Adolf Abrahamowicz
Po burzy
Fraszka w jednym akcie
przedstawiona po raz pierwszy na scenie lwowskiej w lutym 1882 r.
OSOBY:
* KANIKUŁA.
* GERTRUDA, jego żona.
* ZOFJA, ich córka.
* EUFROZYNA — siostra Kanikuły.
* ROZALJA — siostra Kanikuły.
* DYONIZY.
* RUMBALIŃSKI, notarjusz.
* WACŁAW, praktykant konceptowy.
* JÓZEF, służący.
Rzecz dzieje się w małem miasteczku.
/ Salonik, skromnie umeblowany /
SCENA I
/ Wchodzi Kanikuła, z czerwonym parasolem, przemokły, za nim Dyonizy. /
KANIKUŁA
Józefie! Józefie! Do kroćset! Józefie!
/ szamocze parasolem tak, że obryzguje Dyonizego /
JÓZEF
/ wpada /
Co się stało?
KANIKUŁA
Nie widzisz cymbale? cały przemokłem! podaj szlafrok i gorącą herbatę.
JÓZEF
/ wychodząc /
I po co to byłemu kupcowi udawać oficera od ułanów?
KANIKUŁA
Nie mam słów dla wyrażenia panu mojej wdzięczności.
DYONIZY
To było moim obowiązkiem.
/ obciera oczy od wody i błota /
KANIKUŁA
Co? pan płaczesz?
DYONIZY
Nie…. ale jestem….
KANIKUŁA
Wzruszonym? I ja także. Wyobraź pan sobie co to za szalony pomysł; moje siostry, dwie stare panny, przysłały mi dziś, w dzień moich urodzin, konia wierzchowego… taki pomysł mogą mieć jedynie stare panny.
DYONIZY
Wybacz! Panie te nie są tak stare… bardzo zresztą przyjemne, słodycz serca, łagodność charakteru..
KANIKUŁA
To wszystko być może w łaskawych oczach pana, ale ja tego nie widzę. Lecz wracam do mojego opowiadania. Oprócz tego konia, kuzynka moja przysłała mi ten stary czerwony parasol; ma to być grat familijny mego pradziada… i wyobraź pan sobie, mnie byłemu kupcowi, mieszczaninowi, zachciało się wyjechać; nie wiele namyślając się, zamiast spicruta, biorę parasol, wyjeżdżam; szkapa ledwie się wlecze… nagle… zrywa się burza, grzmoty, błyskawice… otwieram to familijne straszydło
/ otwiera parasol /
a tu panie łaskawy, jak go spostrzeże mój wysłużony artylerzysta…. staje panie dęba aż mnie ciarki przechodzą!
/ naśladuje w komiczny sposób konia spłoszonego, stającego dęba /
DYONIZY
/ usuwając się przed nacierającym na niego Kanikułą /
Taki artylerzysta… proszę!
KANIKUŁA
A no… wybrakowana szkapa kanonierska, na której jechałem, jak zacznie panie manewrować to przodem….
/ naśladuje jak wyżej /
DYONIZY
To tyłem….
KANIKUŁA
Gromada trutniów, próżniaków, śmiejąc się, do koła mnie oblega i wykrzykuje: Hop! ha! hop! ha! Ja zaczynam czerwonym parasolem im grozić, koń jeszcze więcej szaleje, w tém…. w tak okropnej chwili zjawiasz się pan z szybkością….
DYONIZY
Meteora!
KANIKUŁA
/ czule /
O tak! meteora, błyskawicy, piorunu! zatrzymujesz moją szkapę, gromisz gamoniów i ocalasz mnie….
/ z rozczuleniem /
Tak! jestem drogiemu panu bardzo obowiązanym i niczego w tej chwili nie odmówiłbym.
DYONIZY
/ n. s. /
Pomyślna sposobność; spróbójmy, skorzystajmy z jego rozczulenia.
/ gł. /
Szanowny Panie! Niechwalący się, starałem się panu, o ile moje skromne siły na to pozwalały, być użytecznym, nie wymawiając, broń Boże!… wyrządziłem panu nie jedną grzeczność z poświęceniem własnej osoby…
KANIKUŁA
/ ściskając go /
O tak! z poświęceniem, to prawda! Prowadząc konia przez całe miasto, zdjąłeś pan swoją pąsową krawatkę ażeby go nie spłoszyć.
/ czule /
Pan dla mnie szedłeś bez krawatki w obec tylu kobiet! Bez krawatki!….
/ ściska go /
DYONIZY
Robiłem to w pewnych zamiarach…. I tak….
KANIKUŁA
/ przerywa mu uściskami i patrząc z rozczuleniem na niego mówi n. s. /
Wiem już jak się wywdzięczyć; poślę mu ćwiartkę cielęciny i cztery butelki wina węgierskiego.
DYONIZY
Niechwalący się, wówczas kiedy pan byłeś jeszcze właścicielem korzennego sklepu, robiłem skuteczną reklamę pańskim hiszpańskim winom…
KANIKUŁA
/ n. s. /
Przymawia się do hiszpańskiego wina, które darmo spija.
DYONIZY
Niechwalący się, udowodniłem to całemu miastu, iż pan należysz do drugiej odrębnej rodziny Kanikułów, którzy są szlachcicami, herbu Doliwa.
KANIKUŁA
/ n. s /
Niemiły z tem wypominaniem.
DYONIZY
Nareszcie, starałem się notarjuszowi który, że tak powiem….
KANIKUŁA
No, bez ceremonji, mów pan! Emabluje moją żonę?….
DYONIZY
Otóż w imieniu pańskiem, dałem notarjuszowi do zrozumienia, ażeby zaprzestał tego nadskakiwania, ponieważ moja przyjaźń dla pana….
KANIKUŁA
/ n. s. /
Truchleję, z czem on w końcu wyjedzie?
DYONIZY
/ przybierając uroczystą postawę /
Drogi panie! Już od roku szukałem chwili, w której mógłbym szczerze wyjawić panu zamiary, dla których w domu pana Dobrodzieja tak często bywam. I nieraz kiedy miałbym był sposobność wypowiedzenia tego, co czuję, myśl, że nie dałem się jeszcze poznać dostatecznie, że nie pozyskałem zupełnego zaufania, wstrzymywała mnie od tak ważnego kroku. Dziś jednak w tak pięknej chwili, w której pan sam oświadczyłeś…
KANIKUŁA
Cóż ja oświadczyłem?
DYONIZY
Że niczego mi nie odmówisz…
/ pada na kolana /
KANIKUŁA
Co pan robisz?
DYONIZY
Proszę o rękę córki pańskiej, panny Zofii!
KANIKUŁA
/ n. s. /
A niech go djabli wezmą — tom się złapał!
/ gł. /
Ależ kochany panie! tak niespodziewanie…. tak nagle…
/ mięszając się /
nie sądziłem zresztą, że tego rodzaju żądanie…. pan mnie pojmujesz?…. ojciec…. który jako ojciec….
DYONIZY
O! pojmuję! dla ojca który ma jedynaczkę, taka chwila uroczysta… jest przejmującą… lecz wierzaj mi pan, niechwalący się, ja też jako ojciec…. to jest chciałem powiedzieć jako… zięć, zdołam odpowiedzieć pańskim oczekiwaniom.
KANIKUŁA
/ n. s. /
A to mi zajechał!
/ j. w. /
Otwarcie z przykrością wyznać muszę panu, iż jako ojciec decydować tu nie mogę, lecz głównie moja żona, moja córka i.. moje dwie siostry, które zrobiły zapisy dla mojej córki, pod warunkiem, jeżeli w wyborze pójdę za ich radą. Nie łakomię się na te zapisy, ale jak ojciec, moja żona jako….
DYONIZY
/ n. s. /
Więc będę musiał przejść przez alembik…. ciotek.
KANIKUŁA
/ n. s. /
A tom się zagalopował niepotrzebnie!…
DYONIZY
Z siostrami pana dobrodzieja dawna łączy mnie znajomość i liczę, że będą mi przychylne.
KANIKUŁA
Kochany panie! Uprzedzam, że z niemi nie łatwa sprawa; mam spis oddalonych konkurentów, prowadzony przez moje siostry, jest tam kilka znakomitości, dwóch lekarzy, jeden mecenas, jeden sędzia, kilku auskultantów…
DYONIZY
Dołożę wszelkich starań, ażeby ich sympatję zyskać, ale przedewszystkiem liczę na pana.
KANIKUŁA
Moje siostry dziś przyjeżdżają, staraj się dać im bliżej poznać.
DYONIZY
Z żoną i z córką pana Dobrodzieja mógłbym zaraz pomówić w tej sprawie.
KANIKUŁA
/ n. s. /
Hm! jak nagli! A niechże go!
/ gł /
Józefie! Józefie! gdzie jest mój szlafrok?
SCENA II
/ Ciż — Józef. /
/ (wchodzi ze szlafrokiem) /
JÓZEF
Proszę pana!
/ ubiera go /
Czy podać herbatę?
KANIKUŁA
Później! — Deszcz pada?
JÓZEF
Ustał.
KANIKUŁA
Wynieś parasol na ganek, żeby go wysuszyć i schowaj na wieczne czasy.
JÓZEF
/ zabiera parasol /
Dobrze panie!
DYONIZY
Drogi panie! zechciej poprosić panie tutaj.
KANIKUŁA
Zaraz, zaraz,
/ n. s. /
nieznośny!
/ do Józefa /
Poproś moją żonę i córkę.
JÓZEF
Panie wyjechały na spacer.
KANIKUŁA
Co? W taką burzę? krytym fiakrem?
JÓZEF
Pan notarjusz powiózł własnym ekwipażem.
KANIKUŁA
Co? Z notarjuszem pojechały? Z notarjuszem? Zkąd notarjusz wziął ekwipaż? Nie, moja żona nie ma taktu!
DYONIZY
Bez pańskiej opieki…. z notarjuszem!…. W istocie to może w mieście wywołać…. i tak nie brak już pogłosek….
KANIKUŁA
Co? mówią już o tem?
DYONIZY
Na herbacie u poczmistrza, słyszałem jak poczmistrzowa robiła pewne, złośliwe uwagi w tym względzie… ale ja ostro sfiksowałem ją oczami, tak ostro, że zamilkła.
KANIKUŁA
Dziękuję panu!
DYONIZY
Jak będę pańskim zięciem, pierwszym moim obowiązkiem będzie notarjusza wyprosić z tego domu.
KANIKUŁA
Nie taję się, że jestem zaniepokojony!
/ n. s. /
Ale co z nim począć? On uważa się już za zięcia!
JÓZEF
/ wpada /
Panie przyjechały!
KANIKUŁA
/ z gniewem /
Dobrze! Pomówimy ze sobą!
DYONIZY
Nie unoś się pan, to gorzej!
SCENA III
/ Gertruda, Zofja, Rumbaliński, Wacław. /
/ wchodzą /
GERTRUDA
Ach! jakaż to okropna burza! mógł być fatalny wypadek!
DYONIZY
Co już wiecie? pewnie całe miasto mówi już o tem?
GERTRUDA
O czem?
KANIKUŁA
Że omal z konia nie spadłem.
GERTRUDA
Nie! o tem nie wiemy.
KANIKUŁA
/ n. s. /
Otóż macie niepotrzebnie wypaplałem.
/ gł. /
Mniejsza o to, ale pan Rumbaliński….
/ patrzy groźnie na niego /
GERTRUDA
Pełen poświęcenia, nie mam słów dla wyrażenia mu mojej wdzięczności.
KANIKUŁA
Pan Rumbaliński za często się poświęca…. ale cóż to się stało?
RUMBALIŃSKI
Złego nic.
GERTRUDA
Ale mogło źle się zakończyć dla nas.
KANIKUŁA
Cóż takiego?
RUMBALIŃSKI
Pan Wacław spłoszył konie!
WACŁAW
/ szybko /
Ale zaręczam panu Dobrodziejowi!….
GERTRUDA
Wyobraź sobie, chciał nam konno obok powozu, zrobić…. zawsze zapominam jak się to mówi….
RUMBALIŃSKI
Fensterparade.
GERTRUDA
Aha! tak jest, fensterparade…
KANIKUŁA
/ zdziwiony bardzo /
Jak to? Więc pan jako bezpłatny praktykant konceptowy trzymasz wierzchowca?
WACŁAW
A czyż ta posada ustawą rządową wzbrania jazdy konnej?
KANIKUŁA
Nie, ale…. to jakiś feralny dzisiaj dzień dla wierzchowców.
RUMBALIŃSKI
Raczej dla jeźdźców….
WACŁAW
Zobaczywszy, że uprząż pękła, zbliżyłem się na koniu ażeby….
DYONIZY
Uprząż zapewne kupiona na licytacji.
RUMBALIŃSKI
Mógłbyś pan być mniej dowcipnym.
GERTRUDA
Konie się tedy spłoszyły…
KANIKUŁA
/ n. s. /
Tak jak mój koń.
GERTRUDA
Poczęły uciekać!….
KANIKUŁA
/ n. s. /
Mój stał na miejscu i wierzgał.
GERTRUDA
Pan Rumbaliński z całą energią a raczej z heroizmem właściwym notarjuszom, rzuca się z kozła…. chwyta konie….
KANIKUŁA
/ głośniej /
Tak jak…. Dyonizy.
GERTRUDA
Ależ nie pan Dyonizy tylko pan Rumbaliński.
/ do Rumbalińskiego /
Ach! jestem tak oczarowaną pańską energią; tak dalece jestem mu obowiązaną, że niczego w tej chwili nie odmówiłabym drogiemu panu.
RUMBALIŃSKI
/ po cichu /
To téż spodziewam się przychylnej odpowiedzi co do córki pani…
KANIKUŁA
Oho! oho!
GERTRUDA
Cóż znaczy to: oho! oho! Cóż cię tak zadziwia?
KANIKUŁA
To, że nie pojmuję jak mogłaś się zdecydować na podobną przejazdkę.
GERTRUDA
Przejazdka byłaby wcale przyjemną, gdyby nie pan Wacław, który konie spłoszył….
WACŁAW
Niech mi pani przebaczy, ale udowodnię że….
KANIKUŁA
Nie o to mi chodzi, tylko, że spacer bez mego przyzwolenia, bez mojej opieki, spacer w mojej nieobecności….
GERTRUDA
Panie Rumbaliński, nie zwracaj pan na to uwagi.
KANIKUŁA
Nieprawdaż panie Dyonizy?
DYONIZY
Ha, cóż robić? Pan notarjusz, który często legalizuje, sam nie dość legalnie postępuje.
RUMBALIŃSKI
Raz już pana prosiłem, ażebyś w swoich słowach poskramiał się!…
DYONIZY
/ kłócąc się /
A jeżeli mnię się podoba tak mówić?
RUMBALIŃSKI
Ale mnie się to nie podoba!
/ n. s. /
Śmieszny rywal! Parodja kochanka!
/ patrzy na niego z pogardą /
GERTRUDA
Panowie! dziś urodziny mego męża…
KANIKUŁA
A! to fatalny dzień!
/ do Dyonizego /
Dobrze mu palnąłeś, dziękuję panu.
DYONIZY
Ja państwa pożegnam, jestem cokolwiek wzruszony, wzburzony! Moje nerwy! Pójdę na świeże powietrze, lecz za chwilę powrócę.
/ do Kanikuły /
Mam pańskie przyrzeczenie!
/ wychodzi /
KANIKUŁA
Czekamy, czekamy!
GERTRUDA
/ cicho do Kanikuły /
Nie zapraszaj go, to nieznośny człowiek!
KANIKUŁA
/ do Gertrudy /
A ten pan notarjusz dla mnie jeszcze nieznośniejszy ; nie zapraszaj tego, to ja tamtego nie będę prosił.
JÓZEF
/ wpada zadyszany /
Ah! ah! hm! hm!
WSZYSCY
Cóż takiego?
JÓZEF
Ah! awantura!
KANIKUŁA
Pewnie pan Dyonizy kark skręcił?!
JÓZEF
Jeszcze gorzej. Wiatr schwycił i połamał czerwony parasol.
KANIKUŁA
A niech go tam djabli porwą.
JÓZEF
Ale bo się konie pana notarjusza spłoszyły, na miejscu przed gankiem wywaliły i połamały powóz!
KANIKUŁA
A to nieszczęście! Ach, ten parasol! Ten parasol!
RUMBALIŃSKI
/ zmięszany /
Żegnam państwa na chwilę. Gdzież mój kapelusz?
/ n. s. /
Ciekawy jestem jak się nie ożenię z jego córką, kto mi szkodę wróci?
/ wybiega /
GERTRUDA
Ach to nieszczęście! trzeba pójść zobaczyć!
/ wybiega /
KANIKUŁA
Co tu się dzisiaj dzieje? Jakieś licho łamie konia, wywraca notarjusza, płoszy mój parasol, moją żonę, moją córkę…
/ wybiega /
SCENA IV
/ Wacław — Zofia. /
WACŁAW
Droga panno Zofio! staraj się pani matkę przekonać, że ja nie byłem powodem tego wypadku
ZOFIA
Ależ panie Wacławie, wierzę ci. Miałażbym ciebie posądzać o taką nieostrożność, ciebie, który przecież pragniesz mojego dobra?
WACŁAW
O tak, droga panno Zofio! i dziś właśnie chciałem rodzicom oświadczyć się — i gdyby nie ten wypadek….
ZOFIA
Dlaczegoż pan cały rok zwlekasz? — wahasz się?
WACŁAW
Kiedyś…. później…. pani to wytłómaczę, na teraz pozwól ażeby to zostało moją tajemnicą….
ZOFIA
Dziś przyjeżdżają moje ciotki, staraj się pan im przypodobać, w przeciwnym razie wszystko stracone.
WACŁAW
Panno Zofio! Cóż mam czynić, aby je pozyskać?
ZOFIA
A mój Boże! moje ciotki są poczciwe, dobre, tylko kapryśne, wymagające, prędko się obrażają….
WACŁAW
Jak wszystkie stare panny! A to okropne! Odchodzę panno Zofio — nie chcę bowiem, ażeby zastawszy nas tu razem, czyniono pani wyrzuty; za chwilkę będę z powrotem.
/ wychodząc /
Panno Zofio! w tobie pokładam jedyną nadzieję szczęścia całego życia!
ZOFIA
/ sama /
Mama widocznie chciałaby mnie wydać za notarjusza — ale ja za niego nie pójdę! Ja go nie cierpię, on taki gwałtowny, szorstki, gdy przeciwnie Wacław taki łagodny, taki dobry. A jakie Wacław ma oczy! Chciałabym mieć jego oczy!
SCENA V
/ Zofia — Kanikuła — Gertruda. /
/ wchodzą /
KANIKUŁA
Chwała Ci panie! Nic się nie stało!
/ n. s. /
Chociaż na chwilkę pozbyłem się tego natręta.
/ gł. /
Po co temu notarjuszowi ekwipaż potrzebny?
GERTRUDA
Twoje uwagi nie mają sensu…
KANIKUŁA
/ n. s. /
Teraz najlepsza chwila powiadomić je o nowym konkurencie Dyonizym.
/ gł. /
Moja kochana żono i moja droga córko! Zbliżcie się!
/ zbliżają się /
GERTRUDA
Cóż takiego?
KANIKUŁA
/ z komiczną powagą /
Są chwile w życiu, w których zarówno matka jak i ojciec nie mogą mówić bez pewnego rozrzewnienia; taką chwilą uroczystą jest dzień dzisiejszy. — Dziś bowiem oświadczył się o rękę Zosi….
GERTRUDA
/ żywo /
I mnie się oświadczył.
KANIKUŁA
Co i wam… Dyonizy się oświadczył?
GERTRUDA
Ależ notarjusz — nie Dyonizy.
ZOFIA
A mnie… Wacław.
KANIKUŁA
Notarjusz oświadczył się o Zosię?
GERTRUDA
O kogoż miał się oświadczyć? Przecież mamy tylko jedną córkę.
KANIKUŁA
Moja droga! a ja go posądzałem….
/ n. s. /
Ha! ha! a niechże mnie….
GERTRUDA
O cóż go posądzałeś?
KANIKUŁA
Nic — nic —
/ całuje ją /
Ha…. ha…. ha!….
GERTRUDA
Jak widzę, jesteś zadowolonym i zgadzasz się na notarjusza, któremu z mej strony przyrzekłam….
KANIKUŁA
/ przerywa /
Na notarjusza nigdy się nie zgodzę!
/ całuje ją. /
GERTRUDA
Za cóż mnie całujesz?
KANIKUŁA
Dziś moje urodziny, jestem rozczulony… Że i Wacław także się oświadczył, dobrze słyszałem.
ZOFIA
Tak jest proszę papy!
/ całuje go. /
KANIKUŁA
I wszyscy trzej oświadczyli się po burzy… słyszałem że ludzie wieszają się w czasie burzy, ale żeby się żenili tego jeszcze nie było.
GERTRUDA
Jak uważam, chcesz popierać Dyonizego.
KANIKUŁA
Tak jest! jako ojciec mógłbym postąpić sobie despotycznie, absolutnie, ale dziś moje urodziny… przemawiam przeto do was nie jako ojciec, ale jako człowiek… jako przyjaciel.. za Dyonizym. Muszę mu oddać tę sprawiedliwość, że wyświadczał mnie i wam różne grzeczności, a czynił to w tym celu, ażeby pozyskać rękę Zosi i nasze zezwolenie, dlatego ja za nim zawsze przemawiać będę.
GERTRUDA
Wierzaj mi Zosiu, słuchaj matki, notarjusz to ideał męża! Co za odwaga w tym człowieku, jaka energia!
ZOFIA
Proszę rodziców, ja za żadnego z nich nie pójdę.
GERTRUDA
Więc za kogóż?
ZOFIA
Za Wacława.
GERTRUDA
Koncepspraktykanta?
KANIKUŁA
Bezpłatnego??…
GERTRUDA
Ależ Zosiu, to być nie może.
ZOFIA
Moja mamo nie gniewaj się na mnie, ale…
GERTRUDA
Żeby przynajmniej miał jaki mająteczek.
KANIKUŁA
Ale to panie goły jak turecki święty.
ZOFIA
Kiedy ja jego kocham.
GERTRUDA
Tak ci się zdaje!
ZOFIA
Z pewnością.
GERTRUDA
Taka miłość prędko przemija.
ZOFIA
O nie! nigdy mateczko!
KANIKUŁA
No, skoro ona go kocha, należałoby może zastanowić się?…
GERTRUDA
Ej! ty się na tem nie rozumiesz.. Mnie moja znajoma hrabina powiedziała: Niech pani w wyborze zięcia na kochanie nie zważa! Byle był szacunek, miłość znajdzie się po ślubie.
KANIKUŁA
Ktoby temu wierzył co tam jakaś hrabina powie…
GERTRUDA
/ z gniewem /
Ależ to powiedziała moja znajoma, hrabina, wykształcona i mądra kobieta!
ZOFIA
Dyonizy i notarjusz, to stare graty!
GERTRUDA
Z gratami cicho!
ZOFIA
Jak się Wacław ze mną nie ożeni, to oboje pomrzemy.
/ zaczyna płakać. /
GERTRUDA
On jeżeli chce niech umiera, tobie nie pozwalam.
ZOFIA
Tak jest, nie będziemy jedli ani pili nic a nic i pomrzemy.
KANIKUŁA
Zosiu, dziś moje urodziny…
GERTRUDA
/ do męża /
Otóż widzisz, tak się dzieje, jeżeli w domu bywa bezpłatny praktykant.
/ głośno do Zofii /
Ależ moja Zosiu i tak o twoim przyszłym mężu twoje ciotki będą decydować.
KANIKUŁA
A przecież nie można lekceważyć dwóch takich sukcesji, one zapewniają ci przyszłość.
ZOFIA
Ale ciotki będą tak długo przebierać, aż i ja się zestarzeję, jak one.
KANIKUŁA
Zosia ma rację; już siedmnastu konkurentom odpaliliśmy z powodu tych sukcesji i dziwnych żądań moich sióstr.
ZOFIA
/ płacząc /
Bo moje ciotki będą wybierać, przebierać tak długo, aż zgorżknieję, skwaśnieję, jak one i zostanę… zostanę…
/ z silniejszym wybuchem płaczu /
starą panną!
GERTRUDA
Ależ Zosiu uspokój się!
/ biegnie do okna /
Słychać turkot…
KANIKUŁA
To pewnie moje siostry! Zosiu idź zmyj oczy. Wstydź się płakać.
/ całuje ją — Zosia wychodzi. /
SCENA VI
/ Kanikuła — Gertruda — Rozalia — Eufrozyna. /
/ Rozalia i Eufrozyna wpadają. Obie ubrane są z pewną komiczną pretensją, lecz bez wielkiej przesady Rozalia ma pince-nez na nosie, Eufrozyna dużo biżuterji i zegarek złoty, na który ciągle spogląda otwierając ostentacyjnie koperty złote. /
ROZALIA i EUFROZYNA
/ wpadając /
Ach! Wojtuś! Wojtuś! Cóż to za burza!
KANIKUŁA
/ prowadzi je do kanapy /
Drogie siostry! Jakże się cieszę! Cóż się stało?
ROZALIA i EUFROZYNA
Ach Wojtusiu! Wojtusiu!
GERTRUDA
Ależ uspokójcie się!
EUFROZYNA
Wojtuś! eteru!!
ROZALIA
Wody kolońskiej!
/ Kanikuła podaje Eufrozynie pomadę w słoiku — Gertruda Rozalii wodę kolońską. /
ROZALIA
/ nacierając sobie skronie, ręce i całe ubranie nakrapiając /
Konie.. się….
/ nakrapiając /
spłoszyły…
/ nakrapia /
od… czerwonego… parasola…
KANIKUŁA
A niechże cię!.. Znowu ten nieszczęsny parasol!
EUFROZYNA
Co ty mi dałeś? To nie eter ale topolowa pomada i do tego zepsuta!..
KANIKUŁA
Ach przepraszam!… Gwałtu! cóż to za dzień dzisiaj! Józefie! Józefie!
/ Józef wpada /
Bałwanie jakiś! Dlaczego nie wyrzuciłeś tego parasola? Masz tu słoik, posmaruj sobie głowę a potem wyrzuć.
JÓZEF
Dobrze panie!
KANIKUŁA
Józefie! herbaty gorącej.
EUFROZYNA
Dla mnie lemoniady!
KANIKUŁA
/ do Józefa — który za każdem wołaniem wpada /
Nie trzeba herbaty! Przynieś lemoniadę!
ROZALIA
Ja piję czekoladę. To uspokaja…
KANIKUŁA
/ j. w. /
Józefie! Dla panny Eufrozyny… lemoniadę… a dla panny Rozalii… czekoladę!… Tylko nie pomieniaj!
JÓZEF
/ odchodząc n. s. /
A to skaranie boże z temi staremi pannami!
EUFROZYNA
Ach! jakie grzmoty!
/ biorąc perfumę /
one rozstrajają mi nerwy…
ROZALIA
A ja namiętnie lubię burzę!
EUFROZYNA
Siostra mówisz to tylko jak zwykle, dla miłej opozycji. Wszak siostra omal nie zemdlałaś.
ROZALIA
To z powodu błyskawic!
EUFROZYNA
Przecież grzmoty a błyskawice to jedno i to samo.
ROZALIA
Przepraszam! Jeżeli grzmi, to grzmi, a jeżeli łyska, to łyska. Ja wolę grzmoty!
EUFROZYNA
/ z przekąsem /
A ja błyskawice!
ROZALIA
/ z przekąsem /
Zapewne, dla miłej opozycji siostra woli ażeby jej grzmiało?
EUFROZYNA
A siostra dla miłej opozyci, woli ażeby jej błyskało!
KANIKUŁA
Ale o cóż wam idzie? w tej chwili mamy już prześliczną pogodę!
ROZALIA
Doprawdy nie pojmuję jak można wybrać sobie urodziny w taką burzę.
KANIKUŁA
Ależ to nie moja wina; ja nie wybrałem tego dnia…. to moi rodzice….
EUFROZYNA
I gdyby nie to, że brat skończyłeś dziś lat 50.
ROZALIA
Przepraszam lat 49.
EUFROZYNA
Przepraszam… bo 50.
KANIKUŁA
Ale 49. czy 50, to na jedno wychodzi. O cóż idzie?
ROZALIA
O zasadę!
EUFROZYNA
O prawdziwość tego, co się mówi.
GERTRUDA
Jedna jak proch, druga jak saletra! Lubią dysputować gorąco.
KANIKUŁA
Ale co też siostruni za pomysł przyszedł do głowy, kupować dla mnie na urodziny wierzchowego konia.
ROZALIA
Radziłam zamiast konia, osła kupić; z osła większy pożytek!
KANIKUŁA
Jakto osła na wierzchowca?
EUFROZYNA
Ten koń przeznaczony do wożenia wody ze źródła, do którego bardzo daleko pieszo…. a bratu szkodzi woda gipsowa ze studni; tak mój bracie zdrowie, zdrowie to najważniejsze dla człowieka!
KANIKUŁA
Otóż macie, a ja sądziłem, że to wierzchowiec okropnie bystry, tak tęgo wygląda….
/ n. s. /
a to woziwoda! zbłaźniłem się i gdyby nie Dyonizy byłbym jeszcze chrymnął z tej szkapy.
ROZALIA
Ale gdzież Zosia? kochana Zosia?
EUFROZYNA
Wspólne nasze dziecko.
GERTRUDA
Zosiu! Zosiu!
/ wchodzi Zosia /
SCENA VII
/ Ciż — Zofia. /
ZOFIA
Drogie cioteczki!
/ chce ucałować im ręce, ale obiedwie wyrywają ręce z czułości całą całując ją /
ROZALIA
Jak się masz luba Zosiuniu?
EUFROZYNA
Jak się masz luba Zosiuniu? Ale jak ona blado wygląda….
ROZALIA
Gdzie też siostra widzi bladość? Przeciwnie wygląda jak jabłuszko!
EUFROZYNA
Może jak pomidor, dla miłej opozycyi?
ROZALIA
/ z przekąsem /
A może jak lilija?
EUFROZYNA
Oczęta czerwone, jak u królika…
KANIKUŁA
Ależ siostro przywidzenia! Cokolwiek zakatarzona. Idź, idź moje dziecko — powiedz Józefowi niech przyniesie, czekoladę i lemoniadę.
/ Zosia wychodzi /
KANIKUŁA
/ n. s. /
A teraz do najważniejszej sprawy przystąpimy.
/ gł. /
Czyby kto mógł przypuścić, żeby burza do czegoś przydać się mogła?
EUFROZYNA
Chyba do zerwania starego dachu.
KANIKUŁA
Otóż z powodu burzy…
GERTRUDA
Nie z powodu burzy, tylko w czasie burzy.
KANIKUŁA
Przepraszam, po burzy trzech nowych konkurentów oświadczyło się o rękę Zosi.
EUFROZYNA
Brat masz widocznie fabrykę do wyrabiania konkurentów…
ROZALIA
Cóż dziwnego? Dziewczyna mająca od nas dwie sukcessje w sperandzie…
GERTRUDA
Tak! ale tylko w sperandzie…
EUFROZYNA
Przestrzegam jednak brata jak zwykle; jeżeli się nie zgodzimy w wyborze…
ROZALIA
Zmażemy zapisy!
KANIKUŁA
Moje siostry! aż nadto pamiętam o tem, ponieważ już 17. konkurentów na wasze żądanie pochowałem; prowadzę osobny do tego katalog. W tej chwili mamy trzech nowych kandydatów, których dziś będę mógł osobiście wam przedstawić. Błagam, raz już zdecydujcie, uchwalajcie, bo mi już kością w gardle być ciągle egzekutorem waszych wyroków; wierzajcie mi siostry, to ciągłe dawanie koszów, jest bardzo przykre!
EUFROZYNA
Prosimy o bliższe określenie konkurentów…
ROZALIA
Szczegółowe.
KANIKUŁA
Siadajcie!
/ otwiera katalog /
Każdy młodzieniec, który u nas bywa, jest szczegółowo w tym katalogu opisany. Są w życiu chwile że nie tylko matka jako matka, ale i ojciec… nie może bez rozrzewnienia…
/ wchodzi Józef — wnosząc na tacy limoniadę i czekoladę /
EUFROZYNA
/ odbierając kosztuje /
Fiii! A to co?
ROZALIA
Ależ tego nie można pić.
GERTRUDA
Co, może nie dobre?
EUFROZYNA
Moja limoniada ma jakiś zapach zabijający!
ROZALIA
A moją czekoladę czuć pomadą topolową.
GERTRUDA
/ obrażona /
Co też siostra mówi… my nie dajemy pomady do czekolady.
KANIKUŁA
/ który stoi obok Józefa, patrząc na jego wysmarowaną głowę /
Ależ do kroćset! to ten bałwan wysmarował sobie głowę pomadą.
JÓZEF
Przecież pan kazał mi posmarować…
KANIKUŁA
Pójdziesz ty trutniu!..
JÓZEF
/ wybiegając /
Dalibóg!… to skaranie!…
ROZALIA
Prosimy czytać!…
EUFROZYNA
Czekamy.
KANIKUŁA
Nr. 7… sędzia; nie, Nr. 17… pocztmistrz — aha Nr. 20… Dyonizy Ciepiałowski! Polecam go waszym względom; wyświadczył on mi nie mało grzeczności, nie taji się iż czynił to w pewnych zamiarach…
GERTRUDA
Wojtuś! tylko nie nudź!…
KANIKUŁA
Dyonizy Ciepiałowski, z dobrej szlacheckiej rodziny, pochodzącej z Pomorza…
GERTRUDA
Prosimy o dowody!
EUFROZYNA
Później, poszukamy w Niesieckim…
ROZALIA
Ciepiałowski? Aha!… przypominam sobie. Widziałam go na pikniku u poczmistrzowej. Ten z nosem…
KANIKUŁA
Tak jest, z nosem.
ROZALIA
Ależ chciałam powiedzieć z orlim nosem!
GERTRUDA
Ależ przeciwnie, ma nos jak kaczka!
KANIKUŁA
Jesteś stronniczą. Ma lat 30…
GERTRUDA
Lat 34.
KANIKUŁA
Lat 34 i miesięcy dwa!
EUFROZYNA
Będziemy potrzebować metryki chrztu!
ROZALIA
/ z przekąsem /
I może jeszcze daty bierzmowania?
KANIKUŁA
Kapitalista!
GERTRUDA
Pośredniczący w interesach!
KANIKUŁA
Przepraszam, ogłosisz go jeszcze wspólnikiem Mendla, naszego faktora.
EUFROZYNA
Prosimy dalej!
KANIKUŁA
Pragnie się koniecznie ożenić.
EUFROZYNA
Co, koniecznie? w ogóle?
GERTRUDA
Widocznie z rozpaczy chce to uczynić. Pierwsza miłość zawiodła, a więc pierwsza lepsza aby się tylko ożenić!
ROZALIA
/ z zapałem /
Pierwsza lepsza! Ma bratowa słuszność!
/ n. s. /
To moja w tem wina, przed kilku laty starał się o moją rękę i dałam mu kosza.
KANIKUŁA
Cóż ma robić? Nie chciała go jedna, próbuje szczęścia u drugiej. I ma słuszność, bo to panny jak zaczną wybierać, przebierać, jak żyd między śliwkami na targu, aż nareszcie kawaler frrru! a panna zostaje starą panną w objęciach kota.
ROZALIA
/ dotknięta słowami Kanikuły /
Brat widocznie mnie wymówki robi, ale nie jestem tak starą…
EUFROZYNA
/ również wpadając w mowę /
Ażeby nas to zmartwiło.
KANIKUŁA
Moje siostry! nie obrażajcie się! Ale podobno przysłowie mówi: „Uderz w stół nożyce się odezwą.”
ROZALIA
/ n. s. /
Muszę z nim pomówić koniecznie. Gdyby się z Zosią ożenił, byłoby to upokorzeniem dla mnie.
KANIKUŁA
To jedno mogę mu tylko zarzucić, iż moja córka go nie kocha.
GERTRUDA
Ale na tem nic ci nie zależy, ażeby się tylko ożenił.
ROZALIA
/ n. s. /
Doskonała sposobność do sprzeciwienia się temu związkowi.
/ gł. /
Jakto Zosia go nie kocha i wy chcecie ją za niego wydać? Ależ to byłoby barbarzyństwem!
GERTRUDA
/ całując Rozalię /
Ma siostra słuszność!
ROZALIA
Biedne nieszczęśliwe dziecię rzucać w objęcia człowieka, którego nie kocha! Nie! Na to nigdy nie pozwolę!
EUFROZYNA
Tak jest! jeżeli Zosia go nie kocha, lepiej że nie pójdzie za niego.
GERTRUDA
/ całując Eufrozynę /
Święta prawda!
/ żywo /
Przejdźmy do notarjusza Rumbalińskiego…
KANIKUŁA
/ przegląda /
Nr. 18. notarjusz, lat 48!
GERTRUDA
Lat 38!
KANIKUŁA
Jesteś parcjalną, dla zaokrąglenia swojego kapitału, poszukuje posagu.
GERTRUDA
Chcesz powiedzieć, że nie szuka serca, młodości i wdzięku, tylko posagu?
KANIKUŁA
Chce…
GERTRUDA
Oczerniasz go! Nie wierzcie mu.
EUFROZYNA
Na młodość nie zważa?
GERTRUDA
Pełen kurtuazyi, nonszalansyi i trzy tysiące dochodu!
KANIKUŁA
Dochód płynny ale nie stały.
GERTRUDA
Pleciesz nie do rzeczy.
KANIKUŁA
Dochód zależy od śmiertelności i od cyfry zaciągniętych notarjalnie długów.
GERTRUDA
Cóż więcej?
KANIKUŁA
On mi sam oświadczył; „Potrzebuję i szukam posagu”!
GERTRUDA
Tak jest; ponieważ chciałby otworzyć kancelarję we Lwowie — a tam, jak powiada, mając już ustaloną sławę dobrego notarjusza, pozyskałby wziętość.. zostałby wybranym na posła do sejmu….
/ z wrzastającym zapałem! /
a dalej… dalej… ministrem! Nasza córka byłaby żoną ministra! ty ojcem ministra… a ja, matką ministerjalną! ach!
EUFROZYNA
/ zamyślona — mówi z rozmarzeniem /
Mogłam zostać jego żoną, gdyby nie Pieprzycka, ta stara intrygantka, która nas z notarjuszem poróżniła…
KANIKUŁA
Cóż tak siostra się zamyśliła?
EUFROZYNA
Ale nie!
/ n. s. /
Co się odwlekło, jeszcze nie uciekło. Muszę mieszkać we Lwowie!
GERTRUDA
Cóż? zgadza się siostra na notarjusza?
EUFROZYNA
Nie! Notarjusz nie może być mężem Zosi! On jej nie kocha byłaby nieszczęśliwą!
ROZALIA
A mnie proszę zanotować… jestem za notarjuszem.
EUFROZYNA
Dla miłej opozycyi! Na złość! A mnie proszę zanotować za Dyonizym!
KANIKUŁA
Moje siostry! uspokójcie się!
/ n. s. /
Już mi cierpliwości braknie!
/ gł. /
Pozostaje nam jeszcze Wacław!… Nr… 19… bezpłatny praktykant… ubogi!
EUFROZYNA — GERTRUDA — ROZALIA
/ razem /
Nad tem przechodzimy do porządku!
KANIKUŁA
Zosia go kocha — możebyśmy się nad tem zastanowili.
GERTRUDA
Jako matka czuwająca nad przyszłością Zosi, sprzeciwiam się temu! Ubóstwo męża, zabija miłość!
EUFROZYNA — ROZALIA
/ razem /
Nad praktykantem do porządku!
KANIKUŁA
/ z gniewem /
Więc znów mam spełnić misję dania trzech koszów? To już nad moje siły!
JÓZEF
/ wchodzi /
Pan Dyonizy.
KANIKUŁA
Proś!
/ Józef wychodzi /
GERTRUDA
Wojtuś proszę cię, daj mu prędko odprawę!
KANIKUŁA
Nie jestem twoją maszyną.
SCENA VIII
KANIKUŁA
/ półgłosem do Dyonizego /
Eufrozyna za tobą — Rozalia przeciw!
DYONIZY
Która jest Eufrozyna, a która Rozalia? Tyle lat upłynęło jak ostatni raz rozmawialiśmy z sobą, że nie pamiętam.
KANIKUŁA
Basem przedstawię cię Eufrozynie — a dyskantem Rozalii.
DYONIZY
Dobrze!
KANIKUŁA
/ zbliżając się do Eufrozyny — basem /
Pan Dyonizy Ciepiałowski!
/ dyskantem do Rozalii /
Pan Dyonizy!
GERTRUDA
/ do męża /
Co ci się stało?
KANIKUŁA
Ochrypłem.
DYONIZY
/ n. s. /
Trzeba ją pochlebstwem pozyskać dla siebie.
/ do Rozalii /
Wielce uradowany jestem ze zaszczytu, być ponownie pani przedstawionym.
/ jąkając się /
Zaszczyt ten… spada już po raz drugi na mnie. Już na pikniku u poczmistrzowej, serce moje przeczuło, że będziesz mi pani życzliwą…
ROZALIA
/ n. s. /
Miły człowiek!
DYONIZY
/ j. w. /
O, bo każda znajomość w swych następstwach najczęściej jest przewidzianą.
ROZALIA
/ spuszczając oczy /
Co pan chcesz przez to powiedzieć?
DYONIZY
Wierzę w to bowiem, że pierwsze poznanie, pierwsze wejrzenie wzbudza w nas sympatją, lub antypatją.
/ całuje ją w rękę /
ROZALIA
O i ja w to wierzę!
/ n. s. /
Jaki on wzruszony; widocznie z rozpaczy, chce zaślubić Zosię!
/ melodramatycznie /
Ale ja go wybawię!
DYONIZY
O, są oczy, w których tyle słodyczy niebiańskiej — rzewności — że mówią one co czuje serce i dlatego, teraz chciałbym ponownie…
ROZALIA
/ do Dyonizego po cichu /
Później!… później!… gdy będziemy sami, pomówimy o tem…
GERTRUDA
/ n. s. /
A to pochlebca, nawet się nie maskuje; teraz do tej robi słodkie oczy.
ROZALIA
/ do Kanikuły /
Proszę cię, nie zrywaj z nim, trzeba go bliżej poznać.
/ do Dyonizego /
Pan wybaczy, że oddalę się na chwilę, ale przyjechałyśmy w czasie takiej burzy… toaleta jest cokolwiek w… nieładzie…
DYONIZY
O!… proszę!…
KANIKUŁA
/ n. s. /
Ah!… pojmuję!… ona widocznie sama ostrzy ząbki…
DYONIZY
/ po odejściu Rozalii, do Eufrozyny /
Przeczucie mnie nie omyliło, iż wnosząc z opisu brata, w osobie pani spotkam anioła — opiekuna!..
EUFROZYNA
I mnie nigdy przeczucie nie myli… z moją bratową zawsze się zgadzamy.
DYONIZY
O bo tak, jak w młodszym wieku u panien szukamy zalet w piękności — w turniurce — gorącem sercu… tak…
EUFROZYNA
/ n. s. /
Co on plecie?
DYONIZY
Tak w starszym wieku; w wieku pani!…
EUFROZYNA
W moim wieku?
/ n. s. /
Głupiec!
DYONIZY
Szukamy innych zalet; bogobojności, miłości i poświęcenia dla rodziny.
EUFROZYNA
/ gwałtownie wstaje n. s. /
Impertynent!
DYONIZY
/ n. s. /
Zdaje mi się, iż głupstwo… powiedziałem!
GERTRUDA
Ale gdzie ten notarjusz siedzi? Czemu nie przychodzi! To dopiero…
SCENA IX
/ Ciż — Rumbaliński. /
GERTRUDA
Aaa! Kochany pan Rumbaliński!
/ zwracając się do niego /
Prosimy!…
RUMBALIŃSKI
Przepraszam, iż bez anonsowania wchodzę — ale gospodyni domu mię do tego upoważniła!
DYONIZY
/ do Kanikuły /
Bez anonsowania. Słyszysz pan! Do tego już doszło… bardzo pana żałuję!…
KANIKUŁA
Lepiej siebie żałować!
GERTRUDA
Prosimy pana notarjusza…
/ półgłosem /
Eufrozyna jest przeciw tobie, staraj się ją pozyskać.
/ gł. /
Panie Rumbaliński, moja siostra Eufrozyna.
EUFROZYNA
Cieszę się bardzo…
RUMBALIŃSKI
Bardzo się cieszę… nie mam słów…
EUFROZYNA
/ n. s. /
Zawsze pełen kurtuazyi.
/ patrzy na zegarek demonstracyjnie /
RUMBALIŃSKI
/ do Eufrozyny /
Panie jechały w czasie burzy.
EUFROZYNA
Niestety! — wyobraź pan sobie moje nerwy — moje nerwy…
RUMBALIŃSKI
/ wpatrując się w Eufrozynę /
Czy mnie wzrok nie myli, lat temu 15. u Pieprzyckich…
EUFROZYNA
/ poprawiając branzoletkę /
A tak u Pieprzyckich…
RUMBALIŃSKI
Tańczyłem z panią kadryla.
EUFROZYNA
Tak jest; tańczyliśmy razem kadryla.
RUMBALIŃSKI
W szóstej figurze.
EUFROZYNA
W piątej!
/ patrzy na zegarek demonstracyjnie /
RUMBALIŃSKI
W szóstej — taka chwila pozostaje wiecznie w pamięci.
EUFROZYNA
/ n. s. /
Niepotrzebnie dałam mu wówczas kosza.
/ gł. z uczuciem /
Więc pan nie zapomniałeś tych chwil…
/ poprawia branzoletę /
RUMBALIŃSKI
Wówczas byłaś pani dla mnie srogą — lecz teraz sądzę gdy bliżej mnię poznasz, pozyskam zaufanie i sympatię twoją pani.
EUFROZYNA
/ ze znaczeniem /
Kto wie. Może. Nieprzeczę.
/ n. s. /
Widocznie chciałby odnowić dawną znajomość.
RUMBALIŃSKI
O… bo ja dla pani zawsze żywię uczucia… które…
EUFROZYNA
/ spuszczając oczy /
Dobrze… dobrze… później bez świadków pomówimy o tem…
/ po cichu do Kanikuły /
Jeżeli notarjusz zostanie mężem Zosi zmażę cały zapis.
KANIKUŁA
Dobrze.
EUFROZYNA
/ n. s. /
Zostanę żoną posła, ministra i będę we Lwowie.
JÓZEF
/ wchodzi /
Proszę państwa, podano do stołu!
GERTRUDA
Gdzie jest panna Zofia?
JÓZEF
Na balkonie rozmawia z panem Wacławem.
WSZYSCY
/ wstają /
Z panem Wacławem?
KANIKUŁA
Proś!
GERTRUDA
Pannę Zofią.
KANIKUŁA
I pana Wacława.
/ Józef odchodzi. /
SCENA X
/ Ciż — Rozalia. /
ROZALIA
/ wchodzi — głowa uczesana z pretensją, różowa jedwabna chusteczka na szyi i mnóstwo kokard /
Państwo wybaczą.
DYONIZY
Jakże pięknie pani wygląda.
KANIKUŁA
/ n. s. /
Cóż to, ona ubrała się na redutę?
ROZALIA
/ zbliżając się do Kanikuły /
Jeżeli Zosia pójdzie za Dyonizego, zmażę cały legat. Ani grosza… rozumiesz?
KANIKUŁA
/ patrząc na obydwie /
A… tego już zawiele. Dla głupich pieniędzy mają rzucać moją córką jak piłką? Dosyć już tego!
SCENA XI
/ Ciż — Wacław — Zofia. /
/ wchodzą /
GERTRUDA
/ półgłosem /
Panie Wacławie! cóż to? z moją córką na balkonie?
ZOFIA
Spostrzegłam wchodzącego pana Wacława i sama prosiłam go o chwilkę rozmowy.
GERTRUDA
Proszę do mnie panno Zofio!
/ po cichu /
Zabaw notarjusza…
KANIKUŁA
/ z determinacją /
Moi państwo! Są w życiu chwile, że nie tylko matka jako matka, ale ojciec jako ojciec — nie może mówić bez rozrzewnienia!!!
GERTRUDA
O czem ty chcesz mówić?
KANIKUŁA
Dziś skończyłem lat 50. Dziś są moje urodziny — należy mi się, żebym choć raz w pię dziesiąt lat, jako mąż i jako ojciec — energicznie i stanowczo postąpił. Moje siostry na których sądzie w wyborze zięcia polegać chciałem, tak nie mogą się zdecydować, iż nazwaćby to można sądem ostatecznym!…
ROZALIA i EUFROZYNA
Oho!…
KANIKUŁA
Krótko mówiąc… Panie Wacławie chciałeś dziś nas prosić o rękę Zosi.
WACŁAW
Tak! chciałem prosić.
KANIKUŁA
O stronniczość nikt mnie nie posądzi — pan Wacław jest… konkurentem…
GERTRUDA
/ do Kanikuły półgłosem /
Co czynisz?
KANIKUŁA
/ nie zważając /
Jest konkurentem, którego kocha moja Zosia, a ja jako ojciec pozwalam.
WSZYSCY
Co? co? co?
RUMBALIŃSKI
/ z ironją /
Pan Wacław wczoraj dostał sukcesyę; i ta sukcesya… zdaje się…
KANIKUŁA
O sukcesyi nic nie wiedziałem; nie jestem notarjuszem, żebym wiedział zaraz o każdej sukcesyi.
GERTRUDA
/ n. s. /
Sukcesya!…
/ gł /
Panie Wacławie — sprzeciwiałam się pańskiemu ożenieniu z moja córką, ponieważ lękałam się o jej przyszłość; ale teraz jako matka kochająca…
RUMBALIŃSKI
/ n. s. /
Matka kochająca sukcesyę!…
GERTRUDA
Zezwalam!
ROZALIA
A o nas, brat zapomniał?
EUFROZYNA
I już nie reflektujesz?
KANIKUŁA
Na nowe sukcysye… Broń Boże! Pobłogosławicie, a ja się postaram, ażeby dzieci były szczęśliwe.
/ do Rozalji po cichu /
Wpadłaś w oczko Dyonizemu!
ROZALIA
/ p. g. /
Czy być może? Jak brat szlachetny jesteś.
KANIKUŁA
/ do Eufrozyny po cichu /
Notarjusz chciałby z tobą wyjechać do Lwowa, pytał mię o twój posag.
EUFROZYNA
/ p g. /
To dla Zosi!
KANIKUŁA
/ p. g /
Serce dla Zosi, posag dla Notarjusza!
EUFROZYNA
/ n. s. /
O! przeczucie nie omyliło mnie. Będę we Lwowie. Zobaczę Kisielkę! Wysoki Zamek! Wały!
JÓZEF
/ wchodzi /
Proszę państwa, objad wystygnie!
KANIKUŁA
No moi państwo — parami! Pierwsza para narzeczeni;
/ podając sobie ręce /
druga para pan notarjusz z Eufrozyną — trzecia para — Dyonizy z Rozaliną — a my staruszkowie będziemy się cieszyć szczęściem drugich.
EUFROZYNA
Trzeba go przekonać że będę umiała gości przyjmować;
/ gł. /
Pan lubi strudel z jabłkami?
RUMBALIŃSKI
/ prowadząc /
O… bardzo!
/ n. s. /
Kokietuje mnie widocznie! No… jeżeli ta ma zastąpić Zofię?… ale cóż robić — lepszy wróbel w garści jak kanarek na dachu.
ROZALIA
/ przyjmując ramię Dyonizego /
Pan lubi poziomki ze śmietaną?
DYONIZY
O bardzo!
/ n. s. /
Kokietuje mnie widocznie; ale cóż robić? na bezrybiu i rak ryba!
/ Wychodzą wszyscy /
/ Zasłona spada. /
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |