenie lotniska znajdują się specjalne ogrody, w tym jeden wysoki na pięć kondygnacji, motylarium, ogród słoneczników, a nawet sześciometrowy wodospad. Są też darmowe masażery do stóp i sale kinowe, by przyjemnie przetrwać nawet długą przesiadkę. No i nadając bagaż, stąpamy po przyjemnym dywanie, nawet jeśli przyszło nam lecieć w klasie ekonomicznej.

Jak dolecieć do Singapuru? - Choć branża od dawna plotkuje, że linie Singapore Airlines planują uruchomienie połączenia do Warszawy, to na razie musimy się zadowolić lotem z przesiadką. Najszybciej dotrzesz do Singapuru przez Al-Dauchę liniami Qatar Airways - to zaledwie dwa ok. sześciogodzinne loty, cała podróż trwa ok. 16 godzin. Linie te planują wprowadzić na trasie z Warszawy do Al-Dauchy większy samolot, więc będzie wygodniej. W promocji można zarezerwować loty w dwie strony za niewiele ponad 2200 zł.

Pogoda w Singapurze - Singapur to kierunek całoroczny. Nie zniechęcaj się prognozami - zazwyczaj spodziewane są tam „przelotne ulewy", „gwałtowne burze" lub „duże zachmurzenie", jednak nie jest tak źle. Pogoda w Singapurze bywa nieobliczalna - w ciągu kilkunastu minut potrafi się zmienić diametralnie. Jednak spokój rodowitych singapurczyków, gdy pada deszcz, działa kojąco. Ulewne deszcze zwykle nie trwają długo, a chwilę po nich znów wychodzi słońce. Temperatura jest zawsze wysoka, podobnie jak wilgotność, przez którą włosy szybciej się kręcą.

Ceny w Singapurze - Singapur jest miastem drogim, jeśli porównać go z miastami azjatyckimi. Drogie są mieszkania, samochody, usługi takie jak fryzjer czy kosmetyczka. Będąc turystą, należy się liczyć z relatywnie wysokim wydatkiem na hotel - noc w standardowym pokoju w hotelu Marina Bay Sands po dodaniu wszystkich podatków i opłat to ok. 1500 zł bez śniadania. Średniej jakości trzygwiazdkowy hotel klasy turystycznej to koszt ok. 350-400 zł za noc. Koszty jedzenia są bardzo zróżnicowane - w uwielbianym przez backpackerów Maxwell Food Center w China Town można zjeść obfity obiad za 10 zł, podczas gdy lunch w hotelu Fullerton kosztuje dwudziestokrotność tej kwoty. Komunikacja miejska jest tania - bilet na metro czy autobus, w zależności od odległości, kosztuje ok. 5 zł.

GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA

TRAVEL SINGAPORE - ENGLISH VERSION

It took only half a century for Singapore to transform from a sordid fishing village into the global capital of luxury, where before going out to the streets, one must wipe his shoes not to accidentally soil the marble sidewalks.

Raffles hotel lobby: an army of personnel tirelessly polishes handrails, rubs the floors, and wipes the dust from intricately woven carpets, while the guests wait for check-in. What matters the most is the quality. Everything needs to be polished to a high-gloss, because this place simply won't have it any other way. This is not just another business leviathan, with impersonal rooms and sheets pressed under the mattress in a way that prevents the guest from moving his legs. This place is the city's heart; it is history itself. And, incidentally, it is also a piece of the world's trade history. It is here, where many years ago, businessmen from Europe and America were staying while doing business with Asians. It is here, where the famous bon vivant Ernest Hemingway was sitting by the bar, draining one glass after another, seeking inspiration for his new novel. Today, it is the best place for breakfast. Nowhere else can you soak in the unique atmosphere of Singapore in the same deep and rich way, while eating delicious croissants with marmalade. Singapore - a city that made luxury its trademark.

Although Singapore covers an area barely larger than Warsaw, the assets of Singapore banks, last year, surpassed the Swiss ones. Singapore has the highest percentage of dollar millionaires in the entire world, and in the last 5 years, their number increased by another 14 percent. Every sixth Singaporean family has assets greater than USD 1 million, which is a world record (and by a huge margin, at that). While in other Asian metropolises, the social differences deepen - the rich get even richer, and the poor become even poorer - in Singapore, everyone seems to do equally well. Unemployment is steady at 2 percent. Whoever has two hands and the brains to work can easily do successful business transactions. There is a sweet smell of entrepreneurship in the air, the same that hovered over Manhattan one hundred years ago, when Americans began to win economically with Europe. This is why Singaporeans are called "New Yorkers of the XXI Century". In a relatively small area live the representatives of many cultures, united in one goal and one goal only: they want to earn money and enjoy life.

Fortunately, they are very good at doing just that. They don't seem bothered that the renowned Economist Intelligence Unit declared their city the most expensive place to live in the entire world, surpassing even Oslo, London, and Tokyo in that regard. It is in Singapore where the managers of Loro Piana or Armani wait patiently in line to open their new boutique. It is in Singapore where Jamie Oliver, Wolfgang Puck, and Ramsey Gordon have opened their restaurants. It is in Singapore where you may see the largest number of luxurious cars in the region, as this country is being spoiled by Maserati and Ferrari dealers. What are the reasons? A Singapore client does not haggle; conversely, he hunts down limited editions and buys the best equipment for his limousine, although the Singapore authorities do everything in their power to put off people from using private vehicles, not wanting Singapore to become, yet another, car-packed and polluted Asian metropolis. To prevent that, taxes and tariffs far outweigh the value of vehicles, while every 5 years one must buy a special license. The price of entering the city with a car is subject to the number of vehicles already located in the city centre. Having said all that, the latest models of Mercedes or BMW are used as taxis, and there are larger and larger queues in car showrooms. Some in Singapore simply cannot part with their expensive toys and park them in the sky garages, where they are hauled upwards, even 50 stairs. Singapore millionaires do not know the word "impossible."

Naturally, manufacturers of luxury brands took opportunity of the occasion. Citizens of Singapore value quality above everything else, and if something strikes their fancy, the price becomes irrelevant. Hence, the reason the creme de la creme of the jewellery world is here: Boucheron (known as the "favourite jewellery store of Arab sheikhs") can be found next to Cartier. Last year, Chopard opened its sixth concept store in Singapore and would open even more if it wasn't for the lack of space. Rolexes can be bought in over 30 places. There is also a Gucci flag store, built with the help of world's top architects. Louis Vuitton's boutique has the shape of a glacier and is placed on a private island, close to the marina, which makes it truly an eye-opener. All these solutions may seem excessive, but one must remember the competition is fierce, because each designer with global aspirations simply must sell in Singapore. The "Singapore Fifth Avenue" is Orchard Road, regularly appearing in the world's most expensive venues list. Orchard Road contains 22 shopping centres and 6 upmarket department stores, which house over 5 thousand brands.

The fight for the customer rages on. At the "Marina Shopping Malf", you may ride a gondola as if you were in Venice, with the gondolier rowing to the boutique or tea shop of your liking (perhaps, even to the TGW Tea shop, i.e., the most expensive tea shop in the entire world). At ION Singapore, clients walk on exotic wood, and while at the opening of the Abercrombie & Fitch boutique, the first guests were greeted by several muscular models with their shirts off. In the "Plaza Singapura" shopping centre, you can have the world's best dim sums. In the same shopping centre, on the ground floor and just by the entrance, there is the "cheapest Michelin restaurant" - Tim Ho Wan bar. It is famous for its Asian type of doughnut/muffin, stuffed with pork meat in barbeque sauce. One cannot enjoy this delicious treat to his heart's content, however, as the level of demand far exceeds the supply - the maximum amount you can order is 3. The queue before the entrance shows this is no mere marketing trick, and the chef really has his hands full.

There is a plethora of Michelin Star venues from which to choose, since as many as 30 restaurants were deemed worthy by the world's most severe food critics. The answer to the question "why?" is short and simple - eating is, apart from shopping, one of the favourite activities of the Singapore citizens. Those who would like to relish the traditional Singapore cuisine will find themselves disappointed. Even though you can have a crab in chili sauce, preferably from the Jumbo restaurant in Clarke Quay (which is an atypical and interesting district, with exterior air conditioners, filled with food venues and clubs), Singapore dishes are mostly eclectic. The crabs from Jumbo restaurant are widely known, however, and could be compared to ordering a Pizza Margharita in Neapol or having a Polish papal cream cake in Poland. Some even joke that a customs official may deny a tourist entrance to Singapore, should the tourist incautiously admit to the fact he has no intention of trying this famous treat. One shouldn't be taken aback by Singapore's eclectic nature, since this city has always comprised numerous cultures and nationalities. A great example is that New Year is celebrated as many as 4 times in Singapore - in October during the Hindu DeepaVali, on the first of January with the majority of the world, on the nineteenth of January when Malays celebrate their Hari Raya, and finally, we have the Chinese New Year, celebrated at the turn of the traditional lunisolar Chinese calendar (middle of February).

With so many representatives of different cultures living in Singapore, we have the rare opportunity to try different Asian dishes in one relatively small area (provided they are prepared by chefs coming from a given country). Here, one can find real Malaysian satays, which are skewered chickens in peanut sauce, or traditional Thai pad Thais fried in a wok. Should we feel like trying Indian cuisine, we could head to the Little India district, just a few steps away from City Hall by subway. ZamZam restaurant is praised there, above all others, and in particular, its naan breads with many sauces. It is recommended to use only hands while eating, which with the Bollywood music, makes the client's stay there simply unforgettable. The feeling that one is Mumbai is very strong there, perhaps, because this district seems all but unaffected by the otherwise ubiquitous cult of sterility.

People who can't resist Arab food should visit Arab Street. Here, you can buy a hand-sewn carpet and order hummus or a lamb kebab. If oriental spicy tastes are your thing, you may head to China Town and take your pick from countless local restaurants. There is even a night market event there - a great opportunity to buy souvenirs from Singapore or to place an order for a piece of clothing. Rumour has it that Bill Clinton once ordered a suit there. Naturally, later, he enjoyed a Beijing duck - the best in town.

However eclectic the food may be, Singaporeans still highly value originality in that regard. "Singapore Flyer" is the world's biggest Ferris wheel. But it is far more than that. Its cabins can also be used as a moving restaurant (two rounds last roughly an hour) with four meal courses and full service. Even though one must eat in a tight space under the watchful eye of a waiter, the breath-taking landscape ahead compensates for this small inconvenience. Much more space can be found in the Singapore zoo, where the famous "breakfasts with an orangutan" are organised. Very fitting, because the idea behind this zoo is not to force the animals that live here to spend their lives in cages. The result is stupefying - walking around this zoo feels more like treading through a wet tropical forest filled with wild animals. Even the restaurant is not separated from the animals that live here. Monkeys often come to joyfully have a meal with us (i.e., steal our food).

And that, ladies and gentlemen, is the only theft not prosecuted in Singapore.

Singapore is depicted as "Disneyland with the death penalty" - and rightly so, because its dominance was built on prohibitions and severe penalties. Tourists like to take photos of the information plates that warn about insanely high penalties for random violations of law. This iron fist rule has created a civil society that truly understands the meaning of the term "common good." There are hardly any police patrols on the streets; preventive measures are more successful than emergency ones. One could say that all citizens are policemen (mentally -wise). There is a strictly enforced ban on importing chewing gum into Singapore. Under this rule, no gum may be bought or sold inside Singapore, and there is a ridiculously high fine for spitting out gum on the streets. You may not eat or drink in public transport. Feeling like eating a durian (exotic fruit that smells rather unpleasant)? You may, but in your own home or at a restaurant. Smokers don't have it easy, either; having a cigarette outside designated areas is strictly forbidden. Again, common good is the highest priority. Hence, the Vandalism Act in Singapore imposes mandatory corporal punishment for second or subsequent convictions. Photocopies are forbidden as well; students must use electronic learning aids only. Fear of littering problems is not the only reason for that. Ecology is the keyword in city management in Singapore, nowadays.

Singaporeans are into the concept of "garden city", and the city's lush vegetation is their great pride and joy. If an investor was forced to cut a tree during the construction works, he must plant three others in its place (part of a government program implemented in the 70s). At one time, there was even a "Day of planting trees", which was free from work. The results of the actions are marvellous: In Singapore you breathe air as clean as in the Antarctic. Last year, the number of trees exceeded one million, and there are over 300 parks already. A recent and popular trend is to make roofs look like real gardens and plant plants on balconies. In addition, the Park Royale Hotel draws energy from many powerful solar panels, while its balconies are covered in exuberant flowers. It was awarded with numerous awards and, now, is often shown to students of architecture all over the world as a great example of successful modern engineering.

The best-known garden is "Gardens by The Bay". This futuristic park occupies over 100 hectares behind the Marina Bay Sands Hotel. Its designers, who are British from the Grant Associates studio, were inspired in their work by the fancy shapes of an orchid flower, which is popular in this region of the world. What makes the biggest impression on tourists, however, are the so-called "super trees". "Super trees" are artificial, massive structures, covered with tropical vines. At night, they are illuminated in many colours, recreating the stupendous and otherworldly effect, known from the movie Avatar. This is where young couples date and where Japanese tourists take their "wicked" selfies.

The world's favourite selfie venue is still the last floor of the Marina Bay Sands Hotel that adjoins the Gardens, another resplendent symbol of Singapore. It consists of three towers, and at the top, there is the so-called „Infinity Pool" (a swimming pool with no edges) from which the city can be seen in all its breath-taking glory. Though the hotel resembles a luxurious conference centre, the swimming pool is arguably one of the biggest attractions of the city. While staying in this place, you might feel as if you were at a gadget exposition. It has everything from fancy selfie sticks and waterproof eyeglass cases to underwater cameras. Hotel guests upload videos on Snapchat or post pictures on Instagram after posing for the photos. A picture of the swimming pool, with a row of skyscrapers in the background, is rewarding for many tourists, who promptly post them on social media (naturally, causing jealousy among their friends, which is yet another great source of advertisement). This is also why all 2500 hotel rooms are usually occupied, although the accommodation prices are even higher than in the grand and majestic Raffles Hotel.

The visitors are also lured into the Marina Bay Sands Hotel by the underground casino in the bowels of the building; gambling has become a new and beloved hobby for Asians. Singapore casinos have, for several years now, been recording profits higher than their competition in Las Vegas, while slowly catching up to their cousins in Macau. Singapore is fiercely chasing its competitors in many fields and aspects. In the annual HSBC ranking, which examines the quality of life in different parts of the world, Singapore is already ranked second, losing only to Switzerland. Obesity affects every tenth Singaporean, and the average life length exceeds 80 years. One shouldn't be surprised this city attracts wealthy people from all around the world; recently, Eduardo Saverin, the co-founder of Facebook, renounced his U.S. passport and moved to Singapore. What are the possible cons? He will sure miss his chewing gum.

GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA

Media Informacyjne
  KONTAKT: Adam Nawara - Napisz do Nas: Media Informacyjne Zobacz na mapie: Mapa
 
     
    Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu Copyright: Grupa Media Informacyjne 2010-2012 Wszystkie prawa zastrzeżone.