Myślistwo okiem osoby z zewnątrz
Od wielu wieków myślistwo jest ściśle związane z życiem arystokracji, szlachty i szerzej pojmowanych elit społecznych wielu krajów. Również w Polsce ma długą i barwną historię. Przez wieki zdążyliśmy sobie wykształcić własne tradycje, zasady, a nawet słownictwo łowieckie. Ponadto w dzisiejszych czasach powszechnej cyfryzacji naszego życia las wydaje się być wymarzonym azylem od nadmiaru informacji. To wszystko sprawia, że myślistwo może przykuwać uwagę mężczyzny miłującego klasykę. Sprawa jest jednak całkiem złożona.
Stereotyp myśliwego
Korzystając z tego co serwuje nam kultura, pierwsze przychodzą mi do głowy skojarzenia myśliwego z kimś twardym, silnym i męskim. Kimś kto potrafi sobie poradzić w trudnych warunkach i zna się na przyrodzie. Zaraz po tym pojawia się obraz polskich elit międzywojennych. Ludzi zjeżdżających do majątku ziemskiego jakiegoś arystokraty, który zabiera gości na polowanie we własnych borach. Ich domy są ozdabiane wypreparowanymi trofeami i myśliwską bronią.
Po chwili przypominam sobie wizerunek myśliwych, zaprezentowany mi przez znajomego, który do tego środowiska należy. Są to ludzie pielęgnujący swoje zwyczaje, uczestniczący w uroczystościach i dbający o spójność swojej społeczności. Wielką uwagę przykładają ponadto do pielęgnowania terenów, na których polują i (wbrew pozorom!) troszczenia się o zwierzynę tam żyjącą.
Na sam koniec przychodzi ostatnie skojarzenie. To obraz przedstawiający myśliwego jako okrutnika, który znęca się nad zwierzętami, myśli jedynie o zabijaniu i niszczeniu, a przyrody w ogóle nie szanuje. Z tą opinią związane są dążenia do delegalizacji łowiectwa jako zajęcia osiągalnego dla zwykłych ludzi. Są to zresztą wizje o wiele bardziej drastyczne, niż to co napisałem, ale nie widzę powodu, by dokładnie je cytować. Zresztą sensacyjność tego obrazu jest na tyle atrakcyjna dla mediów, że łatwo na nią trafić tu i ówdzie.
Myśliwska batalia
Różnorodność opcji sprawia poważny problem w komunikacji. Każdy z nas może sobie wyobrażać coś innego pod pojęciami „myśliwy” i „myślistwo” („łowiectwo”). Opinie bywają skrajnie różne, a zaangażowane w spór strony podchodzą do dyskusji bardzo emocjonalnie. Język używany przy tym sporze jest często karygodny, a niektórzy przedstawiciele obu stron popisują się najwyższym (najniższym?) brakiem kultury. W tej batalii chyba już nastąpił moment gdzie myśliwi i ich wrogowie (nie wiem czy ta grupa jakoś się już określiła) okopali się na swoich pozycjach. Nic ich stamtąd nie ruszy i zamierzają walczyć do upadłego.
Stąd też mam ogromny dylemat czy wchodzić w to bagienko. Nie chcę by na Czasie Gentlemanów pojawiła się taka dyskusja. Z drugiej strony myślistwo jest czymś ściśle powiązanym z kulturą gentlemanów i pominięcie tego elementu zubażałoby obraz tej kultury w znacznym stopniu, zarówno w kontekście historycznym, jak i współczesnym. Chciałbym więc mimo wszystko podjąć się próby pokazania czym było i czym jest obecnie myślistwo. Uważam bowiem, że więcej w tej całej sprawie nieporozumień, niż uzasadnionych pretensji. Wierzę, że jakość dyskusji pod tym artykułem będzie równie wysoka, co w poprzednich wypadkach.
Dla wszystkich jest jasne, iż myślistwo było kiedyś jednym z najważniejszych zajęć człowieka. Zanim nauczyliśmy się hodować zwierzęta, trzeba było się po mięso wybierać od lasu. Wbrew pozorom jednak nie zmieniło to się w ostatnich dekadach. Już wiele wieków temu zaczęło się odwracanie proporcji. Polowania stały się domeną jedynie królów, książąt i możnowładców. Z czasem prawo do polowania na grubego zwierza zyskała też szlachta. Myślistwem parały się zatem tylko elity, ponieważ zaspakajaniem popytu na mięso zajęli się hodowcy.
Wraz z nastaniem ery elitarnego myślistwa pojawiły się pierwsze przepisy nakładające na myśliwych różne obowiązki. W ich skład wchodziło dbanie o zachowanie liczebności zwierząt, troszczenie się o lasy i pokrywanie kosztów szkód uczynionych przez zwierzynę łowną. Postępowano zgodnie z zasadą: „Ten poluje, kto hoduje”. Natomiast polowania bez zezwolenia były kiedyś karane nawet śmiercią.
W związku z tym, wokół myślistwa powstał mit męskiego braterstwa, jedności z przyrodą i testowania własnej sprawności. Mięso nie było już najważniejszą zdobyczą. Rozwinęła się za to tradycja pozyskiwania trofeów świadczących o osiągnięciach danego myśliwego. Trofea takie są dumą łowców z całego świata. Mogą one zyskać nawet międzynarodową sławę.
Współczesność
Dzisiaj myślistwo wiąże się ze zdecydowanie większą liczbą ograniczeń niż kiedyś. Należy przejść odpowiednie studia, zdać egzaminy i zyskać prawo do posiadania broni. To ostatnie jest też weryfikowane co jakiś czas, przez cały okres uprawiania myślistwa. Przyszli myśliwi muszą odbywać staże i wykazywać się dbałością o przyrodę. Proces stawania się łowcą jest długi i kosztowny, dlatego nie dla wszystkich ta droga będzie atrakcyjna.
Myśliwi muszą się też starać o pozwolenia na polowania. Na takich pozwoleniach mają wyszczególnioną liczbę i gatunki zwierząt, które mogą ustrzelić („pozyskać”). Każda zabita sztuka musi być zgłoszona, co pozwala na określanie liczebności gatunków żyjących w polskich lasach. Corocznie ministerstwo Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe” ustala tę liczbę i decyduje ile zwierząt danego gatunku można ustrzelić w danym roku. Następnie w regionach są rozdzielane przydziały, a koła łowieckie muszą się „rozliczyć” z tych przydziałów. Za nie wykonanie „planu” grożą im kary finansowe bowiem nadmiernie rozwinięta zwierzyna czyni szkody w uprawach rolnych i leśnych.
Dzisiaj, z urzędowego punktu widzenia, myślistwo to sposób na kontrolowanie zwierzyny, której zabrakło już naturalnych wrogów w przyrodzie. Prawo do polowania jest tutaj formą zapłaty za wykonaną pracę.
Społeczność
Choć struktura społeczna zmieniła się od czasów międzywojennych, to nadal wśród myśliwych są głównie przedstawiciele elit. Są to prawnicy, lekarze, politycy, przedsiębiorcy, a nawet księża. Wstąpienie do koła łowieckiego daje niezwykłą okazję do nawiązania bardzo interesujących znajomości, a z czasem przyjaźni. W dodatku, jest to obecnie jedno z niewielu środowisk zdominowanych przez mężczyzn (choć kobiety też mogą należeć do kół), co może przywodzić na myśl kluby gentlemanów.
Uczestniczenie w życiu tej społeczności to jeden z najważniejszych elementów bycia myśliwym. Wspólne przeżycia silnie spajają. Do tego stopnia, że po latach, na święta koła zjeżdżają się nawet wdowy po myśliwych. Widzę tutaj wiele wspólnego z międzywojennymi rodzinami zawodowymi (Rodziny Wojskowej, Policyjnej, Kolejowej itp.).
Skąd zatem tak brutalny spór między myśliwymi i ich przeciwnikami?
W każdej grupie już statystycznie muszą się znajdować jednostki, które będą psuły jej opinię. Do tej społeczności należy zadanie sprawnego pozbywania się czarnych owiec. Jeśli myśliwi nie będą potrafili tego porządnie zrobić, będzie to działało na ich niekorzyść. Przestanie już być istotne jak wielu z nich z całego serca kocha przyrodę i o nią dba. Ludzie i tak zapamiętają tych co negatywnie odstają od reszty.
Po drugiej stronie barykady są osoby brzydzące się zabijaniem i uważający własnoręczne zadawanie śmierci za okrucieństwo. Jeśli są to ludzie nietykający nic pochodzenia zwierzęcego, to rozumiem i szanuję taką postawę. Jednak kiedy skazujemy miliony krów, świń i kurcząt na życie w niewyobrażalnych warunkach, uważam zabicie zwierzęcia, które całe życie spędziło na wolności, o wiele lepszym scenariuszem.
Nie mam w sobie natomiast tolerancji dla okrucieństwa i głupoty. Każdy myśliwy, który skazuje zwierzęta na niepotrzebne cierpienie albo rusza z karabinem do lasu będąc pod wpływem alkoholu nie powinien już nigdy tknąć broni. Niemniej tylko dlatego, że mogą się zdarzać ludzie, którzy takie rzeczy robią, nie można pozbywać się całej tradycji! To tak, jak byśmy zamknęli uniwersytety, bo studenci robią burdy na mieście. Karać, tak! I to surowo. Ale zakazywanie to droga do uczynienia naszego społeczeństwa kulturową pustynią. Już i tak sporo tracimy w miarę „postępu cywilizacji”.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |