"TAJEMNICE LASU ADMAR" TOM I KSIĘGA IMION I RODÓW
KATARZYNA KUREK -WANDAH
TAJEMNICE LASU ADMAR
TOM I
„KSIĘGA IMION I RODÓW”
1TYTUŁ: Tajemnice Lasu Admar Tom I „Księga Imion i Rodów”
de wszystkim moim dzieciom : Karolinie, Oskarowi, Jasonowi i Olivii - by nigdy w życiu nie tracili wiary we własne marzenia
Mojemu kochanemu ojcu i Śp. mamie za to, że obdarowali mnie bezgraniczną miłością, poczuciem bezpieczeństwa i ogromnym wsparciem na każdym etapie mojego życia, Moim braciom Pawłowi i Piotrowi, siostrom oraz całej mojej licznej rodzinie – kocham Was wszystkich.
Specjalne podziękowania dla: - Pani Urszuli Leśniak, - Gabrieli Wojtanowskiej , - Agaty Miemczyk, - Gabrieli Gwóźdź-Gołębickiej, za motywację i bezcenną pomoc w realizacji tego przedsięwzięcia.
3W yobraź sobie krainę niesamowicie piękną i bogatą, jak gdyby wyjętą z najpiękniejszego snu. Dookoła pokrytą rozmaitymi wzgórzami, pełną przezroczystych rzek i błękitnych jezior, w których słońce odbija swoje najjaśniejsze oblicze, zdobiąc ich wody srebrzystą lub złocistą poświatą
Nie było tu bowiem rzeczy niemożliwych, lecz wszystko mogło się wydarzyć… Nikt nie spoglądał tu na zegarek. Nie było tu ani godzin, ani minut, czas zaś upływał w zależności od poszczególnych pór dnia, które następowały po sobie w określonej kolejności, jedna po drugiej, a było ich sześć
Dzień zaczynał się tu porą „świtu”, lecz niebezpieczna była to pora. Las ten choć urzekająco piękny był miejscem zdradliwym i zaczynał tętnić życiem dopiero wtedy, gdy na niebie ukazywał się pierwszy promień słońca, a porę tę nazywano porą „brzasku”
I tak kolejno nastawały po sobie pora „szczytu słonecznego”, „zachodu słońca” aż do „zmierzchu”, po którym las całkowicie zamierał, a wszystko co do tej pory było piękne, stawało się groźne
Zmieniał się w miejsce okrutne i podstępne, usłane pułapkami, w których można było stracić nawet życie, a pora ta zwana była porą „nocy koszmarnej” i siała dookoła strach i spustoszenie przez kolejne cztery godziny… Historia, którą wam tu opiszę, miała swój początek właśnie w tym nieprzewidywalnym i tajemniczym miejscu zwanym Lasem Admar…
4ROZDZIAŁ PIERWSZY
ZŁAMANA TAJEMNICA Była głucha i ciemna noc, którą tylko od czasu do czasu zakłócał hałas nadciągającej burzy, rozlegający się echem po całym lesie
Las ten był wielki i gęsty niczym bór. Tylko gdzieś w oddali, jakby za mgłą, widać było małe światełka… Burza coraz bardziej dawała się we znaki. Rozpadał się deszcz. Ciemne niebo co chwilę rozjaśniał oślepiający blask błyskawicy, a rozlegające się grzmoty aż mroziły krew w żyłach. Nawet sowy ucichły
Las ten niegdyś był rajem dla mieszkającej w nim zwierzyny, ptactwa oraz wszelakiego stworzenia. Teraz można go takim oglądać jedynie od świtu do zmierzchu
Bo kiedy tylko ostatni promień słońca zniknie za horyzontem, las ten – tak piękny i bogaty – zmienia się w prawdziwy koszmar
Drzewa po zmierzchu tracą swój urok, a zielone i kwieciste polany zmieniają się w ohydne mokradła i bagna
Niebo, które niegdyś rozświetlał srebrzysty księżyc, staje się ciemną i zdradliwą otchłanią, przepełnioną grzmotami i piorunami szalejącej burzy, której odgłosy nawet największego śmiałka przyprawiłaby o dreszcze, a zło czai się niemal za każdym krzewem… – Idzie – odezwał się nagle tajemniczy głos, dobiegający z pobliskiego ścierniska, kiedy to w głębi lasu pojawiła się tajemnicza postać odziana w czarny płaszcz.
5Postać sprawiała wrażenie, jak gdyby płynęła w powietrzu, pośród otaczającej ją mgły. Rozglądała się przy tym we wszystkich kierunkach, potwornie sapiąc i dysząc
– Kto to jest? – zapytał tajemniczy głos
– To Goliard. Goliard Malbot
– Kto?! – Cicho, bo usłyszy
– Kim jest ten chłopiec? Dookoła zapanowała zatrważająca cisza. Nawet deszcz, który jeszcze przed chwilą padał ulewnie, nagle ustał
– Wreszcie cię odnalazłem! – zagrzmiał ohydnym głosem, prowadząc ze sobą przerażone, płaczące dziecię, odziane jedynie w brudne, poszarpane łachmany. – Już nikt, ani nic nie uchroni cię przede mną! Teraz wreszcie będę mógł cię zgładzić! Cha! Cha! Cha! Podszedł do drzewa i związał chłopca. Następnie udał się w stronę paleniska, które rozpalił jednym ruchem ręki
Wyjął z sakwy przy swym lewym boku dziwny przedmiot, złoty o niezwykłym kształcie, po czym włożył go w ogień, a następnie przyłożył do ramienia dziecka, które aż zaniosło się od płaczu
W końcu chwycił za sztylet i unosząc go gwałtownie w górę, już miał dopełnić swego dzieła, gdy nagle spłoszyły go kroki nadchodzącego mężczyzny z lampionem w ręku
Był to Harold Osman, strażnik Sosnowego Lasu. Mężczyzna krzepki i potężny, który zbłądził we mgle w drodze powrotnej do domu
– Zostaw go, Goliard!!! – odezwał się donośnym głosem ów mężczyzna
Malbot odwrócił się spłoszony w jego stronę, po czym zniknął w głębi lasu. Tylko gdzieś w oddali, już po raz 6ostatni rozległ się jego ohydny i ochrypły głos wymawiający słowa groźby, które poniosły się po całej okolicy echem, przyprawiającym wszystkich mieszkańców lasu o gęsią skórkę
– Jeszcze tu wrócę, Osman!!! Dookoła ponownie zapadła cisza. Mgła zaczęła się przerzedzać, ukazując stopniowo konary gołych i bezlistnych drzew, a deszcz znów się rozpadał
W oddali można było dostrzec tylko ponurą i ciemną otchłań lasu, w którą nawet ten najodważniejszy nie odważyłby się zanurzyć o tej porze
Mężczyzna uwolnił chłopca i ruszył z nim do swego domu na skraju lasu
W końcu zaczęło się przejaśniać, a las stopniowo budził się do życia, usilnie zrzucając z siebie brzemię uprzedniej gwałtownej nocy. Aż nastał świt, a ponury las znów stał się piękny i zielony, jak za każdym razem, gdy tylko ukazywał się pierwszy promień słońca
Znów dookoła tętniło życie, a ptaki zaśpiewały najpiękniej, jak tylko mogły na powitanie słońca, które swym ciepłym blaskiem stopniowo zaczynało otulać cały las
Harold siedział w swym domu przy skleconym naprędce łóżku chłopca, gdy nagle usłyszał cichutkie pukanie do drzwi
– A kogóż tu czart niesie o tej porze? – mruknął pod nosem, spojrzawszy na zegar wiszący nad drzwiami
Ku swemu zdziwieniu ujrzał niskorosłą postać w osobliwym ubranku
– Kim ty jesteś, u licha? – zapytał. – Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. – Przetarł oczy ze zdumienia.
7– Mam na imię Rufus – przedstawił się grzecznie gość. – Uniżony sługa mego pana z krainy Zachodzącego Słońca
– Wejdź, proszę, mały człowieczku – odrzekł Harold, zapraszając go przyjaznym gestem ręki do środka. – Cóż cię tutaj sprowadza o tej porze? – Przysłał mnie do ciebie, panie, władca Wzgórza Agidy w pilnej sprawie. Prosił, abym oddał ci ten list. Jeszcze dziś o zachodzie chce spotkać się z tobą w swej komnacie na Wzgórzu Agidy
To bardzo ważne – dodał, po czym zniknął, zostawiając w jego dłoniach tajemniczy świstek papieru z pieczęcią wielkiego Amadeusza
– Coś takiego? – rzekł zdumiony. – Czegóż ten zacny starzec może chcieć od takiego szaraka jak ja? Usiadł w fotelu przy kominku, otworzył list i zaczął go czytać wnikliwie
Szanowny Panie Haroldzie Osman – zacny Strażniku naszego lasu! Pragnę spotkać się z Tobą jeszcze dziś o zachodzie słońca w mej komnacie na Wzgórzu Agidy w krainie Zachodzącego Słońca w bardzo pilnej sprawie
Wybacz, drogi przyjacielu, ale nie mogę nic więcej ci napisać na ten temat, gdyż zło czyha
Proszę, ukryj gdzieś chłopca, aby nie stała mu się żadna krzywda, gdyż musisz przyjść do mnie sam
Z poważaniem Amadeusz Władca krainy Zachodzącego Słońca.
8Harold zastanowił się chwileczkę
Tymczasem zegar wiszący na ścianie wybił już porę szczytu słonecznego, a do zachodu pozostały niespełna cztery godziny
– Zostało mi już niewiele czasu – mruknął pod nosem – a ciebie przecież trzeba jeszcze w coś ubrać, żebyś mi nie marzł. Ale co ja właściwie ci założę? – rzekł zakłopotany. – Przecież ty jesteś taki malutki
Rozejrzał się po chacie. Zerknął do szafy, ale nic nie znalazł. W szufladach oprócz skarpet też niczego małego nie miał. Postanowił więc zajrzeć do schowka przy swym łóżku i wyjął zeń starą koszulę, która zbiegła się w praniu
– No tak – westchnął zawiedziony. – Na razie nie mam nic innego jak tylko tę starą koszulę. – Podniósł ją i obejrzał dokładnie. – Chociaż… Wystarczy trochę obciąć rękawy i problem z głowy – stwierdził po chwili namysłu
Chwycił więc nożyce leżące na stole i obciął przydługie rękawy. Lecz spojrzawszy po wszystkim na to, co z „tego” zostało, nieco się rozczarował
Za to jego przyjaciel, obserwujący Harolda z ukrycia, miał z „tego” niezły ubaw. Wręcz pękał ze śmiechu trzymając się kurczowo za brzuch, co chyba niezbyt odpowiadało Haroldowi, bo krzyknął zgorszony: – Feliksie! A Feliks nie posiadał się z uciechy
– Wybacz, Haroldzie – ledwo co wyjąkał rozbawiony – ale nie mogę się powstrzymać!!!
9– No cóż, może to nie jest zbyt twórcze dzieło… – rzekł rozgoryczony, spoglądając na Feliksa spod krzaczastych brwi, po czym dodał, odwracając się do chłopca: – Najważniejsze, że nie będzie ci już zimno. Lepsze to, niż te łachmany , które miałeś na sobie kiedy cię spotkałem, prawda? Chłopiec przytaknął, zabawiając się obciętymi rękawami od koszuli – Jeszcze tylko skarpetki, no! – krzyknął zadowolony. – I wszystko gra
– Oczywiście, Haroldzie – rzekł szyderczo Feliks, jeszcze bardziej trzęsąc się ze śmiechu
Bo niejeden by się trząsł na widok dziecięcia ubranego w poszarpaną koszulę potężnego mężczyzny i skarpetki sięgające malcowi aż do samego brzucha
Harold, wiedząc, że i tak nic nie wskóra, spojrzał tylko na Feliksa obojętnym wzrokiem i wzruszył ramionami, siadając przy tym z trzaskiem na tapczanie, który aż zazgrzytał żałośnie pod jego ciężarem. Czas płynął naprzód, a Harold nadal nie wiedział, co ma zrobić z chłopcem
Ukryć cię? – dumał. Ale gdzie?! Do zachodu słońca pozostały już tylko dwie godziny, a ja nadal nie wiem, co z tobą począć?! – rozmyślał, delikatnie opatrując jego ramię
Wtem dookoła rozległ się nieznany mu hałas, przypominający trzepot olbrzymich skrzydeł
Za swoimi plecami Harold poczuł gwałtowny podmuch wiatru. Znieruchomiał, po czym odwrócił się ostrożnie
– Matko Naturo!!! – krzyknął przerażony, widząc za oknem ogromną sowę. – Co to jest?!!! Feliks aż spadł ze stołka, chcąc ukryć się gdziekolwiek
- Hu!Hu! – odezwała się sowa.
10Harold zauważył z ukosa, że trzyma w dziobie jakiś list
Ostrożnie podszedł w jej kierunku i odebrał zaadresowaną do niego przesyłkę
Była to wiadomość od Gwidona Władcy Dębowych Mokradeł
Przycupnął w kącie, po czym rozłożył list i zaczął czytać: Szanowny Haroldzie! Amadeusz przysłał do mnie Rubina z listem, w którym poinformował o wydarzeniach mających miejsce ubiegłej nocy w Sosnowym Lesie
Prosił, abym podczas twej nieobecności zaopiekował się chłopcem. Albowiem dziś o zachodzie chce spotkać się z Tobą w swej komnacie na Wzgórzu Agidy, w pilnej sprawie
Niestety z niebagatelnych przyczyn, nie mam możliwości stawienia się po niego osobiście
Sowa, która do Ciebie przyleciała ma na imię Klara i jest oswojona, więc nie musisz się jej obawiać
Daj jej chłopca, a ona go do mnie przyniesie
Byłoby zbyt ryzykowne dla was obojga iść przez las o tej porze
Goliard wcale nie zapomniał o chłopcu i wciąż będzie na niego czyhał. Przyjdź po dziecko o świcie. Tak będzie najbezpieczniej
Z wyrazami szacunku i uznania: Gwidon Harold, nie mając wyboru, oddał dziecię ogromnej sowie
- Hu! Hu! – Klara delikatnie pochwyciła chłopca za ubranie i pohukując ostrożnie wzbiła się do lotu.
11Harold ponownie usłyszał tylko trzepot jej potężnych skrzydeł, po czym oboje zniknęli w głębi lasu.
– Uf! – westchnął, ocierając pot z czoła. – Co za ulga
Przekonany o tym, że chłopiec jest w bezpiecznych rękach, odetchnął i wyruszył w drogę na Wzgórze Agidy
Pozostała mu jednak niespełna godzina do zachodu słońca. Postanowił, więc pójść na skróty: wzdłuż rzeki, poprzez pagórki i moczary aż do Błękitnej Doliny Jezior, od której było już bardzo blisko do Wzgórza Agidy, gdyż obydwa te miejsca niemalże ze sobą sąsiadowały
– Witaj– dobiegł nagle jego uszu głos wydobywający się z szemrzącego strumyka wpływającego do rzeki Liliany, pani wód w Błękitnej Dolinie Jezior
– Witaj Liliano! Doprawdy miło cię znów usłyszeć – ucieszył się ze spotkania
– Dokąd to zmierzasz takimi szybkimi krokami, Haroldzie? Słychać je aż w głębi moich wód
– Idę na spotkanie z Amadeuszem. Ponoć ma do mnie jakąś ważną sprawę
– O! – rzekła zdumiona. – To musi być coś naprawdę ważnego
– Tak myślę… – potwierdził niepewnie. – A może ty, Liliano, słyszałaś coś na ten temat? – zapytał po cichutku, zbliżając twarz do lustra wody. – Bo ja nie mam pojęcia, o co chodzi. To wszystko wydaje mi się takie dziwne, że już sam nie wiem, co o tym myśleć
– Hm. Może chodzi tu o chłopca, którego ocaliłeś zeszłej nocy? Do tego momentu opiekowali się nim moi poddani z pobliskiej Doliny Jezior. Tak naprawdę nikt nie wiedział dlaczego ani kim jest ten chłopiec. Powiadano tylko, że to ponoć ważna osoba – wyszemrała Liliana
12– To doprawdy zdumiewające – mruknął Harold
– Ale… To jeszcze nie wszystko… – oznajmiła. – Powiadano także, że to dla ciebie dopiero początek… Czeka cię jeszcze wiele niemiłych niespodzianek ze strony Goliarda, ponieważ, ratując chłopcu życie, zadarłeś z okrutnymi i złowieszczymi siłami Ognistego Ottona , a wierz mi, on tak łatwo nie odpuści, gdyż poprzysiągł okrutną zemstę
Harold wyraźniej zmarkotniał
– To przykre, co mówisz. Twój smutek w głosie, sprawia, że serce zamiera mi w piersiach
– Pospiesz się, Haroldzie. Słońce chyli się już ku zachodowi – rzekła Liliana wpatrzona w ognistą tarczę słońca chowającego się powoli za horyzontem. – Do zobaczenia i bądź czujny. Wierzę, że dasz sobie radę, ponieważ twe serce jest wielkie. Do zobaczenia! – Do zobaczenia Liliano. – westchnął ciężko i ruszył w dalszą drogę
Długo jeszcze rozmyślał o tym, co usłyszał od pani wód
Domyślał się już wcześniej, że stanął przed poważnym wyzwaniem, ale tym razem miał wrażenie, że to wszystko przerasta jego siły
Minął właśnie Błękitną Dolinę Jezior, a z daleka zaczął się już wyłaniać szczyt Wzgórza Agidy. Przechodził właśnie obok starej brzozy, pod którą znalazł chłopca, ale jej widok wcale nie napełnił go radością. Wręcz przeciwnie – poczuł, jak jego serce jeszcze bardziej wypełnia się goryczą. Przystanął na chwilę weń wpatrzony i głęboko się zamyślił
Minęło sporo czasu, gdy wreszcie dotarł na miejsce
Dolina Agidy była miejscem pięknym i tajemniczym. Zupełnie innym niż to, z którego przyszedł. U stóp wzgórza lśniły białe miasta botaników, mieniące się w zależności od 13koloru przemieszczającego się słońca. Od wschodu, poprzez żółty i białobłękitny kolor porannego brzasku, aż po zachód, gdzie przybierało ognisto-różowe barwy zachodzącego słońca
Było to jedyne miejsce w okolicy, gdzie nigdy nie panowała noc, a niebo po zachodzie przybierało tam barwy granatu, fioletu, purpury oraz ognistej czerwieni z domieszką liliowego różu, zaś blasku całości dodawały gwiazdy i księżyc wiszący nad miastem, mieniąc się na przemian srebrnym i złocistym blaskiem. Był to widok tak piękny, że aż zapierał dech w piersiach
Po prostu nie do opisania przez zwykłego śmiertelnika
Miejsce pełne magii i skrytych tajemnic. Dookoła tętniła pozytywna energia, która stopniowo wypełniała całe jego ciało optymizmem i nieznaną radością aż po same czubki palców. Szedł tak pełen podziwu i euforii i ani się nie spostrzegł, że wreszcie dotarł na sam szczyt wzgórza do Szklanej Groty potężnego władcy
Zapukał i wszedł do środka, a było tam równie pięknie i magicznie jak i na zewnątrz
Wszystko było tu wyrzeźbione z kryształów w kolorze zachodzącego słońca wysadzanych drogimi kamieniami
Wzrok Harolda przykuł zwłaszcza jeden przedmiot – niewątpliwie najpiękniejszy spośród wszystkich zdobiących salę tronową Amadeusza. Był to wielki zegar stojący, wyrzeźbiony z ognistoczerwonego kryształu, którego powierzchnię zdobiły przepiękne płaskorzeźby przedstawiające sceny, związane z nieuchronnie przemijającym czasem. Stał obok tronu władcy, a z każdym ruchem jego wskazówek niebo i słońce przybierały określony kolor, zdobiąc je prawdziwą feerią barw… 14– Witaj Haroldzie – przywitał go miłym głosem siwobrody starzec w białej sutannie przewiązanej w biodrach złotym pasem
– Witaj Amadeuszu! – Ukłonił się. – To dla mnie zaszczyt
– Naprawdę cieszę się z naszego spotkania – rzekł władca, podchodząc w jego stronę
– Ja również – odparł grzecznie. – Aczkolwiek nie wiem, panie, w jakiej sprawie mnie wezwałeś. Kazałeś mi ukryć chłopca. Dlaczego? Skąd o nim wiedziałeś i czemu jest dla ciebie tak ważny? Starzec uśmiechnął się tajemniczo
– Zawsze jesteś taki konkretny Haroldzie? – zażartował, próbując go wprawić w pogodniejszy nastrój. Jednakże ten jeszcze bardziej się zmieszał
– Dlaczego jesteś taki spięty? Dopiero co wszedłeś do środka, a już zasypujesz mnie milionami pytań? Usiądź, proszę, i rozgość się – zaproponował
– Po co tak od razu przechodzić do rzeczy? Mamy jeszcze trochę czasu – oznajmił, wskazując na słońce, które wciąż nie chciało schować się za horyzontem
– Dziękuję – odrzekł, usiadłszy na rzeźbionym fotelu w pobliżu szklanej ściany
Dookoła rozpościerał się przepiękny widok na całą okolicę. Niesamowitą i doskonałą w każdym calu
– Mamy dziś przepiękny zachód słońca, prawda? – Zapytał uśmiechając się życzliwie
– Tak, tak przepiękny – odparł Harold, niemal natychmiast chcąc przejść do rzeczy, ale…
15– Może zechciałbyś się czegoś napić lub coś zjeść? – zapytał Amadeusz – Z pewnością jesteś znużony po przebyciu tak długiej drogi i zmęczony po wczorajszej niespokojnej nocy? – Nie, nie dziękuję – odmówił grzecznie. – Ostatni posiłek zjadłem tuż przed wyjściem, ale – dodał ostrożnie – to bardzo miłe z twojej strony
– Jak sobie życzysz – odparł. - W każdym bądź razie, gdybyś czegoś potrzebował, Rufus zawsze chętnie służy pomocą…– Wskazał na swego wiernego sługę stojącego przy wyjściu
– Dziękuję, Amadeuszu – powtórzył. – To naprawdę miłe z twojej strony
– No cóż, przejdźmy więc do rzeczy – zaproponował władca, podchodząc nieco bliżej
– No tak, właśnie. Chciałbym mieć to już za sobą
– Pytałeś… – zaczął z wahaniem – skąd wiedziałem o chłopcu i dlaczego kazałem ci go ukryć
– No tak
– Otóż wiedziałem o nim już o wiele wcześniej, niż mógłbyś przypuszczać kochany Haroldzie. Muszę jednak przyznać, że wykazałeś się nie lada odwagą. Niejeden śmiałek nie odważyłby się podnieść ręki na syna Ognistego Ottona
– A cóż innego mogłem uczynić? – odrzekł skromnie. – Przecież on chciał go zabić. Myślę, że każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo
– Owszem – przytaknął Amadeusz – ale nie każdy by to przeżył… – …O czym ty mówisz? – zdumiał się Harold
– Czy wiesz, kim jest chłopiec, któremu ocaliłeś życie? 16– Nie mam pojęcia. – Pokręcił głową. – Wiem tylko, że to prawdopodobnie ważna osoba. Tak powiedziała mi Liliana, pani wód w Błękitnej Dolinie, kiedy to spotkałem ją po drodze
– To prawda – podkreślił stanowczym głosem. – W gruncie rzeczy to bardzo ważna osoba. Chłopiec, któremu ocaliłeś życie, to syn potężnego i szlachetnego władcy Wincentego Hamesa III z Doliny Trzech Stawów w krainie Gomes oraz córki króla Lucjusza II władcy małego królestwa na północy o nazwie Edam… – Jakoś nigdy wcześniej nie słyszałem, że król miał syna – wtrącił Harold, spoglądając niepewnie w stronę władcy
– I nic w tym dziwnego. Pojawiłeś się bowiem w naszej krainie na długo po wydarzeniach, jakie miały tu miejsce
Poza tym cały czas były one owiane głęboką tajemnicą
Tylko nieliczni znali prawdę
– W porządku – przytaknął, słuchając uważnie
– Widzisz, Haroldzie… – ciągnął dalej starzec, zastanawiając się, jak by tu zacząć. – Nie zawsze panował tutaj taki chaos. Historia ta sięga tamtej epoki. Właściwie od tego wszystko się zaczęło… – Rozumiem – przerwał nieoczekiwanie – ale czy mógłbyś wreszcie przejść do rzeczy? – Jak sobie życzysz – odpowiedział starzec, spoglądając pobłażliwie na zniecierpliwionego mężczyznę. – Wincenty Hames III był bardzo mądrym i potężnym władcą. Za jego panowania to miejsce tętniło życiem, a głód był wszystkim obcy
Nigdy nie było tu niedosytu ani pragnienia, a wszystkie żywioły współgrały ze sobą w należyty sposób, obdarzając ludzi obfitymi plonami i całkowitym dostatkiem wszystkie17go, co było im do życia potrzebne – kontynuował, spoglądając kątem oka w stronę swojego gościa
– To ciekawe – stwierdził Harold
– Kiedy zło po raz kolejny próbowało zdominować naszą nieskalaną krainę – opowiadał – Wincenty Hames III był wówczas u schyłku swego życia. Chciał ocalić przynajmniej jeden las przed niszczycielską siłą Ottona III i jego popleczników, lecz był schorowany i zbyt słaby, aby w pełni mu się przeciwstawić… – To przykre, co mówisz. – Harold nieoczekiwanie poderwał się z miejsca i podszedł do szklanej ściany. – Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego? – Wszystkie lasy – kontynuował Amadeusz – które tak bujnie porastały krainy Gomes i Edam od prawie stu pięćdziesięciu lat, zostały niemalże zrównane z ziemią lub zamienione w miejsca tak potworne jak on sam
Tylko jeden jedyny las udało mu się ocalić. Czy wiesz, jaki las mam na myśli? – zapytał, spoglądając wymownie w jego stronę, lecz nie usłyszał odpowiedzi
– To właśnie ten las, którego strażnikiem cię uczyniono, mój przyjacielu
– Teraz rozumiem – odezwał się nieco zmieszany. – Ale jak do tego doszło? – spytał, ponownie podchodząc w jego stronę
– Jak już wcześniej wspomniałem, król u schyłku swego życia był schorowany i słaby. Sił wystarczyło mu tylko na to, by ukryć Serce Lasu w miejscu niedostępnym dla zła – podkreślił. - Reszty miał dopiąć jego syn
– Czy to…? – zawahał się – …ten chłopiec? – Tak, Haroldzie! To ten chłopiec, któremu ocaliłeś życie
18– Ale skoro jego ojciec nie żyje – próbował wyciągnąć jakieś wnioski – to co stało się z jego matką? – Jego matka… – odrzekł smutno – wiedząc, że po śmierci ojca chłopiec nie będzie miał już żadnej ochrony, zrozpaczona zwróciła się do mnie o pomoc. Wiedziała, że po śmierci jej męża, Goliard przyjdzie do zamku po chłopca, by go zgładzić i wreszcie zapanować nad światem
Ukryłem więc dziecko w lesie, gdzie od lat opiekowali się nim mieszkańcy z pobliskiej Doliny Jezior. Była to jedyna ochrona, jaką mogłem mu zapewnić… Dopóki… – sposępniał, a jego głos najwyraźniej się załamał – …dopóty Goliard tego nie odkrył. Wprawdzie donieśli mi o tym myśliwi buszujący wtenczas po lesie, ale było już za późno. Gęsta mgła spowiła cały las, a ja nie mogłem już nic zrobić
– Rozumiem… – przerwał mu niespodziewanie. – Ale co w końcu stało się z jego matką, Amadeuszu? Zaczynam już tracić wątek… – Zginęła – odrzekł. – Jeszcze tej samej nocy, kiedy zmarł król, Goliard przyszedł do zamku po chłopca. Gdy zobaczył, że został przechytrzony, zapałał gniewem i nienawiścią tak wielką, że unicestwił wszystkich mieszkańców gomeskiego królestwa, w tym także matkę chłopca, i poprzysiągł okrutną zemstę tym, którzy ukryli dziecko, a sam zamek został przezeń zniszczony i legł w gruzach. Dziś – westchnął ciężko – pozostały już po nim tylko zgliszcza
– No tak – rzekł zakłopotany. – Ale co ja mam z tym wszystkim zrobić? Przecież nie obronię chłopca przed Goliardem
– Właśnie po to cię tu wezwałem – uspokoił go starzec, po czym podszedł do Rufusa trzymającego małą złotą szkatułkę wysadzaną rubinami i wyjął zeń przepiękny złoty 19medalion - Podszedł do Harolda i rzekł stanowczym głosem: – Oto medalion z herbem królewskiego rodu. Daj go chłopcu. Niech nosi go bez przerwy i nie ściąga z szyi nawet na chwilę. Medalion ten odstraszy każdego, kto odważy się podnieść na niego rękę, aby go skrzywdzić, i uchroni syna Wincentego przed złowieszczą siłą Goliarda Malbota
Nosząc go, chłopiec jako członek rodu królewskiego stanie się nietykalny. Mimo tego bacz! – dodał podniesionym głosem – by po zachodzie słońca nigdy nie chodził sam po lesie. Zło czyha! A Goliard zrobi wszystko, by go unicestwić. Pilnuj, by dziedzic króla Hamesa nie rozstawał się z medalionem do ukończenia piętnastego roku życia
– Zrobię, jak każesz – odrzekł pokornie. – Ale dlaczego mam go pilnować tylko do ukończenia piętnastego roku życia? Nie bardzo rozumiem
– Ponieważ do tego czasu posiądzie on wiedzę tak obszerną, że sam będzie wiedział jak uchronić się przed czyhającymi nań niebezpieczeństwami – odrzekł władca, a Harold aż osłupiał z wrażenia
– Niestety, ale nasz czas dobiegł końca – oznajmił Amadeusz. Musisz już wracać. Wkrótce słońce skryje się za horyzontem. Nie mogę cię dłużej zatrzymywać – wyjaśnił, odwracając wzrok. – Idź, proszę, na skróty przez tamten las. – Wyciągnął rękę w stronę małego zagajnika znajdującego się na skraju doliny. – Dzięki temu dotrzesz do swej chaty szybko i bezpiecznie. Weź ze sobą Rubina, wskaże ci drogę, gdybyś nieoczekiwanie zbłądził. Żegnaj i pilnuj chłopca, on jest naszym ocaleniem
Harold podziękował Amadeuszowi za pomoc, po czym pożegnał się i wyruszył w drogę powrotną do domu
Z każdym jego krokiem słońce schodziło coraz niżej, 20a las powoli stawał się niebezpieczny. Rubin leciał nad jego głową, wskazując mu drogę i poganiając go co chwilę
Ostatni promień słońca zniknął jednak za horyzontem dopiero wtedy, gdy Harold bezpiecznie przekroczył próg swego domu
Zmęczony ciągłym biegiem, zrzucił z siebie przepocony płaszcz i osunął się z łomotem na fotel przy kominku, z którego buchały ciepłe płomienie nieco przygasającego już ognia. Uwielbiał tę ciepłą i przytulną atmosferę. Od czasu do czasu zakłócało ją tylko głośne chrapanie Feliksa, śpiącego już smacznie w swej izdebce
Izbą Feliksa była niewielka wnęka znajdująca się w prawym kącie domu, powstała po częściowym wyburzeniu starej i bezużytecznej spiżarni Harolda. Feliks zagospodarował ją sobie na swój kąt i nazwał swoją izdebką
Harold opornie podniósł się z fotela i dorzucił do ognia jeszcze parę spróchniałych desek. Usiadł ponownie, przykrywając się tym razem kocem po sam czubek nosa, i głęboko się zamyślił
Do dzisiejszego dnia jego pojawienie się w Lesie Admar pozostawało tajemnicą, a jedyną osobą, która utkwiła mu w pamięci, był jego dziadek, który pojawił się w tym miejscu tak samo niespodziewanie jak on sam
– Las Admar… – mruknął pod nosem, próbując przypomnieć sobie jakieś szczegóły ze swojego dzieciństwa. Niewiele jednak pamiętał z tamtego okresu. Większą część jego życia pochłonęła ta druga epoka, w której dorastał: złowieszcze i niebezpieczne czasy Ottona i Goliarda… A przecież kiedyś żyli tu zwykli ludzie… – rozmyślał, wpatrując się z niezwykłą intensywnością w medalion. Niemalże wszędzie budowali swoje osady i wioski. Teraz pozostały 21już po nich tylko zgliszcza, a na ich smętne resztki można się natknąć, przechadzając się lasem wzdłuż Rzeki Zapomnienia
Szereg praw, których ściśle przestrzegał każdy z nich, miał bronić odwiecznego porządku i harmonii w krainie mimo zła, które nieustannie rosło w siłę. Jedno z takich praw zwano leśnym prawem. Pozwalało ono na zabijanie zwierząt tylko w takim celu jak wyżywienie albo odzienie lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia z ich strony
Jakiekolwiek pozbawienie zwierzęcia życia, wbrew panującemu prawu, uznawano tu za czyn niegodny, a osoba, która się tego dopuściła, była karana wygnaniem z osady i pozbawiana wszelakich przywilejów, co skazywało ją na wieczną tułaczkę „wygnanego”. Ludzie ci doprowadzani byli przez strażników lasu do Góry Sędziów, gdzie sądzono ich w zależności od stopnia przewinienia, i albo wracali z powrotem do wioski, albo i nie. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co się z nimi później działo. Prawdopodobnie była to tajemnica pilnie strzeżona przez władców lasu
Byli oni nietykalni, a każdy z nich posiadał swoich pomocników, tak jak i król posiada swoich poddanych. Do obowiązku każdego z nich należało pilnowanie odwiecznego porządku i harmonii w krainie. W zależności od ról, jakie przypadły im w udziale
A teraz? Harold westchnął ciężko. Wszędzie panoszy się zło. Gdyby tylko można było cofnąć czas… – rozmyślał z tęsknotą w swym sercu
Tymczasem na zewnątrz panował już gęsty mrok
Zegar wybił właśnie noc koszmarną, a dookoła zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Wszyscy mieszkańcy lasu poukrywali się już w swych podziemnych i podwodnych mia22stach, by tam bezpiecznie przetrwać aż do świtu. Tylko zgraje wysiedleńców powychodziły ze swoich kryjówek, aby buszować po lesie i zastawiać pułapki
Nie były to jednak jedyne osoby, które po północy opuszczały swoje kryjówki. Goliard także chodził nocami po lesie w poszukiwaniu swoich popleczników, a każdy, kto mu odmówił, natychmiast skazany był na zagładę lub oddawany w ręce Tyrenierów, którzy każdego przechwyconego więzili w grotach i podziemnych lochach zwanych Amaradem
Jak dotąd jeszcze nikomu, kto wpadł w ich brudne łapy, nie udało się uciec z podziemnych lochów
Tyrenierzy byli największymi sprzymierzeńcami Goliarda, ze względu na swą ogromną siłę i wielkość, a także okrucieństwo i bezwzględność, którą bez wątpienia wyróżniali się spośród wszystkich żyjących w tej dolinie stworzeń
Należeli do grupy skazańców i wysiedleńców, pochodzących z różnych warstw społecznych, plemion, osad i rodów, wygnanych za rażące łamanie prawa, bo nabytą wiedzę i umiejętności wykorzystywali zawsze do niegodziwych celów
Tak, czy inaczej należeli do istot, których gniewu Harold najbardziej się obawiał
Tylko mądrością i sprytem można było ich przechytrzyć i ocalić swoje życie – lecz nie każdy o tym wiedział
Tak dumał Harold, aż niespodziewanie zasnął, ściskając kurczowo medalion w swych potężnych dłoniach
W środku nocy jednak przebudził go hałas dobiegający z zewnątrz. Otworzył oczy i nasłuchiwał. W komnacie panował już mrok, ogień w kominku ledwo się tlił
23– Feliksie, Feliksie, to ty tak hałasujesz? – zapytał po cichutku, ale Feliks ani drgnął. Podszedł do okna i uchylając je, lekko wyściubił nosa na zewnątrz, by sprawdzić, co się dzieje. Nie dostrzegł jednak niczego prócz deszczu, który lał się z nieba strugami porywanymi przez silnie wiejący wiatr. Zamknął okno, nałożył niedbale płaszcz, wyjął strzelbę i wyszedł na zewnątrz. Kilkakrotnie obszedł dookoła cały dom, ale wszędzie było cicho jak makiem zasiał
– Dziwne… Bardzo dziwne – mruknął pod nosem i ponownie wszedł do środka
– Haroldzie, co się stało? – spytał Feliks zaspanym głosem, przecierając oczy
– Nic, Feliksie. Zupełnie nic – uspokajał go, lecz on wciąż pytał dociekliwie: – To po co wyszedłeś na zewnątrz? – Aaaa! Wydawało mi się, że słyszałem jakieś hałasy, ale to był tylko deszcz… Tak – powtórzył – deszcz i wiatr
– A wiesz, że zostawiłeś otwarte drzwi? – Co? – zapytał Harold
– No wtedy, gdy wyszedłeś, nie zamknąłeś za sobą drzwi. Poczułem straszny chłód i się przebudziłem. Nawet ogień w kominku na chwilę przygasł… Myślałem, że coś się stało
– Co ty opowiadasz, Feliksie? Coś ci się musiało przyśnić – tłumaczył. – Przecież ja zawsze zamykam za sobą drzwi – oznajmił z nutką niepewności w głosie, odruchowo macając się po kieszeniach. – Uf – westchnął, wyciągając tajemniczy medalion, który okrył się niesamowitym blaskiem – mam go! – Oooo! Ale piękny! – zachwycił się Feliks. – Co to jest?
24– To królewski medalion. Dostałem go dziś od Amadeusza
– Ale po co? – Medalion ten ma być ochroną dla chłopca przez najbliższe dziesięć lat
– A-ha – rzekł zdumiony Feliks, jeszcze bardziej wytrzeszczając oczy
– Ale – dodał po chwili namysłu – to długa historia, a ja jestem już bardzo wyczerpany. Chciałbym się jeszcze trochę zdrzemnąć, zanim pójdę o świcie po chłopca
– No to dobranoc. – Odparł Feliks z powrotem kładąc się spać
– Dobranoc – odpowiedział, chowając medalion z powrotem do kieszeni. – To ci dopiero! – Uśmiechnął się, patrząc na naburmuszonego Feliksa
– Co za dzień – westchnął. – Co za dzień.
25ROZDZIAŁ DRUGI
TAJEMNICZY GOŚĆ Poranek obudził ich przepięknym śpiewem ptaków
Słońce zaglądało już do wnętrza ich chatki przez małe zakurzone okna
Harold przeciągnął się, głośno przy tym ziewając
– Feliksie! Feliksie! Wstawaj! – krzyknął. – Już ranek! Musimy iść na Dębowe Mokradła
A Feliks? Ani myślał wygramolić się z łóżka
– A nie możesz iść sam? – zapytał zaspanym głosem. – Jestem taki zmęczony – mruknął i spał dalej
– No cóż, chyba rzeczywiście będę musiał pójść sam
Zjadł obfity posiłek. Obmył twarz i ręce. Włożył czyste szaty, próbując przy tym usilnie rozczesać swą bujną i zmierzwioną czuprynę. Zabrał strzelbę i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie tracąc cennego czasu, od razu ruszył dziarskim krokiem na północ
Kiedy wreszcie zdołał ominąć grząskie i nieprzyjemne Dębowe Mokradła, ujrzał przed sobą niesamowicie piękne miejsce. Porośnięte dookoła gęstą zieloną trawą. Usłane milionami kwiatów i roślin o przeróżnych barwach. Zdecydowanie jednak dominowały tu kaczeńce o drobnych i delikatnych żółtych płatkach, muskanych przez ciepły letni wiatr. Polanę otaczał zewsząd gęsty bór, a w samym jej centrum królowały trzy potężne dęby o gęstych i rozłożystych koronach, nad którymi rozpościerało się czyste niebo o najpiękniejszych odcieniach błękitu, jakie można było sobie tylko wyobrazić
Harold już wiedział, że dotarł na miejsce
26Gdy zmierzał w stronę drzew, zobaczył w oddali bawiące się dzieci. Podszedł i zastukał strzelbą trzy razy w korę najstarszego i najpotężniejszego dębu, a ten zatrzeszczał i zazgrzytał tak żałośnie, jakby nikt nie odwiedzał tego miejsca od wielu lat. W końcu opornie otworzyła się przed nim brama prowadząca do doliny
Naprzeciw wyszła mu niezwykle urodziwa kobieta o smukłej sylwetce, długich jasnych włosach, oczach błękitnych niczym pogodne niebo w ciepły słoneczny poranek i cerze białej niczym śnieg
Była to piękna królowa Bibiana, żona Gwidona, dumnego króla i władcy Dębowych Mokradeł. Kobieta uśmiechnęła się i przywitała Harolda ciepłym głosem: – Witaj Haroldzie. Już od świtu z niecierpliwością wyczekujemy twojego przyjścia. Podczas twojej nieobecności wydarzyło się u nas coś niezwykłego… – Nie zdążyła jednak dokończyć, ponieważ w tym momencie pojawił się Gwidon, który szybkim i zdecydowanym krokiem zmierzał w ich stronę
– Haroldzie – przywitał go radośnie, ściskając jego dłoń – tyle czasu minęło, odkąd widzieliśmy się ostatnio, że nawet nie pamiętam dokładnie… Ile to już czasu minęło od naszego ostatniego spotkania? – Jakieś pół roku, drogi kamracie – odparł Harold. – Witaj Gwidonie! Doprawdy miło znów was ujrzeć całych i zdrowych – dodał wzruszony. – Tyle się wydarzyło, od czasu naszego ostatniego spotkania, że mam wrażenie, jakby minęło nawet parę lat… – No właśnie, co tam słychać nowego w Sosnowym Lesie. Czy coś zmieniło się na lepsze ostatnimi czasy? – Król poprowadził gościa do swej siedziby
27– Nie, raczej nie – odrzekł. – Ale mam nadzieję, że już gorzej nie będzie
– A jak tam poplecznicy Goliarda? Nadal niepokoją naszych leśnych przyjaciół? – Z nimi, jak na razie, sprawa nieco ucichła, choć nie ukrywam, że ta cisza trochę mnie niepokoi – odparł Harold. – Czasem czuję, jakby przygotowywali się do czegoś gorszego… Sam rozumiesz, taka cisza przed burzą. Bardziej jednak martwi mnie wiele innych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatnich paru dni w naszym lesie… I ta niesamowita cisza… – powtórzył
– A wiesz, że i ja odczuwam pewne zmiany – zawtórował mu Gwidon
– Myślisz, że to może być zwiastunem czegoś – zawahał się – gorszego? – Niewykluczone. Zewsząd dochodzą mnie słuchy, że zło urosło w siłę, odkąd Goliard pojawił się ponownie w naszym lesie. Nawet zwolennicy Ottona III nie wychodzą już w nocy ze swych kryjówek. Siedzą w podziemiach. Zupełnie jakby się do czegoś szykowali… Nie wiem, czy słyszałeś – dodał po chwili – ale zeszłej nocy został uprowadzony jeden z mieszkańców pobliskiej wioski, niejaki Bazyli. Podobno był świadkiem czegoś niezwykłego. Czegoś, co miało miejsce ubiegłej nocy, kiedy to przechadzał się w pobliżu Czarnej Groty… – Czarnej Groty? – zdziwił się Harold. – Czego on tam, do diabła, szukał? Przecież to jeden z najniebezpieczniejszych zakątków w lesie. Od lat nikt nie odważył się tam zapuścić, każdy omija to miejsce z daleka. Mówią, że zostało to zakazane, jeszcze za rządów króla Wincentego Hamesa III. Do dziś nie wiadomo, z jakiego powodu
28– Zgadza się… – odpowiedział Gwidon. – Prawdopodobnie przed śmiercią wyjawił on ten sekret tylko jednej osobie, ale wciąż pozostaje tajemnicą, kto to był
Wtem ich rozmowę przerwał potworny hałas dobiegający z zewnątrz
– Co to było? – zapytał zaskoczony Harold
– To tylko dzieci! – zawołała z daleka Bibiana. – Pewnie znowu próbowały złapać jakiegoś skrzeka… – Skrzeka?! A cóż to takiego? – Zdziwiony podszedł do okna
– A to takie nasze zwierzątko domowe – odrzekła, uśmiechając się pod nosem. – Zawsze, gdy ktoś usiłuje je złapać, to strasznie hałasuje
– Zwierzątko domowe?! Dobre sobie! – krzyknął przerażony, ujrzawszy na zewnątrz olbrzymiego stwora, z nieproporcjonalnie małymi skrzydłami w porównaniu z resztą tułowia. Skrzydła te były zbyt małe, by móc unieść w powietrze jego olbrzymie cielsko. Był to olbrzymi ptak. Miał jakieś trzy metry wysokości, a jego tułów pokrywały dwukolorowe pióra. Miał długie, silnie umięśnione nogi, zakończone szponiastymi paluchami, niezwykle długą szyję, krótki tępy dziób i ogromne czarne oczy. Harold bardzo się przeraził, zobaczywszy dzieci biegnące w jego kierunku
– Wbrew pozorom one wcale nie są takie groźne, a nawet bardzo łatwo je spłoszyć – tłumaczyła Bibiana
– W życiu czegoś takiego na oczy nie widziałem – mruknął Harold, odwracając wzrok
– Nie obawiaj się, dzieciom nic nie grozi – pocieszył go Gwidon, widząc przerażenie na jego twarzy
– To ci dopiero. Zwierzątko domowe – powtórzył
– Macie takich więcej? – zapytał z przekąsem
29Gwidon roześmiał się rozbawiony jego reakcją
– …A tak wracając do naszej rozmowy… – postanowił zmienić temat: – Jak tam chłopiec, mieliście z nim jakieś problemy? – Nie – odrzekł Gwidon. – Nie było tak źle – dodał i uśmiechnął się życzliwie. Ponownie podszedł do okna i wskazał palcem na jasnowłosego chłopca o ciemnych oczach, bawiącego się ze zwierzętami w ogrodzie
– No nie! – zaprzeczył stanowczo Harold. – Chyba nie chcesz mi wmówić, że to mój Wincenty!? – – To on – potwierdziła Bibiana, widząc zakłopotanie męża, spowodowane zaistniałą sytuacją
– Ale jak to możliwe? Czy on rozmawia ze zwierzętami? To jakaś sztuczka, czy co? – zapytał z niedowierzaniem
– No cóż… Nikt z nas nie był w stanie tego przewidzieć – rzekł zupełnie poważnie władca Dębowych Mokradeł. – Wincenty spędził w lesie wiele lat. Mógł za ten czas nauczyć się porozumiewania ze zwierzętami – zaczął tłumaczyć – Trudne wyzwanie stanęło przed tobą, Haroldzie
Przyjdzie ci nauczyć go jeszcze wielu rzeczy, i to w krótkim czasie. W niedalekiej przyszłości chłopiec będzie musiał stawić czoło wielu niebezpiecznym wyzwaniom, a póki co jest nazbyt ufny
Bez względu na wszystko pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. – Położył dłoń na ramieniu przyjaciela, chcąc dodać mu otuchy
– Haroldzie, najwyższy czas wracać z Wincentym do domu – przerwała im Bibiana, spoglądając na Gwidona
– Niedługo zapadnie zmierzch. – Ruszyła ku drzwiom
– Pójdę po chłopca.
30– No tak, trochę się zasiedziałem – stwierdził Harold, spoglądając na zegar w komnacie. – Wkrótce się zobaczymy – dorzucił. – Będę miał do ciebie jeszcze jedną sprawę, Gwidonie
– Oczywiście – odpowiedział król. – Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego? – Nie, nie – zapewnił Harold. – To bardzo osobista sprawa. Na razie muszę się zbierać. Nie mogę narażać chłopca bez powodu – powiedział, wziąwszy w ramiona śpiącego już malca, którego przyniosła Bibiana. – Do zobaczenia i dziękuję za pomoc – pożegnał się
– Do zobaczenia Haroldzie. Uważajcie na siebie
– Ma się rozumieć – odparł, po czym ruszył zdecydowanym krokiem w stronę Dębowej Bramy
Kiedy potworny hałas ponownie zmącił ciszę, wielkie dęby zasłoniły bramę prowadzącą do niesamowitej doliny, zatrzaskującą się z hukiem. Chwilę po tym Harold ujrzał przed sobą już tylko ponury las i błotniste polany
Nie czuł się jednak bezpieczny w drodze powrotnej. Od samego początku zdecydowanie wyczuwał czyjąś obecność. Słyszał nawet kroki i trzaskające gałęzie pod czyimiś stopami, lecz za każdym razem, gdy tylko się odwracał, zapadała cisza i nie mógł niczego ani nikogo dostrzec
Nagle poczuł muśnięcie. Jak gdyby ktoś dosłownie otarł się o jego dłoń, przechodząc obok. Przystanął na chwilę, by sprawdzić, czy się nie myli
– Co u licha? – mruknął pod nosem. – Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?! – zapytał, lecz nie usłyszał żadnej odpowiedzi. – Dlaczego cały czas idziesz za mną? Myślisz, że cię nie słyszę?! – Przystanął, ponownie rozglądając się dookoła, ale odpowiedziała mu tylko cisza
31Dałbym sobie łeb urwać, że ktoś o mnie zahaczył, pomyślał bardzo zaniepokojony tą sytuacją. Nie obawiał się jednak o siebie, lecz o chłopca, bo przypomniał sobie, że w pośpiechu nie zabrał ze sobą medalionu, który miał go chronić
Pora zmierzchu była coraz bliżej. Dookoła robiło się groźnie, a las stopniowo zaczął już zamierać. Drzewa nad jego głową traciły liście, które opadały z szelestem, a ziemia pod nogami robiła się grząska i błotnista, utrudniając swobodne poruszanie się. Co chwilę słychać było w oddali przerażające wrzaski i odgłosy zaniepokojonych zwierząt
Harold był tym wszystkim wstrząśnięty. O tej porze przeważnie był już w domu, gdzie czuł się bezpiecznie
Nad jego głową zaczęły się gromadzić burzowe chmury
Zerwał się porywisty wiatr, a atmosfera dookoła zrobiła się bardzo nieprzyjemna. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny, przeraźliwe odgłosy zastąpiła teraz martwa cisza osnuta gęstą mgłą… – Co teraz? – wyszeptał gotów na wszystko
Ponownie usłyszał za sobą czyjeś stąpnięcia, aczkolwiek teraz były one bardziej wyraziste
Nie oglądając się za siebie, podążał szybkim krokiem naprzód
Wszystko, co do tej pory wzbudziło w nim niepokój i poczucie zagrożenia, ucichło, kiedy wreszcie dostrzegł światła w zabrudzonych oknach swojej chatki
– Nareszcie bezpieczni – westchnął, podążając w stronę domu
Feliks już czekał niecierpliwie w drzwiach, wypatrując Harolda z daleka.
32– Haroldzie, nareszcie! Co tak długo? Zaczynałem się już o was martwić. Wszystko w porządku? – Spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela
– Tak, Feliksie, już po wszystkim – odrzekł zdyszany mężczyzna, z trudem próbując złapać głęboki oddech
Położył chłopca na tapczanie i zabrał się w milczeniu do rozpalania ognia w kominku
– A tobie jak minął dzień? – odezwał się znużony po dłuższej chwili
– Dziwnie – odrzekł Feliks
Harold dostrzegł iskierkę przerażenia w jego oczach
– Czy wydarzyło się coś podczas mojej nieobecności? – Nie wiem, co to było, Haroldzie, ale drzwi co jakiś czas się otwierały, jedzenie znikało, a do tego słyszałem czyjeś kroki. Ktoś siedział na tapczanie, a potem drzwi się zamknęły i zapadła cisza. Strasznie się bałem
– A wiesz, że i ja odniosłem dziwne wrażenie – wyszeptał mężczyzna. – Całą drogę ktoś mnie śledził, ale nie mogłem niczego ani nikogo zauważyć
Wyjrzał na zewnątrz, upewniając się, że na podwórzu nikogo nie ma, kiedy nagle zerwała się potworna wichura
– Feliksie, pozamykaj okna! – rozkazał. – Chyba będzie burza. Ja muszę iść na zewnątrz i pozamykać szopy
Kiedy wyszedł, deszcz lał się z nieba strugami. Wrócił do chaty kompletnie przemoknięty. Gdy przekroczył próg domu, zauważył, że drzwi znowu były otwarte, a na podłodze można było dostrzec niewielkie kałuże
Spojrzał w stronę łazienki i spostrzegł, że były to mokre ślady stóp. Z początku myślał, że może niesforny Feliks wybiegł tuż za nim. Odruchowo spojrzał w stronę komnaty 33i izdebki Feliksa, ale chłopiec spał, a Feliks siedział obok, wpatrując się w niego z wielkim zaciekawieniem
– Feliksie? Czy zamknąłem za sobą drzwi, kiedy wyszedłem na zewnątrz? – Chyba tak. Nie widziałem, ale słyszałem, jak trzasnęły
– Nie chciałbym cię straszyć, ale wydaje mi się, że naprawdę nie jesteśmy tutaj sami – stwierdził Harold, lecz zbytnio się tym nie przejął
Gdyby ktoś chciał wyrządzić im krzywdę, na pewno zrobiłby to w inny sposób. Może po prostu był to jakiś nieszkodliwy intruz, który chciał się schronić przed burzą szalejącą na zewnątrz
Harold rozluźnił się i usiadł w kuchni przy stole
– Kiedy rozmawiałem dziś z Gwidonem, dowiedziałem się, że ubiegłej nocy uprowadzono Bazylego. Wiesz może, kto to jest? – zapytał donośnym głosem, zalewając herbatę
– Nie mam pojęcia! – odkrzyknął Feliks. – Znam tylko mieszkańców osady w Błękitnej Dolinie. Nie wiem, z jakiego rodu pochodził tamten, o którym mówisz
– A kiedy ostatnio z nimi rozmawiałeś? – Oho ho! Dawno temu… – rzekł zakłopotany
– Dobrze by było, abyś poszedł tam jutro i dowiedział się, o co chodzi. Odkąd chłopiec pojawił się w naszej chacie, musimy mieć oko na wszystko, co dzieje się wokół nas
W przeciwnym wypadku nie będziemy mogli się obronić, kiedy coś się wydarzy, bo nikt nie będzie w stanie tego przewidzieć, rozumiesz? – Tak – odrzekł zadumany
– Teraz wszystko się zmieni – obwieścił Harold, spoglądając przez okno na wichurę szalejącą na zewnątrz
34Tym razem burza była silniejsza niż kiedykolwiek. Co chwilę słychać było, jak w głębi lasu podały z trzaskiem łamane przez wichurę drzewa
W końcu jednak cisza otuliła cały dom. Harold i Feliks siedzieli na podłodze przy ogniu wpatrzeni w jego migoczące płomienie, aż w końcu zasnęli
W nocy jednak zbudził Harolda kolejny hałas. Tym razem dobiegał z kuchni. Strażnik wstał z podłogi i podszedł po cichutku do izby Feliksa, ale ten spał, pochrapując głośno co jakiś czas. Wziął więc strzelbę wiszącą na garderobie i ruszył po cichutku w stronę kuchni
Było tak ciemno, że musiał uważnie spoglądać pod swoje nogi. Nie mógł zapalić lampionu, bo światło mogłoby spłoszyć intruza. Gdy zbliżył się do drzwi, ujrzał tajemniczy cień. Cofnął się odrobinę, po czym ponownie wyściubił nos zza kuchennych drzwi. Burza na zewnątrz ucichła, a okno było lekko uchylone
– Co jest, u licha – wyszeptał, zauważywszy, że drzwi do spiżarki były także otwarte. Ktoś najwyraźniej czegoś tam szukał
Podszedł bliżej, szybko zatrzasnął drzwi do spiżarki i przekręcił klucz. Zapalił światło i ponownie podszedł do drzwi, otwierając je zdecydowanym ruchem ręki
– Kim jesteś! – krzyknął, ujrzawszy cień przemykający po ścianie. Nie słysząc odpowiedzi, wystrzelił dwa razy
– Oj – dobiegł go cichy jęk
– Kim jesteś i czego chcesz intruzie?! – zapytał Harold donośnym głosem i ponownie usłyszał tajemniczy głos, tym razem błagający o litość: – Proszę, nie strzelaj do mnie
– Kim jesteś? – powtórzył. – Kiedy wreszcie 35masz zamiar się ujawnić? Wszyscy odczuwamy twoją obecność. Dlaczego podbierasz nam zapasy? – Nie mogę się ujawnić – odpowiedział tajemniczy głos – bo gdy to zrobię, to oni mnie dopadną
Harold się zaniepokoił
– Kogo masz na myśli? Kto cię dopadnie? – Oni! – odpowiedział tajemniczy głos, który teraz dochodził spod okna
– Jacy oni? – spytał teraz już na dobre zaniepokojony
– Tyrenierzy. Szukają mnie, chcą mnie dopaść! Harold, słysząc głosy dobiegające z zewnątrz, zgasił światło i zamknął okno
Tymczasem kroki robiły się coraz donośniejsze, a ziemia zaczynała drżeć pod czyimś ciężarem. Drzewa łamały się z trzaskiem
Harold niemalże spanikował
– To Tyrenierzy! – krzyknął, widząc w oddali rysujące się cienie, podążające w ich stronę, niszcząc i miażdżąc wszystko, co stanęło im na drodze
Feliks podbiegł do okna, a przerażony chłopiec zaczął płakać
– Już po nas – jęknął, widząc kilku z nich zaledwie parę metrów od domu. – Uspokój chłopca. Strasznie hałasuje
Tymczasem intruzi podeszli na tyle blisko, że bardzo wyraźnie można było dostrzec ich potężne sylwetki. Stanęli niedaleko chaty, rozglądając się we wszystkich kierunkach. Jednakże widząc ciemne okna ponurej chaty Harolda i nie słysząc żadnych niepokojących dźwięków, powoli zaczęli się oddalać. Tak jakby coś je spłoszyło, a ziemia dudniąca pod ich ciężarem zaczęła się uspokajać.
36– Uf! – westchnął Harold
– Odchodzą! – zawołał Feliks
– Co się stało? Byli tak blisko. Dlaczego zawrócili? – zapytał tajemniczy głos
Zapadła cisza. Harold stał w bezruchu, czekając na dalszy bieg wydarzeń, lecz tamci już się nie pokazali
– Uf! – sapnął po raz drugi i odetchnął z wyraźną ulgą
– Już nie wrócą – uspokoił ich tajemniczy przybysz
– Aż strach pomyśleć! – odrzekł Harold. – Gdyby weszli do chaty, być może nikt z nas nie uszedłby z życiem. Przez ciebie mogliśmy wszyscy zginąć! – Haroldzie, do kogo mówisz? – zapytał Feliks, nie widząc nikogo
Za to chłopiec dostrzegł skrywającego się przybysza bardzo wyraźnie, bo wskazał paluszkiem na niewysoką posturę i cień migoczący na ścianie
– Nie chcę was skrzywdzić – odezwał się niezwykły przybysz
– Już po wszystkim – oznajmił Harold. – Możesz się wreszcie pokazać. Może łaskawie wytłumaczyłbyś nam, co się tutaj stało? Mówić chyba potrafisz?! – No właśnie! – dorzucił Feliks. – Powiedz przynajmniej, kim jesteś. Chyba należą się nam jakieś wyjaśnienia? – Mam na imię Ksawery – odpowiedział krótko przybysz, wychodząc z ukrycia
W komnacie było jednak zbyt ciemno, by mogli dostrzec jego twarz
– Nie pochodzę z waszego regionu. – dorzucił. - Pochodzę z rodu Edamejczyków. Moja kraina znajduje się w północnej części Lasu Admar – tłumaczył – zwanego także 37Lasem Zakazanym. Kiedyś licznie zamieszkiwaliśmy tamte okolice. Niestety, przeżyłem tylko ja. Pojmano nas i uprowadzono około dziesięciu lat temu, podczas wojny edamejskiej
Harold słuchał z wielkim zaciekawieniem, lecz nie potrafił powiązać ze sobą niektórych faktów
– Dlaczego tamci cię szukali? – zapytał po chwili, opadając z ulgą na fotel
– Gonili mnie, bo im uciekłem z podziemnych lochów
Tam więzili mnie i całą moją rodzinę
– Zaraz, zaraz… – przerwał mu Harold. – Chcesz mi powiedzieć, że uciekłeś z podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie? Przecież to niemożliwe. Jakim cudem zdołałeś się im wymknąć? – zapytał ponownie, tym razem pełen podziwu dla tajemniczego przybysza. – Do tej pory wielu próbowało, nikt jednak nie wyszedł z tego żywy
– Nieprawda – zaskoczył go Ksawery. – Było kilku śmiałków. Tylko nikt o tym nie wspominał w obawie o swoje życie. Teraz to miejsce nie jest już tak strzeżone jak kiedyś
Wiele sług Goliarda i Ottona zginęło podczas wojny w Lesie Admar, co osłabiło ich siły
– Hm. To wszystko tłumaczy – zawyrokował Harold
– To dla tego tylu mieszkańców znika z naszego lasu zupełnie bez powodu. Oni chcą wzmocnić swoje siły – dodał przekonany o swojej racji
– Nie sądzę – odrzekł niepewnie Ksawery. – Prawda jest taka, że oni nigdy nie uprowadzają nikogo bez powodu. Na co im słabi, w większości mali, niezaradni i zarazem bezużyteczni? – To dziwne – skomentował, zmieniając ton głosu z groźnego i doniosłego na spokojny i łagodny. – Powiedz 38mi, co się dzieje z istotami pojmanymi przez sług Goliarda Malbota? – Każdego pojmanego wtrącają do podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie – odparł tajemniczy gość. – Poddają go tam niesamowitemu rygorowi, czasami nawet torturom. Jeśli mimo to więzień stawia opór, o resztę zadbają już Tyrenierzy
– Trolska Dolina? Tyrenierzy? Co to takiego? – dopytywał się Feliks
– Opowiedz nam coś o tym miejscu – poprosił Harold. – Nigdy nie gościłem w tamtych stronach, choć wiele o nich słyszałem. A w każdym razie dość, by omijać je z daleka
– To prawda – przyznał stanowczo Ksawery. – Trolska Dolina to jedno z najokropniejszych miejsc, spośród wszystkich znajdujących się w krainie Ognistego Ottona
Tylko stepy i pustkowia pokryte skałami i w większości wygasłymi już wulkanami, a jedynymi stworzeniami, oczywiście prócz mieszkańców doliny – dorzucił – które mogą tam żyć, są jaszczury różnych gatunków i rozmiarów i inne gady. Zamieszkują one trujące źródła i okoliczne stepy. Nie ma tam bowiem ani jednego czystego źródła
Przemierzając te okolice wzdłuż i wszerz, tylko gdzieniegdzie można się natknąć na niewielkie zbiorniki wodne, lecz woda znajdująca się w ich wnętrzu z reguły jest skażona i niezdatna do picia. Pełna trujących substancji, z których przyjemność czerpią jedynie tak liczne w tym miejscu zmutowane stworzenia
– Okropieństwo! – przerwał mu Feliks, wykrzywiając się z niesmakiem
– Większość skał i głazów pokrywających tę dolinę jest zamieszkiwana przez różne dziwaczne stwory, które drążą 39w nich i pod nimi głębokie tunele i korytarze zwane pokojami lub komorami. Kryją się w nich z dala od światła, w ciemnościach, wilgoci i chłodzie, niczym krety… – Po czym można poznać, że trafiło się właśnie w tamte strony? – zapytał Harold. – Większość miejsc znajdujących się w naszym lesie po części przypomina tamte rejony
– Zwłaszcza po zachodzie słońca – zadrwił Feliks
– Trolska Dolina wyróżnia się spośród wszystkich pięciu dolin w krainie Ottona. Poznać ją można po olbrzymim starym wulkanie zwanym niegdyś Wulkanem Ognistego Ottona – oświadczył Ksawery. – Była to pradawna siedziba potężnego władcy Trolskiej Doliny, i znajdowała się na samym jego dnie. Tam, gdzie wrzała ognista lawa śpiącego wulkanu
– To tam znajdują się te lochy, z których zdołałeś uciec? – przerwał ponownie Feliks
– Tak – odpowiedział krótko przybysz. – To właśnie pod jego powierzchnią drążone były lochy i więzienia dla niewolników
Posiada on cztery wejścia pilnowane przez największych i najpotężniejszych strażników – Tyrenierów – dodał. – Aby ostatecznie uniemożliwić ucieczkę jakiemukolwiek śmiałkowi znajdującemu się w jego wnętrzu, do poszczególnych komnat można przemieszczać się jedynie ruchomymi pomostami skalnymi, do których drogi strzegą strażnicy niższej rangi
– Tyrenierzy? – powtórzył Feliks
– Osoby podłe i zacięte o okropnym wyglądzie i charakterze – tłumaczył Ksawery. – Zajmujące się między innymi sporządzaniem mikstur i naparów wytwarzanych
40ze szkodliwych i niebezpiecznych ziół, w celu zniewolenia lub unicestwienia wroga
Na przykład: zmuszenie do wypicia wywaru z Czenulka Ziemistego jest ostateczną karą za nieposłuszeństwo wobec Goliarda. A jest to kara gorsza niż śmierć – zakończył posępnie
– Dlaczego? – dopytywał się Feliks
Ksawery sprawiał wrażenie, jakby z coraz większym trudem przychodziło mu kontynuowanie tej opowieści
– Nie musisz odpowiadać na to pytanie, jeśli to dla ciebie zbyt bolesne – zapewnił go Harold
– Nie chcesz, to nie odpowiadaj – burknął Feliks, spoglądając wyzywająco na Harolda
– W porządku, musicie o tym wiedzieć. Ku przestrodze, aby w przyszłości nie zadzierać z takimi stworzeniami, gdyż są one prawdziwym wcieleniem zła. Osoba która wypije taki napar staje się zimna jak lód i wyzuta z wszelkich uczuć. Nie potrafi ani płakać, ani współczuć, nie odróżnia bowiem dobra od zła. Całkowicie zapomina o swoim pochodzeniu, rodzinie oraz o wszystkim, co do tej pory trzymało ją przy nadziei. Nie pamięta dosłownie niczego. Staje się ich częścią – bez możliwości odwrotu… – No dobrze – odezwał się Harold, zauważywszy, że głos Ksawerego wyraźnie się załamał. – Myślę, że na dzisiaj wystarczy nam wrażeń. Pozwólmy odpocząć naszemu przyjacielowi, wiele dziś przeszedł, zresztą my też – dorzucił w pośpiechu. – Lepiej będzie, jak wszyscy odpoczniemy
Jutro czeka nas ciężki dzień i mnóstwo pracy. – Westchnął, widząc w oddali efekty nieobliczalnej burzy i huraganu
Połamane gałęzie, powalone wręcz drzewa i zmiażdżone konary
41Wkrótce wszyscy ułożyli się do snu. Tylko Harold nie spał. Czuwał całą noc, spoglądając przez okno, czy nie ma kolejnego zagrożenia. Jednak reszta nocy minęła nadzwyczaj spokojnie i nic się nie wydarzyło
Następnego ranka wszyscy mieszkańcy lasu dudnili o tym, co działo się ubiegłej nocy w Sosnowym Lesie. Większość z nich utraciła cały swój dobytek. Przerażeni, zaczęli przenosić swoje osady jak najdalej od miejsca klęski, a tereny w pobliżu chaty Harolda niemal zupełnie opustoszały
– Ksawery! – zawołał Harold, który właśnie wrócił z porannego obchodu. – Gdzie jesteś? – Jestem, jestem – odpowiedział zaspany głos
Gdy pierwszy promień słońca wreszcie rozświetlił niebo złocistą poświatą i wdarł się ukradkiem do komnaty, wszyscy ujrzeli przed sobą niewielką postać odzianą w białą, nieco przybrudzoną szatę przepasaną na biodrach szerokim, postrzępionym złoto-czerwonym pasem. Przybysz miał siwe włosy i siwą brodę, błękitne oczy i bardzo łagodne rysy twarzy. Wyglądał dostojnie, jak ktoś wywodzący się z królewskiego rodu
Spojrzał w ich stronę, a jego twarz się rozpromieniła
– Wszystko w porządku? – zapytał, widząc zdumienie na ich twarzach
– Rzeczywiście nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby nas skrzywdzić – oznajmił skruszony Harold. – Przepraszam, jeśli potraktowałem cię zbyt surowo ubiegłej nocy, sam jednak rozumiesz, że nie mogłem postąpić inaczej
– Ja również jestem wam winien przeprosiny za to, że was niepokoiłem swoją obecnością i dobierałem się do waszej spiżarki. Nie miałem zbytniego wyboru – usprawie42dliwiał się siwobrody. – Nie chciałem przecież zginąć – dodał. – Nie z ich rąk
Harold pomyślał, że Ksawery już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie kogoś wyjątkowego. Jego słowa przeprosin świadczyły o łagodnym usposobieniu. Zapewne niełatwo było go wytrącić z równowagi. Przenikliwe spojrzenie dowodziło zaś niezwykłej inteligencji. Harold przypuszczał, że Ksawery wie tak wiele rzeczy, iż on sam nie ma pojęcia nawet o połowie z nich. Przypomniał sobie nocną opowieść o lochach, Tyrenierach i trujących źródełkach i aż się wzdrygnął. Szybko podszedł do chłopca śpiącego na tapczanie, żeby zająć myśli czymś innym. Wyraz jego twarzy był inny niż poprzedniego wieczoru. Każdego dnia można było w nim zauważyć coś nowego, coś intrygującego
– On nie jest jednym z was, prawda? – zapytał Ksawery
– A niby skąd możesz o tym wiedzieć? – wtrącił się Feliks. – Jesteś tu zaledwie od paru godzin
Ksawery zignorował jego wypowiedź. Spojrzał na Harolda i oznajmił: – Jest synem władcy
Harold aż zdębiał ze zdziwienia
– Skąd o tym wiesz? Przecież nikt z nas o tym nie wspominał! – Wiem o wielu rzeczach, o których wy nie macie najmniejszego pojęcia. Mój ród posiadał wiele niesamowitych przymiotów
– Nie, nie, nie – zaniepokoił się Harold. – Tego już za wiele. Znamy cię zaledwie od paru chwil, a ty chcesz od razu wszystko o nas wiedzieć. Nie zrozum mnie źle, mój przyjacielu, ale to nas trochę niepokoi
43– Oczywiście, wybaczcie, jeśli was zaniepokoiłem. Nie musimy przecież teraz o tym rozmawiać. Ja naprawdę nie jestem waszym wrogiem
– Zamiast tracić czas na rozmowy, chodźmy lepiej na zewnątrz. Mamy tam strasznie dużo pracy. Trzeba uporządkować cały ten chaos – przerwał oburzony Feliks
Harold wyszedł pierwszy. Dookoła można było dostrzec tylko pobojowisko. Ponad połowa doliny została niemalże całkowicie zdewastowana przez ubiegło nocny huragan i najście Tyrenierów, a las kompletnie opustoszał
– To nie do pomyślenia – zdenerwował się Harold. – Wszyscy zniknęli. Nie widać żywego ducha w okolicy
- I co my z tym wszystkim zrobimy? – zapytał Feliks, ale Harold nie odpowiedział, tylko niespodziewanie udał się w głąb lasu
– Dokąd idziesz?! Zaczekaj! Co z nami?! - Nawoływał Feliks
– Muszę iść w głąb lasu – odrzekł. – To moje zadanie – tłumaczył – Trzeba sprawdzić, czy teren jest bezpieczny. Tu chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo małego księcia – wyszeptał, a wierz mi, coś tu nie gra
– Ach… – jęknął Feliks. – I znowu wszystko na mojej głowie. – Czując jednak na sobie jego surowe spojrzenie, dodał w pośpiechu: – Dobrze, Haroldzie, ale nie zostawiaj nas zbyt długo samych. Co zrobię, jeśli nagle coś się wydarzy? – Bądź tylko ostrożny i przestrzegaj zasad, których cię nauczyłem, a wszystko będzie dobrze
– Jakich zasad? – zdumiał się Feliks
– Chłopiec zawsze musi mieć przy sobie medalion – odpowiedział. – Pamiętaj, by nie wyprowadzać go poza 44ogrodzenie naszego domu. Nie mogę przewidzieć, co się stanie, kiedy zbytnio oddalisz się z chłopcem – tłumaczył. – Poza tym nie jesteś sam – dorzucił, spoglądając kątem oka na tajemniczego przybysza – Ksawery ci pomoże. Postaram się wrócić jak najprędzej. Muszę pilnować swoich obowiązków – przypomniał, po czym odwrócił się i odszedł
Wbrew pozorom reszta dnia jednak upłynęła wszystkim nadzwyczaj spokojnie
Popołudnie było niezwykle ciepłe i przyjemne. Jesień zbliżała się szybkimi krokami. Drzewa już powoli zaczynały tracić liście, trawa gdzieniegdzie zżółkła. Dla wielu mieszkańców Sosnowego Lasu był to czas ciężkiej pracy i przygotowań do srogiej zimy
Nawet Feliks miał dużo do zrobienia, przygotowywał sobie zapasy na zimową porę, lecz żeby zdobyć część z nich, niestety, musiał się zapuszczać w głąb lasu. Wiedział jednak, że dzisiaj nie będzie to możliwe. Postanowił więc poświęcić swój czas na zreperowanie ogrodzenia domu od strony północnej. Płot w tym miejscu był już nieco stary, większość desek uległa zniszczeniu z powodu nadmiernej wilgoci i termitów. Harold nie miał na to zbyt wiele czasu, więc jak zwykle większość obowiązków spoczywała na jego barkach
Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że lepiej będzie zamknąć chłopca i Ksawerego w domu, gdzie będą bezpieczni. Obawiał się, że podczas zabawy malec mógłby się niespodziewanie wymknąć przez którąś z dziur w płocie, a tego nie chciał. Zaprowadził więc Wincentego do domu. Posadził chłopca na podłodze, otaczając go stertą przeróżnych przedmiotów, zamknął drzwi i wyszedł na 45zewnątrz, powierzając zaszczyt pilnowania malucha Ksaweremu
– No tak, najwyraźniej zostaliśmy sami – powiedział siwobrody, zbliżając się do chłopca. – Najwyższy czas, młodzieńcze, żebyś poznał parę rzeczy, z którymi w przyszłości będziesz mieć do czynienia. Czas przepowiedni jest już bliski… Nikt nawet się nie domyślał, że Ksawery tak naprawdę nie pojawił się tutaj przypadkiem. Tylko on wiedział, dlaczego powierzono mu tę niezwykłą misję: to on miał nauczyć Wincentego wielu rzeczy, które zadecydują o dalszych losach tego świata.
46ROZDZIAŁ TRZECI
KSIĘGA IMION I RODÓW Niewątpliwie nastały mroczne czasy. Codziennie w okolicy rozgrywały się nowe wydarzenia, wszędzie można było dostrzec strach i panikę. Nikt nie był już w stanie nikomu zaufać, tak jak przedtem. Co jakiś czas znikał ktoś z mieszkańców lasu, i nikt nie wiedział, kto będzie następny
Wszędzie zapanowała niesamowita cisza
Większość wolała przesiedzieć ten czas w swych domach i kryjówkach, mając nadzieję, że to ich uchroni, lecz były to tylko złudzenia. Każdy wyczuwał złą aurę dookoła
Harold nieraz próbował rozmawiać z różnymi osobami, które jego zdaniem mogły pomóc, ale wszyscy byli bezradni albo po prostu nie chcieli mieć nic wspólnego z aktualnymi wydarzeniami i w obawie o samych siebie woleli milczeć. Zaniepokoiły go także nagłe zmiany w otoczeniu
Tego roku jesień nastała zbyt szybko, a las nie był już tak zielony jak przedtem, powoli zaczął obumierać
Widać było opadające liście. Zbyt gwałtowne różnice temperatury wprowadzały chaos w krainie. Czasem w ciągu dnia panował straszliwy upał, nocą zaś robiło się tak zimno, że woda zamarzała, a szron malował na szybach paprocie i ptasie pióra
Cała ta sytuacja przerastała nawet jego, bo przecież w pojedynkę nie mógł niczego zmienić, ani w żaden sposób wpłynąć na tok wydarzeń mających miejsce w Sosnowym Lesie, który prawie całkowicie opustoszał.
47Postanowił więc udać się do Amadeusza w nadziei, ze znajdzie jakieś sensowne wytłumaczenie na to co działo się wokół niego
Niestety, kiedy dotarł w okolice Wzgórza Agidy, zauważył, że nawet tam nastąpiły pewne zmiany. O dziwo, tym razem panowała tu przytłaczająca atmosfera. Harold przestraszył się nie na żarty. Gdy dotarł na sam szczyt, na spotkanie wybiegł mu uradowany Rufus
– Witaj Haroldzie, całe szczęście, że znów możemy cię zobaczyć. Amadeusz wysłał wczoraj do ciebie Rubina z listem, dobrze, że udało mu się dotrzeć na czas
Harold zdębiał
– Niestety, Rufusie, nikt do mnie nie dotarł z żadną wiadomością
– Jak to? Chcesz powiedzieć, że Rubin do ciebie nie przyleciał? – Po raz ostatni widziałem go, gdy odprowadzał mnie na polecenie Amadeusza
– Może zatrzymało go coś po drodze. Mieliśmy tylko nadzieję, że przekaże ci list
– Tym razem przyszedłem sam, bo jestem głęboko zaniepokojony ostatnimi wydarzeniami. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli i nie mam pojęcia, co dalej z tym robić
– Całe szczęście, Haroldzie, Amadeusz już wyczekuje na ciebie z niecierpliwością w swojej komnacie, wejdź proszę – odrzekł, uchylając przed nim drzwi prowadzące do szklanej groty. Ja, niestety, muszę zostawić was samych i ustalić, co się stało z Rubinem, bo koniecznie trzeba go odnaleźć
– Oczywiście, Rufusie, dam sobie radę
48Harold przekroczył próg szklanej komnaty i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę Amadeusza stojącego przy oknie i wpatrującego się w skupieniu w chaos panujący na niebie
– Witaj Amadeuszu
– A… to ty Haroldzie. – odwrócił się w jego stronę. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że do nas dotarłeś. Wybacz mój brak koncentracji, ale sam widzisz… – Wskazał na wzburzone niebo
Harold podszedł do okna i zaniepokojony rozejrzał się po okolicy
– Powiedz mi, Haroldzie? Czyżbym coś przeoczył? – spytał zaniepokojony Amadeusz. – Zamysł był prosty: ocalony chłopiec, syn władcy, który kiedyś przywróci spokój naszej krainie, tymczasem wszystko potoczyło się w przeciwnym kierunku. Sam nie potrafię zrozumieć, co zakłóciło tę harmonię. Harold podszedł do zegara stojącego przy tronie
Tym razem widok zza szklanej ściany przedstawiał same smutne sceny. Harold zobaczył swój obumierający las i jego znużonych i zmęczonych życiem mieszkańców
– Amadeuszu, co mogło spowodować te nagłe zmiany? Może wydarzyło się u was coś, czego nikt nie był w stanie zauważyć? – Nie sądzę. Mieszkańcy naszej krainy są bardzo czujni
Jeśli wydarzyłoby się coś niepokojącego, dawno bym już o tym wiedział. A co działo się przez cały ten czas w Sosnowym Lesie, Haroldzie? Czy jakieś wydarzenie wzbudziło w tobie szczególny niepokój? – Och! Amadeuszu, gdybyś tylko wiedział, ile wydarzyło się, od momentu gdy odnaleźliśmy chłopca. Nawet nie 49wiem, od czego zacząć. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli
– A może coś szczególnego przykuło twoją uwagę w tym czasie? – dopytywał się władca
– Najbardziej zaniepokoiło mnie najście Tyrenierów jakieś dwa dni temu. Poza tym pojawiła się u mnie w chacie nowa osoba, niejaki Ksawery, któremu „jakimś cudem” udało się wymknąć z Trolskiej Doliny, z podziemnych lochów, w których go więziono prawdopodobnie z całą rodziną
– Tyrenierzy? … – uniósł się Amadeusz. – Dlaczego ja o tym nic nie wiem? Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to mogło mieć konsekwencje? – Rozumiem twój niepokój, jednak jakimś cudem nikomu nie stała się krzywda. Tej nocy zbudziły mnie hałasy dobiegające z kuchni. Ktoś dobierał się do naszej spiżarki, a okno było uchylone. Podszedłem bliżej, lecz nikogo nie widziałem, zauważyłem jednak tajemniczy cień przemykający po ścianie, zupełnie jakby ktoś chciał uciec w panice
Zanim zorientowałem się w sytuacji, tamci już dotarli w pobliże naszego domu, aż ziemia dudniła pod ich ciężarem – opowiadał Harold. – Na szczęście nikomu nic się nie stało. – Popatrzył na Amadeusza, który westchnął z ulgą. – Ale mało brakowało, a moglibyśmy zginąć. Był moment, że myślałem, iż już po nas. Na szczęście z niewiadomych przyczyn nagle zmienili kierunek. Czyż to nie jest niesamowite? – Ale to nie wszystko… – dodał. – Okazało się, że przyszli w poszukiwaniu zbiegłego więźnia z Trolskiej Doliny, który uciekł ubiegłej nocy z lochów Amaradu. Ponoć przetrzymywano go tam wraz z całą rodziną przez dziesięć lat. Niejaki Ksawery… Może słyszałeś o nim wcześniej? 50– Ksawery? – zastanowił się Amadeusz. – Wiesz może, skąd pochodzi, czy wspomniał coś o tym? – Mówił o jakimś królewskim rodzie, o przymiotach i umiejętnościach jakie posiadają tylko członkowie z tego rodu. Wspominał też o jakiejś wojnie, która miała miejsce dziesięć lat temu. Tak – dodał pewniejszym tonem. – Powiedział, że został pojmany wraz z całą rodziną… Jak ta wojna się nazywała? … – Usiłował przypomnieć sobie szczegóły, lecz zdołał tylko wydobyć z siebie dźwięk kompletnej bezradności. – Wybacz mi, Amadeuszu, nie pamiętam. Czy to wystarczy, by ustalić jego tożsamość? – Hm, Ksawery. Pozwól mi pomyśleć chwileczkę – odrzekł, gładząc się w skupieniu po srebrzystej brodzie. – Coś mi to mówi, ale zobaczymy, Haroldzie, zobaczymy. Rufusie! – zawołał donośnym głosem, lecz ten nie odpowiedział. – Rufusie – powtórzył, podchodząc do drzwi
– Wybacz, panie! – dobiegł ich inny głos – ale Rufus musiał wyruszyć na poszukiwania Rubina. Nie wiem, ile to potrwa. Może ja mogę w czymś pomóc? – Ramzesie, wezwij do mnie Rumulusa, posiada on klucze do strażnicy. Potrzebuję stamtąd pilnie Księgę Imion i Rodów
– Oczywiście, panie, jak każesz – odrzekł sługa, składając pokłon, po czym odszedł
– Księga Imion i Rodów? Cóż to takiego? – zainteresował się Harold
Amadeusz uśmiechnął się tajemniczo
– To jeden z najcenniejszych skarbów, jaki posiadamy w naszej krainie. Jest pilnie strzeżona i tylko dwie osoby w królestwie mają do niej klucze: Rufus i Rumulus, najwyżej postawieni strażnicy w naszym pałacu
51– Co takiego zawiera, że jest tak ważna? – Powiem ci, ale pod warunkiem, że nikomu i w żadnej sytuacji nie zdradzisz tego sekretu, w przeciwnym razie wszyscy zginiemy
– Oczywiście, Amadeuszu, klnę się na własne życie
– To księga, w której są spisane imiona i nazwy rodów, a także należące do nich osoby. Nie wiem, czy zauważyłeś, że wszyscy mieszkańcy naszej doliny, nawet ci, którzy służą mi od lat, mają imiona zaczynające się na literę „R”
– Rufus, Rumulus, Rubin – wyliczył Harold. – No tak. To znaczy, że poznając czyjeś imię, możecie zidentyfikować daną osobę, nawet jeśli widzicie ją pierwszy raz w życiu? – Tak, aczkolwiek nie do końca. Tylko te osoby, które posiadają jakąś ważną cechę. Jeśli Ksawery do nich należy, to będziemy wiedzieć o nim dosłownie wszystko
– To niesamowite – zachwycił się Harold
– Panie! Oto Rumulus, po którego mnie posłałeś – przerwał im głos dobiegający zza drzwi
– Niech wejdzie! – Oto jestem, ponoć mnie wzywałeś, panie? – Witaj Rumulusie, tak się akurat składa, że jest nam potrzebny klucz do strażnicy
– Oczywiście – odrzekł, wyjmując z sakwy pęk złotych kluczy i odczepiając jeden z nich
– Dziękuję, ale zachowaj go, pójdziesz z nami, może nam być potrzebna twoja pomoc
– Dokąd idziemy? – wyszeptał Harold
– Musimy zejść na sam dół – odpowiedział władca. – Strażnica znajduje się pod Wzgórzem Agidy
– Ale jak tam dotrzemy? 52– Po prostu po schodach – odrzekł, wskazując na ciąg schodów prowadzących na sam dół, a było ich chyba z tysiąc
– No tak, to zrozumiałe – rzekł Harold, zrezygnowany patrząc na ciąg krętych stopni
Wzgórze Agidy posiadało kilka poziomów. Każdy poziom miał około pięćdziesięciu komnat, w których przechowywano pilnie strzeżone tajemnice. Każda z tych komnat posiadała osobne wejście oraz inny klucz do każdych drzwi. Dwa pierwsze poziomy były zagospodarowane na komnaty dla mieszkańców pałacu. Szklana grota Amadeusza znajdowała się na samym szczycie wzgórza, czyli na poziomie pierwszym. Poziom drugi zamieszkiwali strażnicy i osoby najbliżej współpracujące z władcą Agidy
Strażnica znajdowała się na samym dnie wzgórza, czyli na poziomie piątym
Kiedy szli długim korytarzem na poziomie piątym, Harold zauważył, że każde drzwi miały konkretną nazwę, ale nie był w stanie jej odczytać
– Amadeuszu, co to za język? – zapytał, wpatrując się w szereg symboli zdobiących mijane właśnie drzwi
– To tajny szyfr kronikarzy, Haroldzie
Na końcu korytarza przystanęli przy ostatnich drzwiach po prawej stronie. Była to komnata numer 250. Amadeusz poprosił swego powiernika, aby ten wyjął klucz i otworzył drzwi. Gdy te w końcu się otwarły, Harold zauważył na samym końcu komnaty złotą, zakurzoną księgę leżącą na starym srebrnym stole zdobionym rubinami
Komnata była niewielka, rozświetlało ją przytłumione światło z trudem przedzierające się przez mały zakratowa-
53ny otwór w ścianie, który prawdopodobnie miał być nieudolną imitacją okna
– Rumulusie, czy mógłbyś zostawić nas samych – poprosił Amadeusz
– Jak sobie życzysz, panie
– Tylko proszę, zamknij drzwi na klucz od zewnątrz i zaczekaj tam na nas, nie chciałbym, aby ktoś nam przeszkodził
– Oczywiście, panie – odrzekł strażnik księgi, po czym się oddalił
Kiedy drzwi się zatrzasnęły, a Amadeusz usłyszał dźwięk klucza przekręcanego w zamku, zbliżył się do srebrnego stołu i rzekł z nieskrywanym podziwem i dumą: – W tej księdze spisane są dzieje naszej krainy. Najważniejsze imiona najpotężniejszych w całej naszej historii
Gdyby wpadła w niepowołane ręce, wszystkie osoby, które wymienione są na jej kartach, a także ich rodziny, od razu by zginęły. Więc proszę, zachowaj to wszystko w tajemnicy, gdyż księga ta odkryje przed tobą swe najgłębsze sekrety
– Tak jak obiecałem – odrzekł Harold z ręką na sercu
Władca Agidy zgarnął dłonią kurz pokrywający księgę
– Od lat nikt do niej nie zaglądał, mój przyjacielu
Kiedy zmiótł ostatnią warstwę kurzu, ukazał się złoty ryt na twardej, przybrudzonej i nieco podniszczonej upływem czasu okładce woluminu
– Czy to także szyfr kronikarzy? – zapytał Harold, widząc strony zapisane dziwnymi, z pozoru nic nieznaczącymi symbolami, gdy Amadeusz otworzył księgę. Tylko od czasu do czasu udawało mu się wypatrzyć jakieś imię zapisane
54znanymi mu znakami. Widocznie księga podawała także ich niezaszyfrowane brzmienie
– Tak. Tylko nieliczne osoby potrafią odczytać treść księgi. W przyszłości do ich grona będzie należał także Wincenty – odrzekł władca
Gdy Amadeusz zaczął przewracać zapisane karty, Harold zauważył kilka znajomych imion, ku jego zdziwieniu natknął się również na imię Felyks
Feliks? – zastanowił się. Dziwnie znajome, ale nie był w stanie nic więcej wyczytać
Wtem Amadeusz zatrzymał się na stronie o numerze 5657
– Oto on – rzekł uroczyście
– Kto? – Ksawery… – zaczął głośno czytać: – Zwany w pradawnym języku Ksavey, czyli wtajemniczony. – Amadeusz spojrzał Haroldowi prosto w oczy. – Wspominałeś, że posiada nadzwyczajną wiedzę, prawda? – Tak, zgadza się. Czy masz tam jeszcze jakieś inne informacje? – Prawie dwie strony
– Coś podobnego? – jęknął Harold
– Jest ważniejszy, niż mogło nam się wydawać – dodał Amadeusz. – Czy chciałbyś sam przeczytać te informacje? – Oczywiście, że tak
– Proszę więc, zamknij na chwilę oczy
Następnie przeszedł do karty o numerze 6778
– Jesteś gotów? – upewnił się, spoglądając na Harolda z ukosa
– Tak 55– Pamiętaj, nikomu nie wolno ci ujawnić zawartej tu treści, bez względu na to, co przeczytasz
Gdy Harold otworzył oczy, ku jego zdziwieniu ujrzał wszystkie informacje we własnym języku
– Do licha! To niewidzialny atrament, czy co? – Uchyliłem przed tobą rąbka tajemnicy. Od dzisiaj należysz do nielicznej grupy ludzi, których spotkał ten zaszczyt, ale tylko przez jedną minutę od momentu jak przewrócę tę klepsydrę – powiedział, przestawiając klepsydrę do góry dnem. – Przeczytajmy ten tekst razem
Imię: Ksavey Znaczenie: Wtajemniczony Nazwisko: Ksavey Anado Madi Kanda Znaczenie: anado – potężny, madi – posiadający Obszerną wiedzę Kraj: Edam Region: Admar Kierunek: Północ Pozycja: kanda – królewski, inaczej – znający najważniejsze sekrety króla, pomocnik Ostrzeżenie: brak Tajemnica: tumidar… W tym momencie ostatnie ziarnko piasku przeleciało przez klepsydrę, a księga ponownie utaiła swoją treść
Resztę mógł już odczytać tylko Amadeusz
– Tumidar: niebezpieczny – pomyślał głośno. – To niemożliwe.
56– Amadeusz, przewracając w pośpiechu kolejne karty, ujrzał jeszcze inne nagłówki: Hames i Oi talbot. Najwyraźniej wzbudziło to w nim uzasadniony niepokój, bo szybko zamknął księgę
– Co się stało? – zapytał Harold, widząc przerażenie i niepokój malujący się na jego twarzy
Amadeusz zdołał się jednak szybko opanować
– Myślę, że na dzisiaj tyle nam wystarczy – odrzekł. – Najwyższy czas wrócić na górę
– Oczywiście, jak sobie życzysz – odpowiedział spokojnie mężczyzna, kładąc dłoń na jego prawym przedramieniu
– Rumulusie! – zawołał. – Możemy już wracać na górę, zabezpiecz księgę i pozamykaj drzwi
– Tak jest
Kiedy doszli na pierwszy poziom, Amadeusz poprosił o pilne spotkanie z Rufusem, który prawdopodobnie wrócił z kolejnymi nowinami
– Amadeuszu, dlaczego drżysz, wszystko w porządku? – Nie ustępował
– Tak, Haroldzie
Wtem do komnaty wszedł Rufus
– Panie – ukłonił się - mam smutne wieści
– Słucham, Rufusie, co się stało? – Niestety, nie zdołaliśmy odnaleźć Rubina. Przepadł jak kamień w wodę
– To niedobrze – odpowiedział zmartwiony Amadeusz
– Nie mam pojęcia, co się stało.
57– Nic nie szkodzi, to nie twoja wina, zrobiłeś, co w twojej mocy, Rufusie, a teraz, proszę, zostaw nas samych. Porozmawiamy o tym później
– Jak sobie życzysz, panie – odrzekł i wyszedł
– Czy mógłbym w czymś pomóc, Amadeuszu? – Nie sądzę. Przypuszczam, że Rubin został uprowadzony. Nikt z nas nie wie dokąd. To doprawdy niepokojące
– Naprawdę mi przykro. – Harold spojrzał na niego wymownie
– No cóż, czasami tak bywa, mam tylko nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni. Póki co najważniejsze, że udało nam się ustalić tożsamość tej tajemniczej postaci – zmienił temat. – Nie ulega wątpliwości, że to najbliższy powiernik króla Hamesa III
Poza tym pochodzi z krainy leżącej na północy o nazwie Edam
– Myślisz, że może on być spokrewniony z chłopcem? – Wszystko by na to wskazywało, gdybym – zawahał się – gdybym nie przeczytał kolejnych słów księgi. Teraz nie jestem już tego taki pewien
– Amadeuszu, co to były za słowa, te ostatnie, które przeczytałeś, a potem przeraziłeś się i zamknąłeś księgę? – Były to imiona niektórych członków rodziny królewskiej
– Dlaczego więc jesteś tak zaniepokojony? – Hames i Oi talbot
– Malbot? – To bez wątpienia był on. Pamiętasz noc, gdy ocaliłeś chłopca? – Tak, Amadeuszu
58– To był Goliard Malbot
– Syn i powiernik Ognistego Ottona… – dodał Harold. – To właśnie tak cię zaniepokoiło? – Niezupełnie – odrzekł Amadeusz. – Pamiętasz słowa kanda i tumidar? – Tak kanda to znający największe sekrety króla… pomocnik, ale co znaczy tumidar nie wiem, bo w tym momencie tekst się odmienił i nie zdążyłem tego przeczytać
– Tumidar to niebezpieczny, zaś nagłówki Hames, Oi talbot wskazywałyby na związek między Ksawerym, Hamesem i Malbotem
– Ale co to oznacza? – Nie jestem pewien, lecz wydaje mi się, że ta osoba zna największe sekrety króla oraz być może jego przeciwnika Malbota. W pradawnym języku kanda miało dwa znaczenia: powiernik oraz nauczyciel
– Jak to możliwe? – Nie mam pojęcia, mój przyjacielu. Wiem tylko jedno
– Popatrzył na strażnika. – Musimy bacznie go obserwować
– Rozumiem
– Najlepiej by było, aby na jakiś czas chłopiec i Ksawery zamieszkali na Wzgórzu Agidy, tu będziemy w stanie skutecznie ich chronić. Przyprowadź obu do mnie, tylko nie mów Ksaweremu ani nikomu innemu o tym, co wyczytałeś w księdze, bo to może nas zniszczyć. Gdy znajdą się pod moją opieką, będziemy mogli obserwować dalszy ciąg wydarzeń. Jest jeszcze jedno, Haroldzie, czego ci nie powiedziałem
– Co takiego?
59– Z rodowodu Ksawerego wynika, że jest on istotą o prawie że nieograniczonych możliwościach
Musimy więc zachować niezwykłą ostrożność w niektórych kwestiach na przyszłość, gdyż jego metody nauczania mogą odbić się na chłopcu i chwilowo zaburzyć jego rozwój
– Chyba wiem, o czym mówisz… – To dobrze? – Musimy dbać o chłopca i w żaden sposób nie narażać go na zbędny wysiłek, który w jakikolwiek sposób mógłby zakłócić jego aurę, bo gdy jego rozwój będzie harmonijny, to i jego otoczenie powróci do normy
– Myślisz, że Ksawery o tym wie? – Być może. Nie sądzę jednak, że chciałby jego albo nas na coś narazić. Musimy go tylko obserwować. Ksawery może być wybranym przez władców nauczycielem dla chłopca. W przyszłości jego pomoc może być nam niezbędna
– Chciałem tylko mieć pewność, że Wincenty jest w dobrych rękach i nic mu nie grozi, przynajmniej na razie
– Niech cię o to głowa nie boli, Haroldzie, aczkolwiek nie ukrywam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Ksawery i chłopiec chwilowo zamieszkali na Wzgórzu Agidy. Pozytywna energia, która na co dzień tutaj gości, mogłaby pomóc chłopcu szybciej odzyskać równowagę emocjonalną i przyspieszyć jego prawidłowy rozwój
– Też tak myślę, Amadeuszu. Postaram się jak najszybciej przyprowadzić do was chłopca i Ksawerego
– Jestem pewny, że wszystko będzie dobrze, potrzebujemy tylko więcej czasu. Wracaj do domu, jest już późno, a ja jeszcze muszę wyjaśnić sprawę zniknięcia Rubina
60– Oczywiście. Daj znać, gdy będziesz potrzebował naszej pomocy. Do zobaczenia
– Do zobaczenia Haroldzie, mam jeszcze tylko jedną prośbę… – Tak? – Bądź tak miły i przywołaj do mnie Rufusa, gdy spotkasz go po drodze
– Nie ma sprawy, Amadeuszu
Po chwili pukanie do drzwi rozległo się donośnym echem po całej komnacie
– Wejdź Rufusie. Jakie przynosisz nowiny o Rubinie? Czy zdołaliście ustalić jakieś nowe szczegóły dotyczące jego zaginięcia? – Niestety, mój panie, ani śladu po Rubinie, jakby się zapadł pod ziemię, a szukaliśmy wszędzie
– To niedobrze, niedobrze – mruknął pod nosem, przechadzając się niespokojnym krokiem po komnacie, od jednego końca do drugiego. – Doskonale wiesz, jaką ważną rolę Rubin odgrywał w naszym królestwie. Jego zniknięcie budzi we mnie strach i niepokój, gdyż nie wiemy, co tak naprawdę się stało
– Jak najbardziej rozumiem twój niepokój, mój panie, ale obawiam się, że na razie nie jesteśmy w stanie tego ustalić
– Kto teraz będzie strzegł Księgi Imion i Rodów? Nie jestem pewien, czy ktokolwiek będzie w stanie go zastąpić. Od wieków ogniste ptaki skutecznie strzegły najważniejszych sekretów naszego królestwa, a niestety, Rubin jest już ostatnim z nich.
61– Prawdą jest, panie, że to bolesna strata, ale może nie traćmy tak od razu nadziei
– Czy masz jakąś propozycję, Rufusie? – Po prostu zaczekajmy parę dni, wzmocnijmy straże wokół księgi, pilnujmy jej na zmianę, a może wkrótce wszystko samo się wyjaśni? – To rozsądne wyjście z sytuacji – odrzekł Amadeusz – ale nie chodzi tylko o księgę – dodał, spuszczając wzrok. – Bardziej martwi mnie fakt, że sam Rubin jest niezwykły i jeśli został uprowadzony, to na pewno nie bez powodu, tak jak i nie bez powodu został strażnikiem tak ważnej spuścizny jak Księga Imion i Rodów. Obawiam się, że informacje w niej zawarte, mogą wkrótce zostać złamane, a wtedy nikt z nas nie ostoi się przy życiu. Dobrze wiesz, o czym mówię, prawda? – zapytał, kierując zaniepokojone spojrzenie w stronę swego powiernika
– Tak, panie – odpowiedział Rufus, aczkolwiek z pewnym wahaniem w głosie
– Obawiam się, że wszyscy możemy być dziś zagrożeni, ale może rzeczywiście poczekajmy, jak to się potoczy dalej
Ja tymczasem muszę złożyć komuś wizytę, by ustalić nowe zasady ochrony naszych sekretów. Do tego czasu najrozsądniejszym wyjściem z tej sytuacji mogłaby być tymczasowa zmiana miejsca przechowywania księgi
– Więc może na razie ukryjmy ją w Komnacie Luster na czwartym poziomie, tam będzie dobrze strzeżona, gdyż wejście do komnaty jest skrzętnie chronione, a drzwi posiadają pięć spustów działających w trybie szyfrowym
– Myślę, że to będzie najodpowiedniejsze miejsce, przynajmniej do momentu, gdy nie ustalimy nowych metod ochrony i dostępu do przedmiotów, od których nie62malże zależy nasze istnienie. Rozkaż przenieść ją natychmiast, a ja tymczasem pomyślę, co jeszcze możemy zrobić
– Tak jest, panie, natychmiast – odrzekł Rufus, po czym się oddalił
Amadeusz włożył płaszcz, wziął lampion stojący na stole i ruszył z nim w stronę schodów prowadzących na poziom czwarty
Zszedłszy na dół, skręcił w lewo i udał się długim korytarzem w kierunku drzwi o numerze 505
Na drzwiach widniał napis, po którego odczytaniu drzwi do tajemniczej komnaty same się uchyliły
W środku znajdowało się zejście do sieci podziemnych tuneli. Amadeusz ostrożnie sprawdził, czy zatrzasnął za sobą drzwi prowadzące do komnaty na Wzgórzu Agidy i ruszył po krętych schodach w dół
Gdy znalazł się w tunelu, rozejrzał się dookoła, gdyż panujący tam mrok mógł skrywać jakieś pułapki. Upewniwszy się, że korytarz jest bezpieczny, zbliżył się do rozstaju podziemnych dróg i odruchowo skręcił w tunel znajdujący się po prawej stronie. Teren był wolny od pułapek, ale Amadeusz w dalszym ciągu zachowywał ostrożność. W końcu podziemia były światem podziemnych istot, a któreś z nich celowo mogło przyczaić się w zakamarku
Wkrótce doszedł na drugi koniec tunelu
Znajdowały się tam złote wrota otwierające wejście do Starej Wyroczni
To tutaj mędrcy z całego świata zasięgali porad istotnych dla historii i dziejów wielu narodów
Tutaj także rozstrzygały się losy wielu ważnych osób, bo wyrocznia znała każdy ich zamysł. Niektórzy z nich nawet nie zdołali ujść z życiem, inni zaś wychodzili stąd jako bo63haterowie i królowie. To tutaj była wyryta niemalże cała historia w każdym szczególe
Złote Wrota zdobił szereg wykutych symboli w pradawnym języku. Symbole te stanowiły pewien klucz pozwalający na przejście, odczytane jednak w złej kolejności mogły przynieść niemiłe konsekwencje, zwłaszcza śmiałkom, którzy nie zachowali ostrożności lub odczytali je błędnie, w niepotrzebnym pośpiechu
Amadeusz odczytawszy klucz w poprawnej kolejności przedostał się na drugą stronę Wzgórza
To właśnie tam, w grocie znajdującej się na pograniczu Wzgórza Agidy z Doliną Zapomnienia zamieszkiwała dostojnie urodzona, starsza pani, uczona w pismach i biegła w prawie, zwana potocznie Wyrocznią Południa
Przywitał się grzecznie i podszedł bliżej
Kobiecina, spojrzawszy na niego, zapytała przewrotnie: – Czemuż to zawdzięczam wizytę tak wielkiego człowieka i władcy
Skłamała jednak, wystarczyło jej bowiem tylko jedno spojrzenie, a wiedziała wszystko, co kłębiło się w sercu każdego przybysza
Jedynie osoba mająca dobre intencje i czyste myśli mogła wrócić bezpiecznie, skąd przyszła, jako że wyrocznia budziła najciemniejsze zakamarki każdego umysłu i serca
– Wielka Wyrocznio – odezwał się z respektem i pokorą w głosie. – Ty już wiesz, po co tu przyszedłem. Jedno moje spojrzenie oddało każdą myśl kłębiącą się w mojej głowie
Nie wiem tylko, od czego powinienem zacząć
– Drogi Amadeuszu, nie obawiaj się mnie, twe myśli są czyste, a twe życie jest dla nas zbyt cenne, aby cię skrzyw-
64dzić – odpowiedziała wyrocznia, widząc niepokój malujący się na jego twarzy
Amadeusz poczuł ulgę, a jego spięte ciało rozluźniło się i odprężyło
– Wielka Wyrocznio, mam bardzo poważny problem, a ty jesteś jedyną osobą mogącą udzielić mi odpowiedzi na dręczące mnie pytania
– Słucham – oznajmiła
– Jestem pełen obawy, że istotne informacje zawarte w tej Księdze Imion i Rodów mogą być narażone na niebezpieczeństwo częściowego lub całkowitego ujawnienia
Zaginął Rubin, nasz powiernik i najważniejszy strażnik tej tajemnicy. Nie wiadomo, jak do tego doszło. Tymczasem stare zapiski mówią: „Gdy pewnego dnia Ognisty Ptak zostanie zmrożony przez siły zła i narażony na niebezpieczeństwo, to wraz z nim księga, której strzeże…”
– Obawiasz się, że został pojmany przez tych, którzy mogą zmrozić jego serce, a wtedy ogień na zawsze pochłonie księgę i zawarte w niej tajemnice – stwierdziła wyrocznia. – Mylisz się jednak. Istotnie, Rubin znalazł się w niebezpieczeństwie, musiał stoczyć walkę z Kaundami Podniebnymi, ale zdołał uciec. Jest ranny i schronił się w pobliżu Trolskiej Doliny pod gałęziami Ognistego Krzewu
Jest jednak bardzo słaby i bez szybkiej pomocy wkrótce jego ognisty blask zgaśnie na zawsze
A więc on żyje… – pomyślał
– Tak – odpowiedziała, po raz kolejny wyprzedzając jego myśli
– Drugą niepokojącą mnie sprawą jest pojawienie się w życiu księcia Wincentego pewnej osoby o imionach: Ksavey Anado Madi Kanda. Po ustaleniu jego rodowodu 65dowiedziałem się, że istnieje związek między nim a królem Wincentym Hamesem, ojcem chłopca, a także Oi talbotem – obecnym sługą Ognistego Ottona znanym jako Goliard Malbot, który niedawno chciał zgładzić dziecko. Chciałbym tylko wiedzieć, czy nasz książę jest w bezpiecznych rękach, bo głęboko martwi mnie powiązanie między tymi osobami, a ów Ksawery „jakimś cudem” – podkreślił Amadeusz – zbiegł ubiegłej nocy z podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie. W dodatku ostatnie słowo zamykające jego historię brzmiało „tumidar” – niebezpieczny
– Rozumiem twe obawy, Amadeuszu. Jednak w tym wypadku są one bezpodstawne – zapewniła go wyrocznia
– Mogę zdradzić ci jedną z trzech tajemnic osłaniających zawartość tych pergaminów
– Tak, wyrocznio? – Zależność jest tylko jedna – stwierdziła. – Otóż związek między tymi osobami nie jest przypadkowy. Hames III był przyrodnim bratem Goliarda, pochodzili od jednego ojca, Ksawery zaś był ich nauczycielem i mistrzem, na długo przed tym jak Malbot przeszedł na stronę zła. Ksawery to jedyna osoba, która będzie w stanie przygotować księcia do wykonania powierzonej mu misji, a jego pojawienie się w życiu chłopca nie jest przypadkowe. To zostało spisane przed laty i tak się stanie, zapiski mówią : „Minie dziesięć lat, zanim znowu zejdą się drogi pana i jego nauczyciela, pan bowiem nie może istnieć bez swego nauczyciela, a nauczyciel bez swego pana…”. Strona dziesięć tysięcy pięćset piąta Księgi Imion i Rodów
– To niemożliwe! – Taka jest prawda. Nie obawiaj się jednak. Chłopiec jest w bezpiecznych rękach. To jedyna droga, aby przy66wrócić nam pokój. Bacz tylko na wszystko – ostrzegła wyrocznia – bo każdy ma w sobie stronę dobrą i złą i tylko od nas samych i od naszego otoczenia tak naprawdę zależy, która z nich stanie się dominującą w naszym życiu
Były to ostatnie słowa Wielkiej Wyroczni. Jednak jej praktyczne rady i dokładne określenie miejsca pomogły Amadeuszowi w szybkim odnalezieniu Rubina i ocaliły mu życie, a Księga Imion i Rodów znów była bezpieczna i powróciła na swoje miejsce.
67ROZDZIAŁ CZWARTY
OPOWIADANIE O CZTERECH KRÓLESTWACH Minęło parę dni, ale w końcu chłopiec zdołał odzyskać utraconą równowagę psychiczną i zaczął rozwijać się w prawidłowym tempie
W ciągu dwóch dni zdołał nauczyć się podstawowych zasad funkcjonowania w nowy otoczeniu
Tyle że teraz z kolei nie potrafił kontrolować swojej energii, przez co zaczął narażać swoje najbliższe otoczenie na niebezpieczeństwa
Pewnego dnia o mało nie spowodował pożaru w chatce Harolda, podczas prób rozpalania ognia
Na szczęście skończyło się tylko na niegroźnym wybuchu płomieni w kominku i wszystko uciekło kominem
Harold z pewnym dystansem przyglądał się sposobom edukacji, jakie Ksawery narzucił chłopcu. Doszedł do wniosku, że będzie to odpowiedni moment, by oddać małego księcia pod opiekę Amadeusza, który razem z Ksawerym będzie w stanie pomóc chłopcu w odzyskaniu równowagi emocjonalnej, prawdopodobnie zachwianej na skutek zbyt szybkiego tempa rozwoju. Jeszcze tego samego dnia, gdy wybiła pora szczytu słonecznego, przyprowadził chłopca i Ksawerego do Amadeusza
Władca Agidy z niecierpliwością już wyczekiwał ich przybycia. Był podekscytowany myślą, że spotka się z dwojgiem być może najważniejszych osób w dziejach historii. Szczególnie intrygował go Ksawery. Mimo że wyrocznia zapewniała o słuszności i celowości
68jego pojawienia się w życiu młodego księcia, to nadal nie do końca był w stanie obdarować go pełnym zaufaniem
Był on dla niego osobą zbyt kontrowersyjną i tajemniczą. Milion pytań dotyczących jego pochodzenia, kłębiło mu się w głowie
W czasie gdy wszyscy w pałacu byli pochłonięci przygotowaniem kwater przeznaczonych dla nieoczekiwanych gości, Harold podszedł do Amadeusza. Chciał mu przedstawić wydarzenia, jakie miały ostatnio miejsce w jego chacie
Amadeusz jednak zdołał już wcześniej zauważyć dręczący go niepokój
– Cóż takiego zaprząta ci głowę, przyjacielu? – zagadnął. – Czyżby znowu coś się wydarzyło? – Ach – westchnął Harold. – Nawet nie wiesz, co przeżyliśmy przez ostatnich parę dni
– Widzę, że chłopiec ma się dobrze – odparł władca. – Zaczął rozwijać się w należytym tempie, cóż więc wzbudziło w tobie ten niepokój? – Obawiam się, że chłopiec odzyskał tylko równowagę fizyczną, mam jednak głębokie wątpliwości co do jego stanu emocjonalnego. Odkąd Ksawery zaczął narzucać Wincentemu obecne tempo nauki, omal nie puścił nas z dymem. Zauważyłem, że ma nie lada trudności z koncentracją i panowaniem nad swoimi emocjami, które w konsekwencji są przyczyną wielu wypadków. Przyprowadziłem go do ciebie, gdyż nie potrafię nad nimi zapanować, a poza tym nie mam zielonego pojęcia o technikach Ksawerego i toku ich nauczania. Boję się, że któregoś dnia dojdzie do tragedii
Amadeusz roześmiał się głośno. Dobrze wiedział, co 69Harold usiłuje mu powiedzieć. Rozbawił go tylko sposób, w jaki próbował mu to przekazać
– Myślę, że jesteś trochę przewrażliwiony, aczkolwiek wcale ci się nie dziwię. – Uśmiechnął się serdecznie. – Zapewniam cię jednak, że są to rzeczy jak najbardziej normalne na tym etapie rozwoju. Wymagają tylko nieco większej kontroli ze strony nauczyciela. Uważam, że nie ma w tym nic niepokojącego – zapewnił go, dodając mu otuchy
– Mam nadzieję, Amadeuszu – odrzekł z zakłopotaniem
– Uwierz mi, to jest jak najbardziej dopuszczalne. Potrzeba wiele czasu i cierpliwości ze strony nauczyciela, by nauczyć ucznia kontrolowania własnych emocji
– To ciekawe – odrzekł. – Dobrze, że to nic poważnego
Lepiej jednak, jak chłopiec przez jakiś czas pobędzie z wami, bo ja w tej kwestii nie będę mu w stanie pomóc
– Tak – zgodził się Amadeusz. – To co teraz zamierzasz, Haroldzie? – Nie wiem jeszcze, co będę robił. Wiem tylko, że mam strasznie dużo zaległości. Odkąd chłopiec pojawił się w moim życiu, zaniedbałem swoje obowiązki, będę musiał teraz to wszystko nadrobić. Przypuszczam, że zacznę od wyjaśnienia tych tajemniczych zaginięć w naszym otoczeniu. – Westchnął
– Myślę, że dasz sobie radę. Chłopiec na jakiś czas pozostanie pod naszą opieką. On też ma wiele rzeczy do nadrobienia. – Władca uśmiechnął się spod siwych wąsów, gładząc się po brodzie
Tymczasem pojawił się Rufus z informacją, że komnaty przeznaczone dla chłopca i Ksawerego są już gotowe.
70– No cóż – rzekł Harold – widzę, że nie będę wam na razie potrzebny. Jeśli nie macie nic przeciwko, to już sobie pójdę. Muszę wypocząć, bo jutro czeka mnie ciężki dzień
– Oczywiście – odrzekł Amadeusz. – Myślę, że i nasi goście już chętnie udadzą się na spoczynek do swoich komnat
Harold pożegnał się z chłopcem i Ksawerym, po czym ruszył w drogę powrotną do domu
Reszta dnia minęła niespodziewanie szybko. Wkrótce słońce skierowało się już ku zachodowi, a niebo na Wzgórzu Agidy zaczęło migotać tysiącami barw. Jak za każdym razem, gdy zbliżał się czas wypoczynku
Ksawery przycupnął w kącie na rzeźbionym fotelu bujanym w pobliżu szklanej ściany. Dookoła roztaczał się widok całej krainy. Okolice pokryte bujną roślinnością, pośród której można było dostrzec niewielkie osady mieszkańców licznie zamieszkujących tamte okolice. Nad całą krainą rozpinało się niebo malowane setkami barw i ich odcieni, które z każdą godziną zmieniały swą intensywność i nasycenie
Amadeusz także odpoczywał. Siedział dumny na tronie, spoglądając ukradkiem na swego towarzysza. Ksawery, wyczuwając na sobie przenikliwe spojrzenie władcy, odwrócił głowę w jego stronę. W tym momencie atmosferę zakłóciło donośne bicie zegara, który w jednej chwili przykuł wzrok Ksawerego, który zaczął intensywnie wpatrywać się w płaskorzeźby zdobiące jego powierzchnię
Wreszcie Amadeusz, zebrawszy w sobie siłę i śmiałość, zagadnął Ksawerego: – Ksawery, ile ty masz lat?
71Ksawery uśmiechnął się życzliwie. Takiego pytania chyba się nie spodziewał
– Sto – odpowiedział krótko
– Sto?! – Tak, Amadeuszu, sto – potwierdził, rozwiewając jego wątpliwości
– A twój ród? Ile liczy sobie lat? – zapytał ponownie
Ale Ksawery milczał
– Zastanawiam się tylko – dodał Amadeusz – kto i w jakich okolicznościach powołał się na taki desperacki krok i powołał was do istnienia. Wprawdzie zdołałem wyczytać pewne informacje na temat waszego rodu, a zwłaszcza ciebie, Ksawery – podkreślił, kierując wzrok w jego stronę – z Księgi Imion i Rodów. – Myślał, że zaskoczy swego towarzysza, ale sprowokował tylko pytanie: – Księga Imion i Rodów tu jest? – No wiesz? – oburzył się Amadeusz. – Na tym etapie naszej znajomości nie było to zbyt rozsądne pytanie, nie sądzisz? – zapytał, ponownie kierując swój przenikliwy wzrok w jego stronę. – Nie powinienem więc udzielać takich informacji, gdyby nie fakt, że z twojego rodowodu spisanego ściśle, choć niezbyt dokładnie w tej księdze, wynika, iż byłeś najbliższym powiernikiem króla Wincentego Hamesa III, który, tak akurat się składa, był ojcem chłopca
– Więc…? – przerwał Ksawery
– Próbuję tylko ustalić, czy mogę ci zaufać – zakończył z nutką niepewności w głosie, oczekując na konkretną odpowiedź z jego strony
– Oczywiście, że tak – potwierdził Ksawery. – Widzisz, Amadeuszu, księga ta była spisywana od niemalże zarania 72istnienia, właśnie i tylko w mojej obecności, więc jej zawartość nie jest dla mnie żadną tajemnicą
Słowa te najwyraźniej zaniepokoiły Amadeusza, bo zamilkł na parę dobrych chwil. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał
– Kim ty tak naprawdę jesteś? – zapytał w końcu
– Po co zadajesz tyle pytań, Amadeuszu? Czyżbyś wątpił w moje pochodzenie? Myślę, że dobrze wiesz, kim jestem
Przecież wyczytałeś te informacje już wcześniej, strona pięć tysięcy sześćset pięćdziesiąta siódma Księgi Imion i Rodów, zgadza się? Wiem, że doskonale zdajesz sobie sprawę, iż moje pojawienie się w życiu księcia nie było przypadkowe
Nawet wyrocznia powiedziała ci to samo, a mimo to wciąż nie możesz mi zaufać. Chyba już poniekąd udowodniłem swoje dobre intencje? Amadeusz wciąż milczał
– Jeśli chcesz, mogę ci opowiedzieć historię mego rodu – zachęcił go Ksawery. – Być może to cię ostatecznie przekona
– Do dnia dzisiejszego czułem się winny – wyznał Amadeusz, a jego głos najwyraźniej się załamał. – Przysięgałem jego matce, że zrobię wszystko, aby go uchronić, a jednak naraziłem go na utratę życia. – Westchnął ciężko
– Amadeuszu – pocieszał go Ksawery – to nie twoja wina. Nie mogłeś temu zapobiec, być może właśnie tego dnia nadszedł ten właściwy czas. Jak długo chłopiec miał się skrywać w lesie? Czeka go przecież bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie, kiedyś wreszcie musi się do tego przygotować i nadrobić stracony czas.
73– Teraz rozumiem – odrzekł, spoglądając w jego stronę
– Jeśli nadal nie masz nic przeciwko, to chętnie wysłucham twojej historii. Może dzięki temu wszystko stanie się dla mnie bardziej wyraziste
– Jak sobie życzysz – odparł Ksawery. – Nie jest to jednak krótka historia – uprzedził
Amadeusz zamienił się w słuch
– Historia powstania naszego rodu liczy sobie już wiele lat
Kiedyś była tu przepiękna kraina. Pełna rzek i krystalicznie czystych jezior. Zewsząd pokryta gęstymi lasami, a każdy z nich miał inną nazwę nadaną przez ludzi znających wszystkie tutejsze zakamarki od zarania dziejów. Krainą tą rządził dobry i sprawiedliwy król Gomes II. Miał on czterech synów. Najstarszym z nich był Edam, od którego imienia w przeszłości nazwano krainę leżącą na północy. Tę, z której pochodziła matka chłopca – dodał Ksawery. – Potem był Adakar, następnie Raszmir, najmłodszy z nich miał zaś na imię Wincenty i jak pewnie łatwo się domyślisz, to on był ojcem chłopca
Amadeusz przytaknął
– Losy tych braci malowały się w przeróżny sposób. Bo choć byli braćmi, to mieli zupełnie inne charaktery i odmienne przekonania. Najsłabszym z nich okazał się jednak Adakar. Zawsze mówiłem, że jego słabość do kobiet sprowadzi kiedyś na nas nieszczęście i miałem rację. Niedługo po tym jak osiągnął wiek odpowiedni do koronacji na króla, jego ojciec wydał w swym pałacu huczne przyjęcie. Jak za każdym razem, gdy kolejno każdy z jego synów osiągał wiek męski, czyli dwadzieścia lat, i był gotów na to, aby zostać królem. W przeszłości od imion jego synów powstały cztery królestwa. Do dnia dzisiejszego utrzymało się 74tylko królestwo Edam na północy, w pobliżu Lasu Admar pochodzące od najstarszego z synów. Na ucztę koronacyjną Adakara przybyło wiele ważnych osób z różnych stron świata. Nawet niektórzy władcy. Każdy chciał poznać nowego króla. Tego dnia do pałacu przybył także Otton III – władca Trolskiej Doliny – ze swą przepiękną, lecz zdradliwą małżonką Aminą. Od razu można było zauważyć, że między nią a Adakarem zaiskrzyło. Tak zrodził się brzemienny w szereg tragedii romans. Było to coś, co nigdy nie powinno się zdarzyć. Jedna z najdotkliwszych klęsk mających miejsce w tamtych czasach
Kiedy po pewnym czasie wszystko wyszło na jaw, Otton III wściekł się do tego stopnia, że kazał zgładzić niewierną małżonkę, a nam wypowiedział straszliwą i krwawą wojnę
Wielu poległo, nieliczni uszli z życiem. Ocalał Adakar, sprawca całego tego nieszczęścia, zginął natomiast Edam
Po jego śmierci tron objął jeden z dalszych kuzynów Lucjusz II. Przeżył król i jego najmłodszy syn Wincenty, którego nie wysłano na wojnę ze względu na zbyt młody wiek. Przez bardzo długi czas nieznane były losy Raszmira, którego ciała nie odnaleziono na polu bitwy. W końcu jednak wstrzymano poszukiwania, domniemając, że prawdopodobnie porwały je dzikie zwierzęta i rozszarpały gdzieś w lesie. Król Gomes bardzo przeżył ten cios. Postanowił zrobić wszystko, by w przyszłości więcej nie doszło do podobnej tragedii. Zwrócił się więc po radę do jednego z najwybitniejszych alchemików i mędrców w tych czasach, który zamieszkiwał grotę pod wodospadem na terytorium Lasu Zakazanego. Chciał stworzyć doskonały ród, który sprawował by należytą pieczę nad jego najmłodszym synem i wszystkimi mieszkańcami królestwa. Tak powstała 75historia królewskiego rodu Kronikarzy. Ród ten tworzyła specjalnie wyselekcjonowana grupa osób odznaczających się szczególnymi przymiotami. Pochodzili z różnych warstw społecznych, plemion i rodów. Były to osoby o ściśle określonych cechach charakteru i osobowości. Posiadały obszerną wiedzę w zakresie różnych nauk i języków. Do ich zadań należało spisywanie różnego rodzaju ksiąg, jak również prowadzenie kronik królewskich o podrzędnym znaczeniu. Zaszyfrowywanie pergaminów i odczytywanie zawartych w nich informacji, a także tworzenie i wprowadzanie nowych szablonów kaligraficznych w celu ochrony najwyższych tajemnic królewskiego rodu. Ja zostałem powołany do królewskiej służby jako pierwszy, dopiero po mnie zgromadziła się reszta. Wraz z pojawieniem się naszego rodu powstał szereg praw, które miały obowiązywać wszystkich, bez względu na ich status społeczny
Król polecił spisywać nam Księgę Imion i Rodów, która zawierała najważniejsze informacje o każdym mieszkańcu królestwa posiadającym jakąś ważną cechę. Od zarania naszego istnienia naszym obowiązkiem było chronić i uczyć każdego członka królewskiej rodziny i bez względu na okoliczności informować o wszystkich niepokojących sytuacjach mających miejsce w królestwie. Powierzono nam najgłębsze sekrety królestwa, aby ułatwić nam naszą misję. Nikt jednak nie przewidział złych konsekwencji, jakie niosło za sobą spisywanie tak ważnej dokumentacji
Przecież kryła ona w sobie najpilniej strzeżone tajemnice
Nieraz próbowano ją wykraść ze strażnicy, w której była przechowywana. Dla wrogów i przeciwników królestwa była wszystkim, czego potrzebowali, aby obrócić naszą krainę wniwecz – westchnął Ksawery. – Postanowiono 76więc ostatecznie zaszyfrować jej zawartość. Tylko paru wybrańców króla było w stanie przeczytać zawarte w niej informacje. Od tamtego momentu sprawa nieco ucichła, a księga chwilowo była bezpieczna. Nie wiedzieliśmy wówczas, że za tymi próbami kradzieży stoi Otton III. Wojna, która spustoszyła naszą krainę i zdziesiątkowała jej mieszkańców, mu nie wystarczyła. Wciąż szukał okazji do zniszczenia całego królestwa, a książę Raszmir był kluczem do jego ostatecznej zemsty. Tak naprawdę Raszmir wcale nie umarł, lecz został uprowadzony. Otton III wydał nakaz jego pojmania, gdyż liczył, że w przyszłości syn króla Gomesa pomoże mu wziąć srogi odwet na wrogach. Miał też nadzieję, że Raszmir pomoże mu odczytać pergaminy Księgi Imion i Rodów, gdy już uda mu się ją zdobyć, jako że młody książę należał do grona wybrańców, którzy obdarzeni byli tą umiejętnością. Przez prawie rok więził go w swych lochach, próbując zmusić do współpracy, a kiedy ten ostatecznie odmówił, oddał go w ręce Tyrenierów, którzy przypieczętowali jego los
– Sugerujesz… – przerwał mu niespodziewanie Amadeusz – że królestwem Ottona III jest dzisiejsza siedziba Goliarda w Trolskiej Dolinie? – Niestety tak – odpowiedział krótko Ksawery. – Ale posłuchaj, co wydarzyło się później
Amadeusz ponownie zamilkł, a Ksawery kontynuował swoją opowieść: – Po wszystkim Otton III kazał wypuścić Raszmira na wolność. Przez trzy miesiące Raszmir szukał drogi powrotnej do domu. Kiedy dotarł do bram królestwa, był kompletnie wyczerpany, brudny i zarośnięty. Niemalże całe jego ciało pokryte było ranami i bliznami. Nikt nie przy77puszczał, że to może być zaginiony książę. Gdy jednak prawda wyszła na jaw, wiadomość ta szybko rozniosła się po całym królestwie. Kiedy król dowiedział się, że ów przybysz to jego zaginiony syn, wzruszył się do łez. Książę z pomocą nadwornych lekarzy powracał do zdrowia przez około półtora miesiąca, ale wkrótce po jego wyzdrowieniu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Raszmir został bowiem zmuszony przez Tyrenierów do wypicia specjalnie przygotowanej mikstury, a toksyny krążące w jego żyłach zdążyły już całkowicie spustoszyć jego serce. Zaczął łamać ustanowione przez ojca prawa. Nawet leśne prawo. Zaczął zabijać zwierzęta dla własnej przyjemności, burząc w ten sposób całą harmonię. Wielu donosiło królowi, że tak postępuje jego syn, ale on nie wierzył, był zaślepiony. Z czasem wzbudziło to bunt poddanych, którzy zażądali sądu i wygnania przyszłego króla. Dowiedziawszy się o tym, król był głęboko wstrząśnięty. Musiał jednak przestrzegać leśnego prawa, po części sam je stworzył. Nie mógł zatem podważyć własnego autorytetu, ponieważ mogłoby to być przyczyną kolejnego buntu i ostatecznego upadku królestwa. O to przecież chodziło Ottonowi III, kiedy to wcielał w życie swój podły plan. Wkrótce zapadł wyrok. Raszmir został wygnany. Odebrano mu prawo do dziedziczenia tronu i oddano pod sąd Wielkiej Wyroczni na Górze Sędziów, która ostatecznie miała zadecydować o jego losie
Nikt jednak nie wiedział, co tak naprawdę z nim się stało
Ludzie z pobliskiej wioski powiadali, że został zgładzony, inni, że zamieniony w dzikie zwierzę, które miał spotkać ten sam los, co pozostałe. Jak się jednak po pewnym czasie okazało, Raszmir został wygnany i dostał dożywotni zakaz wstępu do doliny. Prawdopodobnie wrócił do króle78stwa Ottona III, gdzie dobrowolnie oddał się w jego ręce
Przeżył jednak, a Otton III mianował go swym następcą i nadał mu imię Goliard Malbot, w księdze zapisano OiTalbot. Król Gomes zmarł w wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Po jego śmierci, władzę objął najmłodszy syn Wincenty. Z czasem dodano mu przydomek Hames III, czyli po trzykroć sprawiedliwy. Za jego panowania kraina stopniowo odzyskiwała swą harmonię i doskonałość. Gdy Goliard po latach dowiedział się, że jego prawo do dziedziczenia tronu dostał najmłodszy brat, zapłonął wielkim gniewem
Doszedł do wniosku, że jeżeli zabije brata, to królestwo pozostanie bez prawowitego następcy tronu, a wtedy tylko on będzie mógł objąć władzę i decydować o jego losach. Nie przewidział jednak, że niebawem Wincentemu narodzi się syn, co kompletnie pokrzyżowało jego plany
Resztę wydarzeń już znasz – rzekł do Amadeusza. – Tym chłopcem jest właśnie mały Wincenty
– To nieprawdopodobne – westchnął Amadeusz
– Tak wszystko się zaczęło – skończył Ksawery
– I co my teraz z tym wszystkim zrobimy – zapytał zdezorientowany
– Po prostu zrobimy wszystko, by przepowiednia się wypełniła – stwierdził Ksawery. – W końcu nie bez powodu pojawiłem się w waszym życiu i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że cały ciężar odpowiedzialności spoczywa przede wszystkim na moich barkach
– Tak, ale to nie będzie takie łatwe – odpowiedział Amadeusz. – Mam jeszcze jedno pytanie, oczywiście, jeśli pozwolisz
– Cóż takiego zaprząta twe myśli?
79– Wiesz, wiele zrozumiałem, od momentu kiedy cię spotkałem. Ciekawi mnie jeszcze tylko jeden jedyny szczegół… – Tak? – przerwał mu Ksawery
– Podczas mojej rozmowy z Haroldem wspominał on o jakiejś wojnie. Nie potrafił jednak skojarzyć tej nazwy… Mówił, że podczas niej zostałeś uprowadzony wraz z całą rodziną. Czy to właśnie była ta wojna, o której opowiadałeś dosłownie przed chwilą? – Nie, Amadeuszu – zaprzeczył Ksawery. – To już zupełnie inna historia. Zapewne miał on na myśli wojnę edamejską, w pobliżu Lasu Admar znajdującego się na południe od królestwa Gomes
– Wojna edamejska? Wybacz, ale jakoś nie kojarzę tego wydarzenia z niczym, co znałem do tej pory
– Widzę, Amadeuszu, że nie znasz jeszcze wielu sekretów mających związek z historią naszej krainy. Jak myślisz? Co stało się z Księgą Imion i Rodów po upadku gomeskiego królestwa? Przecież cały zamek został obrócony w perzynę, a Goliard nie mógłby przepuścić takiej okazji. Teraz nic nie stanęłoby mu na przeszkodzie, by odnaleźć księgę i wykorzystać przeciwko nam całą jej zawartość. Przecież pragnął on bezwzględnej władzy, a tę mogła dać mu tylko ta właśnie księga
– No tak, to zrozumiałe – przytaknął nieśmiało
– Jak już wspominałem w moim opowiadaniu, nasz ród stworzono przede wszystkim w celu ochrony członków rodziny królewskiej, jak również ich wszystkich sekretów, w tym także księgi. Kiedy Goliard zgładził gomeski ród, gdyby nie my, nic nie stanęłoby mu na przeszkodzie, aby ją przechwycić. Gdyby tak się stało, nasza dzisiejsza rozmowa nigdy nie miałaby miejsca, bo prawdopodobnie już dawno 80byśmy nie istnieli
– To prawda – westchnął Amadeusz
– Musieliśmy stawić opór Goliardowi i jego zwolennikom. Nawet za cenę naszego życia. W końcu do tego zostaliśmy stworzeni. Doszło więc do kolejnego starcia między siłami dobra i zła
– Ale dlaczego wojna edamejska? – To proste – odrzekł Ksawery. – Gdy gomeskie królestwo legło w gruzach, byliśmy zmuszeni emigrować do krainy Edam. Oczywiście wraz z księgą – dodał. – Doszliśmy jednak do wniosku, że pieszy transport będzie zbyt ryzykowny, więc powierzyliśmy tę misję ognistym ptakom
Dzięki temu księga została tam dostarczona szybko i bezpiecznie. Jeszcze na długo przed naszym przybyciem. Jednak Goliard o tym nie wiedział. Przypuszczał, że wciąż mamy ją ze sobą. Zaatakował nas ze swoimi sojusznikami w drodze do krainy Edam, zaledwie jeden dzień drogi od Lasu Admar, w nadziei że przechwyci księgę, ale się pomylił. Księga już dawno spoczywała bezpiecznie w podziemiach edamskiego zamku. Była tam ogromna sieć podziemnych labiryntów, na których w późniejszym czasie stanęło zamczysko. Miejsce to stworzono z myślą o przechowywaniu najgłębszych królewskich sekretów, między innymi takich jak Księga Imion i Rodów. Wszyscy nasi towarzysze polegli w zaciętej walce, ostatecznie przeżyłem tylko ja i moja najbliższa rodzina. Zostaliśmy pojmani i uwięzieni w podziemnych lochach w Trolskiej Dolinie
– To przykre – Amadeusz się zasmucił – ale w jaki sposób udało ci się przetrwać aż tyle lat? – Po prostu byłem dla Goliarda zbyt ważny, by zdecydował się mnie zgładzić. Dobrze wiedział, jak doniosłą rolę 81odgrywałem w gomeskim królestwie. Poza tym wciąż się łudził, że znam miejsce przechowania księgi. Niejednokrotnie próbował niemalże wycisnąć ze mnie te informacje
– Łudził? – zdziwił się Amadeusz
– Prawda jest taka, że w momencie gdy zostaliśmy pojmani, dziwnym trafem ktoś wydał rozkaz, aby niezwłocznie umieścić ją w innym miejscu. Było to jak najbardziej celowe, biorąc pod uwagę fakt, że całe to wydarzenie miało miejsce właśnie w pobliżu królestwa Edam, a Goliard zdawał sobie sprawę z tego nie przpadkowego pokrewieństwa z krainą Gomes. Prędzej czy później mógł się domyślić, dokąd zmierzaliśmy, a wtedy historia na pewno by się powtórzyła. Jednak do dnia dzisiejszego nie wiadomo, kto i z czyjej inicjatywy wydał takie polecenie, a miejsce przechowania księgi zostało ściśle utajnione. Nawet ja nie miałem pojęcia, oczywiście do dnia dzisiejszego, że księga ta trafiła na Wzgórze Agidy, do ciebie, Amadeuszu
– Ja też nie mam pojęcia, w jaki sposób do tego doszło
Pewnego dnia po prostu przyniósł ją do mnie Rubin, a jedyny list, jaki otrzymałem, polecił mi skrzętnie ukryć księgę. Oczywiście wyjaśniono mi, z jakiego powodu jest to tak bardzo pilna sprawa, aczkolwiek nie widniał na nim podpis ani żadna pieczęć. To był stuprocentowy anonim. Ukryliśmy ją, tak jak nam polecono w liście
Jednak od tego czasu nikt się po nią nie zgłosił, a ja nigdy więcej nie otrzymałem żadnych wiadomości na ten temat
– Kim jest Rubin?
82– Rubin to ostatni z gatunku ognistych ptaków. Od tamtego momentu już pozostał z nami. Jest jednym z najważniejszych strażników księgi w naszym królestwie
Ksawery nie odpowiedział. Milczał, próbując jakoś poukładać swoje myśli
– Ksawery? – zapytał zaniepokojony nagłym milczeniem towarzysza. – Wszystko w porządku? – Tak
– Widzę, że jesteś już trochę zmęczony
– Nie ma problemu, Amadeuszu – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. – Jeśli wciąż masz jakieś pytania lub uwagi, to chętnie ich wysłucham. Jest jeszcze coś, o czym chciałbyś wiedzieć? – Myślałem o tym, co później stało się z twoją rodziną
Dlaczego mimo tylu lat oporu z waszej strony nie zostaliście oddani w ręce Tyrenierów? – Tak się akurat składa, że do dnia dzisiejszego nie wiem, co tak naprawdę się z nimi stało
– Myślisz, że zginęli? – Nie sądzę. Jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. Myślę, że Goliard doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Posiadamy przecież ogromną wiedzę z różnych dziedzin nauki. Prawie nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Goliard byłby niezwykle usatysfakcjonowany, mając nas po swojej stronie
– Dlaczego więc nie oddano was w ręce Tyrenierów? Prawdopodobnie wypicie wywaru z Czenulka całkowicie odmienia serce i umysł każdej istoty. Moglibyście pozostać doskonałymi nawet wtedy, z tą tylko różnicą, że na zawsze pozostalibyście po jego stronie. Czy to nie wszystko, czego mógłby pragnąć?
83– Nie sądzę – stanowczo zaprzeczył Ksawery. – W efekcie moglibyśmy całkowicie stracić pamięć, a wtedy stalibyśmy się bezużyteczni. Na razie jesteśmy dla niego chodzącą Księgą Imion i Rodów. W końcu to my ją tworzyliśmy
Znamy jej najgłębsze sekrety. To jest właśnie ten skarb, dzięki któremu utrzymywał nas przy życiu przez te wszystkie lata
– To prawda – przytaknął Amadeusz – ale na pewno istnieje jakiś sposób na to, by was wreszcie złamać. To, że niewątpliwie posiadacie ogrom wiedzy, nie oznacza, że jesteście nietykalni. Przypuszczam, że Goliard dobrze o tym wie. Założę się, że teraz robi dosłownie wszystko, aby znaleźć na was skuteczny sposób i bezwzględnie zmusić do poddania się – rzekł z naciskiem
– To niewykluczone – zgodził się Ksawery
– Może dobrze by było przyjrzeć się bliżej okolicznościom, w jakich powołano wasz ród do istnienia? Czy ten, który was stworzył, nadal żyje? Przypuszczam, że Goliard spróbuje w jakiś sposób do niego dotrzeć, bo tylko on jest kluczem do rozwiązania zagadki waszej nietykalności i na pewno zna wasz słaby punkt
– Tego, czy żyje, nie jestem pewien. Od momentu gdy nas pojmano, nie wiemy dosłownie o niczym, co miało miejsce przez te wszystkie lata
– Uważam, że dobrze byłoby dotrzeć do tej osoby, zanim zrobi to Goliard. W końcu nie wiemy, ile zostało nam jeszcze czasu. Gdyby ta osoba żyła i mogła zamieszkać na stałe w naszej dolinie, uczyniłoby to was wszystkich bezpiecznymi i nietykalnymi dla Goliarda i jego sług. Tak się akurat składa, że Goliard i jego poddani nawet nie wiedzą o istnieniu Wzgórza Agidy
84To właśnie zapewnia nam bezpieczeństwo i nietykalność z ich strony. Być może ten fakt był główną przyczyną tego, że wydano polecenie ukrycia tej księgi właśnie na Wzgórzu Agidy
– Może i masz rację, aczkolwiek uważam, że dobrze byłoby też ustalić, kto wydał rozkaz ukrycia księgi w tym miejscu. To zrozumiałe, że wszystkie rozkazy zawsze padają z ust króla. Ważniejsze jest jednak ustalenie, z czyjej inicjatywy zostało tak postanowione. Osoba ta bowiem może być naszym największym sprzymierzeńcem i uważam, że dobrze byłoby mieć ją po naszej stronie
– Prawie zapomniałem o tym drobnym, ale tak znaczącym szczególe – przyznał Amadeusz. – Myślę, że najlepiej będzie zająć się tymi obiema sprawami naraz. Nie powinniśmy dłużej zwlekać z odnalezieniem waszego twórcy, bo tylko on wie, jak można zmusić was do uległości. Kiedy Goliard dotrze do niego pierwszy, to wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne
– To fakt
– Tymczasem myślę, że najwyższy czas udać się wreszcie na spoczynek. Zrobiło się już bardzo późno, a my jesteśmy jedynymi, którzy o tej porze jeszcze nie śpią
– Jak sobie życzysz – odpowiedział pokornie Ksawery
– Pozwól, że odprowadzę cię do twej komnaty. Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu
– Na pewno – zapewnił go Ksawery
– To był ciężki dzień – westchnął władca Agidy. – Do zobaczenia rano
– Dobranoc Amadeuszu
– Dobrej nocy – odrzekł Amadeusz, po czym ruszył w kierunku własnej sypialni
85ROZDZIAŁ PIĄTY
PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI Nazajutrz, kiedy cała okolica okryła się złocistą poświatą porannego brzasku, Amadeusz wysłał do Harolda Rubina z listem i prośbą o pomoc w ustaleniu szczegółów dotyczących pochodzenia i być może dalszych losów twórcy rodu Ksawerego
Wstępne ustalenia pozwoliły na określenie miejsca, z którego pochodził. Ksawery powiedział, że zamieszkiwał on z dala od jakiejkolwiek cywilizacji w miejscu zwanym Lasem Zakazanym, w grocie znajdującej się w pobliżu wodospadu. Amadeusz nie znał jednak jego imienia. Minęło zbyt wiele lat od tamtych wydarzeń, a wszelki ślad już po nim zaginął
Harold z pomocą osób zamieszkujących tamte regiony zdołał odnaleźć grotę, w której zamieszkiwał swego czasu tajemniczy mężczyzna, lecz była ona pusta. Nie znalazł w niej niczego, co mogłoby świadczyć o czyjejś obecności w tym miejscu, jaskinia wyglądała na opuszczoną od lat
Teraz z kolei miał ustalić tożsamość tajemniczego sprzymierzeńca, z którego inicjatywy wydano rozkaz umieszczenia księgi na Wzgórzu Agidy. Postanowił zatem wyruszyć w podróż do legendarnej krainy Edam leżącej na północ od pradawnych ruin gomeskiego królestwa
– Feliksie! Feliksie! Zbudź się wreszcie! Amadeusz zlecił nam bardzo ważne zadanie do wykonania
– Co takiego, Haroldzie? – Musimy kogoś odszukać…
86– Znowu?! Właśnie skończyliśmy jedne poszukiwania i wszystko spełzło na niczym. Czy tym razem będzie to miało jakiś sens? – Feliksie – upomniał go Harold. – To, czym się zajmujemy, zawsze ma sens. Niestety, czasami tak się zdarza, że mimo wszystko nie udaje się czegokolwiek ustalić. Nie oznacza to jednak, że z tego powodu mamy ignorować inne polecenia. W końcu to nasza praca, prawda? – No tak – odrzekł niepewnie Feliks. – Daj mi jeszcze parę chwil, dobrze? Muszę się jakoś pozbierać
– Nie ma sprawy, ale lepiej się pospiesz, czeka nas długa podróż, aż do samego królestwa Edam
– Chyba żartujesz? Przecież my nie dojdziemy tam nawet za tydzień. To ponad sto kilometrów! – Nic się nie martw, nie pójdziemy tam pieszo – zapewnił go Harold. – Już czeka na nas transport
– Transport? Haroldzie, co ty znowu wymyśliłeś? – To niespodzianka
Ledwo co skończył wypowiadać ostatnie słowa, kiedy na niebie ukazała się sylwetka potężnej sowy podążającej w ich kierunku
– Haroldzie, co to jest? – przeraził się Feliks, widząc olbrzymiego drapieżnika szykującego się do lądowania
– To tylko Klara
– Kto?! – Klara. Tak nazywa się sowa, która zabrała Wincentego pierwszego dnia na Dębowe Mokradła, pamiętasz? – Tylko mi nie mów, że to coś, to ma być nasz transport? – wyjąkał Feliks z niedowierzaniem
– Klara? Chyba żartujesz – roześmiał się Harold
87– Spójrz, wskazał palcem na przygotowany do lotu balon – Oto nasz transport
- Polecimy balonem? - A mamy inne wyjście? - Spójrz już jesień, a temperatura w nocy może spaść nawet o kilkanaście stopni. Nie możemy iść pieszo w takich warunkach, zwłaszcza nocą
– Ojej! – jęknął Feliks
Tymczasem Klara podleciała bliżej i wylądowała tuż przed nimi, spoglądając kątem oka na Feliksa
– Haroldzie, czemu ona się tak na mnie gapi? – Może wyglądasz dla niej dość apetycznie – zażartował Harold, chichocząc pod nosem
– Bardzo śmieszne – odrzekł naburmuszony Feliks. – O mało nie pękłem ze śmiechu
– Witaj Klaro! – Witaj Haroldzie. Hu! Hu! – przywitała go sowa
– Klaro, ty mówisz? – zdumiał się Harold
- Hu!Hu! – przytaknęła sowa, a Harold aż osłupiał z wrażenia
- Mnie to już chyba nic nie zadziwi. - Mruknął pod nosem
- No, to dokąd lecimy?- zapytała Klara – Wiesz może, jak dolecieć do królestwa Edam leżącego na północy? – Owszem! – odrzekła sowa. – Znam te okolice jak własną dziuplę. Hu! Hu! Kiedyś polowaliśmy w tym miejscu
Były tam takie olbrzymie gryzonie – opowiadała podekscytowana
– No tak – mruknął Harold, spoglądając ukradkiem na Feliksa
88– Wsiadajcie, na co czekacie – ponagliła ich Klara. – Zostało nam już zaledwie parę godzin do zachodu słońca, a o zmierzchu muszę wrócić z powrotem na Dębowe Mokradła
Harold i Feliks pośpiesznie wsiedli na pokład balonu
– No to lećmy! – stwierdził, odwiązując liny zabezpieczające
– Trzymajcie się mocno. Hu! Hu! Będzie trochę wiatru! – rzekła sowa. Rozpościerając dumnie skrzydła, odbiła się od ziemi i wzbiła do lotu. Podmuch wiatru w tym momencie był tak silny, że niewiele brakowało, a balon wypadł by z obranego kursu. Wkrótce gwałtowny podmuch wiatru ustał, a balon z lekkością uniósł się w powietrze
Z góry wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Można było dostrzec każdy szczegół malującego się krajobrazu, od wzniosłych pagórków, aż po najniżej położone jeziora i doliny
Kiedy w końcu przekroczyli granicę dzielącą terytorium Lasu Sosnowego i krainy Gomes, Harold zauważył po swojej lewej stronie pozostałości ruin potężnego gomeskiego zamczyska
– Klaro! – zawołał donośnym głosem
– Tak, Haroldzie? – Czy moglibyśmy wylądować na chwilę pośrodku ruin gomeskiego zamku? Chciałbym im się lepiej przyjrzeć z bliska – dodał po chwili namysłu
– Jak sobie życzysz! – odrzekła sowa
– No to lądujemy
– Jasne – mruknął Feliks.
89Wkrótce udało im się jednak sprytnie wylądować, dokładnie w samym centrum ruin.– Tylko się pospieszcie – poprosiła Klara. – Mamy niewiele czasu
– W porządku, to tylko chwila – zapewnił ją Harold
Wyszedł z gondoli i przywiązawszy liny zabezpieczające, wstępnie rozejrzał się po okolicy
Na pierwszy rzut oka wydawała się całkowicie zdewastowana. Jednak w paru miejscach dostrzec można było pozostałości wschodnich murów zamczyska zachowanych w całkiem dobrym stanie
Harold podszedł bliżej i rozejrzał się dookoła. Próbował znaleźć jakąkolwiek poszlakę, coś, co mogłoby ich naprowadzić na szczegóły wydarzeń, które się tu rozegrały, lecz nie był w stanie dostrzec niczego intrygującego. Po chwili jednak jego uwagę zwrócił fragment skalnej półki wystającej ze wzgórza po wschodniej stronie
– Feliksie! – zawołał donośnym głosem. – Podejdź tu do mnie
– Co się stało? – Spójrz. – Wskazał palcem na tajemnicze symbole głęboko wyryte w skalnej płycie. – Jak myślisz, co to może oznaczać? – Nie mam pojęcia – odrzekł bezradnie wzruszając ramionami
– Nie uważasz, że te symbole wyglądają jakoś inaczej? – Co masz na myśli? – W niczym nie przypominają herbu królewskiego. – Ponownie wyciągnął rękę w stronę dwóch liter wyrytych w skalnym podłożu
– Myślisz, że może to być jakieś podziemne przejście?
90– Zobaczmy – zaproponował Harold, próbując unieść skalną płytę, ale była ona zbyt ciężka, nawet dla niego
– Haroldzie? A może to przejście otwiera się w inny sposób – starał się naprowadzić go Feliks. – Spójrz na te litery, są ryte zbyt głęboko. Może potrzebują jakiegoś uzupełnienia, odgrywającego tu rolę klucza? Jeśli tak, to nie zdołamy otworzyć ich bez brakującego elementu
– Masz rację – przytaknął. – Potrzebujemy jakiegoś przedmiotu o podobnym kształcie
Feliks rozejrzał się dookoła, ale było tam zbyt wiele odłamków i kamieni, by móc odnaleźć jeden mały brakujący szczegół
– Haroldzie, to nie ma sensu – narzekał. – Spójrz tylko, to jak szukanie igły w stogu siana – rzekł zrezygnowany, przysiadając na pierwszym lepszym wystającym kamieniu
Nagle coś drgnęło, a dookoła pojawiła się chmura kurzu
Feliks poderwał się gwałtownie z kamienia, na którym usiadł. Kiedy pył opadł, zauważył, że skalna płyta trochę się przesunęła
– Haroldzie! – zawołał. – Tu jest jeszcze jeden znak
Harold podszedł bliżej i zauważył na kamieniu kolejny symbol
Feliks wygrzebał kilka kamyków tkwiących w jego szczelinach i zdmuchnął pierwszą warstwę pokrywającego go kurzu. Był to dokładnie ten sam symbol, który widniał na skalnej płycie, tylko nieco wypukły. Swoim wyglądem przypominał raczej nieudolną imitację jakiegoś przycisku
W momencie gdy Harold nadepnął na niego całym swoim ciężarem, skalna płyta ruszyła z miejsca, a w głębi uka-
91zał się rząd kamiennych schodów prowadzących do wnętrza jakiegoś tunelu
– Jak myślisz? – zagadnął Feliks. – Dokąd mogą prowadzić te schody? – Nie mam pojęcia – odpowiedział, spoglądając w dół. – Uważasz, że powinniśmy zaryzykować? Feliks spojrzał na niego wymownie
– Chyba nie chcesz tam zejść? – zapytał
– Sam nie wiem, może natrafimy tam na coś ważnego
– Albo zginiemy – odrzekł Feliks z irytacją. – Skąd mamy wiedzieć, co lub kto tam jest? Może to jakaś pułapka, którą zastawił na nas Goliard, a teraz zaciera ręce, żebyśmy tylko połknęli haczyk. To jakieś szaleństwo, Haroldzie! – dodał, widząc jego obojętność. – Nie mamy nawet pochodni
– Coś wymyślę – odrzekł krótko mężczyzna, rozglądając się dookoła za czymś, co mogłoby mu posłużyć za pochodnię
W oddali dostrzegł stary spróchniały badyl, leżący na ziemi niedaleko resztek frontowej ściany zamczyska. Podszedł i podniósłszy go, urwał ze swojego płaszcza kawał materiału i dokładnie go owinął. Potem wyjął z torby przy swym boku buteleczkę z odrobiną nafty i polał nią skrawki materiału
– No tak, ale skąd weźmiemy ogień? – rzekł sam do siebie. Nie było tu przecież niczego, co ostatecznie mogłoby im posłużyć jako zapalnik, a dookoła leżało tylko mnóstwo odłamków skalnych i kamieni
Podniósł więc dwa z nich i zaczął uderzać jednym o drugi, aż pojawiła się iskra, która akurat spadła na imitację pochodni leżącej u jego stóp i zapłonęła
92– Jest! – krzyknął zadowolony
Podniósł ją i ruszył w stronę tajemniczego przejścia
– To jakieś szaleństwo, Haroldzie! – powtórzył niezadowolony Feliks, ale nie mając wyboru, ruszył za nim
Kamienne schody doprowadziły ich do tajemniczego pomieszczenia, z którego wychodziły cztery wejścia prowadzące do wnętrza ciemnych i krętych korytarzy. Harold przystanął na chwilę, próbując pozbierać myśli
– I co teraz? – zapytał Feliks. – Powinniśmy skręcić czy iść naprzód? – Nie wiem. Muszą tu przecież być jakieś wskazówki. – Na skalnych ścianach dojrzał kątem oka stare pochodnie, niezdarnie przymocowane do skalnych murów. Podszedł i zaczął je po kolei zapalać. Wkrótce w pomieszczeniu zrobiło się na tyle jasno, że mogli dostrzec całą resztę. Harold zauważył szereg dziwnych symboli znajdujących się na ścianie od strony południowej. Nie były one jednak pisane w znanym mu języku
– Feliksie! Spójrz, czy coś ci to przypomina? – Niestety, nic mi to nie mówi
– No cóż – westchnął Harold. – Pozostaje nam tylko zdać się na łut szczęścia. Pójdziemy w lewą stronę – rzekł stanowczo
– Dlaczego akurat w lewą stronę? – dopytywał się Feliks
– Pomyśl tylko. Podziemne przejście znajdowało się po lewej stronie dawnego zamczyska
– No tak, po stronie wschodniej – przytaknął
– No właśnie. Schody także poprowadziły nas w lewą stronę, to nie może być zbieg okoliczności, nie uważasz? – Tak jakby – odrzekł niepewnie Feliks, spoglądając 93z przerażeniem na Harolda, próbującego wymyślić jakąś strategię
– Feliksie, co ma być, to będzie – oświadczył, próbując w ten sposób dodać mu otuchy. – Pójdziemy w lewą stronę
Korytarz, którym podążali, był kręty i wąski
Co parę metrów Harold dostrzegał kolejne pochodnie, które po drodze zapalał jedną po drugiej, aż dotarli do drzwi mieszczących się na końcu korytarza, o dziwo także znajdujących się po lewej stronie. Były one zbite z desek pochłoniętych z upływem czasu przez wilgoć i pleśń i prowadziły do ciemnego pomieszczenia, którego ściany drążyły strugi wody ściekającej równomiernie po powierzchni
W środku panował gęsty mrok, a unoszący się w powietrzu zapach stęchlizny początkowo utrudniał im swobodne oddychanie. Harold zapalił jeszcze jedną pochodnię znajdującą się w pomieszczeniu. Kiedy jej blask rozproszył panujący tam mrok, dostrzegli w oddali drewniany stojak podtrzymujący starą zakurzoną księgę
– Co to może być? – zapytał zdumiony Feliks
– To jakaś księga, Feliksie
– Może lepiej jej nie ruszajmy, co? Może nam się stać jakaś krzywda
– Nie sądzę, to przecież tylko stara księga – zapewniał go Harold
- Tak, tyle że ktoś może jej pilnować. Nie wpadłeś na to?- zadrwił Feliks
Harold podszedł bliżej i zdmuchnął warstwę kurzu pokrywającą jej powierzchnię, zbliżając twarz i spoglądając z zaciekawieniem do jej wnętrza.
94W tym momencie nagły podmuch wiatru stłumił blask pochodni, a Harold zauważył, że uchyliły się ukryte drzwi prowadzące tym razem do oświetlonej pochodniami komnaty
– Kim jesteście, że niepokoicie mnie po tylu latach? – Zapytał misterny głos, wydobywający się z jej wnętrza
Harold zdębiał
– Kim jesteś? – zapytał przestraszony Feliks, widząc postać wyłaniającą się zza drzwi
Był to mężczyzna w podeszłym wieku, odziany w bogato zdobione szaty, które zwykli nosić jedynie dostojnicy królewskiego dworu
– Jestem Wierzba z rodu Zielarzy – odrzekł grzecznie
– Zielarze? – zdziwił się Harold. – Tu w podziemiach? – A co w tym dziwnego, Haroldzie? – Zapytał tajemniczy mężczyzna
– Skąd znasz moje imię? Przecież nie zdążyłem się jeszcze przedstawić? – zapytał zaniepokojony
– Znam wiele ważnych imion – wyjaśnił spokojnym głosem
– A jak ma na imię twój towarzysz? – To Feliks – odrzekł krótko
– Feliks? Dziwnie znajome. Mam wrażenie, jakbym już kiedyś słyszał to imię. – Z jakiego rodu się wywodzisz młodzieńcze? – Zapytał spoglądając w jego stronę
– Nie mam pojęcia. Niestety ale nie pamiętam niczego z mojej przeszłości – odpowiedział zasmucony
– A ty? Nigdy nie interesowało cię, kim tak naprawdę jest twój przyjaciel i skąd pochodzi?
95– Jakoś nigdy nie przywiązywałem do tego wagi – odpowiedział. – Spotkałem go jakieś dziesięć lat temu. Gdy go odnalazłem, był kompletnie przemoknięty i wygłodzony, więc postanowiłem się nim zaopiekować
– Ach tak – odparł zdumiony Wierzba
– To wszystko, co wiem
– Co tak naprawdę sprowadza was w te strony? Nie było tu nikogo już od wielu lat… – Od momentu kiedy Goliard obrócił całą krainę wniwecz i wymordował wszystkich mieszkańców? – przerwał mu Harold
– Właśnie tak. Skąd o tym wiesz? – To długa historia – odrzekł strażnik. – Pozostało nam jednak niewiele czasu do zachodu słońca, a czeka nas jeszcze długa droga do królestwa Edam
– Królestwo Edam? Przecież ono już nie istnieje – odrzekł tajemniczy nieznajomy
– Jak to? Nie istnieje? – To ty nic nie wiesz? Król Lucjusz II zmarł sześć lat temu, a rządy od tego czasu przejął tam ktoś zupełnie inny
– Doprawdy? – Zasmucił się Harold – Dlaczego aż tak się tym martwisz? – zapytał stary Wierzba wyczuwając smutek w jego głosie
– Wyprawa do krainy Edam była naszą jedyną nadzieją na rozwiązanie pewnej zagadki – odrzekł zakłopotany
– Może mógłbym wam jakoś pomóc? – zaproponował starzec
– Tak się składa, że władca krainy Zachodzącego Słońca powierzył nam niezwykłą misję. Mieliśmy ustalić tożsa96mość osoby, z której inicjatywy król wydał rozkaz umieszczenia Księgi Imion i Rodów na Wzgórzu Agidy. Do dnia dzisiejszego fakt ten pozostaje tajemnicą. Poza tym próbowaliśmy odnaleźć tajemniczego mężczyznę, który wiele lat temu stworzył królewski ród Kronikarzy strzegących tajemnic i porządku w królestwie Gomes
– Hm. Myślę, że mogę wam pomóc, ale muszę wiedzieć dlaczego chcecie znać tak istotne informacje. Nie mogę ich wyjawiać pierwszym lepszym przybyszom. To tajemnica królewskiego rodu
– Są nam niezbędne w celu ochrony małego księcia i jego nauczyciela wywodzącego się właśnie z tego rodu
Ich imiona to Wincenty i Ksawery – odrzekł Harold. – Bez tych informacji mogą być narażeni na niebezpieczeństwo
Prawdopodobnie Goliard próbuje już od lat zgłębić tajemnicę ich powstania w celu przechwycenia Księgi Imion i Rodów, a przypuszczam, że ty akurat zdajesz sobie sprawę z tego, jakie może to mieć konsekwencje? – Oczywiście, że tak – odrzekł Wierzba. – Cieszę się, że nasz przyszły król żyje. To doprawdy wspaniała wiadomość. Jednak wyprawa do krainy Edam nie wchodzi w rachubę
W momencie przekroczenia granicy zostaniecie natychmiast pojmani i wrzuceni do podziemnych lochów
Decyzja należy jednak do was. Jeśli chodzi o osobę, z której inicjatywy padł rozkaz umieszczenia księgi na Wzgórzu Agidy, niestety nie mogę wam pomóc. Nie znam też imienia tajemniczego mężczyzny, o którego pytasz. Wiem natomiast, że zamieszkiwał on w grocie znajdującej się na terytorium Lasu Zakazanego w pobliżu wodospadu. Tuż po
97wojnie był zmuszony uciekać, w przeciwnym wypadku zostałby zgładzony
– Czy on żyje? – zapytał Feliks, wyłaniając się zza pleców Harolda
– Tak – odrzekł starzec – ale tylko trzy osoby znają jego sekret
– Trzy osoby? – powtórzył Harold. – Trzy osoby: trzech powierników najwyższej tajemnicy. – Każdemu podarowano amulet zawierający wskazówkę. Mogę wam zdradzić imię tylko jednego z nich, pozostałych musicie odnaleźć sami
– Zgoda – przytaknął Harold
– Imię pierwszego z powierników to Bazyli. Powinniście go szukać w pobliżu Lasu Sosnowego
– A co z naszą wyprawą, Haroldzie? – zapytał zaniepokojony Feliks
– Dla własnego bezpieczeństwa lepiej trzymajcie się z dala od krainy Edam. W przeciwnym wypadku narazicie się na śmierć. Jest to misja, której podjąć się może tylko nasz książę, kiedy przyjdzie jego czas. Tylko on będzie w stanie przeżyć spotkanie z Cyklopem i Wiedźmą i przywróci pokój krainie Edam. Poza tym prawdziwe imię księcia to Aleksander, a nie Wincenty
– Dziękujemy za przestrogę – rzekł Harold. – Aż strach pomyśleć, co mogło nam się przytrafić w momencie przekroczenia granicy
– Tak – przytaknął Feliks. – Nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Naprawdę wiele się tutaj zmieniło
– To prawda, że macie wiele do nadrobienia, ale jeszcze nie wszystko stracone, a teraz wybaczcie, ale na mnie już czas. Mam jeszcze mnóstwo spraw do uporządkowania, i 98niestety nie mogę dłużej rozmawiać. Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce. – Teraz już wiecie, gdzie mnie szukać – pożegnał ich stary Wierzba i zatrzasnął za sobą drzwi
– Chwileczkę! – zawołał Harold, ale drzwi już się nie uchyliły
Harold i Feliks podążyli w kierunku wyjścia, gdzie już czekała na nich zniecierpliwiona Klara
– Co tak długo? Uhu! – zapytała. – Słońce już zachodzi, a ja muszę wrócić o zmierzchu na Dębowe Mokradła
– Nie martw się Klaro, wracamy z tobą
– Uhu?! A co z wyprawą do krainy Edam? – Nie tym razem – odrzekł Feliks
– Haroldzie, co się stało? – dopytywała się zaniepokojona nagłą zmianą planów Klara
– To długa historia – odrzekł strażnik, podchodząc do przymocowanego balonu. Odwiązał liny zabezpieczające, po czym szybko wskoczył na pokład. Balon ponownie wzbił się do lotu, a silny podmuch wiatru pognał ich naprzód
– A więc wracamy do domu. Hu! Hu! Trzymajcie się mocno – zarządziła Klara, także wzbijając się do lotu. – Haroldzie? – zapytała po chwili, przysiadając na obrzeżu gondoli, która aż się przechyliła pod jej ciężarem
– Tak, Klaro? – Powiedz mi, hu! hu!, co takiego wydarzyło się w ruinach, że nagle zmieniliście plan? – No cóż – westchnął Harold – przypadkowo podczas oględzin natknęliśmy się na tajemnicze zejście do podziemnego tunelu. W podziemiach zamczyska jeden z tuneli doprowadził nas do ukrytej komnaty. Okazało się, że za-
99mieszkiwał tam pewien starzec z rodu Zielarzy o imieniu Wierzba
– Stary Wierzba? Uhuhu! – zdziwiła się sowa
– No tak – przytaknął Feliks
- To właśnie on przestrzegał nas przed wyprawą do krainy Edam – wyjaśnił Harold. – Powiedział, że kraina ta już nie istnieje, a po śmierci króla rządy przejął tam ktoś inny
Po przekroczeniu granicy natychmiast zostalibyśmy pojmani i uwięzieni w podziemnych lochach zamczyska
– Właśnie – potwierdził Feliks
– Hu! Hu! Hu! Ciekawe – odrzekła Klara. – Ale jeśli macie ochotę, moglibyście obejrzeć te okolice z góry. Ostatnio polowaliśmy tam jakieś pół roku temu i nic nam się nie przytrafiło. Myślę, że i wam nic nie będzie. Nie musimy przecież lądować – zaproponowała
– Klara ma rację – stwierdził Feliks. – W powietrzu nic nam nie grozi, moglibyśmy tylko rzucić okiem na całą okolicę, może natkniemy się na coś ciekawego
– Co o tym sądzisz, Haroldzie? – ponownie zapytała Klara
– Właściwie… – zaczął niepewnie
– Haroldzie, co nam szkodzi – przekonywał go Feliks
– To tylko chwila i wracamy do domu
– No dobrze – zgodził się strażnik. – Ale co cię tak ciągnie w tamte strony? Przecież ty nie lubisz ryzyka. Nie boisz się tym razem? – Jakoś nie – odrzekł Feliks. – Sam nie rozumiem, dlaczego tak mnie tam ciągnie. To trochę dziwne, jednak na samą myśl nie potrafię się pohamować.
100– Hm – mruknął pod nosem Harold. – No dobrze, ale nie lądujemy, choćby nie wiem co
– No to w drogę – rzekła Klara, zmieniając płynnie trasę lotu
Wkrótce znaleźli się tuż nad lasami okalającymi całą dolinę. Z lotu ptaka wszystko wyglądało zupełnie normalnie
Na pierwszy rzut oka nikt by nie przypuszczał, że może go tam spotkać coś złego. Jednak Klara i jej towarzysze nie wiedzieli, że tak naprawdę od samego początku ktoś bacznie obserwuje każdy ich ruch
Wiedźma spoglądała przez lunetę, chichocząc co chwilę
Zawsze wiedziała o wszystkim, co miało miejsce w krainie Edam, a balon Harolda sam rzucał się w oczy
– Zobacz, zobacz – odezwała się do tajemniczego towarzysza. – Kogo my tu mamy? – Czy to Feliks? – We własnej osobie. – Wiedźma zachichotała
– A kto z nim jest? – To strażnik Sosnowego Lasu, niejaki Harold Osman – odpowiedział ktoś trzeci
– Powinniśmy ich zatrzymać? – Nie tym razem. Pozwólmy im myśleć, że nadal są bezpieczni, aż nadejdzie odpowiedni czas – rzekła złośliwie wiedźma
– Ale oni już o nas wiedzą. To zbyt niebezpieczne – upierał się towarzysz wiedźmy
– I co z tego? Spójrz na nich, nawet nie chcą lądować, boją się
– Na razie dajmy im spokój. Feliks wkrótce sam do nas przyjdzie – włączył się znowu trzeci z obecnych. – W końcu 101kiedyś odzyska pamięć, a wtedy nasz szlachetny Harold Osman nie zostawi przyjaciela w tarapatach. A kiedy się tu zjawią, będziemy na to przygotowani Cha! Cha! Cha! – A książę? – Na niego też przyjdzie czas. Musicie uzbroić się w cierpliwość, poczekajmy – padły ostatnie słowa
Tymczasem słońce zaczęło się już powoli skrywać za horyzontem, a Klara musiała wracać na Dębowe Mokradła
– Musimy już wracać, Haroldzie. Wkrótce zapadnie zmrok
– Tak, Klaro – odrzekł. – Wracajmy już do domu
Feliks milczał całą drogę powrotną. Nie potrafił zrozumieć, czemu tak bardzo ciągnie go w tamte strony. Rozmyślał więc, próbując przypomnieć sobie jakieś szczegóły z przeszłości, ale w jego głowie panowała zupełna pustka
Kiedy jednak bezpiecznie przekroczyli granicę dzielącą Las Admar od tamtych terytoriów, poczuł w sercu niesamowitą tęsknotę
Harold dobrze znał swojego przyjaciela. Widział, że coś go dręczy, lecz postanowił nie zadawać mu żadnych pytań
Przynajmniej na razie
Wkrótce bezpiecznie dotarli do domu
Harold pożegnał się z Klarą i podziękował jej za pomoc, przy okazji poprosił ją, aby dostarczyła Gwidonowi list, który zdążył napisać, zanim jeszcze wyruszyli w podróż, po czym wszyscy się rozeszli
Harold rozmyślał w samotności o ostatnich wydarzeniach. Miał już dość informacji, by powiązać ze sobą niektóre szczegóły. Wszystko wskazywało na to, że za tajemniczymi porwaniami mógł stać nie tylko sam Goliard. Ale komu jeszcze mogłoby zależeć na przechwyceniu Księgi 102Imion i Rodów? Czy ta osoba miała z nim coś wspólnego? A może jest jego przeciwnikiem? Było to pytanie, na które nie był w stanie znaleźć sensownej odpowiedzi
Poza tym sprawa tajemniczego sprzymierzeńca, z którego inicjatywy wydano rozkaz zmieniający miejsce przechowywania księgi, nadal pozostawała niewyjaśniona. Na razie nikt nie wiedział, czy to był przypadek, czy czyjeś celowe działanie
Po dłuższych rozmyślaniach Harold doszedł do wniosku, że tajemnicze porwania mogły mieć coś wspólnego z ustaleniem miejsca pobytu twórcy rodu Ksawerego. Bazyli, o którym wspomniał Wierzba, zaginął dosłownie parę dni temu, o czym Gwidon go poinformował, kiedy Harold przyszedł na Dębowe Mokradła, by odebrać chłopca. Był on przecież jednym z powierników i podarowano mu jedną z trzech wskazówek dotyczących miejsca pobytu tajemniczego mężczyzny z Lasu Zakazanego
Wiele myśli kłębiło się w jego głowie, a wszystkie ustalenia pociągały za sobą coraz więcej pytań, na które nie był w stanie znaleźć odpowiedzi
Tymczasem na zewnątrz zrobiło się już późno. Feliks Już smacznie chrapał, a dookoła panowała niesamowita cisza. Harold postanowił nie zaprzątać już sobie głowy pytaniami bez odpowiedzi. Był zbyt zmęczony. Najlepiej odłożyć wszystko do jutra. Być może po rozmowie z Feliksem jakieś zagadki zostaną wyjaśnione.
103ROZDZIAŁ SZÓSTY
TAJEMNICA CZARNEJ GROTY Kolejny dzień przywitał ich deszczem oraz typowo jesienną aurą. Większość drzew ogołocił już z pożółkłych liści jesienny wiatr. Las stopniowo tracił swój urok. Nawet polany nie były tak zielone jak przedtem, a pożółkła trawa, błotniste ścieżki oraz więdnące kwiaty sprawiały, że dookoła panowała ponura i przytłaczająca atmosfera. Większość mieszkańców Sosnowego Lasu zakończyła już przygotowywania do rychłej zimy, a większość zwierząt powoli szykowała się do zimowego odpoczynku
Tego ranka Harold wstał wyjątkowo wcześnie, mimo że zeszłej nocy bardzo późno położył się spać. Zbyt wiele pytań kłębiło się w jego głowie. Nie bardzo wiedział, o czym mógłby napisać Amadeuszowi w liście. Musiał jednak wyjaśnić, co udało im się do tej pory ustalić, gdyż były to szczegóły niezwykłej wagi zarówno dla władcy krainy Zachodzącego Słońca, jak i dla innych, a czasu pozostawało coraz mniej
Kiedy już z trudem sklecił ostatnie słowa i zakończył opisywanie ostatnich wydarzeń, podszedł do niego zaspany Feliks, którego zbudziło głośnie stukanie w parapet okna
– Dzień dobry Haroldzie
– Witaj Feliksie
– Ktoś puka w parapet – odezwał się zaspanym głosem
– Tak, tak wiem, to Rubin, już z niecierpliwością wyczekuje za oknem na naszą wiadomość dla Amadeusza, postukując co chwilę w parapet dla przypomnienia. Jeszcze 104przed nadejściem brzasku miał mu ją dostarczyć, ale znowu się spóźniłem – wyjaśnił, zwijając świstek papieru w rulon
– Jaką wiadomość? – No wiesz, miałem przekazać Amadeuszowi relację z tego, co do tej pory udało nam się ustalić – odrzekł, po czym podszedł do okna i uchyliwszy je, oddał Rubinowi list
– Ach tak – mruknął Feliks
– Tak. – Harold pokiwał głową. – Mamy dzisiaj wolny dzień. Możesz go wykorzystać w dowolny sposób – rzekł do Feliksa
– Jakoś na nic nie mam dziś ochoty – stwierdził znużony
– Feliksie, co ci jest? Wszystko w porządku? Od naszej wczorajszej wyprawy zrobiłeś się jakiś dziwny
– Źle dzisiaj spałem. Całą noc śniły mi się jakieś głupoty i co chwilę się budziłem – odrzekł Feliks
– Dziwne. – Harold popatrzył na niego uważnie. – Przecież ty nigdy nie miewałeś żadnych koszmarów nocnych
Pamiętasz coś z tego, co ci się śniło? – Nie bardzo, ale od wczorajszej wyprawy do krainy Edam jakoś nie potrafię o niej zapomnieć. Tak jakbym już tam wcześniej był. Wiele rzeczy wydawało mi się dziwnie znajomych. Bardzo bym chciał jeszcze kiedyś tam wrócić, przynajmniej na chwilę
– Hm, Feliksie, a może ty po prostu zaczynasz odzyskiwać pamięć? – Myślisz, że to nie przypadek? – zapytał Feliks
– Sam już nie wiem, co o tym myśleć. Słyszałeś, co powiedział nam pan Wierzba o tym, jak mogłaby się zakoń105czyć nasza wizyta w tym miejscu – przypomniał, a ponieważ Feliks milczał, dodał: – Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z kłopotów, jakie możemy na siebie ściągnąć? – To silniejsze ode mnie, Haroldzie – odrzekł zasmucony
– Pierwszy raz nie odczuwam żadnego lęku
– Feliksie, nie możesz tam wrócić. Rozumiesz? Przynajmniej na razie. Nawet jeżeli te strony wydają ci się znajome i jeśli to nie jest przypadek, nie rób niczego pochopnie, bo nie wiesz, kim tak naprawdę byłeś w przeszłości
– Spróbuję, ale nie mogę ci tego obiecać. Może tam właśnie jest mój dom, moja rodzina. To wszystko nie jest takie proste
– Nie jestem ci w stanie wiele pomóc – skwitował zmartwiony Harold – ale może to, co ci pokażę, pozwoli ci poniekąd przypomnieć sobie jakieś szczegóły dotyczące okoliczności, w jakich się na ciebie natknąłem
Harold podszedł do kufra stojącego po lewej stronie komnaty
– Co masz na myśli? Co to takiego? – zapytał Feliks
– Widzisz, czekałem z tym do momentu, aż zaczniesz sobie przypominać cokolwiek ze swojej przeszłości. Myślę, że teraz właśnie nadszedł ten moment – odrzekł Harold, podając mu stare rzeczy starannie owinięte w kraciasty koc
– To szaty, które miałeś na sobie tego wieczoru, gdy odnalazłem cię kompletnie wyczerpanego i przemokniętego w lesie w pobliżu Rzeki Zapomnienia jakieś dziesięć lat temu
– Rzeki Zapomnienia? – zdziwił się Feliks. – Przecież to prawie dwadzieścia kilometrów stąd
– Zgadza się – potwierdził, kiwając głową, Harold. – Byłeś przemoczony do suchej nitki. Zupełnie tak, jakbyś co dopiero wydostał się na brzeg. Miałeś niezwykłe szczęście, 106że akurat znajdowałem się w tamtych okolicach. W przeciwnym wypadku mogłeś zginąć. Feliks sposępniał
– Myślisz, że to mogło być przyczyną tego, iż tak nagle straciłem pamięć. No wiesz, mogłem wpaść do tej rzeki, a przecież nie potrafię pływać, i nieraz mogłem się zachłysnąć wodą, próbując wydostać się na brzeg, a jak wcześniej mówiłeś, to jest Rzeka Zapomnienia
– Być może – odrzekł niepewnie. – Prawdą jest, że ta rzeka nie wzięła swojej nazwy bez przyczyny – opowiadał Rzeka Zapomnienia ciągnie się przez wiele kilometrów od Lasu Zakazanego znajdującego się na północnym zachodzie doliny, aż po krańce Dawnego Królestwa Adakara znajdującego się na wschód od Lasu Admar. Jej odcinek, przepływający pomiędzy Lasem Zakazanym, a Trolską Dolinę jest powszechnie uważany za najbardziej skażony. Od strony Lasu Zakazanego przez różnego rodzaju szkodliwe zioła i rośliny porastające jej brzegi, zaś od strony Trolskiej Doliny przez podziemne źródła, pełne siarki i trujących substancji, płynące pod powierzchniami wulkanów pokrywających dolinę i wpływających do głębin rzeki. – zakończył - Toteż każdy, kto się jej napije, może, lecz nie musi – podkreślił stanowczym głosem – stracić pamięć. Tak jak ten las przeobraża się z nastaniem pory zmierzchu, tak i rzeki przezeń płynące tracą swój urok i dla niejednego mogą okazać się śmiertelną pułapką. W twoim przypadku mogło to być przyczyną utraty pamięci, ale tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy. Przynajmniej dopóki nie przypomnisz sobie istotnych szczegółów ze swojej przeszłości
– To prawda – westchnął Feliks, przeglądając rzeczy wyciągnięte przez Harolda z kufra.
107Było tam ubranie, które miał na sobie, gdy znalazł go Harold, a do tego kilka bezużytecznych z pozoru przedmiotów, które na razie w żaden sposób nie pomagały mu przypomnieć sobie żadnych szczegółów
Był tam również przepiękny złoty sygnet z dużym szmaragdowym oczkiem, na którym wygrawerowano od wewnątrz napis w nieznanym mu języku. Hm, co to może oznaczać? – zastanawiał się w milczeniu, oglądając sygnet ze wszystkich stron. Ciąg dziwnych symboli przypominał mu szyfr kronikarzy, o którym wcześniej mówił Harold, a jednak… – Feliksie? Wszystko w porządku? – zapytał, spoglądając na towarzysza i jego pierścień
– Myślisz, że to przypomina szyfr kronikarzy? – zapytał niepewnie Feliks
– Raczej nie. Owszem jest podobny, ale na pewno nie ma nic wspólnego z symbolami zapisanymi w Księdze Imion i Rodów, którą widziałem u Amadeusza
– Nic już z tego nie rozumiem – westchnął Feliks. – Nadal nie potrafię sobie niczego przypomnieć. To prawda, że minęło już dziesięć lat. Ale jak to możliwe, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie nawet jakiegoś drobnego, wręcz najdrobniejszego szczegółu z mojej przeszłości? Kim jestem? Kim byłem? Co stało się z moją rodziną i przede wszystkim, jak się tutaj znalazłem? Tyle pytań, a im więcej ich się pojawia, tym bardziej tracę nadzieję na rozwikłanie tajemnicy dotyczącej mojej osoby. Nawet nie wiesz, Haroldzie, jak jest mi ciężko z tym żyć. Ta niesamowita tęsknota
108i pustka w moim sercu! Ty nie rozumiesz, jak to jest, prawda? – zatrzymał się w pół zdania, spoglądając na Harolda
– Może ciężko będzie ci w to uwierzyć, ale wiem, o czym mówisz – niespodziewanie odezwał się Harold. – Moje pojawienie się w tych okolicach także jest owiane tajemnicą, a jedyną osobą, którą pamiętam, jest mój dziadek. Do dziś nie wiem, jak się tu znalazłem, a mój dziadek jest jedynym człowiekiem, z którym miałem styczność. Czy nie wydaje ci się to dziwne? Też czasami odczuwam pustkę. Tak jak i ty nie mam pojęcia, skąd się tu wziąłem, a jakoś nigdy nie próbowałem drążyć tego tematu. Otóż, mój drogi Feliksie, czasem lepiej jest nie wiedzieć o wszystkim, nie znać całej prawdy. Bo gdy nadgorliwie będziesz jej szukał, możesz się bardzo rozczarować – oznajmił stanowczym głosem. – Czasem łatwiej jest żyć w nieświadomości, niż znać całą prawdę i być może żałować, że kiedykolwiek się jej szukało – zamilknął, po chwili zaś dodał: – Przestań więc się dręczyć, może wtedy prawda sama wyjdzie na jaw, a ty przynajmniej będziesz gotowy, by znieść wszystko bez względu na konsekwencje. Obiecaj mi, że nie zrobisz żadnego głupstwa. Może to jeszcze nie jest twój czas
– Wybacz, Haroldzie, lecz to jest silniejsze ode mnie. Jestem gotowy i chcę poznać prawdę – odrzekł Feliks, ściskając tajemniczy sygnet w swej dłoni. – Muszę się dowiedzieć, co to jest i kim tak naprawdę jestem. Siedząc w tym samym miejscu, nigdy nie zdołam odzyskać pamięci. Wybacz, ale już podjąłem decyzję – oznajmił i wyszedł na zewnątrz.
109– Feliksie! Feliksie! – Harold wybiegł za nim. – Nie rób niczego głupiego! – zaklinał przyjaciela, ale Feliks szedł naprzód, nie oglądając się za siebie, aż zniknął w gęstwinie drzew
Harold zrezygnowany wrócił do domu. Martwił się, lecz w głębi duszy już wcześniej zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie w stanie go zatrzymać. Postanowił po prostu zaczekać
Feliks jednak nie wrócił do domu na noc
Następnego ranka Harold obudził się jeszcze bardziej zmęczony, aniżeli przed tym jak kładł się spać. Czekał na powrót Feliksa i nawet nie wiedział, kiedy tak naprawdę pogrążył się we śnie
Opornie podniósł się z podłogi, na której zasnął. Dzień był deszczowy i ponury. Harold nie był zbytnio zadowolony, bo dzisiaj miał spotkać się z Amadeuszem, by omówić istotne szczegóły dotyczące poprzedniej wyprawy
Umył się, włożył czyste ubranie, zabrał potrzebne przedmioty i wyszedł z domu. Zanim jednak ruszył na Wzgórze Agidy, postanowił wybrać się do Gwidona, chcąc poznać szczegóły dotyczące zaginięcia Bazylego z pobliskiej Błękitnej Doliny Jezior
Wcześniej nie zadawał zbędnych pytań, gdyż do momentu spotkania ze starym Wierzbą w podziemiach nie przypuszczał, że okażą się one tak istotne dla sprawy
Chciał ustalić, od kogo Gwidon otrzymał wiadomość o zaginięciu, i przyjrzeć się temu wszystkiemu nieco bliżej
Zdecydował się nawet nadłożyć drogi i przejść szlakiem w pobliżu Czarnej Groty, gdzie po raz ostatni widziano Bazylego, w nadziei, że coś uda mu się odkryć.
110Kiedy dotarł na Dębowe Mokradła, pogoda nagle się odmieniła, a w pobliżu Czarnej Groty Harold ujrzał tajemniczą postać. Była to piękna kobieta o jasnej cerze, hebanowych włosach i zielonych oczach, która swym przenikliwie zimnym spojrzeniem mogła zmrozić krew w żyłach największego śmiałka
Harold poczuł dziwny chłód oraz niewytłumaczalny smutek i przygnębienie. Nie potrafił jednak uwolnić się od spojrzenia nieznajomej, zupełnie tak, jakby zniewoliła jego ciało i umysł. Dopiero nagły tajemniczy hałas dobiegający z głębi lasu przerwał tę niezwykłą więź
Odwrócił się ponownie, ale już jej nie było
Przerażony i zaskoczony biegiem wydarzeń jak najszybciej oddalił się z tamtego miejsca. Na szczęście, gdy tylko przekroczył granicę, wszystko wróciło do normy
Kiedy dotarł do siedziby Gwidona, przywitała go Bibiana
– Witaj Haroldzie
– Witaj Bibiano, mam pilną sprawę do Gwidona
– Poczekaj tutaj, dam mu znać, że przyszedłeś
Harold przysiadł na dębowej ławie i czekał cierpliwie
Z komnaty Gwidona dobiegały odgłosy kłótni. Harold nie potrafił skojarzyć tematu rozmowy, ale po tonie głosu Gwidona poznał, że był zdenerwowany i zaniepokojony
Po jakimś czasie drzwi do komnaty otworzyły się i wyszedł z niej tajemniczy mężczyzna odziany w brązowy płaszcz z kapturem
Mężczyzna z wyglądu przypominał Feliksa i tajemniczą kobietę, którą spotkał po drodze. Miał tak samo jasną cerę, czarne półdługie włosy, zielone oczy i przenikliwie chłodne spojrzenie, od którego tak jak poprzednio przeszedł go lodowaty dreszcz. Przybysz przystanął na chwilę i 111zmierzył Harolda od stóp do głów, po czym odwrócił się i ruszył dalej
Harold zapukał niepewnie
– Wejdź proszę
– Witaj Gwidonie, mam nadzieję, że nie przeszkodziłem
– Nie, dobrze, że już sobie poszedł
– Kim był ten człowiek? Dlaczego wyszedł taki rozdrażniony? Zmierzył mnie wzrokiem, jakbym mu przeszkodził w ważnej rozmowie, aż poczułem ciarki
– To nie twoja wina – uspokajał go Gwidon. – Oni już tacy są, lepiej nie patrzeć im prosto w oczy, są niebezpieczni
– Kim oni są? – To bardzo niebezpieczne istoty zaciekle broniące swojego terytorium, nazywamy je po prostu zimnymi istotami, wywodzą się z rodu Setów. Gdy się na nie natkniesz, uważaj, bo swym wzrokiem potrafią zahipnotyzować, czasem nawet zniewolić
– Coś o tym wiem – odparł Harold. – Po drodze natknąłem się na jednego, a raczej jedną z nich, w pobliżu Czarnej Groty. Nigdy nie czułem się tak źle, a nie mogłem oderwać od niej wzroku, zupełnie tak jak mówisz. Uratował mnie nagły hałas dobiegający z oddali, później jak najszybciej opuściłem to miejsce
– Miałeś wiele szczęścia
– Tak myślę – westchnął strażnik Sosnowego Lasu. – Ale co te istoty robiły w pobliżu Czarnej Groty? Tyle razy mijałem tamto miejsce i dotąd nikogo tam nie widziałem. Czy coś się stało? – Nie wiem – odrzekł bezradnie.
112– W jakiej sprawie do ciebie przyszedł, czy powinienem o czymś wiedzieć? – Setowie mają do nas pretensje, że nie stosujemy się do zawartego z nimi sojuszu
– Sojuszu? Macie z nimi sojusz? – zdziwił się Harold
– Jaki sojusz? – Nikt nie powinien przekraczać ich granic bez ważnego powodu, a oni nie zrobią nam krzywdy. Jednak – westchnął – ludziom z mojej doliny ostatnio często się zdarza naruszać tę granicę, chociaż nigdy wcześniej nie było z tym problemu. Przypuszczam, że wydarzyło się tam coś, co w jakiś sposób przykuło uwagę naszych mieszkańców i teraz wszyscy tamtędy przechodzą
– To niedobrze – zaniepokoił się Harold
– Tak, bezpodstawne łamanie sojuszu to poważne wykroczenie, a Setowie, jak ci już wcześniej wspomniałem, zaciekle bronią swojego terytorium. Jeżeli mieszkańcy doliny nie zmienią swojego nastawienia, wkrótce zaczną ginąć
– To o tym rozmawialiście? Jeden z nich przyszedł cię ostrzec? – Tak, i to nie byle kto. Sam książę Setów złożył mi wizytę
– To niedobrze – powtórzył Harold. – Co teraz zamierzasz zrobić? – Sam nie wiem
– Musisz coś wymyślić, aby ich zdyscyplinować – doradził
– Czy ty wiesz, ilu mieszkańców zamieszkuje nasze terytoria? To kilkanaście rodów o różnych przekonaniach, tradycjach i wyglądzie
113– Gwidonie jesteś władcą tej doliny i bez względu na to, ilu masz poddanych, powinni cię słuchać. Nie wiem, może zwołaj jakąś naradę albo wyślij posłańców do wszystkich wiosek w dolinie, cokolwiek
– Będę musiał jakoś to zorganizować – westchnął Gwidon
– Później się tym zajmę, teraz jakoś nie mam do tego głowy
– A tak w ogóle – przerwał mu nieoczekiwanie – co takiego wydarzyło się w pobliżu Czarnej Groty, że wszyscy chcą tamtędy przechodzić? Wcześniej omijano to miejsce z daleka
– To właśnie mnie zastanawia, a może ty coś wiesz? Może u ciebie wydarzyło się coś nowego, co mogłoby wytłumaczyć to całe zajście? – U mnie? Czy ja wiem? – Może Feliks coś słyszał albo widział, zapytaj go
– No właśnie, w tym cały problem. Nie wiem, gdzie on jest. Wyszedł wczoraj rano i do tej pory nie wrócił
– Feliks? – Niestety. Od czasu naszej ostatniej wyprawy zupełnie go nie poznaję, to już nie ten sam Feliks. Obawiam się, że mimo moich ostrzeżeń postanowił udać się do krainy Edam. Chyba wreszcie zaczął odzyskiwać pamięć, ale kompletnie sobie z tym nie radzi, jest zdesperowany. Nie sądzę jednak, że to mogło wpłynąć na ostatnie wydarzenia w twojej okolicy
– No nie wiem – odrzekł niepewnie Gwidon. – Z tego co się orientuję, to wszystko zaczęło się właśnie teraz
– Nie, Gwidonie – zdecydowanie zaprzeczył.
114– Nie sądzę, że zniknięcie Feliksa mogłoby mieć z tym coś wspólnego
– Książę Setów wspominał o pojawieniu się kogoś ważnego w ich otoczeniu, kogoś znającego tajemnicę pieczęci, czy coś takiego… Harold spojrzał na niego zaskoczony
– Nie, nadal nie wierzę, że te dwie sprawy miałyby ze sobą coś wspólnego
– Haroldzie, nie ignoruj nieistotnych dla ciebie kwestii, może się bowiem okazać, że są kluczowymi. Należy sprawdzić wszystkie, nawet z pozoru nieistotne poszlaki, zanim wyciągnie się wnioski, tu chodzi przede wszystkim o życie naszych mieszkańców, nie zapominaj o tym
– Ale jak chcesz to sprawdzić? Gwidon spojrzał na niego wymownie
– Jeśli masz zamiar zrobić to, o czym myślę… – pokręcił głową. – Nie, nie, nie, ja nie mam ochoty tam iść. Z resztą co oni mogliby mi powiedzieć, skoro ty jesteś władcą i o niczym nie wiesz? – Haroldzie, rozumiem twoje obawy, ale ty jesteś strażnikiem i tobie mogą uchylić rąbka tajemnicy
– Ale jak mam to zrobić? Złamię wasz sojusz
– Właśnie o to chodzi, że ty nie jesteś mieszkańcem tej doliny i ten sojusz cię nie obowiązuje. Tylko ty możesz wyjść z tego bez szwanku. Nadal tego nie rozumiesz? – Rzeczywiście – odrzekł Harold. – Nie jestem mieszkańcem tych okolic, więc ten sojusz mnie nie dotyczy
– No widzisz? Jesteś jedyną osobą, która może się czegoś dowiedzieć.
115– No nie wiem – zawahał się, ale nie potrafił odmówić przysługi swojemu przyjacielowi. – Dobrze – zgodził się po chwili namysłu. – Zajdę tam w drodze powrotnej. Może rzeczywiście dowiem się czegoś istotnego… Ale mam jeszcze jedno pytanie. W końcu po to tutaj przyszedłem i nie mogę o tym zapomnieć… – Tak, Haroldzie? – zainteresował się Gwidon
– Chodzi o szereg zaginięć w naszym rejonie. Podczas jednego z naszych ostatnich spotkań wspomniałeś, że jednym z zaginionych był niejaki Bazyli, mam rację? – Tak, coś sobie przypominam… – przytaknął władca Dębowych Mokradeł
– Podczas mojej wyprawy z Feliksem do krainy Edam zatrzymaliśmy się po drodze na terenie dawnego zamczyska w krainie Gomes. To rodzinne strony naszego księcia
– No tak… – skwitował. – Co dalej? – W podziemiach zamczyska natknęliśmy się na tajemniczego starszego mężczyznę z rodu Zielarzy. Poinformowała nas, że Bazyli był jednym z trzech powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej, a informacje, które mu powierzono, mogłyby nam pomóc w ustaleniu miejsca pobytu, człowieka, który był twórcą królewskiego rodu Kronikarzy, powołanych do istnienia kilkadziesiąt lat temu, aby między innymi strzegli spraw i tajemnic królewskich w krainie Gomes
– Zdumiewające – oświadczył Gwidon. – Myślisz, że tajemnica pieczęci, o której wspomniał mi książę Setów, może mieć coś wspólnego z tajemnicą królewską, o której powiedziała wam Wierzba? – Nie wiem, ale to niewykluczone – stwierdził Harold.
116– Skoro wspomniał on o trzech powiernikach Najwyższej Tajemnicy Królewskiej i podał ci imię jednego z nich, to może się to składać w logiczną całość… – Co masz na myśli? – zapytał podejrzliwie
– Spójrz – tłumaczył Gwidon – najpierw fala tajemniczych zaginięć, a jedną z ofiar jest Bazyli, należący, jak się okazuje, do grona powierników. Tajemnicze zaginięcia mogłyby mieć coś wspólnego z pojawieniem się Setów w pobliżu Czarnej Groty, choć nigdy wcześniej nikt ich tam nie widział. Następnie Feliks zaczyna odzyskiwać pamięć po wyprawie do krainy Edam i odchodzi, a krótko po tym mają miejsce kolejne zdarzenia będące przyczyną gniewu Setów i przyczyną dalszego łamania sojuszu przez moich poddanych. Nadal sądzisz, że między tymi wydarzeniami nie ma żadnego powiązania? – Myślisz, że oni czegoś lub kogoś pilnują i nie chcą, aby ktokolwiek o tym wiedział? – To miałoby sens, co ty na to? – Sam już nie wiem, Gwidonie, co o tym wszystkim myśleć, ale obawiam się, że możesz mieć rację
– Haroldzie, musisz tam iść. W przeciwnym wypadku nadal będziemy tkwić w martwym punkcie, a ja nie mogę siedzieć i czekać, aż moi poddani zaczną ginąć
– Możesz mieć rację, Gwidonie. Może to jest nasza jedyna szansa na to, by poznać choć skrawek tajemnicy
– Pamiętaj, że chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa zarówno małemu Wincentemu, jak i wszystkim mieszkańcom naszego lasu – upomniał go Gwidon
– No tak – odparł z trudem - myślę, że bez tego nic nas nie uratuje. Skoro to mój obowiązek – westchnął ciężko pójdę do tej Czarnej Groty. Mam tylko nadzieję, że się nie 117mylisz. Chciałbym wreszcie ruszyć z miejsca, bo to wszystko zmierza jedynie do smutnego zakończenia – stwierdził zaniepokojony strażnik. – Jeśli czegoś się dowiem, to dam ci znać następnego dnia
– Dziękuję Haroldzie. Będę ci niezwykle zobowiązany , ale proszę, uważaj na siebie
– Jeśli te zaginięcia rzeczywiście mają coś wspólnego z Setami, zrobię wszystko, by uwolnili więźniów
– Wierzę w ciebie i ufam ci – zapewnił go władca Dębowych Mokradeł, pragnąc dodać mu otuchy
– Dziękuję – odrzekł strażnik
Pożegnał się z Gwidonem. Wysłuchał jego rad, jak się zachowywać, aby przede wszystkim ujść z życiem z tej sytuacji, po czym ruszył naprzód
Gdy brama się zatrzasnęła, a Dolina Trzech Dębów zniknęła za jego plecami, Harold poczuł lęk, lecz wiedział, że nie ma wyboru. Wziął głęboki oddech i skierował się do Czarnej Groty
Tak jak poprzednim razem poczuł złowrogą atmosferę wokół siebie, ale krok po kroku zbliżał się do granicy Dębowych Mokradeł z terytorium Setów. Kiedy znalazł się na tyle blisko, żeby ostatecznie przekroczyć granicę, zawahał się i przystanął. Wtedy ponownie poczuł ten przenikliwy chłód za swoimi plecami. Czyjś lodowaty oddech owiewał mu kark. Znieruchomiał, nie wiedząc, czego ma się teraz spodziewać. Nie mógł już zawrócić, ale bał się zrobić krok naprzód. Wyraźnie czuł, że ktoś stoi tuż za jego plecami i musiał zdobyć się na odwagę, by coś powiedzieć, bo w przeciwnym wypadku mógłby zostać zaatakowany
– Chcę rozmawiać z waszym przywódcą! – oznajmił 118stanowczym głosem, aby ukryć swój lęk
– A kim ty jesteś, że chcesz rozmawiać właśnie z królem Setów? – usłyszał za sobą złowrogi ton
– Harold… – Zawahał się – Harold Osman strażnik Sosnowego Lasu – zdobył się wreszcie na odwagę.– Naprawdę nie mam złych zamiarów
– Nasze granice są nietykalne, a ty śmiesz świadomie łamać sojusz? – po raz kolejny usłyszał złowrogi ton
– Sojusz go nie dotyczy – dobiegł z oddali inny głos, dziwnie znajomy. – Nie pochodzi z tych stron. Odejdź, Raminie
– Jak sobie życzysz, panie – ustąpił
– Okazałeś nie lada odwagę, przychodząc w te strony – usłyszał ten sam znajomy głos, tym razem dobiegający zza jego pleców
– Feliks? – zapytał niepewnie
– Witaj Haroldzie
Harold pragnął się odwrócić, ale nie był pewny, czy powinien to zrobić
– Nie rób tego – ostrzegł tajemniczo głos
– Dlaczego? – dopytywał się zaniepokojony Harold
– Kim ty naprawdę jesteś? Feliksie, czy to ty? – Tak – odpowiedział krótko głos
– Nie, nie wierzę, to niemożliwie – odrzekł Harold. – Ale jeśli to naprawdę ty, to bardzo się cieszę, że nic ci nie jest
Czy wiesz, jak się o ciebie martwiłem? Dlaczego nie wróciłeś na noc i nie dałeś o sobie znać? – Nie mogłem – odpowiedział krótko Feliks
– Ty jesteś królem Setów? – zapytał niepewnie
– Tak się złożyło
119– Ale jak to możliwe? – To długa historia, Haroldzie
– Powiedz cokolwiek
– Wczorajszego wieczoru, po tym jak odszedłem, częściowo odzyskałem pamięć. Postanowiłem udać się do Czarnej Groty, chciałem rozwiać swoje wątpliwości – opowiadał Feliks
– Przecież mogłeś zginąć! – zawołał
– Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Było mi to obojętne
– To było kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie! – zdenerwował się Harold
– Wiem, ale w tamtym momencie, było mi wszystko jedno – przyznał Feliks. – Za wszelką cenę chciałem poznać prawdę i rozwiać swoje wątpliwości
Harold tym razem milczał
– Jednakże tuż po przekroczeniu granicy Setów zostałem przez nich uprowadzony. Jak się później okazało, to moi ludzie ocalili mi życie. Od samego początku śledził mnie Goliard, który tylko czekał na okazję, by skraść mi rzeczy
Gdyby nie sygnet, na pewno nie uszedłbym z życiem
– To niewiarygodne – westchnął Harold. – Jesteś jednym z powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej, prawda? – upewniał się, wypowiadając głośno swoje domysły. – To jakiś cud
– Tak, Haroldzie – przytaknął Feliks. – Setowie to dostrzegli. Wiedzieli, że jestem w ogromnym niebezpieczeństwie…
120– Tak bardzo chciałbym cię teraz zobaczyć – przerwał mu nieoczekiwanie. – Jestem taki szczęśliwy, że nie stało ci się nic złego
– Haroldzie… – odrzekł Feliks – ja już nie jestem taki sam… – Jak to? – Kiedy po odparciu ataku Setowie zaprowadzili mnie do wnętrza groty, jeden z nich zauważył pierścień. Podszedł do mnie i zapytał, skąd go mam. Powiedziałem, że dostałem te rzeczy i pierścień od ciebie. Opowiedziałem im całą historię, o tym jak wpadłem do rzeki i przeżyłem, bo ty mnie uratowałeś
Wówczas jeden z nich podał ten pierścień pewnej bardzo starej kobiecie, która wiedziała, jak odczytać wyryte na nim hieroglify, tylko ona znała ten język. Ostatecznie okazało się, że tak naprawdę jestem kimś zupełnie innym
Nie tym Feliksem, którego znałeś przez te wszystkie lata
Jestem Setem, któremu powierzono szczególną misję
– Jaką misję? – Miałem chronić amulet i przynieść go Setom, ale w trakcie ucieczki poślizgnąłem się i wpadłem do rzeki
Prawdopodobnie doznałem urazu, w rezultacie którego straciłem przytomność i uniesiony z nurtem rzeki , trafiłem w okolicę Lasu Sosnowego. Nie wiem w jaki sposób wydostałem się na brzeg. - Dokończył
– Ten wypadek i wydarzenia z nim związane mogły być przyczyną twojej amnezji Feliksie. – Wywnioskował Harold
– Tak myślę – odpowiedział krótko.
121– To niesamowita historia – orzekł strażnik. – Ale dlaczego uciekałeś? Przed kim lub przed czym? Co tak naprawdę się wydarzyło? – Hm – mruknął Feliks. – Tego akurat nie pamiętam
Jeszcze nie wydobyłem przeszłości z zapomnienia. Na razie jestem pod ochroną Setów i na nowo próbuję sobie poukładać wszystko w jedną całość. Mam sporo zaległości, mnóstwo pytań i nadzieję, że przypomnę sobie o wszystkim na czas
– Proszę, tak bardzo chciałbym cię zobaczyć – nalegał Harold. – Nawet gdyby to miała być ostatnia rzecz w moim życiu
– Dobrze, ale tylko na chwilę – zezwolił Feliks
Harold odwrócił się niepewnie. Wciąż nie potrafił uwierzyć, że ten postawny młodzieniec, o zielonych oczach, kruczoczarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu, któremu przed laty uratował życie, okazał się królem Setów
– Nie patrz mi w oczy – poprosił. – Jestem Setem i nie chciałbym cię skrzywdzić
– To niesamowite. – Harold się wzruszył. – Rzeczywiście jesteś jakiś inny, ale to naprawdę niczego nie zmienia między nami – dodał. – Nadal jesteś i będziesz moim przyjacielem
– Haroldzie, to wszystko zmienia – odrzekł ze smutkiem Feliks. – Jestem inny, nie jestem mniej groźny od moich poddanych. Chciałeś mnie ujrzeć? Pozwoliłem ci, a teraz, proszę, odwróć się z powrotem, bym cię nie skrzywdził
– Oczywiście – przytaknął strażnik. – Ale zanim to zrobię, mógłbym chociaż poznać twe prawdziwe imię? – Mam na imię Rades – odpowiedział zdecydowanie Feliks. – Jestem królem Setów
122– Niesamowite – powtórzył Harold, kręcąc głową z niedowierzania
– Powiedz w końcu, Haroldzie, po co aż tak ryzykowałeś i zdecydowałeś się tutaj przyjść po wizycie u władcy Dębowych Mokradeł? – Skąd wiesz, że wracam właśnie od Gwidona? – Kazmir mi powiedział
– Kto? – Kazmir. Minęliście się w korytarzu u Gwidona, zanim tu przyszedłeś
– No tak – przytaknął Harold
– Dobrze, pytaj, o co chcesz – powrócił do tematu Feliks, a właściwie Rades
– Chciałem się dowiedzieć, co stało się z Bazylim i kto jest trzecim z powierników
– Co do Bazylego, nie martw się, jest z nami. Musi tu jednak pozostać, podobnie jak ja. Tylko Setowie mogą nam zapewnić należytą ochronę. Nie wiem, kim jest trzeci z powierników. Ty musisz go odnaleźć, Haroldzie
– Oczywiście, że tak. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć
– Mam nadzieję, że ci się uda, ale teraz muszę już iść
Wzywają mnie obowiązki. Czy masz jeszcze jakieś pytania? – Pytań nie mam, ale chciałbym cię o coś poprosić – odrzekł niepewnie. – Wiem, że poddani Gwidona złamali sojusz, czy moglibyście ich jednak nie krzywdzić? – Dobrze. Jeszcze dziś wypuszczę z niewoli tych, którzy złamali sojusz, ale następnym razem nie będę taki wyrozumiały. Pamiętaj, jestem teraz królem i muszę pilnować bezpieczeństwa moich poddanych. Są tajemnice, które nie 123mogą zostać ujawnione, a śmiałkowie łamiący sojusz są dla nas poważnym zagrożeniem. Gwidon musi zdyscyplinować swoich poddanych, by dla bezpieczeństwa naszego, waszego, a także naszego przyszłego króla nie łamali więcej obowiązującego ich sojuszu. Ty, Haroldzie, najlepiej wiesz, o czym mówię – dodał
– Osobiście tego dopilnuję – zapewnił go Harold. – Powiedz mi, Feliksie, czy jeszcze kiedyś się spotkamy? – To nieuniknione, Haroldzie. Gdy odnajdziesz trzeciego powiernika, przyprowadź go do nas osobiście. A na razie żegnaj i uważaj na siebie
– Tak zrobię, do zobaczenia
Dopiero teraz dotarło do niego, że wiele się zmieniło, a Feliks w rzeczywistości jest kimś potężniejszym, niż kiedykolwiek mógłby się tego spodziewać. Wciąż jednak kilka pytań nie dawało mu spokoju. Przed kim albo przed czym uciekał Feliks, zanim wpadł do Rzeki Zapomnienia? Co tak naprawdę wydarzyło się tamtego dnia? Do kogo należał amulet, zanim Feliks go dostał? Feliks królem Setów, powiernikiem tajemnicy królewskiej? Dlaczego właśnie on? Co on i Bazyli mogli mieć wspólnego z tajemniczym twórcą rodu Kronikarzy, królestwem Gomes lub w ogóle ze sobą? Był pewny, że wszystko, czego się właśnie dowiedział, to istotne informacje, a Amadeusz będzie chciał ich wysłuchać. Może on i Ksawery zdołają cokolwiek mu wytłumaczyć, a po zmierzchu władca Agidy i tak nie pozwoli mu odejść. Przecież nic się nie stanie, jak spędzi jedną noc poza domem. Był też ciekaw, jak Amadeusz i Ksawery radzą sobie z chłopcem, czy Wincenty znowu urósł i czego zdołał się nauczyć.
124Poczuł, jak ciężar spada mu z serca. Był przygnębiony, ale szczęśliwy, bo wiedział, że Feliks jest w bezpiecznych rękach.
125ROZDZIAŁ SIÓDMY
PRZEŁOM Kiedy dotarł do Wzgórza Agidy, zrobiło się już bardzo późno. U stóp wzgórza spotkał Ksawerego, który właśnie przechadzał się po okolicy i bardzo ucieszył się na jego widok
– Jak miło znów cię zobaczyć, Haroldzie! – Nawzajem, Ksawery, nawzajem – odpowiedział pełen euforii
– Co cię do nas sprowadza o tak późnej porze, czy coś się wydarzyło? – Oj, wiele się wydarzyło… – A gdzie jest Feliks? – No właśnie ja między innymi w tej sprawie. Poza tym udało mi się ustalić nowe szczegóły na tematy interesujące nas wszystkich
– To znakomicie – ucieszył się Ksawery
Kiedy dotarli do groty Amadeusza, na spotkanie wybiegł im chłopiec
– Cześć Haroldzie! – krzyczał z daleka
– Cześć mój szkrabie, ależ tyś wyrósł, o mało bym cię nie poznał
Chłopiec od razu zasypał go gradem pytań: – Gdzie byłeś? A gdzie jest Feliks? Harold nie wiedział, od czego zacząć
– Wincenty, daj odpocząć wujkowi. Pewnie jest bardzo zmęczony – wtrącił się Amadeusz, który również pojawił się na progu.
126– Tak, tak, szkrabie, poczekaj na mnie w swoim pokoju
Jak skończę rozmawiać, to do ciebie przyjdę. Będę tu dzisiaj nocował, a więc będziemy mieli mnóstwo czasu. – Pogłaskał go po rozwichrzonej czuprynie
– Dobrze, wujku, będę czekał – odrzekł chłopiec. – Pokażę ci moją nową sztuczkę
– Uf! Ależ on jest wygadany – westchnął Harold
– W rzeczy samej – potwierdził Amadeusz
– Witaj Amadeuszu, czy przez chwilę moglibyśmy zostać sami – poprosił Harold. – Mam bardzo pilną sprawę
– Oczywiście, mam nadzieję, że Ksawery nie pogniewa się na nas, jeśli chwilę pogawędzimy sami. – Dał znak opiekunowi księcia, że zabiera Harolda do swojej komnaty
– Ale czy coś się stało? – Och, Amadeuszu, mnóstwo – odrzekł grzecznie strażnik Sosnowego Lasu
– No to mów… – Amadeusz czekał z niecierpliwością na nowe szczegóły
– Nie bardzo wiem, od czego zacząć
– Udało ci się ustalić coś nowego? – Znam imiona dwóch powierników… – To wspaniale – ucieszył się władca Agidy. – Gdzie przebywają? – Wyobraź sobie, że udało nam się wyjaśnić tajemnicę Czarnej Groty, i to po tylu latach… – dorzucił
– To coś nowego – powiedział jeszcze bardziej uradowany. – Ale dlaczego cię to martwi? – zapytał, widząc smutek, który malował się na jego twarzy
– Amadeuszu, czy znany ci jest ród Setów?
127– No tak – odrzekł władca. – Zimne istoty – dodał. – Od lat nikt ich nie widział w tej okolicy
– Zgadza się. Wyobraź sobie, że Czarna Grota jest właśnie ich siedzibą… – To niesamowite… – Amadeusz spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami
– Tak, ale czy wiesz, kto jest ich królem? – Setowie mają króla? – zapytał zaskoczony
– Tak, ale to nie wszystko. Zgadnij, kto nim jest
– Zaskakujesz mnie Haroldzie… – Wyobraź sobie, że okazało się, iż Feliks jest ich królem i jednym z powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej
– Feliks?! Jak mogliśmy to przeoczyć? – No właśnie
– Ale jak ci się udało tego dowiedzieć? – spojrzał na niego podejrzliwie - czy coś się wydarzyło? – Od naszej wyprawy do krainy Edam wszystko się odmieniło – westchnął Harold. – Zaczęło się od tego, że Feliks zaczął odzyskiwać pamięć. Zwróciłem mu więc jego rzeczy, wiesz… te, w których go znalazłem
– No tak – przytaknął Amadeusz
– Po tym wydarzeniu zdecydował, że chce odejść, aby dowiedzieć się czegoś o swoim pochodzeniu. Odradzałem mu to, ale mnie nie słuchał
– To smutne – przyznał Amadeusz. – I co było dalej, Haroldzie? – Wśród rzeczy, które dla niego przechowywałem, był także przepiękny złoty pierścień. Nie sądziłem, że to coś ważnego… – …a okazało się, że był to jeden z amuletów zawierających wskazówkę? – ubiegł go Amadeusz
128– Tak. Kiedy Feliks go zobaczył, postanowił odejść. Jak się później wyjaśniło, Goliard nas uprzedził i kazał śledzić Feliksa, aby odebrać mu amulet. Wtedy to uratowali go Setowie. Ostatecznie okazało się, że tak naprawdę Feliks jest ich królem, którego szukali od lat, a jego prawdziwe imię to Rades
– To nieprawdopodobne – westchnął Amadeusz. – No a co z Bazylim, o którym wspominałeś w swoim liście do mnie? – Jest bezpieczny. Tak jak Feliks przebywa wśród Setów, a oni chronią i jego, i powierzoną mu tajemnicę
– To dobrze – zapewnił go Amadeusz. – U Setów będą bezpieczni, to potężne istoty, nie powinieneś się o nich martwić
– Owszem, bardziej martwi mnie to, jakim cudem Goliard dowiedział się o tajemnicy Feliksa przed nami
W dodatku musimy znaleźć trzeciego powiernika, a Feliks wspomniał, że mamy się spieszyć, bo jest mało czasu. Nie mogłem za długo z nim rozmawiać. Ucieszyłem się na jego widok, ale przez to spotkanie czuję się jakiś słabszy. Co ja mam teraz zrobić? Kto może być trzecim powiernikiem? – To doprawdy niepokojące. Jakim cudem Goliard wie więcej niż my – zmartwił się Amadeusz. – Wszystko to zaczyna się robić coraz bardziej niebezpieczne
– No właśnie – przytaknął. – I co teraz? – Sam nie wiem – skwitował Amadeusz i zaczął się głośno zastanawiać: – Są trzy amulety, trzech powierników, a każdy amulet ma być wskazówką do odnalezienia twórcy rodu Ksawerego. Nie wiemy jednak, który z nich posiada pierwszy amulet, a który drugi…
129– …Ale skoro nadal nie odnaleziono twórcy rodu Kronikarzy, to może sugerować, że trzeci z powierników będzie posiadał kluczową informację o miejscu jego pobytu, może nawet i pod jaką postacią się kryje. Tylko jak rozwiązać tę zagadkę bez pozostałych dwóch? – To prawda, musielibyśmy przecież znać informacje zapisane na amulecie pierwszym i drugim, być może wtedy znalazłaby się odpowiedź na to , kto może być powiernikiem ostatniej tajemnicy
– To ma sens – odrzekł Harold. – Tylko jak poznać zawartość dwóch poprzednich amuletów? Informacje te są strzeżone przez Setów, a my nadal tkwimy w martwym punkcie
– No tak – westchnął ciężko. - Myślę jednak, że znam pewne rozwiązanie
– Czyżby? – Przecież mamy Księgę Imion i Rodów
– No tak, ale jak to może nam pomóc? – To proste. Musimy porównać rodowód Bazylego z rodowodem Feliksa, to musi zadziałać
– Masz rację, Amadeuszu. Pamiętam, że kiedy ostatnio szukaliśmy w Księdze Imion i Rodów informacji o Ksawerym, przypadkiem natknąłem się na imię Felyks, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że może to być coś istotnego
– No właśnie, myślę, że porównując rodowody, ustalimy ich część wspólną i rozwiążemy tę zagadkę
– No tak, tylko jak zamierzasz to zrobić? – Haroldzie, zapomniałeś już, że mamy jedyne w swoim rodzaju wiarygodne źródło tuż pod naszym nosem
– O czym ty mówisz? – zapytał zaskoczony słowami Amadeusza
130– Ksawery! Ksawery! Mógłbyś do nas podejść na chwilę
Mamy ważną sprawę! – zawołał donośnym głosem
– Ksawery? Niby co on o tym wszystkim może wiedzieć – skomentował z niedowierzaniem Harold
– Tak się akurat składa, mój kamracie – oświadczył z uśmiechem Amadeusz – że Ksawery jest naszą chodzącą Księgą Imion i Rodów
– Co ty opowiadasz, Amadeuszu? Ksawery? – W rzeczy samej
– Ale jak to możliwe? – Wyobraź sobie, że Ksawery zna te pergaminy od samego początku ich istnienia. Wszystkie informacje zawarte w księdze były spisywane między innymi w jego obecności, a niektóre nawet przez niego samego
Harold zdębiał
– Wybacz, ale teraz to już chyba całkiem się pogubiłem – rzekł zrezygnowany. – W jego obecności? – powtórzył głośno. – Amadeuszu, to ile on tak naprawdę ma lat
– Co najmniej sto. – Amadeusz roześmiał się serdecznie, widząc jego minę
– Sto?! – krzyknął Harold
– Co najmniej – usłyszał głos dobiegający z jego lewej strony
– Ożeż! – przestraszył się Harold
– Ksawery, czy tutaj jednak mimo wszystko mógłbyś pukać? – Wybacz, Amadeuszu, ale przekazano mi, że chcesz się ze mną widzieć w pilnej sprawie, więc doszedłem do wniosku, że tak będzie szybciej, nie uważasz? – No tak – westchnął Amadeusz
131– Witaj ponownie, przyjacielu, lecz następnym razem miej więcej litości dla mojego serca
– Przepraszam – odrzekł opiekun księcia Wincentego
– Ksawery, mamy tutaj nie lada orzech do zgryzienia – wtrącił się Amadeusz
– To brzmi poważniej, niż myślałem. Czy coś się wydarzyło? – A gdzie Wincenty? Został w swojej komnacie? – zapytał niespodziewanie Harold
– Nie, dałem mu do wykonania pewne zadanie w ogrodzie Amadeusza, zanim się tu zjawiłem, pewnie już tam jest… – W moim ogrodzie?! – oburzył się Amadeusz. – Ksawery? – zapytał gotów na najgorsze – co ty znów kazałeś mu zrobić? – A to nic takiego wielkiego – odrzekł Ksawery. – Kazałem mu pilnować twojego ogrodu i dbać o niego przez trzy dni
– Trzy dni? Czyś ty oszalał?! Do tego czasu wszystko mi zwiędnie! – Władca załamał ręce
– Bez obaw, Amadeuszu, chłopak da sobie radę… – Mam nadzieję, bo jak nie… – Dobrze, dobrze, nie przejmuj się tak, wszystko pod kontrolą… Harold wybuchnął śmiechem
– Co cię tak bawi? – zapytał zbulwersowany Amadeusz
– To dopiero, Wincenty w ogrodzie. Wolałbym tego nie widzieć
– Czy moglibyśmy się skupić na tym, po co mnie tu wezwaliście – przerwał Ksawery
132– Jasne, jasne. – Harold próbował stłumić swój śmiech
– To może ja pójdę do Wincentego, zobaczyć, jak opiekuje się ogrodem – zadrwił. – A wy sobie spokojnie porozmawiajcie, przecież nie muszę o wszystkim wiedzieć, prawda? – Dobry pomysł – przytaknął Amadeusz. – A my już tu sobie porozmawiamy. – Zmierzył Ksawerego wzrokiem
Harold wyszedł
– Czy następnym razem mógłbyś zapytać o pozwolenie na takie rzeczy? Czy ty wiesz, jakie konsekwencje dla Wzgórza Agidy może przynieść zaniedbanie mojego ogrodu? – Właśnie o to chodzi… To znaczy nie dokładnie o to… Ale… – pogubił się Ksawery. – Będzie dobrze – dodał po chwili. – W każdej chwili mogę wszystko naprawić. Naprawdę nie musisz już tak tego przeżywać, obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze – uspokajał go nadal
– Mam nadzieję – westchnął Amadeusz. – A tak konkretnie, to co on ma tam robić? – Dbać o to, aby drzewa nie straciły liści – tłumaczył opiekun księcia. – Pilnować odpowiedniego nawilżenia terenu oraz ciepła dodającego roślinom energii
– To będzie katastrofa ekologiczna! – Ale… Amadeuszu, czy mógłbyś mi wreszcie zaufać? – Dobrze już, dobrze. Pamiętaj tylko, że to ty poniesiesz konsekwencje ewentualnego zaniedbania – dorzucił władca
– Oczywiście, że tak, Amadeuszu. Moglibyśmy wreszcie skupić się na konkretach? Amadeusz westchnął i zmienił ton
133– Chodzi o ustalenie, kto jest trzecim powiernikiem Najwyższej Tajemnicy Królewskiej – oznajmił. – Mamy już dwóch, ale kompletnie nie wiemy, gdzie szukać trzeciego
– Czy coś mnie ominęło? – Później wszystko ci opowiem, dobrze? Mamy mało czasu
– To jak konkretnie chcesz, abym ci pomógł, skoro nie wiem, o co chodzi? – To nieistotne – mruknął Amadeusz. – Skup się po prostu na swojej partii szachów
– No dobrze, ale co mam zrobić? – Myślałem, że być może porównanie rodowodu Bazylego z rodowodem Feliksa, a konkretnie Radesa… – …Amadeuszu, o czym ty mówisz? – Ksawery spojrzał na niego wymownie. – Jaki Bazyli. Co Feliks ma z tym wspólnego? – No cóż, chyba nie uniknę tłumaczenia – przyznał bezradnie władca
– Amadeuszu? Co Feliks ma z tym wspólnego? – powtórzył
– Właśnie, miałem nadzieję, że ty mi to powiesz. – Amadeusz westchnął. – Problem w tym, że Feliks tak naprawdę jest kimś innym – kontynuował. – Z ustaleń Harolda wynikło, że Feliks tak naprawdę należy do rodu Setów, zwanych potocznie, jak pewnie kojarzysz, zimnymi ludźmi. Na domiar złego okazało się, że jest ich królem, a jego prawdziwe imię to Rades. Setowie chronią także drugiego powiernika, którym jest Bazyli. Wszyscy myśleli, że został uprowadzony, a tymczasem Setowie po prostu roztoczyli nad nim opiekę.
134– Amadeuszu, to niemożliwe – przerwał mu Ksawery
– Co jest niemożliwe? – Chodzi o to, że jak zapewne pamiętasz, Księga Imion i Rodów posiada notatki dotyczące osób szczególnie ważnych, które mają jakąś istotną, nadzwyczajną cechę, a Bazyli się z pewnością do nich nie zalicza, więc nie mam możliwości ustalenia jego rodowodu
Amadeusz nie ukrywał rozczarowania
– A co z Feliksem? Harold powiedział, że podczas naszego wspólnego przeglądania księgi natknął się na jego imię
– Masz na myśli imię Felyks? Otóż Feliks to nie to samo co Felyks
– W takim razie kim jest Felyks? – Felyks to jeden z członków rodziny królewskiej, ale nie pochodzi z naszych stron. Po wojnie wypowiedzianej przez Ottona III wielu ocalałych było zmuszonych do emigracji z terenów, na których osiedli, ze względu na ich zniszczenia
Księga zawiera także krótki, choć niespójny opis ich pochodzenia. Jak ci wiadomo, król polecił spisywać każdego, bez względu na jego status społeczny, nawet emigrantów, a oni mogli podać tylko pewną część swojego rodowodu, do kilku pokoleń w tył, więcej nie mogli pamiętać
– To niedobrze – zasmucił się Amadeusz. – Myślałem, że to jakaś istotna wskazówka, lecz widzę, że to wszystko nie jest takie proste
– Amadeuszu, takie sprawy nigdy nie są proste do rozwiązania, bo gdyby były, już dawno ktoś by o nich wiedział i to wszystko nie miałoby żadnego sensu
– Niestety, ale masz rację – przytaknął władca. – Problem w tym, że Feliks podczas ostatniego spotkania z Haroldem ostrzegł go, aby się pospieszył, bo zostało mało 135czasu, a my, pomimo tylu nowych ustaleń, nadal tkwimy w punkcie wyjścia. Najgorszy z tego wszystkiego jest fakt, że po raz pierwszy Goliard nas uprzedził, a to wszystko robi się już bardzo niebezpieczne… – Jak to? Goliard nas uprzedził? W czym? – Okazało się, że to właśnie Feliks jest drugim z powierników, a jakimś cudem Goliard dowiedział się tego przed nami – opowiadał Amadeusz. – Kiedy Feliks przechodził w pobliżu Czarnej Groty, został uprowadzony przez Setów
Jak się później okazało, prawdopodobnie ocalili mu życie, a do tego ostatecznie wyszło na jaw, że jest ich królem, który z niewiadomych przyczyn zaginął około dziesięciu lat temu. Mimo upływu czasu Setowie cały czas go szukali i znaleźli – dodał
– To zmienia postać rzeczy – oznajmił Ksawery. – Setowie? – myślał głośno. – Dlaczego jeden z powierników okazał się Setem? Setowie najpierw uprowadzają Bazylego, który okazuje się jednym z powierników, później Feliks… Zastanawia mnie, czy to był przypadek, czy czyjeś celowe działanie
– Sugerujesz – wtrącił się Amadeusz – że Setowie wiedzą coś więcej niż my? – Niewykluczone – westchnął Ksawery. – Ale skąd albo od kogo? I jakim cudem sprzątnęli Feliksa sprzed Czarnej Groty, zanim wpadł w szpony Goliarda? To naprawdę podejrzane
– Myślisz, że Setowie i Goliard mogą mieć wspólnego informatora? – Tak właśnie myślę – przytaknął Ksawery
– Czy to znaczy, że nie możemy traktować Setów jako sprzymierzeńców? 136– Przypuszczenie, że są po naszej stronie, mogłoby się okazać pochopne
– To wszystko zaczyna tracić sens – zdenerwował się Amadeusz. – Nasuwa się tylko pytanie, po co oni mieliby to robić? – A może po prostu Setowie mają szpiega wśród ludzi Goliarda? – Załóżmy, że to prawda – zastanawiał się Amadeusz. – Osoba taka musiałaby być wysoko postawiona w hierarchii sług Goliarda i na pewno nie jest to jeden z jego służących… – Albo – przerwał mu Ksawery – istnieje w ukryciu ktoś, kto ma taki sam cel jak my, a do tego nie pozostaje bez istotnego słowa w decydowaniu o zamiarach Goliarda
Osoba ta mogłaby być naszym sojusznikiem – stwierdził. – Może nawet tym, z którego inicjatywy ukryto Księgę Imion i Rodów na waszym wzgórzu
– Myślisz, że ta osoba pomaga nam od samego początku? – No nie wiem, czy od samego początku – zawahał się Ksawery. – Ale na pewno od dłuższego czasu
– Ale kto to może być? – Być może wkrótce się tego dowiemy. Najpierw jednak musimy się skupić na powiązaniach między naszymi powiernikami. Księga nam tu raczej nie pomoże, ale musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie okoliczności, w których nasz tajemniczy twórca rodu Kronikarzy zdecydował się na właśnie taki wybór. Mówisz, że pierwszy z nich to Bazyli? – Tak
– Drugim jest Feliks? 137– Tak. Czy oni mogą mieć coś ze sobą wspólnego? Co zadecydowało o tym, że wybór padł właśnie na nich? – Właśnie myślę. Czy oni mają jakieś wspólne cechy charakteru? – zapytał opiekun księcia
– Raczej nie – odrzekł Harold, który właśnie wrócił z ogrodu
– Dobrze, że przyszedłeś, Haroldzie, sądzę, że twoje informacje mogą nam się przydać… Jak Wincenty sobie radzi? – Całkiem nieźle na pierwszy rzut oka. Nie jestem przecież jakimś tam ekspertem
– Dobrze, przejdźmy zatem do faktów – rzekł Ksawery
– Próbujemy właśnie ustalić, czy Feliks i Bazyli mogą mieć jakieś wspólne cechy, pomożesz nam
– Oczywiście – burknął pod nosem Harold
– No to mają czy nie? – Jak już wcześnie mówiłem, raczej nie, poza tym, że obaj byli bardzo nieodpowiedzialni, buszując w pobliżu Czarnej Groty. Ciągnęło ich tam jak muchy do miodu – zadrwił. – Poza tym w rozmowie Feliks powiedział mi, że jego misją była ochrona amuletu. Wspominał też, że zanim wpadł do Rzeki Zapomnienia, uciekał przed kimś albo przed czymś. Przypuszczam, że to nie on był prawowitym powiernikiem. Być może dostał amulet od kogoś innego
Ale niestety na razie nic więcej nie pamięta
– To może mieć sens. Wspólnego przodka też nie ustaliłem – dodał Ksawery
– A pochodzenie? – zapytał Harold.
138– To wiadome – odrzekł Amadeusz. – Bazyli pochodzi z Błękitnej Doliny Jezior, a Setowie? – Spojrzał na Ksawerego, oczekując konkretnej odpowiedzi
– Z zapisków wynika, że Setowie pochodzą z północy
Odnotowano, że ich pierwsze osady znajdowały się w pobliżu krainy Edam
– Rodzinne strony matki chłopca – zauważył Harold
– Błękitna Dolina Jezior, Edam na północy, czy te dwie nazwy mają ze sobą coś wspólnego? – myślał głośno Amadeusz
– Jezioro, lód, ich jedyna wspólna cecha to woda – zdecydował strażnik
– Woda? – No tak jakby… woda zamienia się w lód. – Harold próbował jakoś powiązać ze sobą te dwa fakty
– Może ma to coś wspólnego z żywiołem wody? – Chwileczkę, daj pomyśleć – mruknął Amadeusz. – Czy nasz mag miał coś wspólnego z żywiołem wody? – No chyba tylko to, że mieszkał w grocie pod wodospadem. – Harold zaśmiał się szyderczo
Ksawery i Amadeusz zmierzyli go wzrokiem
– Sam już nie wiem, jak to wszystko interpretować, to nazbyt skomplikowane – usprawiedliwiał się Harold
– A ty, Ksawery, co o tym myślisz? – To zbyt proste i strasznie niespójne – stwierdził nauczyciel
– Ale może czasami najgłupsze powiązania mają jakiś sens, choćby dlatego, że każdy będzie je lekceważył, szukając czegoś bardziej skomplikowanego… – Ksawery ma rację – przyznał Amadeusz. – Może to 139właśnie jest poprawne rozumowanie
– Dobrze, spójrzmy na to z innej strony – zaproponował Harold. – Deszcz tworzy rzeki i jeziora – próbował wyciągnąć jakieś wnioski. – Kiedy spada na ziemię, to w północnym klimacie może zmienić się w lód, a w bardzo gorącym – wyparować, po czym spada na nowo i cały cykl zaczyna się od początku… – A wiesz, że to może mieć sens. Bazyli pochodzi z Doliny Jezior, a Feliks ostatecznie okazuje się królem Setów pochodzących z północy
– Sam nie wiem, Harold już mówił, że to nie Feliks był pierwotnym powiernikiem – rzekł Amadeusz z powątpiewaniem w głosie
– To mogłoby oznaczać tylko jedno. Wszyscy wiemy, że gorący klimat panuje wyłącznie w jednym miejscu… – Trolska Dolina – podjął Harold
– Właśnie, myślicie, że byłoby to odpowiednie miejsce ukrycia ostatniego amuletu i najważniejszej tajemnicy? – Zależy, z której strony na to patrzeć – bezradnie wzruszył ramionami
– Ksawery, ty powinieneś wiedzieć najlepiej. Spisywałeś Księgę Imion i Rodów, do tego byłeś jednym z niewielu śmiałków, którym udało się zbiec z podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie. Proszę, skup się. Nikt z nas nie posiada takiej wiedzy jak ty. – Starał się go zmobilizować. – Pomyśl, czy nasz tajemniczy twórca rodu Kronikarzy miał coś wspólnego z Bazylim lub chociaż z rodem Setów? Może w księdze znajdują się jakieś istotne informacje, które pomogłyby nam go dokładnie scharakteryzować… Może po prostu zapomniałeś o czymś istotnym, upłynęło już sporo czasu od tamtych wydarzeń
140– Amadeusz ma rację – oznajmił Harold. – Spróbuj, a być może księga sama ujawni nam konkretne informacje
– Musimy dowiedzieć się czegoś więcej. Może zacznijmy od dokładnego przejrzenia rodowodu Felyksa, o którym wspomniał Harold – zaproponował władca Wschodu i Zachodu Słońca. – Być może po prostu coś umknęło twojej uwadze
– Potrzebuję trochę więcej czasu – oświadczył Ksawery
– Będę musiał na nowo przejrzeć zawartość księgi, kartka po kartce, zdanie po zdaniu, być może rzeczywiście coś pominąłem
– Co zatem zrobimy? – zapytał Amadeusz
– Niech Harold spróbuje ustalić tożsamość naszego rzekomego sojusznika, a ja tymczasem postaram się dowiedzieć czegoś więcej o naszym tajemniczym twórcy rodu Kronikarzy i wstępnie ustalić imię ostatniego z powierników
– To świetny pomysł – odrzekł Harold
– Dobrze, zróbmy tak, jak mówisz – zgodził się Amadeusz
– No cóż, to ja może teraz udam się na spoczynek do mojej komnaty… Oczywiście, jeśli nie macie nic przeciwko temu. – Strażnik spojrzał na przyjaciół
– Naturalnie, Haroldzie, to na pewno był dla ciebie bardzo ciężki dzień
– To prawda – odparł z ulgą mężczyzna. – Zaraz z samego rana zabiorę się do kolejnej roboty – zapewnił
– Ja też – dorzucił Ksawery. – Chciałbym chwilę pobyć sam. Muszę sobie to wszystko poukładać, a z samego rana zajmę się księgą i spróbuję ustalić resztę szczegółów
141Amadeusz przytaknął, po czym każdy z nich podążył w swoją stronę. Było już bardzo późno na Wzgórzu Agidy, a wszyscy mieszkańcy dawno udali się na spoczynek
Jutrzejszy dzień upłynie im pod znakiem kolejnych wyzwań i zagadek. Być może tym razem nie będą to już tylko pytania bez odpowiedzi?
142ROZDZIAŁ ÓSMY
NIETYPOWY RODOWÓD FELYKSA Następny dzień Amadeusz zaczął od wizyty w swoim ogrodzie. Chciał zobaczyć, czy Wincenty już tam jest. Poranek był rześki, a temperatura całkiem przyjemna. Jednak chłopca nigdzie nie widział
Kiedy przekroczył bramę ogrodu, panująca tam aura wydała mu się nieco dziwna. Oczywiście na pierwszy rzut oka uznał, że wszystko jest w porządku: rośliny były na swoich miejscach, poukładane grządka po grządce według kolorów tęczy. A jednak Amadeusz wyczuł, że coś tu nie gra
– Coś tu jest nie tak – mruczał pod nosem, przechadzając się między grządkami poszczególnych gatunków kwiatów
– Złocisty słonecznik w porządku, fiołki, lwia paszcza, tulipany… O co w tym wszystkim chodzi? – Głaskał się w skupieniu po długiej siwej brodzie. Przystanął i policzył róże rosnące w grządkach poukładanych również według kolorów tęczy
Były bladożółte i żółte o głębszym nasyceniu barwy, czerwone, ognistoczerwone, różowe i purpurowe… – Zaraz, zaraz, ale gdzie jest herbaciana róża? Przechadzał się nerwowo między grządkami, wypatrując jedynego egzemplarza, jakim była herbaciana róża w jego tajemniczym ogrodzie
Zaniepokojony Amadeusz podszedł również do grządek porośniętych kwiatami o niebieskich odcieniach posadzonych od najjaśniejszych do najciemniejszych. Były tam 143między innymi chabry i niezapominajki.. Nie dostrzegł tam jednak niczego niepokojącego
Z kilkudziesięciu gatunków kwiatów znajdujących się w ogrodzie Amadeusza brakowało tylko jednej herbacianej róży. Władca Wzgórza Agidy posadził ją w ogrodzie całkiem niedawno. Herbacianą różę dostał w podarunku od Teloniusza, kupca odwiedzającego raz do roku Wzgórze Agidy. Była ona niezwykłym dodatkiem do jego ukochanego ogrodu
Mimo wszystko próbował skoncentrować się na swojej partii szachów. Postanowił, że z Ksawerym policzy się później, bo do zachodu słońca pozostało jeszcze dużo czasu
Kiedy opuścił swój ogród, podążył w kierunku komnaty Harolda, by sprawdzić, czy jeszcze śpi. Wszyscy mieli dzisiaj zbyt dużo do zrobienia, aby marnotrawić czas. Gdy jednak wszedł do jego komnaty, okazało się, że Harold już dawno nie śpi
– O! O! Dzień dobry Amadeuszu, jak się spało – zagadnął towarzysza
– A, dziękuję, całkiem dobrze – odpowiedział władca Wzgórza Agidy
– Mamy dzisiaj sporo do zrobienia – zauważył strażnik Sosnowego Lasu
– To prawda
– A jak tam Ksawery i chłopiec, wstali już? – Jeszcze nie wiem. W każdym razie w ogrodzie ich nie było
– To trzeba im zrobić pobudkę – zażartował Harold
– A jak tam twój ogród, Amadeuszu?
144– Niezbyt dobrze. Brakuje w nim jednej herbacianej róży
– Tylko jednej róży? To chyba nie tak źle? – Nie jestem o tym przekonany. Cokolwiek się stało, przed zachodem słońca musi wrócić na swoje miejsce – oświadczył Amadeusz
– Jedna róża to chyba nie taka tragedia? – No cóż, pozornie może tak się wydawać. Jednakże w moim ogrodzie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik
– To poważny problem – odrzekł Harold z trudnością powstrzymując się od śmiechu
– Póki co skoncentrujcie się na tym, co trzeba dzisiaj zrobić, dobrze? – A resztą już sam się zajmę
– No dobrze, skoro tak mówisz – przytaknął Harold
– To co mam robić? – Dobrze by było, gdybyś ponownie udał się do Czarnej Groty i porozmawiał z Feliksem. Kluczem do całej sytuacji mogą być jego informacje lub raczej to, co zdołał sobie przypomnieć… – Nie rozumiem – przerwał mu Harold
– Musimy ustalić, kto tak naprawdę był powiernikiem tajemnicy amuletu, który znalazł się w rękach Feliksa, a przede wszystkim dlaczego właśnie Feliks został wybrany, no i z jakiego powodu i przed kim uciekał, zanim wpadł do Rzeki Zapomnienia
– Rozumiem, ale co będzie, jeśli on nigdy sobie tego nie przypomni? – Musisz zrobić wszystko, aby odzyskał pamięć. Sam przecież powiedziałeś, że nie mamy dużo czasu, a nie 145możemy pozwolić na to, aby tym razem Goliard nas uprzedził
– No tak – westchnął strażnik. – Spróbuję. Mam tylko nadzieję, że podążamy słuszną drogą
– Też mam taką nadzieję – skwitował Amadeusz. – Przed zachodem słońca wszyscy spotkamy się w mojej komnacie, aby porównać informacje, jakie do tej pory udało nam się uzyskać. Tymczasem Ksawery sprawdzi dokładnie rodowód tego, jak mu tam? – zawahał się… – Felyksa z Księgi Imion i Rodów, o którym wspomniałeś
Prawdopodobnie był on członkiem rodziny królewskiej
Koniecznie musimy ustalić, jaką rolę odgrywał. To mogą być istotne informacje
– Oczywiście – zgodził się Harold. – A ty, Amadeuszu, co zamierzasz dziś robić? – Zajmę się przede wszystkim naprawieniem szkód wyrządzonych przez Wincentego w moim magicznym ogrodzie. Muszę pilnować swoich obowiązków, są moim priorytetem – stwierdził. – Nie mogę do puścić do ich zaniedbania, a róża musi wrócić na miejsce o stosownej porze
– No tak – westchnął strażnik. – To ja już będę się pomalutku zbierał… – Tak, tak – poganiał go Amadeusz. – Mamy dziś mnóstwo do zrobienia i nie możemy marnować czasu. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, daj mi znać
– Ale w jaki sposób mam się z tobą skontaktować? – zagadnął go Harold. – Będę przecież na drugim końcu doliny
– Podaruję ci mój tajemniczy komunikator. Na jeden dzień – oświadczył Amadeusz, ściągając z szyi przepiękny miedziany amulet w złotej oprawie i wręczając go zasko146czonemu strażnikowi. – Jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, po prostu otwórz miedzianą oprawkę, a ja będę o wszystkim wiedział
– Och! – zdziwił się Harold. – Oczywiście – chrząknął – zrobię, jak mówisz
– Strzeż go jak oka w głowie – podkreślił Amadeusz
– Będę o tym pamiętał – zapewnił go Harold
Tymczasem Ksawery udał się już do pokoju o numerze 250 na piątym poziomie, aby przejrzeć zawartość księgi
Chciał się upewnić, czy ma rację w sprawie tajemniczego Felyksa
Kiedy otworzył Księgę Imion i Rodów, poczuł, jak niezwykła energia napełnia jego ciało
Było to niesamowite uczucie. Przeglądał księgę, którą ostatnio trzymał w swych rękach ponad pięćdziesiąt lat temu. Pamiętał wszystkie zapisane w niej informacje, tak jakby spisywał je przed kilkoma zaledwie dniami. Gdy w skupieniu przerzucał jej karty, w pewnym momencie jedna z nich zatrzymała się w miejscu, gdzie spisana była historia tajemniczego Felyksa
Zawierała niewiele informacji, zważywszy na fakt, że chodziło o członka królewskiej rodziny i mieściła się zaledwie na czterech stronach
Poza tym z rodowodu Felyksa wynikało, że była to raczej dalsza rodzina chłopca. Tak jak zapamiętał Ksawery, pochodzili oni z małego miasteczka na północny wschód od krainy Edam
– Dlaczego więc odegrali kluczową rolę w utajeniu informacji na temat mężczyzny będącego twórcą królewskiego rodu Kronikarzy? – zastanowił się głośno Ksawery, po czym wrócił do czytania
147Otóż jak się okazało, było to jak najbardziej celowe i zamierzone działanie. Ksawery wyczytał bowiem, że wbrew pozorom rodzina twórcy rodu Kronikarzy miała więcej wspólnego z rodziną tajemniczego Felyksa, niż ktokolwiek z nich mógłby przypuszczać, a jego matka była w przeszłości dla niego kimś bardzo wyjątkowym. Nie zdołał jednak wywnioskować z zawartych tam informacji, czy istnieje pokrewieństwo między tymi trzema osobami. Informacje te, choć tak istotne, zostały tutaj pominięte
Albo celowo utajone, pomyślał. Tylko dlaczego? Czy to możliwe? Czy Felyks może być synem Horacego? To mogłoby być powodem, by wybrano go na jednego z powierników tajemnicy
Ksawery doszedł do wniosku, że to właśnie Felyksowi podarowano amulet, który może zawierać najistotniejsze informacje dotyczące miejsca pobytu jego ojca, a może i nawet wskazówkę, pod jaką kryje się postacią. To miało sens. Wynikałoby z tego, że to właśnie Felyks mógł być ostatnim z powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej, a informacje zawarte w jego amulecie mogłyby doprowadzić tę sprawę do wyczekiwanego finału
W księdze jednak nie ujawniono żadnych istotnych informacji na temat matki Felyksa. Mogły one być celowo zatajone. Ze względu na bezpieczeństwo Horacego i jego najbliższej rodziny. Dlatego też pochodzili oni z tak odległych sobie miejsc, a on sam postanowił spędzić resztę swojego życia z dala od tamtych rejonów i zamieszkał sam w jaskini pod wodospadem na terenie Lasu Zakazanego
Wiedział, że wszyscy omijali tamto miejsce z daleka
Jak na razie informacje te były wystarczające, by wysunąć całkiem sensowną hipotezę. Zabezpieczył więc księgę, 148zamknął komnatę i wrócił na górę. Musiał przecież jeszcze zająć się szkoleniem Wincentego. Ciekaw był, jak chłopiec wykonuje powierzone mu zadanie opieki nad ogrodem
Toteż udał się bezpośrednio do komnaty Amadeusza, by zapytać go o zdanie
Amadeusz już z niecierpliwością wyczekiwał jego przybycia w towarzystwie Rufusa. Kiedy Ksawery wszedł do Szklanej Groty, sam natychmiast przeszedł do rzeczy
– Witam cię Ksawery – pozdrowił go tuż w progu komnaty
– Dzień dobry Amadeuszu. Jak minęła noc? – zagadnął Ksawery, widząc jego sposępniałą minę. W głębi duszy poczuł, że coś się święci
– Noc minęła mi całkiem nieźle
– Dlaczego więc masz taką posępną minę? Czy wydarzyło się coś podczas mojej nieobecności? – To ty nic nie wiesz? – zapytał zaskoczony Rufus
– Nie – odparł grzecznie Ksawery. – Przynajmniej… Jeszcze nie miałem okazji czegokolwiek się dowiedzieć. Dopiero wróciłem ze strażnicy
– Mówiłem, że mój ogród nie jest dobrym miejscem na przeprowadzanie twoich eksperymentów – oświadczył Amadeusz
– Ale co się stało? – dopytywał się Ksawery
– O świcie udałem się do ogrodu, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Nie zastałem w nim jednak mojego jedynego, ulubionego egzemplarza herbacianej róży – zarzucił mu Amadeusz.
149– A więc o to chodzi – westchnął Ksawery, lecz specjalnie się tym nie przejął – Jedna róża to chyba nie problem? – zapytał po chwili z nadzieją, że stroją sobie żarty
– Ale co mogło się z nią stać? Myślisz, że ktoś ją zerwał? – Dopytywał się Rufus
– To możliwe, aczkolwiek nie wiem do końca, czyja może to być sprawka, tyle że jedynymi gośćmi w moim ogrodzie w ubiegłym czasie byliście ty i Wincenty
– A Harold? – zapytał dociekliwie Ksawery
– Już z nim rozmawiałem. O niczym nie wie
– Bardzo cię przepraszam, Amadeuszu – wyraził skruchę Ksawery. – Jednakże nie zapominaj, że wszystkie konsekwencje za szkody wyrządzone w twoim ogrodzie wziąłem wyłącznie na swoje barki. Nie martw się, róża wróci na swoje miejsce w odpowiednim czasie. – Odrzekł stanowczo
– Mam nadzieję – odparł władca, spoglądając na niego ukradkiem
– Mówię ci, nie martw się, już ja tego dopilnuję – zapewniał go Ksawery. – A tymczasem myślę, że ucieszą cię informacje, jakie udało mi się uzyskać na temat tajemniczego Felyksa i jego powiązań z naszą sprawą
– Doprawdy? Udało ci się znaleźć coś na jego temat? – Tak
– No to mów. – Amadeusz nieoczekiwanie zmienił ton: – Zamieniam się w słuch
– Otóż wyobraź sobie – podjął nauczyciel księcia – że nasz Felyks prawdopodobnie może być synem Horacego
– Horacego? Któż to taki? – zdziwił się Amadeusz.
150– Horacy Madi Kanda – rzekł Ksawery – to twórca naszego rodu Kronikarzy
– Cały czas znałeś jego imię? – zapytał zaskoczony Amadeusz
– Oczywiście, że tak
– Dlaczego nic wcześniej o tym nie mówiłeś? – To i tak niczego by nie zmieniło, Amadeuszu
– Być może. – Władca westchnął. – To co konkretnie udało ci się wyczytać z księgi? – Tak jak przypuszczaliśmy, Felyks pochodził z północy, a konkretnie z małego miasteczka na północny wschód od krainy Edam. Nie miał on jednak żadnych specyficznych cech charakteru i raczej nie odznaczał niczym nadzwyczajnym… – W takim razie po co ktoś opisał go na kartach księgi? Sam przecież powiedziałeś, że w Księdze Imion i Rodów były spisywane tylko osoby odznaczające się jakimiś nadzwyczajnymi cechami – przypomniał Amadeusz
– Zgadza się – odrzekł Ksawery. – Być może nasz Felyks nie posiadał żadnych specjalnych uwarunkowań, ale jego rodowód jest bardzo nietypowy. Poza tym król polecił także spisywać wiele innych osób z różnych warstw społecznych. Może właśnie jego pochodzenie i dalekie pokrewieństwo z rodziną królewską zadecydowało o tym, że postanowiono zapisać jakieś wzmianki na jego temat
– Rodowód, powiadasz? – powtórzył zdziwiony władca
– Tak. Prawdopodobnie to przesądziło o tym, że król nakazał spisać informacje na temat jego najbliższej rodziny. Zakładam, że był on synem Horacego, a Horacy to kluczowa postać w naszych dziejach. Przecież to dzięki niemu powołano nasz ród do istnienia
151– Zgadza się – przytaknął Amadeusz
– Zastanawia mnie tylko fakt, dlaczego nie wspomniano nic o rodowodzie matki Felyksa. Nie znalazłem w księdze żadnych informacji na jej temat. Poza tym, że w przeszłości odegrała ona bardzo ważną rolę w życiu Horacego
– Masz na myśli romans? – Niewykluczone
– To doprawdy zdumiewające – stwierdził Amadeusz
– Poza tym Felyks mógłby być ostatnim z powierników tajemnicy. Jeśli jest synem Horacego, jego amulet może zawierać kluczowe informacje dotyczące miejsca pobytu ojca albo nawet i tego, pod jaką kryje się postacią. Nikt inny nie zyskałby takiego zaufania w jego oczach, jak własny syn
– To może mieć sens – stwierdził Amadeusz. – A czy nasuwają ci się jakieś przypuszczenia na temat jego matki? Kim mogła być, z jakiego rodu się wywodziła? – Sądzę, że mogła wywodzić się z rodu Setów
– Z rodu Setów? – powtórzył zdumiony władca Agidy
– Setowie także pochodzili z północy. Jednakże w tamtych czasach uważano ich za wrogów królestwa. Ludzie byli przerażeni nieprzeciętnymi zdolnościami, jakie przejawiali i obawiali się ich. Dlatego też nie spisano w księdze żadnych informacji na ich temat poza tym, że nazywano ich zimnymi istotami i że pochodzili z północy
– No tak – westchnął Amadeusz. – Nieraz w historii wspominano o takich przypadkach. Ponoć przeciwieństwa się przyciągają, a oni mogli się znać od dzieciństwa.
152– No cóż, obawiam się, że jest to jedyna zagadka, której nie uda nam się rozwikłać. Ale mamy dość dowodów, by wysunąć sensowną hipotezę. Wiemy już… – Raczej przypuszczamy – poprawił go Amadeusz
– …że Felyks mógł być jednym z powierników tajemnicy
Być może nawet tym najważniejszym
– Wciąż jednak nie znamy odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób amulet trafił do rąk Feliksa i co takiego wydarzyło się tamtego dnia. Dlaczego i przed kim uciekał, zanim wpadł do Rzeki Zapomnienia? – To, że Feliks okazał się królem Setów – rzucił Ksawery – może tylko potwierdzić moje przypuszczenia. Matka Felyksa naprawdę mogła pochodzić z rodu Setów. Dlatego też postanowiono, że w razie niebezpieczeństwa amulet powinien trafić w ich ręce
– No właśnie
– Nie sądzę, żeby to był przypadek – stwierdził opiekun księcia. – Przecież w gruncie rzeczy okazało się, że mieli ze sobą wiele wspólnego
– To prawda, ale dlaczego mamy tu dwa tak podobne do siebie imiona Felyks i Feliks? – Może po prostu z góry ktoś tak postanowił – zastanawiał się głośno Ksawery
– A może Horacy spisał jakiś dokument, zanim zniknął – zgadywał Amadeusz. – Mógł w nim wymienić imiona powierników, a później celowo je zataić. To tłumaczyłoby związek między tymi dwoma imionami. Bo gdyby amulet trafił do rąk osoby o innym imieniu… – nie zdołał jednak dokończyć zdania, bo Ksawery ponownie mu przerwał.
153– …Utworzony łańcuch mógłby zostać zerwany. A wtedy nikt by go nie odnalazł. To niesamowite – zachwycił się
– Najważniejsze jest to, że wreszcie udało nam się odpowiedzieć na wiele nurtujących nas pytań – oświadczył Amadeusz. – Teraz tylko musimy poczekać na wieści od Harolda
– Myślisz, że jesteśmy na dobrej drodze? – Zobaczymy, Ksawery. Zobaczymy
Tymczasem Harold dotarł już na miejsce. Jak za każdym razem, kiedy znajdował się w pobliżu Czarnej Groty, powiało dookoła chłodem. Nie zdążył nawet policzyć do trzech, a już czuł czyjąś obecność za swoimi plecami
– Pan Harold Osman we własnej osobie – usłyszał tajemniczy kobiecy głos
– Tak, to znowu ja – odpowiedział krótko
– Czyżby udało się wam odnaleźć ostatniego powiernika? – Niestety, jeszcze nie. Tym razem przybyłem w innej sprawie
– Doprawdy? – mruknęła kobieta i dodała: – Króla tu nie ma. Wyruszył wczoraj wieczorem na ważną misję. Nie wiem, kiedy wróci
– To niedobrze – zmartwił się Harold. – Nic mi o tym nie wspominał
– Nie mógł o tym wiedzieć. To był nagły przypadek
– A amulet? Mam nadzieję, że jest w bezpiecznym miejscu – zapytał zaniepokojony strażnik
– Jest bezpieczny – odrzekła tajemnicza kobieta
– Tyle dobrze – skwitował Harold. – A jeśli chodzi o waszego króla, to po prostu się o niego martwię. Spędziliśmy 154razem przeszło dziesięć lat. O czymś takim nie da się zapomnieć. Chciałem się tylko dowiedzieć, jak się czuje. Czy zdołał całkowicie odzyskać pamięć? Mamy olbrzymi problem ze znalezieniem ostatniego powiernika, a kluczem do całej zagadki mogłoby być właśnie to, co zdołał sobie przypomnieć
– Przykro mi, że nie mogę wam w tym pomóc – stwierdziła kobieta. – Ale zdradzę ci jeden sekret. Ostatniego powiernika szukajcie w Trolskiej Dolinie. Jego imię zaczyna się na literę „G”. Jednakże pamiętaj, że to poufne informacje, a ja nie mam prawa nikomu ich wyjawiać
– Oczywiście – przytaknął Harold. – Dziękuję
Nie zdążył jednak się pożegnać. Bo kiedy się odwrócił, już jej nie było. Zastanawiał się przez chwilę, czy powiedziała mu prawdę i czy może jej zaufać. Z tego, co mówili Gwidon i Feliks, wynikało, że Setowie zaciekle bronią swych terytoriów, a zwłaszcza swoich tajemnic
Jeśli to, co usłyszał, było prawdą, to w jego przekonaniu jedyną osobą, która powierzyłaby mu taki sekret, byłby Feliks. Bo mieli do siebie zaufanie
Mimo wszystko postanowił wrócić z tą informacją na Wzgórze Agidy. Być może Ksawery i Amadeusz będą w stanie rozszyfrować tę zagadkę do końca. Wzruszył ramionami i udał się w drogę powrotną. Cały czas zastanawiał się, jakie informacje zdołali uzyskać Ksawery i Amadeusz podczas jego nieobecności. Nawet nie przypuszczał, że to właśnie jego informacje okażą się prawdziwym kluczem do rozwikłania tej zagadki.
155ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
TAJEMNICA AMINY Tymczasem na Wzgórzu Agidy zachód słońca zbliżał się nieuchronnie, a herbaciana róża nadal nie powróciła na swoje miejsce
Amadeusz pracował właśnie w swoim laboratorium nad tajemniczą miksturą, która miała w pewnym stopniu zrekompensować szkody wyrządzone w jego ogrodzie i utrzymać panującą w nim harmonię choć na pewien czas
Niecierpliwie czekając na szybki powrót Harolda z nowymi informacjami, spoglądał co chwilę w stronę drzwi
– Amadeuszu. – Ksawery nieoczekiwanie zjawił się tuż przy nim
– Ksawery! – zląkł się władca. – Tyle razy cię prosiłem, żebyś pukał zanim wejdziesz, a nie zakradał się cichaczem i nagle pojawiał ni stąd, ni zowąd za czyimiś plecami – burknął. – Komuś może stać się krzywda
– Tak, tak, pamiętam – przytaknął Ksawery. – Ale co ty właściwie robisz? – zapytał, podchodząc bliżej
– Pracuję nad pewną miksturą. Mam nadzieję, że pomoże mi choć w minimalnym stopniu zrekompensować szkody wyrządzone w moim ogrodzie – tłumaczył Amadeusz. – Do zachodu słońca pozostało już niewiele czasu, a róża nadal nie wróciła na swoje miejsce… – Wybacz, Amadeuszu – przerwał mu Ksawery, spojrzawszy na zegar, który wybił właśnie porę wpół do zachodu słońca. – Kompletnie straciłem poczucie czasu – przyznał – ale miałem dzisiaj wiele rzeczy do nadrobienia z Wincentym. Wkrótce będzie gotowy… 156– Gotowy? – zdziwił się Amadeusz. – Na co? – Żeby wykonać swoje pierwsze zadanie, oczywiście
– Pierwsze zadanie? – zdenerwował się Amadeusz. – Czyś ty oszalał? Przecież to jeszcze dziecko… Ksawery się roześmiał
– Nie to miałem na myśli… – Całe szczęście – odetchnął z ulgą władca
– Wincenty wkrótce skończy sześć lat, a przed nim stoi jedno z najważniejszych zadań
– Mianowicie…? – przerwał zniecierpliwiony Amadeusz
– Najwyższy czas, aby nauczył się odpowiedzialności za siebie i za innych, a przede wszystkim ponoszenia konsekwencji własnego postępowania. – Ksawery spojrzał na chłopca, który zaczaił się w rogu komnaty ze zwiędłą różą w dłoniach
– Skąd o tym wiedziałeś? – zapytał zaskoczony Amadeusz
– Amadeuszu – westchnął Ksawery. – Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy… – Tak za pewne masz rację, ale chyba nie jesteś daltonistą? – Spojrzał na niego z ukosa, zauważywszy że jego jedyny, ulubiony egzemplarz herbacianej róży zmienił swój kolor na niebieski
Ksawery milczał
– Przepraszam – rozległ się cichy głos. – Nie chciałem jej zerwać, ale ona była tak piękna. Nie wiedziałem, że to takie ważne
Amadeusz odwrócił się i spojrzał na Wincentego z wyrzutem. Potem jednak podszedł i pogłaskał go po rozwichrzonej czuprynie
157– Już dobrze – zmienił ton. – Ale pamiętaj, aby więcej tego nie robić
– Będę pamiętał – przytaknął smutno chłopiec, spoglądając na więdnący kwiat w swoich dłoniach.– Czy ona umrze? – zapytał
– Nie martw się. Ona jeszcze żyje – dodał mu otuchy Amadeusz. – Musi tylko jak najszybciej wrócić na swoje miejsce. W przeciwnym wypadku na zawsze straci swój blask – tłumaczył – i już nigdy nie będzie w stanie odzyskać swej pierwotnej barwy
– To prawda – potwierdził Ksawery
Wziął przygotowaną przez Amadeusza miksturę i dodał jeszcze pięć kropel odpowiednio dobranego pigmentu znajdującego się w niebieskim flakoniku stojącym na starym dębowym regale
– To powinno wystarczyć – mruknął pod nosem, po czym wszyscy wyszli do ogrodu
Wincenty podszedł do grządki, na której rosła przedtem róża, i wsadził ją na miejsce. Zagarnął ziemię i przyklepał ją rączkami
– Czy to wystarczy? – zapytał nieśmiało
– Dodamy jeszcze tylko cztery krople mikstury, którą przygotowałem w moim laboratorium – odparł Amadeusz, spoglądając w stronę słońca, które powoli chowało się za horyzontem. – Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno – oznajmił, polewając delikatne płatki przebarwionej róży przygotowaną wcześniej miksturą. – Na szczęście wszystko wróci do normy – ucieszył się, widząc, jak stopniowo zaczyna odzyskiwać swą pierwotną barwę. Oczywiście minie parę dni zanim odzyska zupełną doskonałość, ale…
158– …Czy teraz wszystko będzie już w porządku? – dopytywał się z nadzieją w głosie chłopiec
– Tak, Wincenty – odparł Ksawery. – W najlepszym porządku
– No to jeden problem mamy z głowy – przerwał im Harold, który właśnie powrócił z wyprawy
– Haroldzie – powitał go Amadeusz. – Jak dobrze, że jesteś
– Też tak uważam – odparł, spoglądając na chłopca stojącego obok
– Jutro już skończę sześć lat – pochwalił się chłopiec
– To tyle czasu już minęło? – zażartował Harold
– Tak, mamy już za sobą wiele ciężkich dni i mnóstwo pracy – odparł dumnie Ksawery. – Wincenty nauczył się dzisiaj czegoś bardzo ważnego – dorzucił
– To brzmi poważnie… – Nauczyłem się ponosić konsekwencje własnego postępowania – ponownie pochwalił się Wincenty
– I przede wszystkim tego, co najważniejsze – włączył się Amadeusz. – Jak być odpowiedzialnym za siebie i za innych
– To duży postęp – zachwycił się Harold. – Zwłaszcza po jego ostatnich eksperymentach w moim domu
Ksawery się roześmiał
– To ja może pójdę odprowadzić chłopca do jego komnaty
– Dobry pomysł – przyznał Amadeusz
– On także miał dzisiaj bardzo ciężki dzień – dodał Ksawery. – I musi odpocząć przed jutrzejszymi zajęciami. Od
159jutra będziemy uczyć się podstaw botaniki i alchemii, a do tego jest potrzebna bardzo dobra koncentracja
– No to już idźcie, a my omówimy sobie jeszcze parę rzeczy. Przyjdź później do mojej komnaty – poprosił Amadeusz
– Musimy porównać informacje, jakie do tej pory udało nam się uzyskać… – No to do zobaczenia wkrótce – skwitował Ksawery
– Dobranoc Haroldzie – dodał Wincenty
– Dobranoc i śpij dobrze. Jutro czeka cię ciężki dzień
– Dobranoc Amadeuszu
– Dobranoc brzdącu – odpowiedział władca, uśmiechając się życzliwie
Kiedy Ksawery z Wincentym zniknęli już za murami ogrodu, Amadeusz od razu przeszedł do rzeczy
– No i jak, Haroldzie? Mam nadzieję, że zdołałeś ustalić jakieś nowe szczegóły? – No nie wiem – rzekł niepewnie strażnik. – Niestety, nie udało mi się porozmawiać z Feliksem. Prawdopodobnie wyruszył na jakąś ważną misję… – Haroldzie… – ponaglił go Amadeusz. – Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć? – Nie jestem do końca pewien – tłumaczył Harold – czy osoba, na którą natknąłem się w pobliżu Czarnej Groty, była jednym z Setów. Powiedziała mi bowiem o czymś, czego raczej nie usłyszałbym od żadnego z nich. Sam Gwidon przecież mnie ostrzegał, że Setowie zaciekle bronią swojego terytorium. Więc przypuszczam, że tym bardziej własnych tajemnic…
160– To prawda – przytaknął Amadeusz. – Ale co takiego od nich usłyszałeś, że tak cię to niepokoi? – Raczej od niej – poprawił strażnik. – Bo to była kobieta. Powierzyła mi pewien sekret, który prędzej spodziewałbym się usłyszeć od Feliksa aniżeli od kogoś innego
Poza tym gdyby wiedział o tym wcześniej, to na pewno uczyniłby to pierwszy… – Przejdź wreszcie do sedna sprawy – niecierpliwił się Amadeusz. – Mamy niewiele czasu
– Kobieta ta powiedziała mi, że ostatniego z powierników powinniśmy szukać w pobliżu Trolskiej Doliny… – Hm. Więc nasze wcześniejsze przypuszczenia okazały się bardziej prawdopodobne. – Władca westchnął. – Właśnie tego się obawiałem
– Ale to nie wszystko – dorzucił. – Zdradziła mi także pierwszą literę jego imienia… – Doprawdy? – Jego imię zaczyna się na literę „G”
– To całkowicie zmienia postać rzeczy – stwierdził władca krainy Zachodzącego Słońca
– Amadeuszu, czy ty wiesz, ile imion w naszej krainie zaczyna się właśnie na literę „G”? To jak szukanie igły w stogu siana. Poza tym kto byłby na tyle lekkomyślny, by zapuszczać się w tamte rejony. Parę dni temu miałem wizytę Tyrenierów w moim lesie i ledwo co uszliśmy z tego cało
– Być może masz rację, przyjacielu, lecz obawiam się, że nie mamy wyboru. Czas nas nagli, a my musimy jak najszybciej odnaleźć Horacego… – Horacego? A któż to taki? – To imię twórcy rodu Ksawerego.
161– Nasz tajemniczy pan „X” odzyskał imię? – zadrwił strażnik
– Ksawery cały czas o tym wiedział – poinformował go Amadeusz. – Tylko my o wszystkim dowiadujemy się na końcu… – Czy mi się wydaje, czy ktoś właśnie o mnie mówi – zapytał podchwytliwie Ksawery, który właśnie po cichutku wszedł do komnaty
– Nie wydawało ci się – odparł Harold
– Czy coś mnie ominęło? – Zależy, z której strony na to patrzeć – oznajmił Amadeusz
– Ksawery? – zagadnął – czy w Księdze Imion i Rodów wymienione są jakieś osoby o imieniu zaczynającym się na literę „G”? – Jeśli dobrze pamiętam – nauczyciel księcia zastanowił się chwileczkę – to jest paru takich, lecz nie jestem w stanie dokładnie określić ilu
– Doskonale. Będzie nam potrzebny rodowód każdego z nich. Harold dowiedział się czegoś nowego i bez względu na wszystko nie możemy tego zbagatelizować. To może być istotna wskazówka… – A tak konkretnie – przerwał mu Ksawery
– Prawdopodobnie ostatni z powierników przebywa w pobliżu Trolskiej Doliny, a jego imię zaczyna się właśnie na literę „G”. Dowiedziałem się tego od tajemniczej kobiety, która czekała na mnie w pobliżu Czarnej Groty
– To zmienia postać rzeczy – oświadczył całkiem poważnie Ksawery
– Tak – przytaknął Harold. – To może być przydatna 162informacja
– Spróbujmy więc podsumować wszystkie informacje, jakie do tej pory udało nam się zebrać – zaproponował Ksawery
– No właśnie – zgodził się Harold
– Z Księgi Imion i Rodów wnioskuję, że nasz tajemniczy Felyks jest synem Horacego, a co za tym idzie, powiernikiem Najwyższej Tajemnicy Królewskiej… – Naprawdę? – zdumiał się Harold
– Tak, Haroldzie. Tyle udało nam się do tej pory ustalić
Do tego przypuszczamy, że matka Felyksa prawdopodobnie wywodziła się z rodu Setów. Dlatego też informacje na jej temat zostały utajone
– Sądzicie więc, że to amulet Felyksa znalazł się w posiadaniu Feliksa, władcy Setów – skwitował Harold
– Ale dlaczego Felyks i Feliks? Jak to się stało? – To jedno z nurtujących nas pytań – oznajmił Ksawery
– Sądzimy, że Horacy mógł spisać jakiś dokument zawierający wskazówki dotyczące imion poszczególnych powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej
– A wiesz, że to ma sens… – A nie mówiłem? – oświadczył dumnie Ksawery
– A może – zastanowił się Harold – ta zagadka związana z imionami jest jeszcze prostsza
– Co masz na myśli? – zaciekawił się Ksawery
– Nie zapominajmy, że Feliks przedstawił mi się teraz jako Rades. To jego imię jako króla Setów. Kiedy dostał pierścień od Felyksa i wpadł do Rzeki Zapomnienia, uciekając przed kimś albo przed czymś, stracił pamięć, ale jakimś sposobem pozostało wspomnienie osoby, która powierzy163ła mu amulet i niezwykłą misję, i dlatego, gdy zapytałem, jak ma na imię, powiedział, że Feliks. Mógł zresztą wymówić to jako Felyks, tylko ja usłyszałem Feliks i tak już zostało, zwłaszcza że nic więcej nie pamiętał
– To całkiem interesująca hipoteza. – Ksawery spojrzał na strażnika ze zdumieniem, bo nie spodziewał się po nim takiej przenikliwości
– Może kiedyś dowiemy się, jak było naprawdę, a tymczasem twoja wcześniejsza teoria może okazać się słuszna – włączył się Amadeusz. – Dotychczasowe ustalenia ponownie doprowadziły nas do Trolskiej Doliny. Następnym krokiem będzie ustalenie rodowodów osób o imionach zaczynających na literę „G” z Księgi Imion i Rodów
– A czy wiadomo już, przed czym lub przed kim uciekał Feliks, zanim wpadł do Rzeki Zapomnienia? – zapytał Harold
– Myślę, że to kwestia czasu. Poza tym jeśli inne środki zawiodą, zawsze możemy zapytać o to… – Starego Wierzbę z rodu Zielarzy – domyślił się Harold
– Myślisz, że ten tajemniczy mężczyzna, na którego natknęliście się w podziemiach może nam powiedzieć coś na ten temat? – rzucił Ksawery
– Myślę, że tak – odparł Harold z namysłem. – To on podał nam imię jednego z powierników. Wskazał na Bazylego. Ponadto w czasie naszej wyprawy do ruin gomeskiego zamczyska zwrócił szczególną uwagę na Feliksa… – To prawda – przerwał mu Amadeusz, kierując spojrzenie w stronę Ksawerego. – Harold wspominał, że Feliks wydał mu się dziwnie znajomy. Nie potrafił jednak skojarzyć z jakiego rodu się wywodził.
164– Dziwne – skomentował Ksawery. – To może być co najmniej podejrzane – podkreślił. – Nie sądzisz? – Skierował swoje przenikliwe spojrzenie na Harolda, próbującego znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie
– No cóż – westchnął Harold. – I tak uważam, że wiemy już bardzo dużo. Nie ma co bardziej komplikować sobie sprawy. Skupmy się najpierw na tym, co sami jesteśmy w stanie ustalić. Niech Ksawery sprawdzi te… rodowody – dorzucił – a może wtedy wszystko się wyjaśni
– Harold ma rację. Skoncentrujmy się najpierw na jednym, a później drążmy kolejne poszlaki. Myślę, że wkrótce wiele się wyjaśni. Znamy już imiona dwóch powierników, trzecie będzie tylko kwestią czasu – podsumował Amadeusz
– To prawda – przytaknął Harold
– Niech i tak będzie – zgodził się Ksawery. – Poczekajmy z tym do jutra. Dzisiaj wszyscy mieliśmy już wystarczająco dużo wrażeń, a i ja – dodał po chwili – jestem już naprawdę zmęczony
– Tak będzie najlepiej – odparł Amadeusz. – Przyda nam się odpoczynek – westchnął, po czym wszyscy się rozeszli do swoich komnat
Jedyną osobą, która nie udała się na spoczynek, był Ksawery. Siedział w swojej komnacie i próbował zebrać myśli. Starał się przypomnieć sobie cokolwiek ze swojej przeszłości. Cały czas zastanawiał się nad znaczeniem amuletów, które miały ich doprowadzić do Horacego
Czym tak naprawdę się kierował, wybierając powierników? Mimo upływu czasu i wielu odnalezionych dotychczas wskazówek nadal nie był przekonany, czy podążają właściwą ścieżką. Co tak naprawdę powiernicy mieli ze 165sobą wspólnego? Jak dotąd najbardziej prawdopodobny wydawał mu się fakt, iż Felyks był synem Horacego
Ale co Bazyli i tajemniczy powiernik o imieniu na literę „G” mogli mieć z nim wspólnego? Dlaczego w Księdze Imion i Rodów nie było żadnej wzmianki na ich temat? Zwłaszcza na temat Bazylego, bo co do tajemniczej osoby o imieniu na literę „G” nie mógł na razie nic wywnioskować. Było tam kilka takich osób, ale nie miały one z nim nic wspólnego, a ich rodowody nie mogły wnieść niczego nowego do sprawy. Ksawery próbował jakoś to wszystko sobie poukładać
Był tam Gerwazy, który miał dar odczytywania myśli, Ginewra, która była nadworną znachorką, ale oprócz olbrzymiej wiedzy na temat zielarstwa i doskonałych umiejętności leczniczych, nie odznaczała się niczym nadzwyczajnym
Ksawery wymienił w myślach jeszcze parę imion zaczynających się na tę właśnie literę, lecz tak jak przypuszczał, nie pomogło mu to w rozwiązaniu zagadki. Tylko jedna osoba budziła pewne nadzieje. Była to kobieta, obok imienia której postawiono znak świadczący o niebagatelnych umiejętnościach
Z informacji zawartych w księdze wynikało, że była ona kiedyś znaczącą osobą w królestwie Ottona III
Wszystko wskazywało na to, że w przeszłości prawdopodobnie została wygnana z królestwa i osiedliła się dokładnie na granicy Trolskiej Doliny z Lasem Zakazanym. W księdze nie scharakteryzowano jednak jej nadzwyczajnych zdolności.
166Dlaczego pominięto tak ważną informację, a zamiast tego postawiono tylko tajemniczy znak widniejący tuż przy jej imieniu? – pytał sam siebie
Ksawery postanowił wyruszyć o poranku w tamte strony
Doszedł do wniosku, że może to pomóc w ostatecznym rozwiązaniu zagadki amuletów, a także w odnalezieniu powiązań między powiernikami
Jak wspomniał Harold, ostatniego powiernika należało szukać w pobliżu Trolskiej Doliny. To potwierdziłoby ich wcześniejsze przypuszczenia. Imię tajemniczej kobiety także zaczynało się na literę „G”. Być może rozwiązania tej zagadki rzeczywiście kryło się na pograniczu Trolskiej Doliny? Na razie postanowił dobrze wypocząć. Kolejny dzień będzie dla niego nie lada wyzwaniem. Dopiero co zdołał stamtąd uciec, a teraz nieoczekiwanie został zmuszony do powrotu w tamte strony. Nie było to zbyt komfortowe nawet dla niego, lecz w głębi duszy wiedział, że i tak się od tego nie wymiga. Z całego towarzystwa był jedyną osobą, która miała już niemiły zaszczyt poznać tamte rejony i mimo wszystko ujść z tego z życiem
Wiedział, że Goliard i tak nie wyrządzi mu krzywdy, bo wciąż jest dla niego zbyt cenny. Miał także cichą nadzieję, że może przypadkiem natknie się na kogoś z członków swojej najbliższej rodziny, choć w gruncie rzeczy wiedział, że to tylko złudzenia. Musiał jednak w jakiś sposób dodać sobie otuchy, aby w ogóle odważyć się na taki desperacki krok
Wkrótce na Wzgórzu Agidy zapadł zmierzch, a cisza 167spowiła całą dolinę. Zdmuchnął więc świece w swojej komnacie i udał się na spoczynek
Nazajutrz, kiedy wszyscy jeszcze spali, Ksawery zebrał się po cichutku i wyszedł. W momencie gdy opuścił Wzgórze Agidy, zegar Amadeusza wybił właśnie porę świtu
Ksawery nie wiedział, czego może się spodziewać o tak wczesnej godzinie, ale na razie wszystko wyglądało normalnie. Podążył więc zdecydowanym krokiem na północny zachód. Dokładnie w tym miejscu znajdowała się Trolska Dolina. Kiedy przekroczył granicę Lasu Zaklętego i Trolskiej Doliny, niespodziewanie natknął się na małą chatkę na skraju polany
– To chyba tutaj – rzekł sam do siebie
Podszedł nieco bliżej
Przed chatką siedział starsza kobieta. Najwyraźniej przygotowywała ona jakiś napar, bo dostrzegł ogień palący się pod kociołkiem, do którego dorzucała co chwilę nowych składników
– Dzień dobry – powiedziała grzecznie, widząc go z daleka
– Dzień dobry. – Ksawery zmieszał się, ale odpowiedział szybko, choć niepewnie
Kobieta spojrzała w jego stronę i uśmiechnęła się
– Wiedziałam, że wkrótce przyjdziesz, Ksawery – oświadczyła
– Skąd znasz moje imię? – zapytał zaskoczony
– Z tego samego źródła, z którego ty znasz moje – odparła tajemniczo
– To ty masz na imię Galea? – zapytał ponownie
– Tak, to ja – odpowiedziała skromnie kobieta.
168– Skąd wiesz o Księdze Imion i Rodów – zagadnął podejrzliwie Ksawery
– Księga Imion i Rodów? A co to takiego? Ksawery odetchnął z ulgą
– Nieważne – odparł krótko. – Więc czytanie w myślach jest jedną z twoich zdolności? – Można tak to ująć – zgodziła się
– Czyli domyślasz, po co tu przyszedłem? – zapytał podchwytliwie nauczyciel księcia
– Być może – skwitowała obojętnym głosem
– Czy oprócz perfekcyjnego czytania w myślach posiadasz jeszcze jakieś inne nadzwyczajne zdolności? – Nie sądzę, aby takie informacje w czymkolwiek ci pomogły, Ksawery, ale tak
– Przybyłem tutaj w konkretnej sprawie. Przeszedłem szmat drogi. Skończmy tę całą grę. Dobrze wiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, o czym mówię
– Tak naprawdę to wiem o wszystkim. Wiedziałam, że tu przyjdziesz. Wiedziałam także, kiedy i w jakiej sprawie
– Ale jak to możliwe? – zapytał zaskoczony
– Jest mnóstwo rzeczy, o których nawet ty sam nie masz pojęcia – odrzekła. – Informacje te bowiem nie zostały zatajone w Księdze Imion i Rodów nie bez przyczyny… – O czym ty mówisz? – przerwał jej Ksawery
– Wejdźmy do środka – zaproponowała kobieta, rozglądając się dookoła. – Tak będzie bezpieczniej
– Oczywiście – przytaknął
Wystrój chatki był raczej skromny. Nie było tam niczego, co mogłoby przykuć wzrok podróżnika.
169Oczywiście Ksawery zauważył kilka pęków ziół, które z pozoru nie wydawałyby się niczym dziwnym, gdyby nie ich niezwykłe właściwości, o których wiedział o wiele wcześniej, ponieważ Horacy także miał je zawsze pod ręką
Podszedł do stolika znajdującego się w lewym kącie domu i wyjrzał przez małe zabrudzone okno na zewnątrz. Daleko, pośród gęstych drzew, dostrzegł potężne rysy Wulkanu Ognistego Ottona i aż przeszły go ciarki. Był bliżej, niż mógłby przypuszczać
Starsza kobieta podeszła i stanęła obok Ksawerego
– To Wulkan Ognistego Ottona – oznajmiła, rozwiewając jego wątpliwości
– Właśnie zdałem sobie z tego sprawę
– Dlaczego tak bardzo boisz się tamtego miejsca? – zagadnęła
– Przecież spędziłeś tam ponad dziesięć lat i nic ci się nie stało
– Skąd o tym wiesz? – zapytał, nie ukrywając zaskoczenia. – Ach tak, zapomniałem, że potrafisz czytać w myślach – mruknął. – Nie martwię się o siebie – dodał. – Odkąd udało mi się zbiec z podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie, nie potrafię zapomnieć o swojej rodzinie. Wciąż nie wiem, jaki spotkał ich los – zakończył zasmucony
– O swojej rodzinie? – powtórzyła Galea
– No tak – odpowiedział. – Pewnego dnia po prostu nas rozdzielili i nigdy więcej ich nie widziałem
– Myślisz, że oni nie żyją? – Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć – odparł zakłopotany – ale zaraz, zaraz, dlaczego pytasz?
170– Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że Goliard nie mógłby tego uczynić. Dobrze wiesz, że jesteście dla niego zbyt cenni. Gdyby się na to odważył, byłby głupcem – oświadczyła
– Tak przypuszczam – przytaknął Ksawery. – Ale w takim razie co się z nimi stało? – Spędziłam przeszło pięćdziesiąt lat w Trolskiej Dolinie – rzekła kobieta. – Byłam świadkiem waszego pojmania w Lesie Admar. Widziałam, jak po kolei wtrącano was do lochów. Wiele się wydarzyło w tym miejscu, zanim odeszłam
– Więc wiesz, co się z nimi stało? – zapytał z nadzieją Ksawery
– I nie tylko to – odrzekła. – Wiem o wszystkim, co się działo w tamtym miejscu przez ponad pięćdziesiąt lat, a uwierz mi, wydarzyło się więcej, niż myślisz – podkreśliła
– Dlaczego więc nadal z nimi nie współpracujesz? Skąd mogę wiedzieć, czy powinienem ci zaufać? – Ksawery – prychnęła pobłażliwie, tajemniczo się uśmiechając. – Gdybym chciała zrobić ci krzywdę, zostałbyś pojmany zaraz po przekroczeniu naszej granicy. Ja tym bardziej nie przepuściłabym takiej okazji – stwierdziła
– Cóż więc takiego się wydarzyło? Co przesądziło o tym, że nagle stanęłaś po przeciwnej stronie? – zapytał podejrzliwie Ksawery
– Wiele rzeczy o tym przesądziło – odparła Galea. – Romans księcia Adakara z małżonką Ognistego Ottona Aminą wpłynął niekorzystnie na wiele wydarzeń i w naszym królestwie.
171Ksawery zamarł w bezruchu
– O czym ty mówisz? – wymamrotał
– Jak myślisz, dlaczego Otton poprzysiągł Gomesowi aż tak okrutną zemstę? – zapytała, spoglądając ukradkiem w jego stronę. – Bo na pewno nie dlatego, że Amina zdradziła go z Adakarem – wyprzedziła jego myśli. – Amina miała takie skłonności i Otton doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Zdradzała go prawie na każdym kroku
– Do czego zmierzasz? – Naprawdę się nie domyślasz? – Ale… To niemożliwe – odparł z niedowierzaniem
Jednak Galea spojrzała na niego wymownie. – Chcesz mi powiedzieć, że była w ciąży? – Właśnie – podkreśliła stanowczo. – Amina zaszła z Adakarem w ciążę. Dlatego Otton tak bardzo znienawidził ją i was
– To niewiarygodne. – Ksawery usiadł na krześle obok pieca stojącego w kuchni. – Cały czas byliśmy święcie przekonani o słuszności naszych przypuszczeń, a jednak się pomyliliśmy – oznajmił
– Tak to już bywa – skomentowała Galea
– Co stało się z tym dzieckiem? – zapytał Ksawery. – Przecież Otton kazał zgładzić Aminę
– Widzisz, Ksawery – zaczęła opowiadać Galea – kiedy Amina zorientowała się, że jest w ciąży, wiedziała, że Otton wyda na nią wyrok śmierci. Nie potrzebował przecież bękarta. Dziecko to ze względu na swoje pochodzenie nie mogłoby objąć rządów po jego śmierci…
172– A więc dlatego Otton kazał odmienić Raszmira – wyszeptał Ksawery, próbując sobie to wszystko jakoś poukładać
– Tak – potwierdziła Galea. – Otton wiedział, że jego życie wkrótce dobiegnie końca. Nie mógł pozostawić swojego królestwa bez dziedzica tronu, a już na pewno nie chciał dopuścić do tego, aby dziecko Aminy i Adakara objęło rządy
– To wszystko tłumaczy. Król Gomes miał kilku synów, więc jest wielce prawdopodobne, że królestwo Ognistego Ottona po prostu przestałoby istnieć, zdobyte przez któregoś z nich – dorzucił Ksawery
– Otton wykorzystał Raszmira, który marzył skrycie o bezwzględnej władzy, i moment słabości Adakara jako pretekst do wypowiedzenia wojny… – tłumaczyła
– …a tak naprawdę kierowały nim zupełnie inne pobudki – wywnioskował Ksawery
– Wydał Raszmira w łapy Tyrenierów bo wiedział, że prędzej czy później zostanie on przez to wygnany
Myślał także o tym, by pozbyć się najmłodszego z synów Gomesa, Wincentego, aby Raszmir po powrocie do królestwa mógł objąć całkowitą władzę… – …a przy okazji przejąłby także władzę nad Doliną Ognistego Ottona po jego śmierci – ponownie włączył się Ksawery
– Gdy Raszmir ostatecznie powrócił do Ottona, ten niemalże od razu mianował go swoim następcą i nadał mu imię Goliard Malbot, czyli egzekutor. Poza tym nie miał żadnych problemów z nastawieniem go przeciw własnemu bratu. Gdyż tak naprawdę Raszmir zawsze marzył o władzy absolutnej, a wzniecenie w nim poczucia zazdrości było tylko kwestią czasu
173– Nie wiedział jednak, że król Wincenty spodziewa się dziecka – nawiązał do sprawy Ksawery
– Tak – odparła krótko kobieta. – To cała nasza historia
Otton III był mistrzem w wykorzystywaniu słabych stron przeciwnika do własnych celów
– To całkowicie zmienia postać rzeczy – westchnął Ksawery
– Cały czas żyliśmy w kłamstwie. Nie dostrzegaliśmy żadnych innych argumentów
– To było nieuniknione – stwierdziła kobieta. – Ale czasami los płata nam figle – mruknęła pod nosem. – Kiedy Amina zaszła w ciążę, szybko pożałowała swoich czynów. Odezwał się w niej instynkt macierzyński – zaczęła kolejne opowiadanie. – Wiedziała, że i tak musi umrzeć, takie były konsekwencje jej postępowania. Nie chciała, aby jej dziecko spotkał ten sam los. Tego wieczoru, kiedy dowiedziała się, że Otton wydał na nią wyrok śmierci, wymknęła się po kryjomu z pałacu i zwróciła się do mnie o pomoc. Nie wiedziałam z początku, jak na to zareagować, ale jestem kobietą – westchnęła – i szkoda mi było tego maleństwa. Przecież ono nie było niczemu winne. Dlaczego miałby je spotkać taki okrutny los? Zawarłyśmy więc umowę… – Umowę? – przerwał jej zdumiony Ksawery
– Tak – przytaknęła. – Zaproponowałam ochronę dla niej i jej nienarodzonego dziecka w zamian za to, że kiedy się urodzi, odda mi je na wychowanie, a ona się na to zgodziła
– Jaką ochronę? – zainteresował się Ksawery
– Musiałam wytworzyć pewną iluzję. Potrzebna mi była kobieta łudząco do niej podobna. Nie jestem jednak tyra174nem i nie mogłabym poświęcić czyjegoś życia, zwłaszcza dla niej – podkreśliła. – Udałam się więc po kryjomu do Horacego z Lasu Zakazanego, gdyż miał już doświadczenie w załatwianiu takich spraw
– Znałaś Horacego? – zapytał zdumiony Ksawery
– Oczywiście, że tak. – Galea pokiwała głową. – To on uczył mnie wszystkiego, kiedy byłam małą dziewczynką
Był dla mnie jak ojciec
– A ty go zdradziłaś – skwitował Ksawery z wyrzutem
– To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż mógłbyś przypuszczać – westchnęła. – W moim przypadku jak i w wielu innych przyczyną buntu była miłość do osoby, z którą nigdy nie mogłabym zbudować żadnej przyszłości. Horacy o tym wiedział i robił wszystko, aby wybić mi ten głupi pomysł z głowy, ale byłam zaślepiona i nie trafiały do mnie żadne argumenty. Postanowiłam uciec. Sama chciałam decydować o swoim losie. Wydawało mi się, że wiem już tyle, by móc poradzić sobie w życiu. Byłam jednak bardzo naiwna i łatwo można było mną manipulować
– Kim był twój wybranek? – zagadnął Ksawery. – Oczywiście, jeśli mogę o to zapytać? Zrozumiem, jeśli nie odpowiesz
– Och! – Galea machnęła ręką. – W tych czasach nie jest to już żadną tajemnicą – odrzekła, spoglądając w jego stronę. – To czas na rachunek sumienia i wyciągnięcie wniosków – zaznaczyła. – Zakochałam się w pewnym lordzie, nie zdradzę ci jednak jego imienia. Pochodził właśnie z królestwa Ottona. Był jego najbliższym powiernikiem i wiernym sługą. Jak się później okazało, tak naprawdę nigdy nie odwzajemniał mojego uczucia.
175– Kiedy to się wydarzyło? – przerwał jej nieoczekiwanie Ksawery
– Właśnie w tym czasie, gdy wasze królestwo przechodziło kryzys. Otton dobrze wiedział o moim nieprzypadkowym powiązaniu z Horacym… – Po raz kolejny chciał wykorzystać okazję – stwierdził Ksawery, spuszczając wzrok
– Niestety. Wszyscy padliśmy ofiarą jego manipulacji – skwitowała Galea. – Jak wcześniej wspomniałam, był bezkonkurencyjny w tej dziedzinie
– To przykre – westchnął ciężko nauczyciel księcia. – Ale jak do tego doszło? – Horacy niejednokrotnie mnie ostrzegał. Zawsze mi mówił, że to podstęp i że tak naprawdę chcą mnie wykorzystać, a potem i tak mnie zabiją lub wtrącą do podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie. Byłam jednak zbyt głupia, by słuchać jego mądrych rad. Wkrótce sama zaczęłam dla nich pracować. Moje nadzwyczajna wiedza i umiejętności zapewniły mi niebywale ważną pozycję na dworze królewskim. Jednak były to tylko pozory. Wiele czasu minęło, zanim spostrzegłam, że rzeczywiście zostałam oszukana
Kiedy tamten zrobił swoje, porzucił mnie bez słowa. Postanowiłam więc uciec i zemścić się na nich za moje krzywdy… – kontynuowała
– …I właśnie wtedy dowiedziałaś się, że Amina jest z Adakarem w ciąży – dokończył Ksawery
– Tak – odparła Galea. – Była to dla mnie niepowtarzalna okazja, by odpłacić im pięknym za nadobne
Chciałam sama wychować to dziecko, a Horacy postanowił mi w tym pomóc. Była to dla nas nadzieja na zrekompen176sowanie szkód powstałych w zaistniałej sytuacji. Pomógł mi w znalezieniu kobiety łudząco podobnej do Aminy. Nie była ona jednak jakimś tam niewiniątkiem. – dodała, widząc niepokój malujący się na twarzy Ksawerego – tak jak Amina została skazana na śmierć za okrucieństwo i niestosowne praktyki , których się dopuszczała, toteż nie mogła uciec od czekającego ją wyroku. Na szczęście nikt nie zauważył różnicy i kiedy nadszedł dzień egzekucji… – …podstawiliście ją w miejsce Aminy – znów dokończył Ksawery
– Zgadza się – odparła. – Pozostałe miesiące ciąży Amina spędziła w moim domu
– Gdzie ona teraz jest? – zapytał, rozglądając się dookoła
– Niestety, zmarła przy porodzie – odrzekła Galea ze smutkiem w głosie. – Pochowałam ją pod tamtym drzewem
– Wskazała palcem na rozłożysty klon rosnący w pobliżu Trolskiej Doliny
– To niesamowite – przyznał Ksawery. – Mamy ze sobą więcej wspólnego, niż mogłem przypuszczać – dodał. – Ja też dorastałem w towarzystwie Horacego
– Wiem o tym. Zawsze byłeś dla niego inspiracją – westchnęła. – To właśnie na tobie się wzorował, przeprowadzając swoją selekcję. Mam na myśli wzorce jakimi się kierował przy wyborze osób mających wejść w skład królewskiego rodu Kronikarzy - poprawiła
– To prawda – przytaknął Ksawery. – Ja byłem pierwszy, dopiero po mnie zgromadziła się reszta. – Ponownie spojrzał w jej stronę. – A dziecko, które przyszło na świat? Co się z nim stało? 177– Ma się całkiem dobrze – oznajmiła dumnie Galea, wskazując na przepiękną młodą kobietę, która właśnie wróciła z wyprawy konnej
Ksawery z zaciekawieniem wyjrzał przez okno
– To ona? – Patrzył na kobietę, która właśnie zeszła z konia i zdecydowanym krokiem podążała w stronę drzwi wejściowych
– Tak – przytaknęła Galea. – Ma na imię Galdonea
– Galdonea? Imię na literę „G” – mruknął pod nosem Ksawery. – Czy to możliwe? Czy Córka Aminy mogłaby być jednym z trzech powierników Najwyższej Tajemnicy Królewskiej. Hm. To prawdopodobne, biorąc pod uwagę historię, którą właśnie usłyszałem – wyszeptał
– Tak Ksawery – odrzekła kobieta, po raz kolejny wyprzedzając jego myśli. – To właśnie ona
Dziewczyna weszła do środka i pozdrawiając Ksawerego przyjaznym ruchem ręki, niemal od razu przeszła do rzeczy
– To nie pana się tutaj spodziewałam – oświadczyła, spoglądając w jego stronę
– Galdoneo! – upomniała ją kobieta. – Tak nie można. Nie w ten sposób powinno się witać gości, nie uważasz? – Przepraszam – odparła grzecznie Galdonea. – Ale prędzej spodziewałabym się ujrzeć twojego przyjaciela Harolda – wytłumaczyła. – Mam na imię Galdonea – przedstawiła się, podchodząc bliżej
– Ja jestem Ksawery – odpowiedział nauczyciel księcia.
178– Skąd wiesz o Haroldzie? – zapytał zaskoczony, lecz dziewczyna milczała. Ksawery szybko jednak skojarzył fakty. – To ciebie spotkał w pobliżu Czarnej Groty, prawda? – O czym on mówi, Galdoneo? Czy jest coś, o czym nie wiem? – To nic takiego – odparła Galdonea, nie przejmując się ich reakcją
– Czy to prawda? – zapytała Galea, ponownie kierując swój surowy wzrok w jej stronę
– Tak to prawda – odrzekła córka Aminy i Adakara
– To ja poinformowałam go o wszystkim. Przypadkiem przejeżdżałam obok i postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Powiedziałam mu, że trzeciego powiernika mają szukać w pobliżu Trolskiej Doliny, a jego imię zaczyna się na literę „G”
– Prosiłam cię, abyś nie podejmowała takich decyzji bez mojej zgody – oburzyła się kobieta. – Mogłaś narazić nas wszystkich na niebezpieczeństwo, gdyby i Goliard „przypadkiem” – podkreśliła zirytowana – znalazł się w tym samym miejscu, co ty
– Przecież już przeprosiłam. Poza tym gdybym tego nie uczyniła, oni nigdy nie dowiedzieliby się prawdy. Przecież mówiłaś, że to nie nasi wrogowie, prawda? A więc wszystko pozostało w rodzinie
Ksawery się roześmiał
– Ta dzisiejsza młodzież – skwitowała zrezygnowana Galea. – Nigdy nie słuchają starszych
– I kto to mówi? – zażartowała Galdonea, spoglądając w jej stronę
Ksawery zaśmiał się pod nosem, odwracając wzrok 179w drugą stronę
– A więc to ty jesteś ostatnim powiernikiem? – Tak to ja – odparła Galdonea
– No – przytaknął – to można powiedzieć, że kolejny problem mamy z głowy. Było trzech powierników i jest trzech
– To nie takie proste – odrzekła. – Teraz stoi przed nami najtrudniejsze zadanie
– To już nie nasz problem – zauważył Ksawery. – Resztą zajmą się Harold i Rada Setów
– Setów? A co oni mają z tym wspólnego? – przestraszyła się kobieta
– Jak to co? – zdziwił się Ksawery. – To oni ochraniają pozostałych dwóch powierników przed wpływami Goliarda i jego popleczników
– Doprawdy? – A na dodatek – Ksawery uśmiechnął się pod nosem – to właśnie jeden z nich okazał się jednym z powierników
– Wtedy byłoby czterech – policzyła szybko młoda kobieta
– To nie tak – wytłumaczył Ksawery. – Jeden z powierników ostatecznie okazał się biologicznym synem Horacego
Ma na imię Felyks. Jego amulet trafił do rąk króla Setów, choć jeszcze nie wiemy w jakich okolicznościach do tego doszło
– Słyszałam kiedyś coś na ten temat – przyznała młoda kobieta. – Ponoć jego matka wywodziła się właśnie z rodu Setów, a cały ten romans okrywa głęboka tajemnica
– To prawda – odrzekł Ksawery. – Nawet w księdze informacje te zostały zatajone. Nadal nie rozumiem jednak 180dlaczego. – Spojrzał na Galdoneę, oczekując na konkretną odpowiedź z jej strony
– Tak jak wcześniej wspomniałeś – odezwała się – są w księdze informacje, które zostały zatajone nie bez przyczyny. Niestety i ja o niektórych z nich nie wiem. Nie wiadomo, czy tak naprawdę kiedykolwiek ujrzą one światło dzienne
– To prawda – zgodził się Ksawery. – Jednak pomimo tego wciąż nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób i z jakiego powodu tajemnica Felyksa trafiła do króla Setów, znanego nam pod podobnym imieniem, bo poznaliśmy go jako Feliksa. Do tej pory udało nam się ustalić jedynie możliwe powiązania między nimi. Niestety sam Feliks nic nie wie na ten temat, bo jakieś dziesięć lat temu podczas ucieczki wpadł do Rzeki Zapomnienia i ma teraz luki w pamięci
Tylko dlaczego i przed kim musiał uciekać? Galdonea przysłuchiwała mu się z niesamowitą uwagą
– No cóż, nie mam pojęcia – odparła. – Mogę mieć tylko nadzieję, że wkrótce Horacy znów pojawi się między nami, a wtedy wspólnymi siłami będziemy mogli wiele wyjaśnić
Wydaje mi się, że to właśnie on może być kluczem do tej całej zagadki
– A tak a propos mojej rodziny – zagadnął Ksawery. – Co się z nimi w końcu stało? Bo przypuszczam, że akurat ty wiesz coś na ten temat
– Na razie mogę ci tylko powiedzieć, że żyją i są bezpieczni. Nie nadszedł bowiem jeszcze czas na ujawnienie tego sekretu. Oczywiście wszystko tylko i wyłącznie dla ich bezpieczeństwa
– Myślę, że to mi wystarczy. Cieszę się, że nic im nie grozi i niech tak pozostanie – odparł stanowczo Ksawery
181– Jeśli uchylenie rąbka tej tajemnicy miałoby im w jakiś sposób zaszkodzić, to poczekam. Czekałem już dziesięć lat, poczekam i dłużej. Najważniejsze, że nic im nie grozi, a Księga Imion i Rodów jest bezpieczna. W końcu to właśnie była nasza misja
– Masz rację – przytaknęła Galea, spoglądając w stronę okna
– Niestety – westchnął Ksawery. – Muszę już wracać
Jest jeszcze wiele spraw, które trzeba wyjaśnić, a cała ta historia nadała całkowicie nowy sens wydarzeniom. Muszę opowiedzieć o wszystkim Amadeuszowi. Poza tym Galdonea wkrótce musi przygotować się do spotkania z Setami
Harold obiecał im bowiem, że gdy znajdzie ostatniego powiernika, to bezpiecznie doprowadzi go do Czarnej Groty
Amulety muszą pozostać u nich aż do zakończenia sprawy… – Oczywiście – przerwała Galea. – Skoro tak musi być, to nie powinniśmy się temu sprzeciwiać – odrzekła, spoglądając ukradkiem na dziewczynę, której ten pomysł najwyraźniej nie przypadł do gustu, bo niespodziewanie odwróciła wzrok
– Więc niech tak będzie – odparł Ksawery, nie domyślając się niczego. – Przyślę Harolda jak najszybciej będzie to możliwe
– Do zobaczenia wkrótce Ksawery – powiedziała kobieta, po czym pozwoliła mu odejść
Ksawery nie ukrywał jednak zaskoczenia obrotem rzeczy. Był to prawdziwy przełom w sprawie. Teraz wystarczyło tylko odpowiednio połączyć ze sobą wszystkie szczegóły. Cieszył się, że jedną z najważniejszych spraw ma już za sobą, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wkrótce znów 182zobaczy Horacego. Teraz będzie tylko musiał wytłumaczyć Amadeuszowi przyczynę swojego nieoczekiwanego zniknięcia. Chciał dotrzeć do Wzgórza Agidy jeszcze przed nastaniem pory szczytu słonecznego, bowiem szczegóły, które do tej pory udało mu się sklecić w jedną całość, pozwoliły mu już na wyciągnięcie sensownych wniosków.
183ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
TAJEMNICA KSAWEREGO Tymczasem w pałacu już wszyscy zdali sobie sprawę z jego nieobecności. Amadeusz przechadzał się nerwowo po swojej komnacie z jednego końca w drugi, spoglądając co chwilę na zegar i rozmyślając o tym, co mogło się wydarzyć. Ksawery przecież nigdy nie opuszczał Wzgórza Agidy bez uprzedzenia, mówił sobie w duchu, a w głowie zaczęły mu się już kłębić czarne myśli
Kazał wielokrotnie przeszukać wszystkie komnaty. Posłał Rufusa nawet do strażnicy na piątym poziomie, aby upewnić się, że Ksawerego tam nie ma. Przypuszczał, że może przegląda księgę w poszukiwaniu nowych informacji, lecz tam też go nie było. Kiedy zegar w końcu wybił porę wpół do szczytu słonecznego, Amadeusz usłyszał pukanie do drzwi. Gdy po chwili uchyliły się ze zgrzytem, do komnaty wpadł zdyszany Ksawery
– Na litość, gdzieś ty się podziewał, Ksawery!? – Też się cieszę, że cię widzę – odparł żartobliwie, próbując złapać oddech
– Czy wiesz, jak bardzo martwiliśmy się o ciebie!? Kazałem przetrząsnąć cały pałac. Gdzieś ty się, u licha, podziewał przez ten cały czas!? – Naprawdę bardzo mi przykro, że tak cię zaniepokoiłem, ale nie miałem innego wyjścia. Nigdy nie pozwoliłbyś mi udać się tam, skąd właśnie przyszedłem
– Na litość boską, coś ty znowu wymyślił? – zapytał oburzony jego postawą.
184– Nawet nie uwierzysz, gdzie dzisiaj byłem i czego się dowiedziałem – odparł Ksawery, uśmiechając się pod nosem
Amadeusz podejrzliwie zmierzył go wzrokiem
– Wyobraź sobie, że właśnie wracam z Trolskiej Doliny
– Co?! Czyś ty już całkowicie postradał zmysły?! Co ci strzeliło do głowy, by zapuszczać się w tamte rejony? W dodatku bez żadnego uprzedzenia!? – Doskonale rozumiem twoje obawy – uspokajał go Ksawery – ale uwierz mi, to było jedyne wyjście… – O czym ty mówisz? – przerwał Amadeusz, ponownie kierując swój przenikliwy wzrok w jego stronę
– Amadeuszu – upomniał go Ksawery – nie zapominaj, że tylko ja spośród was wszystkich spędziłem przeszło dziesięć lat w Trolskiej Dolinie. Do tego udało mi się zbiec z podziemnych lochów. Który z was mógłby znać te rejony lepiej niż ja i ujść z tego cało? – No dobrze – westchnął władca. – Ale dlaczego akurat w tamte strony? – Widzisz, Amadeuszu, obiecałem wam, że ustalę imię ostatniego powiernika, które zaczynało się na literę „G”
– Zgadza się – przyznał
– Jak pewnie pamiętasz, Haroldowi nakazano szukać go właśnie na pograniczach Trolskiej Doliny, czyż nie? – No tak – odparł bardziej zdecydowanym tonem
– Kiedy wy wszyscy udaliście się wczoraj na spoczynek – kontynuował – ja nie mogłem zasnąć. Usiłowałem przypomnieć sobie parę rzeczy. Poukładałem sobie w myślach kilka rodowodów osób, których imiona zaczynały się na literę „G”, zapisanych w Księdze Imion i Rodów. Po długo185trwałej analizie natknąłem się na pewną osobę. Była to kobieta o imieniu na tę właśnie literę, pochodząca z tamtych regionów. W księdze nie wymieniono jednak jej wszystkich zalet, a przy imieniu postawiono tylko tajemniczy znak świadczący o niebagatelnych zdolnościach… – To ciekawy zbieg okoliczności… – przyznał Amadeusz, słuchając z niezwykłym przejęciem jego wyjaśnień
– Otóż okazało się, że owa kobieta rzeczywiście zamieszkiwała na pograniczu Lasu Zakazanego i Trolskiej Doliny, a do tego potrafi czytać w myślach… – …To zdumiewające – wtrącił Amadeusz
– W dodatku – ciągnął swą opowieść nauczyciel – okazało się, że służyła na dworze Ottona III przez ponad pięćdziesiąt lat. To ona poinformowała mnie, że tak naprawdę to nie sam romans księcia Adakara z królową Aminą przesądził o wojnie, którą wypowiedział nam Otton III… – Jak to? – zdumiał się Amadeusz. – Przecież mówiłeś, że właśnie to było przyczyną upadku gomeskiego królestwa i zagłady jego mieszkańców
– Tak też sądziłem – przyznał bezradnie Ksawery. – Otton III tak naprawdę wszystko to ukartował i chciał, aby wszyscy tak właśnie myśleli. Cały czas żyliśmy w kłamstwie i nawet nikt się tego nie domyślał… – To co tak naprawdę się stało? – zapytał zaniepokojony
– Ostatecznie okazało się, że przyczyną klęski nie był ich romans – oświadczył Ksawery. – A w każdym razie nie był to jedyny powód. Prawdopodobnie Amina już wcześniej miewała takie skłonności, a Otton III doskonale zdawał sobie z tego sprawę…
186– Cóż więc było główną przyczyną tej tragedii? – dopytywał się zniecierpliwiony Amadeusz
– Amina zaszła z Adakarem w ciążę – oznajmił Ksawery
– Amina była w ciąży? – zdumiał się Amadeusz
– Niestety – przyznał Ksawery. – Ottonowi jednak nie zostało już wiele czasu – opowiadał w skrócie. – Nie mógł pozostawić królestwa bez następcy tronu. Toteż wykorzystał słabość Raszmira, który marzył skrycie o władzy absolutnej, a moment słabości Adakara wykorzystał jako przykrywkę do wypowiedzenia wojny. Reszta była już tylko kwestią czasu… – Toż to prawdziwy skandal! – oburzył się Amadeusz
– Tak – westchnął ciężko Ksawery. – Reszty wydarzeń możesz się już domyślić – dokończył
– Co stało się z tym dzieckiem? – zapytał Amadeusz
– Przecież Otton wydał na Aminę wyrok śmierci
– To prawda – odpowiedział Ksawery. – Wkrótce po wydarzeniach mających tam miejsce Amina urodziła córkę – kontynuował. – Kiedy dowiedziała się o ciąży, poprosiła o pomoc właśnie tę kobietę, o której ci wspomniałem na początku rozmowy, jej imię to Galea – tłumaczył. – Najpierw myślałem, że to ona jest powiernikiem, którego szukamy, ale tutaj czekała mnie kolejna niespodzianka… – zakończył tajemniczo
– Co masz na myśli? – Okazało się, że tak naprawdę to nie Amina zginęła w dniu egzekucji, lecz jej sobowtór podstawiony przez Horacego, aby ochronić ją i dziecko – wyjaśnił nauczyciel
– Galea bowiem zawarła z Aminą umowę… – Umowę? – przerwał mu nieoczekiwanie Amadeusz.
187– Galea zaproponowała ochronę Aminie i jej nienarodzonemu dziecko w zamian za to, że gdy się urodzi, żona Ottona odda je Horacemu i jej na wychowanie. Wszystko po to by zrekompensować wyrządzone krzywdy i w przyszłości zmienić bieg wydarzeń… – I zgodziła się? – przerwał ponownie Amadeusz
– Oczywiście, że tak – poinformował Ksawery. – Nie miała przecież innego wyjścia
– To przykre – oświadczył władca, spuszczając wzrok
– Kiedy nadszedł dzień egzekucji, za Aminę podstawiono kobietę łudząco do niej podobną. Oczywiście nie była ona jakimś tam niewiniątkiem – zapewnił Ksawery, widząc minę Amadeusza
– Tamta kobieta , także została skazana na śmierć za zdradę i rażące łamanie prawa. Więc nikomu niewinnemu nie stała się krzywda. Po tych wydarzeniach Amina zamieszkała z Galeą. Niestety zmarła tuż po porodzie – dodał smutno. – Urodziła jednak córkę, którą nazwali Galdonea
Dziewczyna żyje i ma się dobrze. Do dziś mieszka razem ze swoją przybraną matką. Horacy, tak jak obiecał wcześniej, pomagał Galei w jej wychowywaniu
– Tyle dobrze – ucieszył się Amadeusz. – Ale co Horacy miał z tym wszystkim wspólnego? – zapytał podejrzliwie
– Otóż Horacy znał Galeę od dziecka. Był dla niej jak ojciec i nauczył ją wielu rzeczy, zanim się zbuntowała i uciekła z domu
– Coś takiego – wymamrotał, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej. – Dlaczego odważyła się na tak desperacki krok? Co było przyczyną jej buntu? – Miłość – odparł krótko Ksawery. – Zakochała się w lordzie z królestwa Ognistego Ottona. Sama chciała o sobie 188decydować i pomimo ostrzeżeń Horacego uciekła z domu
Była jednak zbyt naiwna i nawet się nie spostrzegła, kiedy stała się przedmiotem ich manipulacji. Po wszystkim jej ukochany i tak ją porzucił. Ostatecznie osiedliła się w opuszczonej chacie na skraju doliny, gdzie zamieszkuje do tej pory, ale to już zupełnie inna historia – zakończył
– Rozumiem – skwitował Amadeusz – lecz to wszystko stało się zbyt pogmatwane. Z twojego opowiadania wynika bowiem, że Galdonea jest kuzynką naszego Wincentego, a tego Goliard nam nie odpuści, bo nadal zależy mu na bezwzględnej władzy. Chciał wyeliminować konkurencję, tymczasem los spłatał mu kolejnego figla: teraz ma dwoje nowych konkurentów – zauważył, siadając za biurkiem, które aż uginało się pod stertą znajdujących się na nim ksiąg. Sięgnął po jedną z nich. Wyglądała na bardzo starą, a jej karty po części strawił już czas. Otworzył ją i powoli przerzucając karty, nawiązał do sprawy. – To wszystko jest bardzo niepokojące – oznajmił. – Tak naprawdę to nic nie wiemy o tej… Jak jej tam było? Galdonei – odpowiedział sam sobie po chwili namysłu. – Myślisz, że może być naszym sojusznikiem? No wiesz – poprawił się – tym, który pomaga nam od dłuższego czasu? – To niewykluczone – odparł Ksawery, przysiadając się do niego. – Okazało się, że to właśnie na nią – podkreślił – natknął się Harold podczas wczorajszej wyprawy do Czarnej Groty, a jego przypuszczenia się ziściły. Ostatecznie to właśnie Galdonea jest powiernikiem, którego szukaliśmy… – Sugerujesz – rzucił Amadeusz – że umyślnie podała mu informacje, gdzie szukać ostatniego powiernika i naprowadziła go na swój trop?
189– Tak – odparł krótko Ksawery, – Sama się do tego przyznała
– Skąd wiedziała, że Harold udał się w tamte strony? – Twierdzi, że natknęła się na niego przypadkiem, ale ja w to nie wierzę. Ta dziewczyna wie więcej niż którykolwiek z nas… – Skąd więc mamy mieć pewność, że można jej zaufać? – Niestety, nie mamy takiej pewności – przyznał Ksawery
– Czy wiesz chociaż, ile ona ma lat? – A wiesz, Amadeuszu – Ksawery wyraźnie się zaniepokoił – że o tym nie pomyślałem? – To niedobrze – odrzekł zawiedziony. – Jej wiek mógłby nam wiele uzmysłowić. Moglibyśmy policzyć, ile lat to wszystko trwało
– Myślisz, że rzeczywiście może być naszym tajemniczym sprzymierzeńcem? – Sam nie wiem, co o tym myśleć – westchnął władca, odkładając przeglądaną księgę na miejsce. – Poza tym nawet gdyby miała siedemnaście lat, to i tak byłaby za młoda i nie mogłaby być osobą, z której inicjatywy wydano polecenie umieszczenia Księgi Imion i Rodów na Wzgórzu Agidy… – A Galea? – zapytał Ksawery. – Spędziła przecież w królestwie Ognistego Ottona ponad pięćdziesiąt lat i wiedziała dosłownie o wszystkim, co się wydarzyło w tamtym miejscu przez ten cały czas… Podczas naszej rozmowy sama mi się przyznała, że była świadkiem naszego pojmania i widziała, jak po kolei wtrącano nas do lochów. Wspomniała także o zemście za swoje krzywdy, gdyż ostatecznie
190okazało się, że rzeczywiście została oszukana i wykorzystana, a Horacy się nie mylił… – Poza tym – dorzucił Amadeusz – wspomniałeś, że spędziła z nim całe swoje dzieciństwo. Któż inny mógłby być tym sojusznikiem? Przecież ta kobieta znała wszystkie sekrety królestwa Ognistego Ottona za jego rządów – wyciągnął wnioski. – I później za rządów Goliarda Malbota
To musi być ona – orzekł zdecydowanym tonem
– To całkiem prawdopodobne – oświadczył Ksawery. – Na razie – nieoczekiwanie zmienił temat – Galdoneę trzeba bezpiecznie doprowadzić do Czarnej Groty. Jej amulet musi trafić w ręce Setów. Resztą zajmie się ich Rada. Może przy odrobinie szczęścia wkrótce Horacy znów pojawi się między nami
– Tak – westchnął Amadeusz. – Ale ten zaszczyt oddajmy już Haroldowi – dodał, spoglądając na Ksawerego spod siwych brwi
– Oczywiście, że tak – odparł krótko nauczyciel
W tym momencie rozmowę przerwał zgrzyt otwierających się drzwi, a do komnaty wszedł zadowolony Harold
– Czy ktoś o mnie mówił? – zapytał. – Widzę, że odnalazła się nasza zguba – zażartował, spoglądając na Ksawerego
– W rzeczy samej – odparł Amadeusz. – Do tego znalazł nam ostatniego powiernika
– Doprawdy? – Tak, Haroldzie. – Ksawery pokiwał głową. – Teraz tylko trzeba będzie bezpiecznie zaprowadzić ją do Czarnej Groty i oddać w ręce Setów. Tajemnica jej amuletu może być bowiem kluczem do rozwiązania zagadki zniknięcia Horacego
191– To wspaniale – ucieszył się Harold. – Kiedy mam ruszać? – zapytał zniecierpliwiony
– Nie tak szybko. – Amadeusz ostudził jego zapał. – Najpierw musimy ustalić pewien plan
– Plan? – zdziwił się Ksawery. – Jaki plan? Przecież mamy już tyle informacji, że możemy wreszcie zakończyć tę ciuciubabkę – podkreślił, nie ukrywając niezadowolenia
– Oczywiście, że tak – przyznał Amadeusz, uśmiechając się łagodnie. – Ale chciałbym poznać jeszcze kilka szczegółów – dorzucił tajemniczo
– Mianowicie? – wtrącił się Harold
– Masz jeszcze ten przedmiot, który ostatnio ci podarowałem? – Jaki przedmiot? – zdziwił się Harold
– No ten, który ci podarowałem, zanim wyruszyłeś ponownie do Czarnej Groty… – Ach ten – odrzekł strażnik, macając się po kieszeniach płaszcza. – Oczywiście, że mam. – Wyciągnął z lewej kieszeni tajemniczy komunikator
– To dobrze. Schowaj go z powrotem – odparł tajemniczo władca. – Będzie ci jeszcze potrzebny
– Amadeuszu? – zapytał podejrzliwie Ksawery. – Co ty kombinujesz? – Kiedy Harold wyruszy do Trolskiej Doliny – wyjaśnił Amadeusz – będziemy wiedzieli dosłownie o wszystkim, co dzieje się wokół niego w czasie jego wyprawy. Wystarczy tylko, że Harold otworzy wieczko komunikatora i wszystko będziemy mieli podane jak na tacy… – Ach! – Ksawery w końcu domyślił się, o czym mowa
– To bardzo dobry pomysł – odezwał się Harold
192– Jak tylko przygotuję strategię, to wszystko wam opowiem – oznajmił Amadeusz. – Muszę sobie to jeszcze raz dokładnie przemyśleć… – To ja tymczasem zajrzę do chłopca – oświadczył Ksawery
– Mamy dzisiaj bardzo dużo pracy i bardzo mało czasu… – Czego będziecie się dziś uczyć? – zapytał zaciekawiony władca
– Podstaw alchemii, wykorzystywanej w botanice – wyjaśnił Ksawery. – Wincenty kończy dzisiaj sześć lat i musi być przygotowany na wiele zmian
– No tak – odparł krótko władca – dyscyplina przede wszystkim… – A co ja mam robić przez ten cały czas, Amadeuszu? – dopytywał się Harold
– Jeśli chcesz, to możesz iść ze mną – zaproponował władca. – Lepiej będzie, jak dowiesz się o wszystkim na bieżąco
– Oczywiście, Amadeuszu – zgodził się strażnik. – Jestem jak najbardziej za… Amadeusz więc ruszył w stronę swojej biblioteki znajdującej się na końcu korytarza mieszczącego się dokładnie na poziomie drugim. Na tym samym poziomie znajdowały się również komnaty Ksawerego i Wincentego. Kiedy Amadeusz i Harold zdołali już pokonać szereg schodów prowadzących w dół, Amadeusz usłyszał dziwne głosy dobiegające z komnaty Ksawerego
– Ciii – wyszeptał, podchodząc bliżej drzwi, zaniepokoiły go bowiem szepty dochodzące z komnaty nauczyciela
193– O co chodzi, Amadeuszu? – zapytał po cichutku Harold, podążając ostrożnie w jego stronę
– To nie mógł być głos chłopca – mruknął sam do siebie Amadeusz. Harold także przystawił ucho do drzwi i nasłuchiwał z wielką uwagą
Dialog ten w niczym nie przypominał rozmowy Ksawerego z chłopcem. Był to raczej głos kogoś innego, z kim właśnie rozmawiał opiekun księcia
– Amadeuszu – wyszeptał ponownie. – Rozumiesz coś z tego? – Nie bardzo – odparł, przyciskając ucho mocniej do drzwi
– To dziwne – wymamrotał Harold
– Ciiii – upomniał go ponownie. – Chyba coś słyszę
– Co? – wyszeptał zaciekawiony Harold niemogący zrozumieć czegokolwiek
W końcu rozmowa stała się nagle bardziej wyrazista, a Amadeusz słuchał tych słów z zaciekawieniem
– Myślisz, że wreszcie nadszedł czas? – zapytał tajemniczy głos
– Chłopiec nie jest jeszcze do końca przygotowany – odparł Ksawery – ale już wkrótce będzie mógł podjąć się pierwszego zadania
– To dobrze – oświadczył tajemniczy przybysz. – Ale czekają go bardzo trudne chwile. Na razie musisz go ochraniać ze wszystkich sił… – …Myślisz, że wkrótce się spotkamy? – zapytał Ksawery.
194– Ksavey – odparł pobłażliwie głos – ten czas jest bliżej, niż mógłbyś przypuszczać. Znaleźliście przecież już wszystkich powierników. Reszta zależy od Setów. Wkrótce znów się zobaczymy… Były to jednak ich ostatnie słowa, bo zaniepokojony Amadeusz zdecydowanym ruchem uchylił drzwi
– Ksawery…? – Ach, to ty, Amadeuszu – odparł zmieszany opiekun księcia
– Z kim rozmawiałeś? – zapytał podchwytliwie Amadeusz, widząc, że w środku nikogo nie ma
Okno było jednak uchylone, a Harold zdołał dostrzec odlatującego w popłochu ptaka
– Nie, nie – odparł tajemniczo Ksawery, przymykając okno w komnacie. – Miałem tylko otwarte okno. Musiało wam się coś przesłyszeć – dorzucił w pośpiechu. Amadeusz spojrzał na niego podejrzliwie, ale nie dał po sobie poznać, że wie o jego kłamstwie
– No tak – przytaknął. – Może masz rację, musiałem się przesłyszeć – mruknął, po czym odwrócił się i wyszedł
Harold podążył za nim, zamykając za sobą drzwi
– Amadeuszu? – zapytał po cichutku. – Co to było? – Nie mam pojęcia – odparł z niesmakiem
– Dlaczego Ksawery nas okłamał? – Może już wkrótce się tego dowiemy – odrzekł Amadeusz, spoglądając na Harolda niezwykle poruszonego tym całym zajściem
– Ale… – nie ustępował Harold, lecz Amadeusz mu przerwał
– Na razie skupmy się na tym, po co tu przyszliśmy, 195dobrze? – Oczywiście – oznajmił strażnik, bezradnie wzruszając ramionami – jeśli uważasz, że tak będzie lepiej… – Tak właśnie uważam – podkreślił zdecydowanie Amadeusz
Harold już wiedział, że na razie ta cała rozmowa nie ma sensu, bo od razu przeszedł do rzeczy
– No to co właściwie będziemy robić? – zagadnął
– Musimy ustalić parę szczegółów… – …To już wiem – przerwał – ale jakich? Gdy znaleźli się na samym końcu korytarza, Amadeusz przystanął naprzeciwko dębowych drzwi o numerze 155
Przekręcił klucz w zamku, a kiedy je uchylił, ujrzeli kręte schody prowadzące w dół. Było tam jednak bardzo ciemno, a Harold nie mógł dostrzec niczego więcej
– Ale tu ciemno – oznajmił, spoglądając na Amadeusza
Ten jednak nie odpowiedział, lecz pstryknął palcami prawej ręki, a cały korytarz nagle się rozświetlił. Harold ujrzał pochodnie znajdujące się na ścianie po prawej stronie
Samoistnie zapalały się jedna po drugiej, a było ich około dziesięciu
– Och! – Harold nie posiadał się z zachwytu, widząc, jak pochodnie znajdujące się tuż za nimi po kolei gasły, a te przed nimi samoistnie się zapalały. – Ale fajna sztuczka! A ja w ruinach gomeskiego zamczyska nie wiedziałem, skąd mam wziąć ogień – oświadczył pełen podziwu dla Amadeusza, ale ten, widząc jego reakcję, tylko się roześmiał
– To bardzo prosta sztuczka – odparł po chwili. – Jeśli chcesz, to później mogę cię tego nauczyć – zaproponował, uśmiechając się pod nosem
196– No pewnie! – odparł zachwycony propozycją strażnik
Kiedy w końcu zeszli na dół, Harold ujrzał kolejne drewniane drzwi. Tym razem nie widniał na nich żaden napis ani numer. Amadeusz wyjął kolejny klucz, po czym otworzył drzwi i przyjaznym gestem ręki zaprosił go do środka
– To właśnie moja biblioteczka – oświadczył, wskazując na potężne regały zdobiące olbrzymią komnatę. Niektóre z nich były poustawiane w szereg, a inne w rząd. Wszystkie jednak niemalże uginały się pod ciężarem spoczywających na nich ksiąg, a były ich chyba setki
– Po co ci tyle aż tyle ksiąg, Amadeuszu? – zapytał zdziwiony Harold, próbując je wszystkie ogarnąć wzrokiem
– Och, Haroldzie – westchnął władca. – Nawet niewiesz, jak bardzo są dla nas wszystkich ważne. Zawierają bowiem istotne dla naszego funkcjonowania informacje – odparł, sięgając wybiórczo po jedną z nich. – Na przykład ta księga – tłumaczył – gdyby nie zawarte w niej informacje, nigdy nie byłbym w stanie prawidłowo zarządzać mim ogrodem – kontynuował. – Kiedyś miałeś już okazję się o tym przekonać. – Spojrzał w jego stronę. – Każda ze znajdujących się w nim roślin w określony sposób wpływa na aurę i ład panujący w naszym otoczeniu
– …Tak jak ta róża, która zmieniła kolor? – uprzedził go Harold
– Właśnie tak – przyznał Amadeusz. – Każda z roślin wymaga bowiem specyficznych form odżywiania i odmiennej pielęgnacji – wyjaśniał – także innych warunków klimatycznych i odpowiedniego nawilżenia gleby. Długo by tu jeszcze wymieniać – oznajmił, przewracając w pośpiechu karty. – Gdyby nie informacje zawarte w tej niepozor-
197nej księdze, nie miałbym najmniejszego pojęcia, jak wykonywać istotną część moich obowiązków… – No tak – mruknął Harold. – To zrozumiałe. Ale po co właściwie tutaj przyszliśmy? Przecież mogliśmy omówić te wszystkie szczegóły także i w twojej komnacie
– Tak, to prawda – zgodził się Amadeusz z niezwykłym spokojem. – Jednak potrzebuję czegoś, co mogłoby w jakiś sposób naprowadzić mnie na to, jak o tym rozmawiać
Przecież sam Ksawery przyznał, że Galea ma niebagatelne zdolności, a jedną z nich jest czytanie w myślach drugiej osoby… – Ach tak – zdumiał się Harold
– …Bez pewnych informacji zawartych oczywiście w jednej z tych ksiąg – oświadczył, wskazując palcem na bardzo wysoki regał stojący naprzeciw wejścia, na którym stał szereg bardzo starych, podobnie wyglądających ksiąg w grubych okładkach – nasz plan ległby w gruzach, bo Galea dowiedziałaby się o wszystkim, jeszcze zanim zdążyłbyś otworzyć usta, by o cokolwiek zapytać
Harold zamilkł z wrażenia
– Tylko, która z nich to była? – pytał sam siebie Amadeusz, gładząc się w skupieniu po srebrzystej brodzie. – Już wiem – mruknął zadowolony, podchodząc bliżej. – To musi być jedna z nich
Wszedł po wysokiej drabinie opartej o regał i wyjął trzecią z sześciu ksiąg znajdujących się po jego lewej stronie
Była bardzo stara i zakurzona. Chyba od lat nikt po nią nie sięgał. Amadeusz zszedł na dół i odłożył ją na niższą półkę, by strzepać zakurzoną sutannę. Potem wziął księgę i podszedł do biurka stojącego tuż obok regału. Rozsiadając się wygodnie w fotelu, położył ją naprzeciw i zdmuchnął z niej 198ostatnią warstwę pokrywającego ją kurzu, ścierając przy tym resztki znajdującego się na niej brudu własnym rękawem
– Na Boga, Amadeuszu – sapnął Harold, obserwując z niesmakiem tę całą ceremonię oczyszczania księgi
– Wiesz, ile ona ma już lat? – zapytał Amadeusz, widząc jego zaskoczenie
– Co najmniej tysiąc – zadrwił Harold
Amadeusz uśmiechnął się pod nosem, otwierając księgę w milczeniu
– Tysiąc może i nie – odpowiedział w końcu żartobliwie – ale co najmniej czterysta pięćdziesiąt lat – rzekł, spoglądając w jego stronę. – Podejdź tu na chwilę – zaproponował
– Chciałbym ci coś pokazać
Harold podszedł do biurka, z zainteresowaniem kierując wzrok na bardzo stare, wytarte w niektórych miejscach karty księgi
– Czy wiesz, co to jest? – Amadeusz wskazał palcem na pewną roślinę opisaną w księdze
– Jakaś roślina? – odrzekł niepewnie
– Zielenik Szamana na pierwszy rzut oka może wydawać się zwykłą rośliną – odparł tajemniczo władca – gdyby nie jego nadzwyczajne właściwości… – tłumaczył
– Rozumiem – odparł Harold. – Ale co właściwie masz zamiar z tym zrobić? – Otóż widzisz, Haroldzie – próbował wyjaśnić swoje intencje Amadeusz. – Kiedy już będziemy mieli tę roślinę, przygotuję z niej pewien napar, który będziesz musiał wypić zaraz po przekroczeniu granic Trolskiej Doliny. Tylko 199nikt nie może tego widzieć, bo wtedy cały nasz plan pójdzie na marne i niczego się nie dowiemy
– Jaki napar? – zapytał zaniepokojony wysuniętą przez Amadeusza propozycją
– Nie musisz się niczego obawiać – próbował go uspokoić Amadeusz, widząc, że ten aż pobladł ze strachu. – Eliksir ochroni twoje myśli przed przenikliwością Galei. Zacznie działać po około pięciu minutach od jego wypicia
– Ale po co w ogóle mam go pić? – upierał się Harold
– Ma niezwykłe właściwości, a gdy go wypijesz, Galea nie będzie potrafiła odczytać twoich myśli i… – …I nie przewidzi tego, że tak naprawdę nie przyszedłem tylko i wyłącznie po Galdoneę, a wtedy dowiem się czegoś więcej na ich temat – przerwał Harold, który zdołał już sobie poukładać w głowie zarysy planu Amadeusza
– Właśnie tak! – przytaknął władca zachwycony jego domyślnością
– No dobrze – odrzekł Harold – ale czy ma on jakieś działania uboczne? – zapytał niepewny swoich przypuszczeń
– Prawdopodobnie tak – odparł krótko Amadeusz
– Świetnie – oznajmił Harold, bezradnie zaplatając ręce za swoimi plecami. – Czy mógłbym choć wiedzieć jakie? – Problem w tym, kochany Haroldzie, że i ja do końca nie jestem tego pewien. Eliksir ten na każdego działa inaczej – wyjaśnił, wstając zza biurka i podchodząc w jego stronę. – Niektórzy skarżyli się na brak apetytu do dwóch dni po jego zastosowaniu, inni na przeszywający ból w okolicach skroni. W najgorszym wypadku powodo-
200wał on także chwilowe zaniki pamięci i zaburzenia tożsamości… – To doprawdy uspokoiło moje obawy – rzucił zirytowany strażnik
Amadeusz uśmiechnął się skrycie
– Nie martw się – oznajmił – tylko kilka osób, które musiały go spożyć, miewało takie reakcje. Nie oznacza to, że również ciebie musi to spotkać
– No tak – mruknął strażnik – tyle że to nie ty będziesz musiał się martwić, czy zdołasz tego samego dnia w ogóle dotrzeć do własnego domu – zakończył, nerwowo drapiąc się po głowie
– Haroldzie – Amadeusz poklepał go po lewym ramieniu – uwierz mi, że aż tak źle nie będzie. W końcu masz mój tajemniczy komunikator i kiedy go otworzysz, będziemy o wszystkim wiedzieć i sami cię znajdziemy – zażartował
– To doprawdy pocieszające – odparł naburmuszony Harold
Amadeusz roześmiał się jeszcze głośniej
– Będzie dobrze – zmienił ton. – Dasz sobie radę – oświadczył tym razem całkiem poważnie
– A tak w ogóle to skąd weźmiesz tę roślinę? – No właśnie to będzie twoje kolejne zadanie… – Już nie mogę się doczekać – przerwał nieoczekiwanie Harold
– Przecież ja uwielbiam takie wyzwania – dodał żartobliwie
– Zielenik Szamana rośnie tylko w jednym miejscu – wyjaśnił Amadeusz. – Trzeba go szukać w pobliżu Dębowych
201Mokradeł. Rośnie tylko i wyłącznie w błotnistych rejonach tej doliny, w pobliżu Bagien Maurycego
– Bagna Maurycego? – zdziwił się Harold. – Przecież to około czterdziestu kilometrów stąd! – Niestety, rośnie tylko w tamtych rejonach – oznajmił władca Wschodu i Zachodu Słońca
– No dobrze – zgodził się Harold. – Ale po czym ją właściwie poznam – dorzucił. – Nie mam przecież zielonego pojęcia o zbieraniu ziół
– To żadna filozofia – odparł Amadeusz. – W tamtych rejonach nie ma żadnych innych kwiatów. Poznasz Zielenik Szamana po liściach w kształcie serc i drobnym fioletowym kwiecie
– W porządku. Myślę, że dam sobie radę. Jednakże po Galdoneę będę mógł się udać dopiero jutro
– Nie ma problemu – odparł Amadeusz. – I tak kiedy przygotuję wywar, będziemy musieli odczekać kilka godzin, zanim będzie gotowy do wypicia
– Skoro tak – mruknął niechętnie Harold – wracajmy na górę, bo zostało mi niewiele czasu, a wolałbym dotrzeć na Dębowe Mokradła jeszcze przed nastaniem pory zmierzchu. Być może będę musiał przenocować u Gwidona
– Nie ma sprawy, Haroldzie – zgodził się Amadeusz
– Pamiętaj jednak, aby dotrzeć na Wzgórze Agidy przed nastaniem pory brzasku. W przeciwnym wypadku to wszystko przeciągnie się nam o kolejny dzień, a na to nie możemy sobie pozwolić. To zbyt niebezpieczne – upomniał go Amadeusz
– Oczywiście – rzekł zdecydowanie Harold
Kiedy obaj wrócili na górę, Amadeusz postanowił jeszcze raz zajrzeć do komnaty Ksawerego
202Był głęboko zaniepokojony tym, co zdołał usłyszeć i zrozumieć z jego rozmowy z tajemniczym towarzyszem
Wiedział, że wskóra więcej, kiedy uda się do niego sam
Być może były to informacje, których nie chciał mu zdradzić ze względu na obecność Harolda? – rozmyślał
Tymczasem Harold opuścił już Wzgórze Agidy i podążał naprzód. Czekała go długa droga do Dębowych Mokradeł i być może kolejna noc poza domem. Cieszył się jednak, że znów będzie mógł porozmawiać z Gwidonem, gdyż poprzednim razem nie dotrzymał danej mu obietnicy. Miał bowiem poinformować go o tym, co udało mu się ustalić podczas wyprawy do Czarnej Groty, a Gwidon nadal nie wiedział, kto tak naprawdę okazał się królem Setów. Na pewno dotarły do niego wieści o uwolnieniu wścibskich i nieostrożnych mieszkańców doliny, ale mimo to wciąż nie znał tych najważniejszych szczegółów.
203ROZDZIAŁ JEDENASTY
TAJEMNICA AMULETÓW Amadeusz tak jak postanowił wcześniej natychmiast po odejściu Harolda udał się z powrotem do komnaty Ksawerego, aby wyjaśnić poprzednie zajście i ostatecznie ustalić, z kim tak naprawdę prowadził tę dość tajemniczą i kontrowersyjną rozmowę
Kiedy zapukał i wszedł do środka, nie zastał tam jednak nikogo. Pokój był pusty, a Ksawery prawdopodobnie wyszedł. Amadeusz podszedł do biurka stojącego tuż przy oknie. Nie było tam jednak niczego, co mogłoby przykuć jego uwagę. Podszedł więc do okna i uchylając je, wyjrzał zaciekawiony na zewnątrz. Z okna rozciągał się widok na południowe rejony Wzgórza Agidy, a dokładnie na jego granicę z Doliną Zapomnienia. W dali dostrzegł także szczyt Góry Sędziów i fragment rzeki Liliany przepływającej przez tamte rejony. Nie dojrzał tam jednak niczego niepokojącego. Po cichu zamknął okno i wyszedł z komnaty. Na korytarzu wpadł na Ksawerego, który właśnie wychodził z pokoju chłopca ze stertą książek na rękach
– Ksawery, a więc tutaj jesteś? – zapytał, udając zaskoczenie, aby Ksawery nie zorientował się, w jakiej sprawie do niego przyszedł
– A witaj ponownie, Amadeuszu – pozdrowił go Ksawery, próbując pozbierać książki i niektóre dokumenty, które upuścił, wpadając na Amadeusza. Amadeusz schylił się i pomógł mu uporządkować ten cały nieład, po czym podążyli w stronę komnaty Ksawerego. Amadeusz uchylił mu drzwi i pomógł poukładać książki na biurku, po czym usiadł i czekał na okazję, by zadać konkretne pytanie
204– Jak minął ci dzień, Ksawery? – zagadnął. – Po liczbie książek mniemam, że miałeś dziś bardzo dużo pracy
– Tak, Amadeuszu, to prawda – przytaknął Ksawery
– Tak jak ci mówiłem, Wincenty skończył dziś już dziesięć lat, a ja z tej okazji miałem z nim mnóstwo rzeczy do powtórzenia
– Jakich rzeczy? Tak konkretnie? – zapytał Amadeusz
– Musieliśmy dzisiaj powtórzyć cały materiał, wszystko, czego dotąd Wincenty się nauczył. Miał sporo zaległości – oznajmił opiekun księcia, spoglądając podejrzliwie w jego stronę. Prawdopodobnie i tak się domyślił, że ich spotkanie w tym miejscu nie było przypadkowe
– Tak to już bywa – westchnął władca. – Czy Wincenty wie już tyle, by móc odbywać zajęcia praktyczne? Zdziwiony Ksawery ponownie spojrzał w jego stronę
– No wiesz – rzucił Amadeusz. – Najwyższy czas, aby chłopak zaczął poznawać także sekrety Wzgórza Agidy, ma bowiem mnóstwo komnat do obejrzenia. Powinien wiedzieć, czego mu nie wolno robić i dlaczego nie wolno wchodzić do niektórych z nich
– Ach, to masz na myśli – odetchnął Ksawery, myśląc, że Amadeusz nadal niczego się nie domyśla
– Poza tym najwyższy czas, aby zaczął poznawać, przynajmniej teoretycznie, topografię naszego królestwa: ile jest w nim dolin, ile rzek, które miejsca z nich należy zdecydowanie omijać i tym podobne
– Oczywiście, że tak – przytaknął Ksawery. – Myślę, że od przyszłego tygodnia jak najbardziej możemy zająć się tą całą praktyką. Na razie jednak Wincenty musi bardzo dobrze wpoić sobie niektóre zasady teoretyczne
– No tak – westchnął Amadeusz, wciąż unikając jego 205spojrzenia, ale Ksawery zauważył dziwny wyraz twarzy władcy. Amadeusz już kiedyś patrzył na niego w taki sposób. Wtedy, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Cała sytuacja zaczęła go wielce niepokoić
– Amadeuszu – postanowił przełamał lody – po co tak naprawdę tu przyszedłeś? Bo zaczynam przypuszczać, że nie w tej sprawie, o której rozmawiamy
– Skąd o tym wiesz? – zapytał Amadeusz, tym razem nie ukrywając zdziwienia
– Amadeuszu – westchnął ciężko Ksawery. – Znam cię już na tyle dobrze, by móc czegoś się domyślić. Widzę przecież, w jaki sposób na mnie spoglądasz i prawdę mówiąc, czuję się tak samo jak podczas naszej pierwszej konwersacji – odparł zdecydowanie
– Tak, to prawda – przyznał się władca, wiedząc, że Ksawery zdołał go rozszyfrować. – Widzę, że znasz mnie już całkiem dobrze – dorzucił. – Szkoda tylko, że ja nie mogę powiedzieć tego samego o tobie
– Amadeuszu, o co tak naprawdę ci chodzi? – zapytał ponownie Ksawery, przyglądając mu się wnikliwie
– Dlaczego mnie okłamałeś? – zadał wreszcie konkretne pytanie Amadeusz. – Naprawdę myślałem, że można ci zaufać, lecz po dzisiejszym zajściu już tak nie uważam. Zawiodłeś moje zaufanie, okłamałeś mnie
Mam tylko nadzieję, że było to po raz pierwszy – dodał z wyrzutem
– O co ci chodzi? – Z kim i o czym rozmawiałeś dzisiaj w swojej komnacie? Zdołałem co nieco usłyszeć, ale wszedłem do środka z nadzieją, że to wszystko nie jest prawdą. Jak mogłeś mnie
206tak okłamać i to w dodatku w obecności Harolda. On też wszystko słyszał – dorzucił
– Amadeuszu to wszystko nie tak – tłumaczył Ksawery
– Nie chciałem cię okłamać, ale… – Ale co!? – krzyknął władca zgorszony jego postawą
Ksawery wiedział, że nie ma wyjścia i jednak musi mu o wszystkim powiedzieć
– Otóż jest coś, o czym ci nie powiedziałem – zaczął niepewnie. – Nie chciałem o tym wspominać, dopóki nie będę miał całkowitej pewności, że moje przypuszczenia co do Horacego są słuszne, a nie dlatego, że chciałem zataić przed tobą jakieś informacje – próbował przedstawić swój punkt widzenia
– Mogłeś mi powiedzieć, że nie chcesz o tym mówić, dopóki nie będziesz pewien, że twoje domysły są słuszne, a nie kłamać w żywe oczy, że nic takiego nie miało miejsca – oświadczył władca, kierując ponownie swoje surowe spojrzenie w jego stronę
– Tak wiem – odparł Ksawery. – Ale nie mogę tego cofnąć – więc przyjmij moje przeprosiny i porozmawiajmy jak przystało na przyjaciół – zaproponował
– W porządku – odpowiedział Amadeusz. – Ale lepiej od razu przejdź do rzeczy, zanim całkowicie stracę do ciebie zaufanie
– Oczywiście, że tak Amadeuszu – odrzekł z ulgą Ksawery. – Otóż wszystko zaczęło się kilka dni temu – tłumaczył
– Postanowiłem opuścić Wzgórze Agidy i udać się na mały spacer po okolicy. – Amadeusz poczuł, jak kamień spada mu z serca. – Kiedy mijałem pewną łąkę w pobliżu granicy wzgórza z Doliną Zapomnienia natknąłem się na leżącego w trawie kruka – opowiadał. – Myślałem w pierwszym 207momencie, że jest martwy i chciałem go ominąć, kiedy nagle zobaczyłem, jak niezdarnie próbuje poruszyć skrzydłami. Zrozumiałem wtedy, że nadal żyje… – Co ptak ma z tym wszystkim wspólnego? – przerwał zbulwersowany Amadeusz, myśląc, że ten znów próbuje zbić go z tropu
– Posłuchaj do końca, to się dowiesz – upomniał go Ksawery. Amadeusz ponownie zamilkł. – Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że ptak nie potrafi wzbić się do lotu, bo ma skaleczone prawe skrzydło. Przychodziłem w to miejsce przez parę dni i próbowałem uleczyć jego skrzydło. Na szczęście się udało, a ptak szybko doszedł do siebie. Jednak zanim odleciał, przemówił do mnie… – Co!? Przemówił? – Amadeusz roześmiał się na cały głos. – Ksawery? – zapytał podejrzliwie. – Co ty mi próbujesz wmówić? Jeśli masz zamiar żartować w tej tak ważnej sprawie, to lepiej już sobie pójdę – oburzył się
– Amadeuszu! – zawołał Ksawery. – Wiem, że to wszystko brzmi dla ciebie dziwnie. Dlatego też wcześniej nie chciałem ci niczego mówić – oznajmił, próbując ostudzić jego emocje, które narastały z każdą chwilą. – Daj mi dokończyć. Usiądź i posłuchaj, co wydarzyło się później – zaproponował
– No dobrze – westchnął Amadeusz – ale z szacunku dla mojej osoby, proszę streszczaj się, dobrze? – Usiadł z powrotem na fotelu przy biurku i podpierając głowę rękoma, cierpliwie słuchał dalszego biegu wydarzeń
– Wiem, że to wszystko brzmi dość niewiarygodnie – rzekł Ksawery – lecz kryją się za tym niesamowicie ważne szczegóły.
208– No dobrze – mruknął Amadeusz. – Cóż takiego powiedział ci ten kruk? – Wyobraź sobie, że nazwał mnie po imieniu – odparł podekscytowany
– Ptak, któremu być może ocaliłeś życie, nazwał cię po imieniu? – zapytał z niedowierzaniem władca. – Co było dalej? – Od tamtego momentu często przylatywał na parapet mojego okna i pomagał mi w rozwiązywaniu niektórych poszlak dotyczących sprawy powierników. Sam byłem zdziwiony, skąd ma te wszystkie informacje. Tak naprawdę to właśnie on naprowadził mnie na Galeę z Księgi Imion i Rodów, do której ostatecznie postanowiłem się wybrać sam, nie mówiąc ci o niczym
– To niewiarygodne – przyznał zdumiony Amadeusz
– Mówiłem ci, że wbrew pozorom ta cała historia ma sens – przypomniał Ksawery. – Nie uwierzysz jednak, czego dowiedziałem się później – zaczął nowe opowiadanie
Amadeusz ponownie zamienił się w słuch, zaplatając tym razem ręce na wysokości klatki piersiowej
– Zgadnij – zapytał tajemniczo Ksawery – jaki herb w przeszłości posiadali Setowie? – Nie mam pojęcia – odpowiedział Amadeusz, zakładając nogę na nogę
– Otóż w przeszłości w herbie Setów widniał właśnie czarny kruk
– Ksawery, do czego ty właściwie zmierzasz? – Naprawdę nic nie kojarzysz? – zapytał zrezygnowany opiekun księcia. – Jak myślisz, skąd znałby moje imię? Do
209tego tyle szczegółów dotyczących ostatnich wydarzeń? – próbował go naprowadzić
– Chcesz mi powiedzieć, że ten gadający czarny ptak, z którym dzisiaj rozmawiałeś to był Horacy!? … – wyjąkał Amadeusz
– …No nie zupełnie, ale całkiem blisko – oznajmił – Ten tajemniczy czarny ptak, na którego wtedy się natknąłem, należał do Horacego. Możesz w to uwierzyć? – Ale jak to możliwe? Skąd możemy mieć pewność, że to nie podstęp ze strony Goliarda? Przecież on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że niemal desperacko szukamy rozwiązania tej sprawy? – Też o tym pomyślałem – oświadczył Ksawery. – Ale zadałem mu kilka pytań, na które tak naprawdę tylko Horacy mógł znać odpowiedź, więc żaden podstęp nie wchodzi tu w rachubę
– To niesamowite – zachwycił się Amadeusz, nie ukrywając zadowolenia. – Wreszcie nastąpił przełom w sprawie… – …Do tego – wtrącił Ksawery – Ten kruk od samego początku, jak tylko uciekłem z podziemnych lochów w Trolskiej Dolinie, podążał za mną i śledził każdy mój ruch, to właśnie za jego pośrednictwem Horacy wiedział gdzie mnie szukać. Dobrze wiedział, że wreszcie nadszedł ten czas i od samego początku mnie obserwował… – Jak to możliwe, że wcześniej tego nie podejrzewałeś? – zapytał władca zdziwiony obrotem sprawy
– Nieraz widziałem tego ptaka w pobliżu. Często przelatywał mi tuż nad głową. Tak jakby chciał zwrócić na siebie uwagę, ale nawet się nie domyślałem, że może on należeć do Horacego
210– To niewiarygodne – powtórzył Amadeusz. – Aczkolwiek słyszałem podczas waszej dzisiejszej rozmowy, jak mówił o tym, że wkrótce się zobaczycie ty i Horacy, i jak pytał o Wincentego. Czy jest już gotów do pierwszego zadania… czy coś takiego – próbował sobie przypomnieć szczegóły. – Nie wierzyłem jednak własnym uszom i dlatego tak niespodziewanie wpadłem do środka
– Sam widzisz, Amadeuszu, gdybym powiedział ci o tym wcześniej, nigdy byś mi nie uwierzył
– To prawda, nadal do końca nie mogę w to uwierzyć
Czy to oznacza, że zagadkę Horacego mamy już rozwiązaną? – No nie tak do końca – nieoczekiwanie ostudził jego zapał Ksawery. – Teraz trzeba w odpowiedni sposób poukładać tekst zapisany na każdym z amuletów – wyjaśnił. – Horacy powiedział, że tworzą one ciąg liter, a odczytane z każdego z nich w odpowiedniej kolejności, naprowadzą nas na jego trop. Problem tkwi w szczegółach, ale tylko Setowie mają potrzebną do tego wiedzę… – Tak jak to było w przypadku Feliksa, zanim okazało się, że jest królem Setów, którego szukali od lat – nawiązał do poprzedniej sprawy Amadeusz
Ksawery przytaknął
– Symbole te odczytane w nieodpowiedniej kolejności mogłyby naprowadzić nas na fałszywy trop, co z kolei mogłoby doprowadzić do szeregu tragedii, może nawet i do śmierci Horacego… – …A wtedy już nic nie miałoby sensu – dodał Amadeusz
– Bo tylko Horacy zna największą z Tajemnic Królewskiego Rodu
211– Zgadza się – odparł smutno Ksawery. – Na razie musimy utrzymywać obecność Horacego w tajemnicy i za żadną cenę nie wolno nam doprowadzić do jego wcześniejszego ujawnienia – dodał zdecydowanie. – To on jest dla Goliarda kluczem do rozwikłania tajemnicy naszego powstania, a co za tym idzie, ujawnienia treści naszej księgi… – Bo gdyby wiedział – przerwał mu nieoczekiwanie władca – z pewnością by was pozabijał
– Tak – westchnął ciężko Ksawery. – Jeśli informacje te trafiłyby w niepowołane ręce. Byłaby to wówczas ostatnia szansa dla Goliarda na przejęcie całkowitej władzy, a wtedy z pewnością przestalibyśmy istnieć… – To dlatego nie chciałeś ujawniać tego faktu w obecności Harolda? – szybko domyślił się Amadeusz
– Właśnie – odparł krótko. – Cieszę się, że wreszcie dotarłeś do sedna sprawy. Naprawdę nie chciałem cię okłamać, ale nie miałem wyjścia. Musiałem strzec sekretu Horacego za wszelką cenę. Nie znaczy to, że nie mam zaufania do Harolda – dodał pospiesznie. – Ale czasami podczas rozmowy niektóre słowa same pchają się nam na język, a Harold niekiedy paple, co mu ślina na język przyniesie – zakończył pół żartem, pół serio
– To prawda – przyznał Amadeusz. – Harold miewa olbrzymie trudności w dochowaniu swoich tajemnic. Nawet jak nic nie mówi, to już na pierwszy rzut oka można poznać, że coś jest z nim nie tak – oznajmił. – Cieszę się, że mamy ten problem już prawie z głowy. Teraz tylko Harold musi doprowadzić Galdoneę bezpiecznie do Czarnej Groty
– Niestety tylko tajemnica naszego Feliksa nadal pozostaje tajemnicą – dorzucił Ksawery, wyprzedzając jego
212myśli, bo przypuszczał, że właśnie o to zapyta w następnej kolejności
– Horacy nic ci nie powiedział na ten temat? – Niestety nie. On też nie wie, co tamtego dnia mogło doprowadzić do takiego zwrotu wydarzeń. Myślę, że na razie sprawa Feliksa i Felyksa pozostanie dla nas jedynie olbrzymim znakiem zapytania… – No trudno. – Amadeusz wzruszył ramionami. – Może po prostu jeszcze nie nadszedł ten właściwy czas. Najważniejsze jednak jest to, że wspólnymi siłami znaleźliśmy wszystkich powierników, a nasze spotkanie z Horacym w ludzkiej osobie jest tylko kwestią czasu. Nawet nie wiesz – dorzucił – jak wielki kamień spadł mi z serca. To wszystko zaczynało już przerastać nawet i moje pojęcie – dodał, poklepując Ksawerego po ramieniu
– Tak, to prawda – zgodził się Ksawery. – Mnie również lżej teraz na duszy
Długo tak jeszcze rozprawiali. Nawet się nie spostrzegli, jak bliska była już pora zmierzchu
Tymczasem Harold zdołał wreszcie dotrzeć do Bagien Maurycego w pobliżu Dębowych Mokradeł. Rzeczywiście nie było tam żadnych innych kwiatów, a Zielenik Szamana licznie porastał brzegi tych odrażających bagien. Podszedł więc bliżej i rzucił z grubsza okiem na pierwszą lepszą roślinę. Istotnie miała ona liście w kształcie serc i przepiękne fioletowe kwiaty. Na wszelki wypadek Harold postanowił zerwać jeszcze kilka. Schował je głęboko do sakwy, po czym szybkim i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie.
213Zostało mu już niewiele czasu, a las wkrótce znów miał się przeobrażać. Harold nie chciał ponownie być świadkiem tego całego procesu
Przyspieszył więc kroku i wkrótce znalazł się w bezpiecznych rejonach Dębowych Mokradeł, a z daleka dojrzał już rozłożyste korony trzech dębów skrywających bramę do zupełnie innego świata, zwanego królestwem Ducha Dębu – Gwidona
Tym razem nikt się go tutaj nie spodziewał. Kiedy przekroczył bramę, przed sobą dojrzał tylko pustkę, ani żywego ducha w pobliżu
– Mam nadzieję, że nic się nie stało – wymamrotał sam do siebie, nie wiedząc, czego może się teraz spodziewać
Jednak po chwili dojrzał z daleka Gwidona podążającego szybkimi krokami w jego stronę
– Całe szczęście – wyjąkał strażnik Zaklętego Lasu
– Haroldzie! – przywitał go Gwidon, krzycząc z daleka
– Cześć Gwidonie! – odpowiedział, podążając w jego kierunku
– Witam cię ponownie – odezwał się władca Dębowych Mokradeł, poklepując go po ramieniu. – Co tak nieoczekiwanie przygnało cię w te strony? – zapytał
– Widzisz, Gwidonie, wracam właśnie z Bagien Maurycego – tłumaczył Harold. – Doszedłem do wniosku, że będzie to dla mnie niepowtarzalna okazja, aby się zrehabilitować… – Zrehabilitować? Niby za co? – zapytał zdumiony Gwidon
– Za to, że uprzednio nie dotrzymałem słowa. Obiecałem ci bowiem, że kiedy będę wracał z Czarnej Groty, to przyjdę i zdam ci relację z tego, co udało mi się ustalić
214Niestety, brakło mi czasu. Do tego byłem zszokowany nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń – oświadczył. – Bo to, co usłyszałem tamtego dnia, całkowicie zwaliło mnie z nóg
– Nie ma problemu, Haroldzie – odparł zakłopotany Gwidon. – Przyznam szczerze, że i ja w nawale obowiązków kompletnie o tym zapomniałem
– Tyle dobrze. – Harold odetchnął z ulgą. – Aczkolwiek nie jest to jedyny powód mojej wizyty – dorzucił
– No właśnie. Co robiłeś w pobliżu Bagien Maurycego? – Gwidon nawiązał do poprzedniego tematu rozmowy. – Wszyscy bowiem zdajemy sobie sprawę z konsekwencji, jakie może przynieść wizyta w tym właśnie miejscu… – Konsekwencji? O czym ty mówisz, Gwidonie? Właśnie stamtąd wracam i jak widać jestem cały i zdrowy – odpowiedział Harold, wpatrując się w Gwidona, który nagle zamilkł
– Po prostu miałeś niebywałe szczęście – oznajmił po chwili władca Dębowych Mokradeł. – Na przyszłość staraj się trzymać z dala od takich miejsc, dobrze? – Skoro tak mówisz. Przypuszczam, że akurat ty lepiej znasz tamte rejony niż ja. Poza tym wolałbym o tym nie wiedzieć, skoro nawet Amadeusz o niczym mi nie wspomniał – przyznał strażnik
– Po co Amadeusz wysłał cię w tamte strony? – zastanowił się głośno Gwidon
– Miałem przynieść mu stamtąd pewną roślinę – próbował wyjaśnić Harold. – Prawdopodobnie rośnie ona tylko na tamtych bagnach Zielik czy Zielenik Szamana, coś takiego – wymamrotał. – Nie mam głowy do takich rzeczy
Amadeusz chce przyrządzić z niego jakiś eliksir, który ma nam pomóc w rozwiązaniu pewnej zagadki
215– Jakiej zagadki? – zapytał zdziwiony król
– Chodzi o to, że Ksawery zdołał odnaleźć ostatniego powiernika na terytorium Trolskiej Doliny – opowiadał z przejęciem strażnik. – A ja muszę doprowadzić go, a raczej ją, bo jest to kobieta, do Czarnej Groty. Tak jak wcześniej obiecałem Feliksowi, a bez tego eliksiru cały nasz plan spełznąłby na niczym
– To wszystko jest zbyt skomplikowane – oznajmił po chwili namysłu Gwidon. – A co Feliks ma z tym wszystkim wspólnego? – dodał zdziwiony
– No tak, pominęliśmy najważniejsze. – Harold uśmiechnął się nieśmiało. – Otóż okazało się, że to właśnie Feliks jest królem Setów
– Wiedziałem – odrzekł Gwidon. – Mówiłem, że to jego całe zniknięcie jest podejrzane. To nie mógł być zwykły zbieg okoliczności. A Feliks nawet wygląda jak jeden z nich
– To prawda – przytaknął Harold. – Feliks mi mówił, że tego dnia, kiedy wpadł do Rzeki Zapomnienia, uciekał przed kimś z amuletem, który przechwycił od powiernika o podobnym imieniu. Ostatecznie okazało się, że ten cały Felyks jest synem naszego Horacego, wiesz tego mężczyzny, który powołał do istnienia królewski ród Kronikarzy wywodzący się od Ksawerego. Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię. – Spojrzał niepewnie w jego stronę
– Tak, tak, zdaję sobie z tego sprawę – rozwiał jego wątpliwości władca Dębowych Mokradeł. – Tylko przed kim uciekał tamtego dnia i jakim cudem amulet wpadł w jego ręce? – Właśnie – mruknął Harold. – Do dnia dzisiejszego
216pozostaje to tajemnicą. Nawet on sam tego nie pamięta, a to, że wpadł do Rzeki Zapomnienia, było przyczyną tego iż stracił pamięć. Strach pomyśleć, co mogło się wydarzyć tamtego dnia, gdybym akurat przypadkiem tamtędy nie przechodził
– To doprawdy niesamowite – powtórzył zdumiony Gwidon, otwierając drzwi prowadzące do jego komnaty
– Najważniejsze jednak jest to, że wspólnymi siłami odnaleźliśmy wszystkich trzech powierników, a Najwyższa Tajemnica Królewska wkrótce zostanie złamana. Do tego czasu Setowie będą sprawowali nad nią pieczę, aby amulety i ich powiernicy nie trafiły w niepowołane ręce
– No tak – przytaknął Gwidon. – A więc mówisz, że Feliks jest ich królem? Feliks królem Setów – powtórzył sam do siebie – to doprawdy niesamowite
– Do tego – dorzucił Harold – zwrócił on wolność pojmanym mieszkańcom waszej doliny. Miałem szczęście, że natknąłem się akurat na niego, przynajmniej odzyskali swobodę i poczucie bezpieczeństwa… – Tak – westchnął ciężko Gwidon. – Mam u ciebie olbrzymi dług z tego powodu
– Nie przejmuj się – odparł skromnie Harold. – Najważniejsze, żeby więcej nie łamali zawartego sojuszu. Feliks mnie przed tym ostrzegał
– Oczywiście, że tak – rzekł zdecydowanie król. – Moja już w tym głowa
– No to kolejny problem mamy za sobą, a tak w ogóle miałbyś coś przeciwko temu, abym przeczekał u was jedną noc? Jest już bardzo późno, a ja mimo wszystko nie chciałbym aż tak ryzykować
– Ależ oczywiście, Haroldzie. Nie ma najmniejszego 217problemu
– Naprawdę bardzo ci dziękuję, Gwidonie. Będziemy mieli mnóstwo czasu, aby dokładnie wszystko sobie omówić
– A więc zapraszam na kolację – zaproponował Gwidon, widząc, że Bibiana skończyła już nakrywać do stołu
– Naprawdę bardzo dziękuję za waszą gościnność – odparł grzecznie strażnik. – To doprawdy miło z waszej strony
– A więc na zdrowie – dorzucił Gwidon. – Jutro czeka nas kolejny ciężki dzień
Zasiedli do stołu i zjedli wspólnie posiłek, który Bibiana przygotowała specjalnie z myślą o Haroldzie
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż Harold ma nieco inne upodobania, a żabie udka, ślimaki, czy też traszki w sosie pomidorowym to zdecydowanie nie jego bajka. Przygotowała więc przepiórki w sosie grzybowym oraz pieczoną jagnięcinę, a do tego sałatkę ze specjalnie wybranych ziół. Uznała, że tak będzie bardziej apetycznie i każdy naje się do syta. Do tego Gwidon przyniósł z piwnicy wino własnej roboty, bo dzikich winorośli im nie brakowało. Gęsto porastały one mury ich posiadłości, a ze wszystkich stron dodatkowo zdobiły ją zielone łąki usłane kaczeńcami
Po kolacji Harold opowiedział Gwidonowi jeszcze parę szczegółów z wyprawy do Czarnej Groty, a także to, czego zdołał dowiedzieć się od Feliksa później. Podzielił się z nim również informacjami, które usłyszał od Amadeusza i Ksawerego, po czym wszyscy udali się na spoczynek
Następnego ranka Harold obudził się jako pierwszy.
218Kolejna noc poza domem nieco osłabiła jego zapał i choć przygotowano mu bardzo wygodne posłanie i tak nie zdołał się należycie wyspać
Rozprostował obolałe kości i przeciągając się, usiadł na brzegu łóżka. Pokoik był mały, ale bardzo przytulny. Naprzeciw łóżka znajdowało się niewielkie okno
Harold wstał i podszedł nieco bliżej
Z okna rozpościerał się piękny widok na wschodnią część doliny. Z daleka można było także dostrzec pozostałości murów Dawnego Królestwa Adakara, które od terytoriów Gwidona oddzielała jedynie przepływająca tamtędy Rzeka Liliany
Pomiędzy drzewami, które gęsto porastały tamte rejony, dostrzegł dwie niewielkie osady
Niebo było pogodne i bezchmurne, a między drzewami zaczęły się już przebijać pierwsze promienie wschodzącego słońca. Harold obserwował to całe zjawisko z takim przejęciem, że nawet nie usłyszał pukania do drzwi
Gwidon wszedł do środka i po cichutku ruszył w jego stronę
– Ach, to ty, Gwidonie. – Harold zląkł się, usłyszawszy szelest za swoimi plecami
– Dzień dobry Haroldzie – przywitał go Gwidon. – Jak minęła ci noc? Pukałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi, więc pozwoliłem sobie wejść do środka, by sprawdzić, czy wszystko w porządku… – Nie ma sprawy. – Harold uśmiechnął się życzliwie, nie odrywając wzroku od widoku słońca, które z każdą chwilą wschodziło coraz wyżej, rozświetlając przy tym niebo i sąsiednią okolicę przepiękną poświatą.
219– Piękny widok, prawda? – zapytał władca Dębowych Mokradeł, podchodząc do okna
– Tak – westchnął Harold – przepiękny. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem okazję podziwiać tak piękny wschód słońca
– Nie daj się jednak zwieść pozorom – ostrzegł go Gwidon, wskazując palcem na znajdujące się w pobliżu niewielkie osady, które Harold zdołał dojrzeć już wcześniej
– Wyglądają na szczęśliwych – odparł zdziwiony, spoglądając na grupkę osób wspólnie spożywających przy ognisku poranny posiłek
– Prawda jest taka, że w tamtych okolicach nic nie jest takie, jak wydaje się na pierwszy rzut oka – tłumaczył władca, wskazując na niewielkie osady rozpościerające się od wschodu poprzez królestwo Adakara do Doliny Sędziwych znajdującej się na południu. – Rejony te zamieszkują bowiem liczne grupy wysiedleńców. A niemalże każdy z nich skrywa swój mroczny sekret – zakończył
– Grupy wysiedleńców? – zapytał zaskoczony Harold
– Jak myślisz, Haroldzie – zagadnął Gwidon, spoglądając w jego stronę. – Co działo się z tymi, których doprowadzono do Góry Sędziów? – Nie jestem pewien – odparł strażnik. – Wiem tyle, co każdy mieszkaniec naszego lasu… – To znaczy…? – przerwał mu Gwidon
– Prawdopodobnie doprowadzano ich na Górę Sędziów do olbrzymiej czarnej bramy, gdzie ich pozostawiano i nikt już nie wiedział, co się z nimi później działo – próbował przedstawić swój punkt widzenia. – Niektórzy wracali z powrotem, innych puszczano w zapomnienie. Nieliczni byli 220nawet pozbawiani życia, bądź skazywani na wieczną tułaczkę „wygnanego”. Tak jak w przypadku Raszmira – nawiązał do wydarzeń mających miejsce w krainie Gomes wiele lat temu
– To prawda – przytaknął Gwidon. – Na Górze Sędziów zapadały różne wyroki – opowiadał. – Jednakże nikomu nie odbierano tam życia. Na Górze Sędziów oddawano ich pod sąd Wyroczni Południa – westchnął. – Jak pewnie wiesz, to ona wydawała sądy i decydowała o dalszych losach skazańca. Znała bowiem najskrytsze myśli każdego z nich. Tak jak w przypadku Raszmira – dodał. – Najgorszą z kar rzeczywiście było pozbawienie wszelakich przywilejów z odebraniem poprzedniej tożsamości i wygnaniem włącznie – ciągnął dalej, a Harold patrzył na niego z coraz większym niepokojem
– Skąd o tym wszystkim wiesz? – przerwał mu nieoczekiwanie
– Sam kiedyś byłem jednym z nich – odparł krótko Gwidon, a Harold aż usiadł z wrażenia. – - Jednakże czas mojej pokuty już dawno minął. – Uśmiechnął się pod nosem, widząc przerażoną i posępną minę Harolda. – A moje późniejsze zasługi w dużym stopniu zadecydowały o mojej dzisiejszej pozycji
– Co uczyniłeś, że spotkał cię taki los? – zapytał strażnik po chwili milczenia
– To długa historia – odpowiedział Gwidon. – Są to informacje, które w przyszłości mogą przydać się naszemu Wincentemu. Tylko on będzie w stanie zrozumieć ich znaczenie i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski, kiedy przyjdzie na to czas. Na razie szczegóły dotyczące mojego
221przeistoczenia nadal pozostaną tajemnicą. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe? – Jeśli to konieczne – stwierdził Harold – to chyba nie mam na to wpływu. Poza tym już wkrótce muszę wracać na Wzgórze Agidy. Obiecałem Amadeuszowi, że zjawię się tam jeszcze przed nastaniem pory brzasku
– Oczywiście – przytaknął Gwidon. – Naprawdę dziękuję ci za wyrozumiałość. Są bowiem rzeczy, o których dowiedzieć się może tylko nasz mały książę, kiedy przyjdzie na niego czas… – To zrozumiałe – odparł z niezwykłym spokojem Harold
– Jednak na mnie już czas – oznajmił, narzucając na siebie płaszcz
– Jak sobie życzysz – skwitował w pośpiechu władca
– Pozwól jednak, że cię odprowadzę, Haroldzie. Mam nadzieję, że wkrótce tajemnica trzech powierników zostanie złamana. Będzie to bowiem prawdziwy przełom w naszej historii – dodał, uchylając przed nim drzwi
– Jasne – westchnął Harold. – Też mam taką nadzieję
Przed wyjściem zdążył się jeszcze pożegnać z Bibianą i dziećmi. Podziękował im za gościnę, po czym ruszył w drogę powrotną. Teraz jeszcze czekała go tylko wyprawa do Czarnej Groty. Być może już wkrótce jedna z Największych Tajemnic Królewskiego Rodu wyjdzie na jaw, a jego życie znów wróci do normy, bo nie będzie musiał tonąć w takim nawale obowiązków.
222ROZDZIAŁ DWUNASTY
TAJEMNICA OSTATNIEGO POWIERNIKA Harold pomimo starań nie zdołał jednak dotrzeć na Wzgórze Agidy w wyznaczonym czasie. Kiedy wreszcie dotarł na miejsce, Amadeusz już z niecierpliwością wyczekiwał jego przybycia w swojej komnacie
– Witaj, mam nadzieję, że nie czekasz na mnie zbyt długo? – Nie było tak źle – ucieszył się na jego widok Amadeusz
– Choć szczerze przyznam, że twoja nieobecność zaczynała mnie już trochę niepokoić. Widzę jednak, że udało ci się znaleźć naszą roślinkę bez większych problemów – dorzucił, widząc wystające z sakwy pędy Zielenika Szamana
– Nie. Myślę, że miałem szczęście – oświadczył Harold
– Dlaczego nie powiedziałeś mi całej prawdy o tym miejscu? – zapytał, spoglądając na niego podejrzliwie – To nie było całkiem w porządku. Narażałem się, kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy
– A więc już wiesz? – Amadeusz zerknął z wyrzutem w jego stronę. – To nie tak jak myślisz… – usiłował się wytłumaczyć
– Problem w tym, że nadal o niczym nie wiem. Gwidon też nic mi nie powiedział. Szczerze mówiąc – przyznał, spoglądając nieufnie w jego stronę – sam był zdziwiony, że wysłałeś mnie na Bagna Maurycego bez uprzedzenia mnie o ryzyku, jakie się z tym wiąże. Jednakże nie zdradził mi żadnych szczegółów, bo prawdę powiedziawszy, sam nie chciałem o tym wiedzieć.
223– Jest mi naprawdę przykro z tego powodu – przeprosił
– Nie wiem jednak, czy przeprosiny w tej sytuacji załatwią sprawę, ale uwierz mi, że nie postąpiłem tak bez powodu
Wiedziałem bowiem, że szybciej uporasz się z tym zadaniem, nie myśląc o tym, co może ci się przytrafić… – Nie rozumiem – przerwał mu Harold zgorszony jego wyznaniem
– Ach – westchnął ciężko władca. – Już sam się w tym wszystkim pogubiłem… – Powiedz cokolwiek. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia, prawda? – To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż myślisz
Usiądź, proszę – zaproponował, próbując zebrać myśli. – Bowiem historia, którą ci opowiem, zajmie nam trochę czasu – wyjaśnił
– Skoro tak mówisz – mruknął Harold, rozsiadając się wygodnie w fotelu stojącym naprzeciw biurka, a Amadeusz usiadłszy naprzeciw niego zaczął swoje opowiadanie: – Zielenik Szamana nie bez powodu porasta tylko tamte okolice – tłumaczył. – Jak wcześniej ci wspomniałem, jest to roślina o niezwykłych właściwościach i tylko nieliczni mogą ją dostrzec
– Jak to nieliczni? Przecież bujnie porasta brzegi tych odrażających bagien. Sam widziałem
– No właśnie. Jednakże mogłeś je dostrzec tylko dlatego, że nie zdawałeś sobie sprawy z ponoszonego ryzyka, bo po prostu o nim nie wiedziałeś. W bagnach tych kryje się bowiem odrażająca bestia. Oczywiście do tej pory na własne oczy zobaczyli ją tylko nieliczni. Osoby będące prawdziwym ucieleśnieniem zła niemalże za każdym razem wyko-
224rzystywali to ziele do niecnych celów. Po to, by zaszkodzić innym lub zemścić się za doznane krzywdy… Wiele osób straciło przez nie życie, bo napar można było przygotowywać na wiele różnych sposobów i dopasowywać jego właściwości do własnych potrzeb… – …To niesamowite – przerwał mu nieoczekiwanie Harold
– …Tak jak ci mówiłem – powtórzył, niezbyt zadowolony z tego, że Harold mu przerwał – ziele to można było wykorzystywać na wiele sposobów i dopasować jego właściwości do własnych potrzeb. Zerwane przez osobę o czystym sercu mogło nawet ocalić czyjeś życie. Wielu przychodziło tam, aby je zerwać i uratować życie bardzo bliskiej im osoby, która na przykład została ukąszona przez żmiję, zachorowała lub odniosła niemalże śmiertelne obrażenia podczas walki na polu bitwy – kontynuował. – Można by tu jeszcze wymieniać mnóstwo takich przykładów. Wszystkie informacje dotyczące metod wykorzystania Zielenika Szamana można wyczytać z tej właśnie księgi – powiedział, otwierając księgę, którą Harold widział jeszcze przed wyprawą na Bagna Maurycego. – Opisane tu są wszystkie właściwości tej rośliny: zarówno dobre, jak i złe
– No tak, pamiętam – przytaknął Harold. – Jednakże nadal nie wytłumaczyłeś mi, dlaczego akurat ja mogłem ją zerawać i wyszedłem z tego bez szwanku – nawiązał do sprawy
– Po prostu nie zdawałeś sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą wizyta w tamtym miejscu – odparł władca. – Dzięki temu twoje serce i umysł pozostały czyste i nieskażone lękiem, przez który mógłbyś nawet 225stracić życie. Bowiem każdy mędrzec zdaje sobie sprawę z tego, że osoba postawiona przed taką koniecznością nie może wiedzieć, co tak naprawdę jej grozi. W przeciwnym wypadku zostałaby pochłonięta przez bagna i mieszkającą w nich bestię na zawsze. Tak jak to było w przypadku nieszczęsnego Maurycego – zakończył smutno
– Maurycego?! To nazwa bagien – zdziwił się Harold
– Właśnie – skwitował Amadeusz i kontynuował swą opowieść: – Maurycy Kryspian Holtz był hrabią. Wywodził się z niezbyt zamożnego rodu Malabejczyków, pochodzących z kraju o nazwie Malabar graniczącego z dawnym królestwem Edam. Na bagna w Dolinie Dębowych Mokradeł przybył aż stamtąd – podkreślił – przed niespełna sześćdziesięcioma laty… – Nieborak przebył ponad sto kilometrów tylko po to, by zerwać ziele? – zdumiał się Harold. – Co było u niego przyczyną takiej desperacji? – No właśnie – poparł go Amadeusz. – Wyobraź sobie, że powodem jego desperacji była nieszczęśliwa miłość do kobiety, która interesowała się w swoim życiu tylko i wyłącznie majątkiem i dobrami materialnymi przyszłego kandydata na męża. Biedaczek był w niej śmiertelnie zakochany, lecz mimo swej pozycji społecznej nie był w stanie sprostać jej wymaganiom
Bardzo chciał to zmienić. Pewnego feralnego wieczoru udał się nawet do nadwornego czarnoksiężnika po radę… – To ci dopiero. – Harold się roześmiał
– Niestety znów miał pecha – oświadczył Amadeusz
– Bo tamten również należał do grona tych, którzy desperacko starali się o jej względy, gdyż była ona naprawdę piękna i pomimo paskudnego charakteru miała wielu ado226ratorów z różnych warstw społecznych. Postanowił więc w podstępny sposób pozbyć się rywala
– Coś takiego? – wymamrotał Harold
– Tak, to przykre – przyznał Amadeusz. – Niestety, czasami już tak bywa
– Co było dalej? – dopytywał się zniecierpliwiony Harold, bo cała ta historia bardzo go wciągnęła
– Wysłał nieboraka na bagna po Zielenik Szamana, wmawiając mu, że kiedy wypije przyrządzony z niego napar, to jego marzenia o bogactwie i władzy się ziszczą, a wtedy tamta kobieta na pewno oszaleje na jego punkcie
– Nie do wiary! I on w to uwierzył!? – Niestety tak. Miłość jest ślepa – przyznał władca z nutką ironii w głosie
– Co się wtedy stało? No wiesz, jak już zdołał tam dotrzeć? – pytał podekscytowany Harold
– A co mogło się stać? Zginął nieborak. Poślizgnął się i wpadł do bagna. Do dnia dzisiejszego jego szczątki spoczywają na dnie mokradeł. Taki to smutny spotkał go los
Prawdopodobnie był on pierwszą osobą, która straciła życie w tym miejscu, a dla uczczenia pamięci pechowego i śmiertelnie zakochanego mężczyzny nazwano te bagna jego imieniem, czyli Bagnami Maurycego – dokończył, podnosząc się z fotela i podchodząc w stronę okna
– A ta bestia? – dopytywał się Harold. – Wiesz coś więcej na ten temat? – Hm. Powiadają, że bestią zamieszkującą te bagna może być nawet Maurycy. Nikt wcześniej nie wspominał o istnieniu czegokolwiek, co mogłoby tam mieszkać. Mieszkańcy Dębowych Mokradeł powiadali, że tragedie w tym 227miejscu nasiliły się dopiero po jego nieszczęsnej śmierci
Oczywiście to tylko powiastki i wcale nie trzeba w nie wierzyć – oświadczył, uśmiechając się pod nosem
– To wiele tłumaczy – oznajmił Harold po chwili namysłu
– To dlatego nawet Gwidon nie chciał mi o tym mówić
Być może obawiał się, że całkowicie pochłonie mnie ciekawość i będę chciał tam wrócić, a wtedy z pewnością byłby to koniec mojego marnego życia. Dobrze, że nie nalegałem na wyjaśnienia – stwierdził
– My tu tak sobie gadu, gadu – mruknął Amadeusz, odwracając wzrok – a czasu pozostaje nam coraz mniej – oznajmił, spoglądając na zegar, który wybił właśnie porę wpół do szczytu słonecznego
– To już tak późno? – zdumiał się Harold
– Niestety. Czas leci, a ja dalej nic nie robię. Wybacz mi, ale muszę wreszcie udać się do laboratorium, przyrządzić nasz eliksir
– To zrozumiałe – odparł zmieszany strażnik, bo za bardzo nie wiedział, czym mógłby się teraz zająć
– Jeśli chcesz, to na czas mojej nieobecności możesz iść do Ksawerego – zaproponował znienacka Amadeusz. – Właśnie przerabia z Wincentym bardzo ciekawy temat, a jego szczegóły akurat nie są żadną tajemnicą. Przypuszczam, że i ty mógłbyś dowiedzieć się tam czegoś ciekawego, a może i nawet miałbyś okazję pomóc Ksaweremu w wyjaśnieniu niektórych aspektów lekcji
– To bardzo dobry pomysł – przytaknął uradowany strażnik, po czym rozeszli się każdy w swoją stronę
Amadeusz, nie zwlekając, natychmiast udał się do laboratorium. Wiedział, że ma już niewiele czasu, bo mikstura 228po odpowiednim przyrządzeniu musi postać w słońcu przynajmniej do nastania pory wpół do zachodu słońca
Ogarniał go coraz większy niepokój, wszystko wskazywało bowiem na to, że pomimo starań, Harold i tak po raz kolejny będzie zmuszony do przechodzenia przez las w czasie zmierzchu, a do tego nie będzie sam
Cały czas w trakcie przyrządzania wywaru zastanawiał się, cóż więcej mógłby uczynić, aby ich droga mimo pory dnia stała się łatwiejsza i bezpieczniejsza. W przerwach pomiędzy reakcjami – bo wcale nie był to taki łatwy i szybki proces – postanowił przejrzeć jeszcze parę ksiąg znajdujących się w laboratorium. W końcu przy odrobinie pomyślunku można było dopasować właściwości Zielenika Szamana do własnych potrzeb. Teoretycznie udało mu się znaleźć pewne rozwiązanie. Zdołał również wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Nie był tylko pewien, jak Harold zareaguje na taką wiadomość. Już na samą myśl o tym, że po wypiciu eliksiru mogą wystąpić efekty uboczne, niemalże spanikował, a teraz jeszcze to. Kiedy wreszcie Amadeusz zdołał się z tym wszystkim uporać, zabrał gotowy eliksir i zaniósł do swojej komnaty, by wystawić przygotowaną miksturę na działanie promieni słonecznych
– No, teraz będziesz musiał tu tylko postać, przynajmniej do pory wpół do zachodu słońca – wymamrotał zadowolony z efektów końcowych, ostrożnie ustawiając flakonik na parapecie okna
Ksawery także skończył. Pozostawił Harolda z Wincentym w komnacie, wziął za sobą stertę książek i udał się do Amadeusza, aby zdać mu relację z ostatnich zajęć teoretycznych chłopca.
229Gdy dotarł do komnaty, zauważył że drzwi są lekko uchylone. Zapukał, lecz nie usłyszał żadnej odpowiedzi
Amadeusz tkwił z nosem w księdze, tak pochłonięty czytaniem, że nawet nie wiedział, co się wokół niego dzieje
– Amadeuszu? – zapytał po cichutku opiekun księcia
– Mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłem
– Ach, Ksawery. – Amadeusz się uśmiechnął. – Nawet nie słyszałem, kiedy wszedłeś do środka
– Nic nie szkodzi. Widzę jednak, że jesteś bardzo zajęty
– Coś się stało? – zapytał władca, odrywając się od czytania księgi
– Nie, nie – odpowiedział Ksawery. – Chciałem cię tylko poinformować, że Wincenty jest już „teoretycznie” – podkreślił stanowczo – przygotowany do zajęć w terenie… – To wspaniale – uradował się Amadeusz
– Tak – przyznał Ksawery. – Teorię przyswoił już sobie znakomicie. Teraz musi tylko nauczyć się wykorzystywać wpojone mu zasady w praktyce, a mniemam, że to będzie to dla niego, i nie ukrywam, że także dla mnie, nie lada wyzwanie… – O to już się nie martw – wszedł mu w słowo Amadeusz. – Ty jak na razie wywiązałeś się już ze swoich obowiązków – oświadczył – i przyznam szczerze, że uporałeś się z tym naprawdę w profesjonalny sposób – dodał, poklepując go po ramieniu. – Dla nas wszystkich był to bardzo ciężki okres, ale na razie świetnie poradziliśmy sobie z tym problemem
– Tak – westchnął Ksawery – to prawda
– W ciągu niespełna czternastu dni Wincenty nauczył się poprawnie mówić. Nauczył się także czytać i pisać, poznał podstawy języka kronikarzy i całkiem nieźle przyswoił so230bie podstawowe zasady alchemiczne. Sam go sprawdziłem. Jak na razie informacje te w zupełności mu wystarczą
– Też tak myślę – przyznał nauczyciel księcia, układając stertę ksiąg i raport z dotychczas przerobionego materiału na biurku Amadeusza. – Ale co będzie później? Bo przypuszczam, że poznanie sekretów Wzgórza Agidy nie zajmie mu wiele czasu, a co najwyżej cztery do pięciu dni… – Tak – przerwał mu Amadeusz, siadając za biurkiem i rzucając okiem na przedłożony przez Ksawerego raport – to prawda. Najważniejsze, by przez ten cały czas przygotował się na tyle dobrze, na ile się da. Później Harold zajmie się resztą… – Harold?! – zdziwił się Ksawery
– No tak – potwierdził Amadeusz. – My co najwyżej możemy przygotować chłopaka do życia w naszej krainie tylko „teoretycznie”, nie sądzisz? Tak naprawdę to Harold odegra tu najważniejszą rolę. W końcu jest strażnikiem Lasu Sosnowego. Kto zna się na tym wszystkim lepiej niż on? – Niestety, to prawda – przyznał niezadowolony nauczyciel
– Sam widzisz, że tylko Harold może odpowiednio przygotować chłopca do życia w takim miejscu, jakim jest Las Sosnowy. Zna przecież każdy jego zakamarek. Wie, czego unikać i jak samemu poradzić sobie w konkretnej sytuacji
My możemy przekazać Wincentemu takie informacje, co najwyżej teoretycznie. Praktyką zajmie się już Harold – postanowił władca
– Skoro tak mówisz – odparł grzecznie Ksawery
– No! To postanowione. Od jutra zacznę oprowadzać chłopca po Wzgórzu Agidy. Kryje ono bowiem w sobie wie231le tajemnic, które Wincenty musi poznać prędzej czy później. Mam tylko nadzieję, że będzie chciał tego wszystkiego słuchać
– Myślę, że nie będzie aż tak źle – oznajmił Ksawery, podchodząc w stronę drzwi wyjściowych. – Jednak na mnie już czas, mam jeszcze do załatwienia parę własnych spraw, sam rozumiesz… – Tak, tak, doskonale to rozumiem – odpowiedział Amadeusz, powracając do czytania swojej księgi
– No to na razie
– Na razie – odparł Amadeusz. – Aha! Jeszcze jedno
– Zatrzymał Ksawerego. – Mógłbyś po drodze zajrzeć do komnaty Wincentego i przywołać do mnie Harolda? Byłbym ci za to naprawdę wdzięczny, bo szczerze mówiąc, nie chce mi się już schodzić na dół
– Oczywiście, Amadeuszu. Nie ma sprawy. Przyślę go do ciebie – powiedziawszy to, Ksawery wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Amadeusz odłożył księgę na półkę i podszedł do okna. Mikstury były gotowe. Przestawił więc flakonik z przygotowanym eliksirem z parapetu na półkę znajdującą się tuż przy biurku
– I jak tam, Amadeuszu? – usłyszał nagle za sobą głos Harolda, który po cichutku wszedł do komnaty. – Przepraszam, że nie pukałem – usprawiedliwił się – ale Ksawery wspominał, że ponoć jesteś czymś bardzo zajęty i możesz nie usłyszeć pukania do drzwi
– To żaden problem – odrzekł władca Wzgórza Agidy, podchodząc w jego stronę. – Właśnie skończyłem.
232– I co? Udało ci się przygotować ten wywar na czas? – Oczywiście, że tak – odpowiedział Amadeusz, wskazując na flakonik stojący na półce przy biurku. – Z tym akurat nie miałem większego problemu… – Ach tak. To chyba dobrze, prawda? – zapytał Harold podejrzliwie
– Tak – westchnął ciężko Amadeusz. – Jest tylko jeden problem… – Problem? Jaki problem? – zaniepokoił się strażnik, widząc jego posępną minę
– Chodzi o to, że najprawdopodobniej będziesz zmuszony wędrować przez las w czasie jego przemiany… – O czym ty mówisz? Dlaczego? – Spójrz, Haroldzie. – Amadeusz wskazał na ognistą tarczę słońca, które powoli chowało się już za horyzontem
– Wkrótce wybije pora wpół do zachodu słońca. Choćbyś wyruszył w tej chwili, to i tak czasu wystarczy ci tylko na to, aby dojść do pogranicza Trolskiej Doliny
– A więc moje obawy się ziściły – mruknął pod nosem strażnik
– Nawet jeśli spróbowałbym dać ci trochę więcej czasu, tak jak to było za pierwszym razem, gdy przybyłeś na Wzgórze Agidy, to czasu na twój powrót i tak będzie za mało… – To niedobrze – zmartwił się Harold
– Tak jak ci mówiłem, - Amadeusz zmienił temat - eliksir ten musisz wypić zaraz po przekroczeniu granicy. Jeśli wypijesz go później, może nie zadziałać właściwie, a nasz plan weźmie w łeb.
233– No tak, ale co będzie później? Przecież muszę jeszcze wrócić do domu
– Najważniejsze, abyś bezpiecznie doprowadził Galdoneę do Czarnej Groty, a w powrocie pomogą ci już Setowie, więc nie musisz się tym specjalnie przejmować. Głowa do góry, wszystko pójdzie jak po maśle
– No dobrze – zgodził się Harold, aczkolwiek nie do końca przekonany o słuszności jego teorii
– Cóż, wszystko mamy przygotowane – oznajmił Amadeusz – więc nie traćmy już więcej czasu. Słońce wkrótce zajdzie, a żeby wszystko poszło jak należy, musimy sztywno trzymać się planu – poganiał Harolda. – Schowaj flakonik w takim miejscu, byś miał do niego dostęp w każdej chwili
– Jasne – odparł strażnik, chowając go do lewej kieszeni, płaszcza
– Nadal masz mój komunikator? – Tak. Mam
– To dobrze, jeszcze może ci się przydać. Jeśli zajdzie taka konieczność, użyj go, a wtedy będziemy o wszystkim wiedzieć. Aha, jeszcze jedno. Co do tych pytań, o których wspomniałem ci wcześniej. Obawiam się, że tym razem nie wystarczy nam na to czasu. Nie warto aż tak ryzykować, więc nie zaprzątaj sobie tym głowy, dobrze? Harold przytaknął
– No, więc wszystko przygotowane… – Tak myślę – odpowiedział, ponownie macając się po kieszeniach. – Wszystko mam, a więc mogę już iść. Nie mamy wiele czasu, a ja doprawdy nie chcę aż tak ryzykować…
234– I słusznie – przyznał Amadeusz, otwierając mu drzwi. – Tylko pamiętaj – upomniał go po raz ostatni. – Wypij miksturę z czerwonego flakonika na czas… – Tak, tak, wiem – odparł znużony Harold – wypiję ją zaraz po przekroczeniu granicy
– No, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci powodzenia… – Ja także mam nadzieję, że wszystko odbędzie się bez większych problemów – rzekł z nadzieją Harold. – Choć muszę przyznać, że nigdy wcześniej aż tak się nie bałem
– Wszystko będzie dobrze – dodał mu otuchy Amadeusz
– Będę za was trzymał kciuki. Jeśli zdołasz już bezpiecznie wrócić do swego domu – poprosił – pomyśl o mnie, dobrze? Otwórz komunikator i powiedz, jak ci poszło, żebym się nie martwił
– Oczywiście, Amadeuszu – odpowiedział Harold i ruszył w drogę
Początkowo podróż nie przysporzyła mu większych problemów. Spokojnie zdołał dotrzeć na pogranicze Trolskiej Doliny, jeszcze zanim słońce całkowicie skryło się za horyzontem. W czym Amadeusz oczywiście mu pomógł
Dokładnie tak, jak to było za pierwszym razem, gdy zjawił się na Wzgórzu Agidy, zupełnie niczego nie podejrzewając
Bo wtedy jeszcze nie spodziewał się, że sprawy przybiorą taki obrót. Kiedy wreszcie dotarł na miejsce, podobnie jak to było w przypadku Ksawerego, już na samym skraju doliny dostrzegł chatę Galei
Rozejrzał się dookoła, upewniając, czy nikt nie zdoła go przyłapać w momencie spożywania eliksiru
Nie chcąc rzucać się w oczy, schował się za pierwsze 235lepsze drzewo, jakie napotkał w tym miejscu. Nie było to problemem, bo akurat w tym miejscu potężnych i rozłożystych drzew, za którymi nawet tak potężny mężczyzna jak Harold mógłby się skryć, nie brakowało. Sięgnął ręką do lewej kieszeni płaszcza i wyjął z niej eliksir, który przygotował Amadeusz. Wyciągnął zębami korek i zatykając nos – jako że Zielenik Szamana raczej nie zaliczał się do ziół o przyjemnym zapachu – wypił duszkiem większą zawartość czerwonego flakonika, po czym schował go z powrotem głęboko do kieszeni płaszcza. Na przekór temu, czego najbardziej się obawiał, na razie nie odczuł skutków jego działania. Podążył więc zadowolony zdecydowanym krokiem w stronę chaty Galei, stojącej na skraju Trolskiej Doliny
Na podwórzu jednak nie było nikogo. Obszedł chatę dookoła, nawołując, ale odpowiedziała mu tylko cisza
Zaniepokojony zaistniałą sytuacją zajrzał do wnętrza chaty przez małe zakurzone okna, lecz nie zdołał nikogo dostrzec, a okna były pozamykane od wewnątrz. Podszedł do drzwi wejściowych, złapał za miedzianą klamkę i delikatnie ją naciskając, uchylił drzwi, które o dziwo były otwarte
– Halo! Halo! Jest tu kto?! – nawoływał, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Wszedł do środka i rozejrzał się po chacie. Była raczej skromnie urządzona. Posiadała niewielką kuchnię i dwie małe izdebki. Harold postanowił do nich zajrzeć, może po prostu nikt go nie usłyszał? Zdołał jednak wejść tylko do jednej z nich, bo ta druga była zamknięta na klucz. Pokoik był czysty, choć skromnie urządzony
Pośrodku znajdował się niewielki okrągły stół, na którym stał przecudny, ręcznie zdobiony wazon, pełen świeżo zerwanych, pachnących i najpiękniejszych kwiatów, jakie Harold kiedykolwiek miał okazję oglądać – oczywiście poza 236tymi, które rosną w magicznym ogrodzie Amadeusza. Do stołu przysunięte były trzy drewniane krzesła. Harold dostrzegł tam również bardzo starą dębową szafę, która także była zamknięta na kluczyk, drewniane, starannie posłane łóżko i malutką witrynkę znajdującą się na przeciwległej ścianie. Kiedy odwrócił głowę w lewą stronę, zobaczył wspaniałe antyczne lustro w mosiężnej, artystycznie zdobionej ramie, zawieszone na ścianie znajdującej się po lewej stronie od wejścia prowadzącego do wnętrza izdebki. Harold dostrzegł w jego wnętrzu tajemnicze, migoczące cienie. Zląkł się, ale ciekawość była silniejsza, i podszedł bliżej. Przystanął, wpatrzony w jego połyskującą powierzchnię i ostrożnie zbliżając twarz do powłoki lustra, próbował zajrzeć nieco głębiej, lecz nie dostrzegł niczego ani nikogo, kto rzekomo mógłby znajdować się w jego wnętrzu
– Musiało mi się coś przywidzieć – wyszeptał sam do siebie, odrywając czoło od powierzchni lustra
Odwrócił się, spojrzał po raz ostatni do wnętrza izdebki i podążył w kierunku drzwi wyjściowych, wodząc wzrokiem po wnętrzu chaty, po czym wyszedł na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi
Pora zmierzchu była już bliska, a Harold nadal nie zdołał wypatrzeć żywego ducha w pobliżu. Podszedł do paleniska znajdującego się na środku podwórza i przysiadł na pierwszym lepszym kamieniu. Ponownie rozejrzał się dookoła
Chciał mieć pewność, że nikt go nie widzi. Wyciągnął z sakwy komunikator, który dostał od Amadeusza, by w razie potrzeby móc się z nim skontaktować. Uniósł wieczko i czekał cierpliwie na dalszy bieg wydarzeń.
237Amadeusz od razu dostrzegł go we wnętrzu swojego lustra. Podszedł bliżej i usiadł w fotelu. Wiedział, że Harold może mieć z tym problem, bo nigdy wcześniej nie miał okazji korzystać z takiego urządzenia. Postanowił więc zagadnąć go pierwszy
– No witaj Haroldzie! Masz jakiś problem? – zapytał
Harold od razu usłyszał jego głos, jednak zdołał go zobaczyć dopiero po chwili
– Witaj Amadeuszu – odparł krótko, jeszcze raz upewniając się, że nikt go nie widzi. – Sam nie wiem – odparł niepewnie. – Wprawdzie udało mi się dotrzeć na miejsce bez większego wysiłku… Problem tylko w tym, że nikogo tu nie ma
– To dziwne – zdumiał się Amadeusz
– Co w związku z tym mam dalej robić? – zapytał zdezorientowany strażnik
– Może po prostu zaczekaj – zaproponował Amadeusz. – Być może niebawem wrócą
– A co, jeśli pomimo to nadal ich nie będzie? Przecież nie mogę tu tkwić bez końca, a siedzenie w czyjejś chacie pod nieobecność właściciela jakoś mi się nie uśmiecha
– Sam nie wiem, cóż więcej mógłbym ci poradzić w takiej sytuacji – odrzekł Amadeusz, bezradnie wzruszając ramionami. – Spróbuj może jeszcze trochę poczekać, dobrze? Jednakże nie dłużej jak do nastania pory zmierzchu
Tamte okolice są bardzo zdradliwe, a ty nie możesz aż tak ryzykować. Przypuszczam, że nie jesteś mile widziany w Trolskiej Dolinie, zwłaszcza o tej porze dnia, a w dodatku z moim komunikatorem
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – westchnął Harold
238– Trochę jeszcze chyba mogę zaczekać – odparł, spoglądając na słońce, które właśnie kryło się za horyzontem
– Tylko pamiętaj, nie dłużej jak do pory zmierzchu – podkreślił zdecydowanie władca Wschodu i Zachodu Słońca
– Jeśli do tego czasu nikt się nie pojawi, to czym prędzej wracaj do swego domu
– Tak, tak – przytaknął Harold
Pilnuj buteleczki jak oka w głowie, może ci się jeszcze przydać. Choć nie ukrywam, wolałbym, byś nie popadł w tarapaty. W najgorszym wypadku, jeśli nic z tego nie wyjdzie, zajmiemy się tym jutro, wraz z nastaniem pory brzasku
– No dobra – odparł zrezygnowany Harold
– Do zobaczenia wkrótce, Haroldzie, bardzo dobrze, że się ze mną skontaktowałeś
– Do zobaczenia – odparł Harold
– Tylko proszę uważaj na siebie, Haroldzie
– Jasne – odpowiedział strażnik. Zamknął wieczko i się rozłączył. – No to super. Po raz kolejny nasz plan spalił na panewce, a już miałem nadzieję, że ten cały koszmar wkrótce się skończy i będę mógł zająć się bardziej przyziemnymi sprawami i przede wszystkim dobrze się wyspać we własnym łóżku – oznajmił niezadowolony z obrotu sprawy
Schował komunikator głęboko do sakwy przy swym lewym boku i czekał dalej, spoglądając co chwilę w głąb lasu i nasłuchując, czy przypadkiem ktoś nie idzie. Niestety, nikt nie przyszedł.
239– Dziwne – powiedział sam do siebie. – Mam tylko nadzieję, że nic im się nie przytrafiło – mruknął pod nosem
– Chyba rzeczywiście nic z tego nie będzie. – Podniósł się z kamienia, na którym siedział, i rozprostował kości, otrzepując z grubsza zanieczyszczoną powierzchnię płaszcza
Nagle usłyszał znajomy głos dobiegający z głębi lasu
– Feliks – skojarzył. – Nie, nie, to przecież nie możliwe. – Próbował poukładać swoje myśli, po chwili jednak zauważył tajemniczą sylwetkę wyłaniającą się z głębi lasu
– Haroldzie, Haroldzie! – krzyczał z daleka przybysz
– Feliksie?! To naprawdę ty? – uradował się ze spotkania Harold
– Gdzieś ty się podziewał przez ten cały czas? – dopytywał się Feliks
– Ja?! – zdziwił się Harold
– No tak – zreflektował się – ty pewnie o niczym jeszcze nie wiesz? – A o czym niby miałbym wiedzieć? – zapytał, wybałuszając gały
– Galdonea mówiła, że miałeś się u nich zjawić wczoraj i bezpiecznie doprowadzić ją do Czarnej Groty. Cały dzień wyczekiwały twojego przybycia, ale nie przyszedłeś. Trochę się przestraszyłem. Poszedłem nawet do twego domu, lecz tam też cię nie było. Wszyscy już martwiliśmy się, że coś ci się przytrafiło
Harold oniemiał z wrażenia
– Haroldzie? Wszystko w porządku?- Zapytał, widząc że ten słabo się poczuł
– Tak, tak – odpowiedział, nie dowierzając własnym
240uszom. – Galdonea ci powiedziała? – Zdołał wydobyć z siebie tylko jęk bezradności. – Nic już z tego nie rozumiem
– Pospiesz się wreszcie – ponaglał go Feliks. – Wkrótce zapadnie zmierzch, a przecież obaj nie możemy aż tak ryzykować – oznajmił, okrywając się płaszczem. – Wszystko wyjaśnię ci na miejscu
– Feliksie, co ty robisz? – zapytał przestraszony Harold
– Na miejscu? Czy ktoś, do diabła, wytłumaczy mi, o co w tym wszystkim chodzi?! – krzyczał zaniepokojony
– Zawsze musisz tyle paplać – zganił go Feliks. – Czy choć raz nie możesz nam zaufać? – dorzucił, a gdy zapiął płaszcz Harold niespodziewanie upadł i stracił przytomność
Kiedy się przebudził rozejrzał się dookoła, ale nie potrafił określić miejsca w którym się znajduje
– Gdzie my jesteśmy? – zdziwił się, widząc wokół siebie tyle twarzy. – Jak to możliwe? O co w tym wszystkim chodzi?! – powtórzył nie lada zaskoczony
– Witaj Haroldzie, jakoś nie udało ci się dotrzeć na pogranicze Trolskiej Doliny na czas. – Harold usłyszał za sobą dziwnie znajomy głos, a kiedy się odwrócił, zobaczył przed sobą piękną młodą dziewczynę. – Mam na imię Galdonea – przedstawiła się grzecznie. To moja macocha Galea. – Wskazała na starszą kobietę stojącą tuż obok. – Ten niskorosły gość w zielonym ubraniu to Bazyli, a to oczywiście Feliks, ale jego już chyba znasz, prawda? – Uśmiechnęła się tajemniczo
Galdonea? Bazyli? Feliks? Przecież to imiona powierników – pomyślał, i wyciągnąwszy odpowiednie wnioski, głośno zapytał: 241– Czy to oznacza, że jesteśmy we wnętrzu Czarnej Groty? – Zgadza się – odparła
– Zaraz, zaraz, skąd ja znam twój głos? – Próbował powiązać ze sobą niektóre szczegóły. – Już wiem! – Skojarzył
– To twój głos słyszałem tamtego dnia w pobliżu Czarnej Groty, mam rację? – Tak, to byłam ja – potwierdziła
– Ale jak to możliwe, że ty… To ty zdradziłaś mi informacje dotyczące ostatniego powiernika. A więc miałem rację – oznajmił, spoglądając na Feliksa. – Nie rozmawiałem wtedy z żadnym z Setów, tylko z tobą. To ty zdradziłaś mi pierwszą literę imienia posiadacza ostatniego amuletu i miejsce, w którym powinniśmy go szukać
– Zgadza się
– Ale dlaczego sama naprowadziłaś mnie na swój trop? Nic już z tego nie rozumiem – pogubił się w nawale szczegółów
– Widocznie tak miało być – odparła obojętnie, nie zdradzając mu dalszych informacji w sprawie
– O! Widzę, że mamy już komplet – rozmowę przerwał nagle głos dobiegający zza pleców Harolda, a do środka, w eskorcie Setów, wszedł tajemniczy starszy mężczyzna, przyodziany w długie, bogato zdobione dworskie szaty
– Witaj Haroldzie – przywitał go miłym głosem ów mężczyzna, podchodząc bliżej i podając mu dłoń
– Dzień dobry – odparł Harold i szybko, choć niepewnie, podał mu swoją. – Kim pan jest? I skąd pan zna moje imię? – zapytał zdziwiony.
242– Mam na imię Horacy. Horacy Madi Kanda – przedstawił się mężczyzna
– Horacy?! Czy to oznacza… że tajemnicę amuletów i ich powierników mamy już za sobą? – zapytał Harold, wciąż nie dowierzając
– Dokładnie – odparł Feliks. – Wreszcie Najwyższa Tajemnica Królewska została złamana, Horacy dołączył do naszego grona, a sekret powstania królewskiego rodu Kronikarzy jest już bezpieczny
– Ale jak to możliwe? – powtórzył Harold. – Skąd wiedzieliście, że czekałem na powrót Galei i Galdonei przed ich domem? Jak to możliwe, że tak szybko znaleźliśmy się w Czarnej Grocie? Przecież to prawie dwadzieścia kilometrów od pogranicza Trolskiej Doliny
– Haroldzie – upomniał go Feliks. – Otrząśnij się wreszcie, już po wszystkim… Jesteś bezpieczny i nic ci nie grozi
Usiądź i ochłoń wreszcie – zaproponował, podając mu wodę w glinianym naczyniu, którą Harold wypił duszkiem chyba w ciągu sekundy
– Ależ byłem spragniony – oświadczył. – Dziękuję. – Oddał puste naczynie Galdonei
Usiadł na skalnej ławie w pobliżu wejścia do groty
Rozejrzał się dookoła, nie do końca świadom tego, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Pomieszczenie było bardzo przestronne. Na każdej ścianie wisiały płonące pochodnie
Po swojej prawej stronie Harold dostrzegł jakieś wejście, najprawdopodobniej prowadziło ono do sieci podziemnych tuneli. Pomieszczenie, w którym się znajdowali, zapewne odgrywało tutaj rolę auli, bo było tam mnóstwo miejsc siedzących, a dookoła można było dostrzec szereg
243występów skalnych, na pierwszy rzut oka przypominających kamienne stoły
– Czy już ci lepiej? – zapytała Galea, widząc, że Harold jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niego. – Wypij ten wywar – zaproponowała, podając mu w glinianym naczyniu parującą ciecz o bardzo nieprzyjemnym zapachu. – To wywar z oka traszki, skrzydełek nietoperza, spreparowanego jadu węża zdobnikowatego i… – zaczęła wymieniać po kolei wszystkie medykamenty wchodzące w jego skład
– Litości – jęknął Harold. – Czy mimo wszystko moglibyśmy pominąć te wszystkie szczegóły? – poprosił, bo już na samą myśl, że musi coś takiego wypić, zrobiło mu się niedobrze, a Galdonea parsknęła śmiechem, dyskretnie odwracając się w drugą stronę, gdy Harold, czując odór wydobywających się z naczynia oparów, wykrzywił twarz w dziwnym grymasie
– Przygotowałam go specjalnie z myślą o tobie, Haroldzie – oznajmiła Galea. – Wywar ten pomoże ci się szybciej uspokoić i pozbierać myśli, a także oczyści twój organizm, niwelując przy tym działanie uboczne eliksiru, który wypiłeś wcześniej
Harold osłupiał z wrażenia – Głównym składnikiem tego eliksiru był chyba Zielenik Szamana, zgadza się? – ciągnęła kobieta
Harold zdębiał
– Skąd o tym wiesz? – Haroldzie. – Uśmiechnęła się. – Całe życie zajmuję się przygotowywaniem takich eliksirów, więc odgadnięcie, jakich składników użyto do przygotowania danej mikstury,
244nie jest dla mnie żadnym problemem. Zwłaszcza że ze wszystkich osób znajdujących się w tym pomieszczeniu nie potrafię odczytać tylko twoich myśli, a efekt taki można uzyskać wyłącznie dzięki odpowiedniemu spreparowaniu jedynego zioła, jakim jest właśnie Zielenik Szamana – wyjaśniła
– No tak – westchnął Harold. – Widzę, że zdołałaś przejrzeć mnie na wylot – zażartował, a wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem. – No dobrze – stwierdził – a więc najważniejszy problem mam już z głowy. Nadal jednak nie wyjaśniłeś mi, Feliksie, w jaki sposób dowiedzieliście się o mojej obecności w chacie Galei
– Pamiętasz to lustro, w które wpatrywałeś się z takim przejęciem? – zapytała ponownie Galea
– No tak, wisiało na ścianie jednej z izb
– Właśnie – przytaknęła Galea. – Tak naprawdę nie jest to takie zwyczajne lustro… – odparła zakłopotana, bo nie do końca była przekonana o tym, czy powinna zdradzać swój największy sekret
– Lustro Gandera jest wyjątkowym lustrem – wyręczyła ją Galdonea, widząc zakłopotanie malujące się na jej twarzy. – Kiedy zajrzysz głęboko do jego wnętrza, możesz dostrzec tam wiele rzeczy… – …Oczywiście pod warunkiem, że mają one miejsce w obrębie pomieszczenia, w którym znajduje się Lustro Gandera – dopełniła Galea
– Ach tak – zdumiał się Harold. – Coś sobie przypominam – dodał. – W pewnym momencie dostrzegłem w jego wnętrzu jakieś cienie, ale myślałem, że coś mi się przywidziało.
245– To właśnie byliśmy my – odparła Galdonea. – Spójrz. – Wyciągnęła z kieszeni mały czerwony komunikator, podobny do tego, który podarował mu Amadeusz i ostrożnie podała je Haroldowi. – Skup się i zajrzyj do jego wnętrza, najgłębiej jak tylko potrafisz, a być może ujrzysz tam coś, co widziałeś wcześniej – zaproponowała
Harold uniósł komunikator delikatnym ruchem ręki i zatrzymując je na wysokości oczu, powolutku zbliżył do niego twarz, by zajrzeć do jego wnętrza najgłębiej, jak tylko było to możliwe
– Powiedz, co tam widzisz? – zapytała Galdonea
– Widzę jakiś pokój – oświadczył strażnik. – Tak! To ten pokój, w którym znalazłem się wcześniej – wyszeptał
– To tam wisiało to całe Lustro… Gandera? – odparł nie do końca pewien, czy dobrze wypowiedział jego nazwę. – To niebywałe! – zachwycił się
– Czy teraz już wiesz, w jaki sposób dowiedzieliśmy się o twojej obecności w tamtym miejscu? – zapytał Feliks
– Tak – odparł krótko Harold. – Teraz rozumiem. – Dlatego drzwi do waszego domu były otwarte, prawda? – Tym razem zwrócił się z zapytaniem do Galei
– Tak, Galdonea specjalnie ich nie zamykała. Wiedzieliśmy, że jak nikogo nie zastaniesz, to siłą rzeczy będziesz zmuszony wejść do środka i zobaczysz lustro, a wtedy dowiemy się o twojej obecności w naszym domu i Feliks będzie mógł bezpiecznie doprowadzić cię do Czarnej Groty – wyjaśniła
– To wszystko tłumaczy – stwierdził Harold
– Teraz wreszcie możesz użyć komunikatora i poinformować Amadeusza o tym, co się wydarzyło. – Galea zdołała rozszyfrować jego myśli – Założę się, że już z niecierpli246wością wyczekuje szczegółów w tej sprawie. Poza tym – dorzuciła, podchodząc do Harolda nieco bliżej – to chyba też już ci się nie przyda – orzekła, wyciągając z kieszeni jego płaszcza flakonik z miksturą przyrządzoną przez Amadeusza
– To niewiarygodne – odparł Harold. – Czy przed tobą naprawdę nic się nie da ukryć? – Niestety nie – odpowiedziała zamiast macochy rozbawiona jego reakcją Galdonea
– No to skoro wszyscy są już bezpieczni – zmienił temat Harold – a zagadkę Horacego mamy już za sobą, to może będę mógł jeszcze dziś wrócić do domu? – zapytał, spoglądając na Feliksa. – Jestem bardzo zmęczony, a ostatnie wydarzenia dały mi nieźle w kość. Dawno już nie wpadłem w taki wir ryzyka i obowiązków. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe? – Szczerze mówiąc, liczyliśmy na to, że spędzisz tę noc razem z nami w Czarnej Grocie – oznajmił Feliks. – Ale jeśli tak bardzo zależy ci na tym, by wrócić do domu, to myślę, że nasi towarzysze nie będą mieli nic przeciwko temu
– Oczywiście, że nie – oświadczył Horacy
– Nie ma problemu – odparła Galea. – Jeśli tak bardzo tego chce, to nie powinniśmy zatrzymywać go na siłę
– To wspaniale – ucieszył się Harold. – Jednak zanim wrócę do domu, chciałbym wam zadać jeszcze tylko jedno pytanie: jakim cudem same zdołałyście dotrzeć do Czarnej Groty? – Tak jak i ty, dosłownie przed chwilą – odparł Horacy
– Feliks was sprowadził? – No, nie tak od razu – oświadczył Feliks. – Najpierw
247musiałem się do tego odpowiednio przygotować, a konkretnie mówiąc, odzyskać Płaszcz Setów, który już od najstarszych pokoleń naszego rodu był własnością króla, a co za tym idzie, także i moją. Jeszcze zanim trafił w niepowołane ręce tego feralnego popołudnia, kiedy to znalazłeś mnie kompletnie wyczerpanego na brzegu Rzeki Zapomnienia, a ja po tylu latach musiałem go odzyskać, aby uratować swój honor i udowodnić, że zasługuję na miano króla. Powiedzmy, że był to dla mnie taki mały test – dorzucił. – W przeciwnym wypadku nie mógłbym należycie wypełnić swojej misji – wyjaśnił. – Ale to już zupełnie inna historia. Misja, o której wspomniała mi Galdonea tamtego dnia, kiedy to natknąłem się na nią w pobliżu Czarnej Groty, pomyślał Harold, ale coś jeszcze nie dawało mu spokoju
– Rozumiem, ale jak dowiedzieliście się, że to właśnie Galdonea jest ostatnim powiernikiem? – zapytał
– A to już była moja partia szachów – włączył się Horacy
– To ja za pośrednictwem Adoniusza – odparł wskazując na kruka, siedzącego na jego Ramieniu - naprowadziłem Ksawerego na trop Galei, a kiedy Ksawery poinformował mnie o tym, że pojawiły się pewne komplikacje, postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce
– A więc to z Adoniuszem - wczoraj o poranku rozmawiał Ksawery
– Tak to byłem ja – odparł krótko kruk
– Jednakże – przerwał Horacy - na początku Ksawery nie potrafił sobie tego uzmysłowić. Nawet się nie domyślał, że ten czarny ptak, na którego natykał się przez ten cały czas i to tyle razy, w różnych okolicznościach, należał do mnie, i pewnie gdyby tamtego feralnego dnia nie wpadł w cierni248ste krzewy, które tak licznie porastają okolice Doliny Zapomnienia, i nie zranił sobie skrzydła, Ksawery nadal nie zdawałby sobie z tego sprawy, a Adoniusz z pewnością umarłby z głodu i wycieńczenia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło
– No tak, to był prawdziwy łut szczęścia – podsumował Harold
– Przypuszczam, że na zewnątrz zrobiło się już bardzo późno – przerwał im Feliks. – Najwyższy czas, aby Harold wrócił już do domu
– Oj tak, to prawda. Chciałbym się wreszcie należycie wyspać we własnym łóżku – westchnął Harold. – Czy wobec tego mielibyście coś przeciwko temu, aby Feliks bezpiecznie odstawił mnie do domu? – Oczywiście, że nie – odparł Horacy. – Niestety, Galea, Galdonea i Bazyli będą musieli jeszcze przez jakiś czas pozostać z nami. Nie powinniśmy ujawniać się zbyt szybko, a wszystko trzeba dokładnie przemyśleć i zaplanować. Myślę, że możemy się tym zająć już jutro, z nastaniem pory brzasku, tak aby wszyscy mogli się należycie wyspać – oświadczył. – Mam nadzieję, że nasz przyjaciel Harold także nas nie zawiedzie i pojawi się u nas w dniu jutrzejszym – zwrócił się do Harolda
– Oczywiście, że tak – przytaknął Harold. – Zawsze możecie na mnie liczyć
– A więc wszystko zaplanowane – stwierdził Horacy, zacierając ręce z zadowolenia
– W takim razie na mnie już czas – oświadczył Harold, spoglądając na Feliksa
– Tak, tak – stwierdził Feliks.
249– No to dziękuję wam wszystkim i życzę dobrej nocy – odparł Harold
– Do zobaczenia Haroldzie – pożegnali go chórem, po czym opuścili z Feliksem Czarną Grotę i wyruszyli pośpiesznie w drogę powrotną do domu
Gdy po pewnym czasie Harold znalazł się już w czterech ścianach swojego domu, nie potrafił opisać satysfakcji, jaką odczuwał, kiedy wreszcie dostrzegł własne łóżko
Ściągnął przepocone buty i odstawił je pod ścianę, zrzucił z siebie przepocony płaszcz, ciskając go w prawy kąt domu, tam gdzie niegdyś znajdowała się wnęka Feliksa. Feliks po raz ostatni zajrzał do wnętrza izby, w której nieświadom swojego pochodzenia spędził ponad dziesięć lat
– Będzie mi brakowało tego miejsca – mruknął z tęsknotą w sercu
– Mnie będzie brakowało twojego towarzystwa – przyznał Harold, delikatnie ocierając łzę, która właśnie zakręciła się w jego prawym oku
– Chciałbym to wszystko zmienić – oznajmił Feliks – ale teraz przynajmniej wiem, kim tak naprawdę jestem – odrzekł zasmucony
Harold podszedł do niego i pocieszająco poklepał go po ramieniu
– Niestety na mnie już czas. – Feliks zmienił temat, żeby już więcej o tym nie myśleć. – Muszę wracać do Czarnej Groty. Nie zapomnij, że jutro o brzasku wszyscy mamy się tam spotkać
– Oczywiście, że tak. Przecież obiecałem, a jak wiesz, zawsze dotrzymuję słowa.
250– A więc do zobaczenia o brzasku. Wyśpij się dobrze. Jutro czeka nas mnóstwo pracy – rzekł Feliks, po czym narzucił na siebie płaszcz i odszedł
W pierwszej kolejności Harold postanowił się wykąpać
Potem włożył czyste rzeczy. Zjadł obfitą kolację i z łomotem osunął się na miękkie, świeżo posłane łóżko. Nie zapomniał także o Amadeuszu. Tak jak mu to wcześniej obiecał, otworzył komunikator i poinformował go o wydarzeniach, jakie miały miejsce przy chacie Galei, później w Czarnej Grocie Setów, aż w końcu o swoim bezpiecznym, choć nietypowym powrocie do domu
Ponownie wstał z łóżka, tym razem po to, aby sprawdzić, czy dobrze pozamykał okna i drzwi. Odłożył komunikator na półkę. Zagasił lampkę naftową i przykrywając się tym razem pierzyną po sam czubek nosa, niemalże od razu pogrążył się we śnie
Teraz pozostało już tylko jedno, najważniejsze zadanie, a myśl o tym, że mimo wszystko nie będzie sam, bo przecież poznał dziś tylu nowych przyjaciół, którzy tak samo jak on pragną wziąć udział w wychowywaniu małego księcia i pomóc mu w należytym przygotowaniu się do wypełnienia powierzonej mu misji, od której powodzenia zależy przecież ocalenie tylu istnień – dodawała Haroldowi tylko otuchy
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce przed Wincentym stanie ogromne wyzwanie, bo przecież teraz będzie musiał nauczyć się, jak tę całą wiedzę, którą do tej pory udało mu się przyswoić w ciągu niespełna czternastu dni, lecz tylko od strony teoretycznej, mądrze wykorzystywać w praktyce, a to już tak samo dla niego, jak i dla innych będzie nie lada wyzwaniem
251ROZDZIAŁ TRZYNASTY
POWRÓT FELIKSA Harold tak jak obiecał, przybył o poranku do Czarnej Groty na posiedzenie Rady Setów z Horacym Madi Kandą na czele
Poruszono tam wiele kwestii dotyczących metod wychowywania księcia Aleksandra – Wincentego i zapewnienia mu należytej ochrony. W związku z tym , ustanowiono szereg praw mających na celu przede wszystkim dobro i bezpieczeństwo przyszłego następcy tronu. Jednakże zanim do tego doszło zostali zmuszeni do uporządkowania niektórych spraw z przeszłości. Feliks, bowiem zdołał już całkowicie odzyskać pamięć, w związku z czym pojawiło się wiele nowych aspektów w sprawie, które ze względu na okoliczności musiały zostać uwzględnione
Ostatecznie okazało się, że Felyks padł ofiarą manipulacji i teorii spiskowej samozwańczych władców Królestwa Edam, a jego amulet nie przypadkowo trafił do rąk króla Setów o podobnym imieniu, gdyż od momentu w którym król Lucjusz II objął prawowite rządy Setowie byli już oficjalnie wcieleni w szeregi straży przybocznej króla, a konflikt tych rodów był już dawno zażegnany
- I co zamierzasz teraz zrobić? – Harold odezwał się do Horacego z zapytaniem. – Przecież nie mamy pewności, czy Felyks zdołał ujść z tego cało. Myślisz że wciąż żyje? – Zapytał ponownie, tym razem kierując swój wzrok w stronę Feliksa stojącego tuż obok
- Sam już nie wiem. – Feliks bezradnie wzruszył ramionami. – To wszystko działo się tak szybko…
252-…A więc, nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy Felyks przeżył, czy też nie – dopełnił Harold. – Horacy, a ty? Co o tym wszystkim myślisz? - Myślę, że mój syn żyje – odparł bez wahania
- Też tak myślę. – Poparła go Galea. – Przecież Felyks w połowie jest Setem, a jak zdołaliśmy się już wszyscy przekonać – to istoty o niebywałym potencjale i ogromnej odwadze – oświadczyła spoglądając kątem oka na Feliksa myślę, że jego powrót to tylko kwestia czasu, tak jak to było w przypadku Horacego. Takie osoby przecież nie poddają się łatwo, a skoro Felyks nie ujawnił się aż do tej pory to tylko oznacza że ma ku temu powody – dopełniła
- No właśnie. – Odparł Horacy – Felyks sam nas odnajdzie, kiedy przyjdzie na to czas, a wtedy jego wskazówki będą mogły pomóc naszemu księciu stawić czoła tym samozwańczym tyranom nazywającymi siebie –władcami! Odparł z niesmakiem i nutką ironii w głosie
- To prawda. - Westchnął Harold – Wincenty wkrótce sam będzie musiał stawić im czoła, by ostatecznie zasiąść na tronie swego ojca… - Póki co! – Przerwał zniecierpliwiony Feliks, postukując nerwowo palcami w niezapisany jak dotąd pergamin papieru. - Najpierw będzie musiał dotrwać do tego czasu
- Feliks ma rację. – Horacy nieoczekiwanie zmienił temat – czas ucieka , a my nadal nie spisaliśmy żadnej – podkreślił stanowczym głosem – z wcześniej ustalonych zasad, a w końcu po to zebraliśmy się w Czarnej Grocie, prawda? - To fakt – przyznał Feliks, sięgając po pióro - To co powinienem napisać w pierwszej kolejności?
253- Myślę, że w pierwszej kolejności powinniśmy się skoncentrować na ustaleniu miejsc od których chłopiec – póki co – dorzucił – powinien trzymać się z daleka, na przykład… - Bagna Maurycego – Harold odezwał się jako pierwszy
- To słuszna uwaga. Przyznał Horacy. – Dopiszmy to miejsce do naszej listy
- Nie powinien także przekraczać granic Trolskiej Doliny
– Wtrąciła Galea. – Zwłaszcza on – podkreśliła - nie jest tam mile widziany
- To prawda. – Westchnął Horacy – myślę, że Las Zakazany dawniej Zaklęty, także powinien znaleźć się na tej liście
– W końcu nie wziął on swej nazwy bez przyczyny – dorzucił – zwłaszcza ja mogę coś powiedzieć na ten temat
- A co z Czarną Grotą? – Zapytał Harold – Czy Wincentego również będzie obowiązywał Sojusz? – Skierował się z zapytaniem do Feliksa
- Co do Czarnej Groty – oznajmił Feliks – to już ja się tym zajmę. Oczywiście, że naszego księcia Sojusz nie będzie dotyczył. Dopisałbym to miejsce, raczej do przyjaznych
Podobnie jak Wzgórze Agidy, czy siedziba Gwidona na Dębowych Mokradłach. Chłopiec musi wiedzieć, że mimo wszystko istnieją miejsca , w których zawsze będzie mile widziany i bez względu na sytuację może liczyć na pomoc i wsparcie
- - Mądre słowa. – Przyznał Horacy – Dopisz te miejsca do tych, które chłopiec zawsze będzie mógł odwiedzać, a w razie konieczności liczyć na pomoc i wsparcie
- Oczywiście – oznajmił Feliks, wpisując po kolei wszystkie propozycje członków zgromadzenia. Tak powstał sze-
254reg praw , mających na celu przede wszystkim dobro i bezpieczeństwo młodego księcia
Kiedy po wielogodzinnej naradzie pergamin został już w pełni zapełniony Feliks zapieczętował i oddał do rąk Horacego, który wstał z miejsca i oświadczył: - Teraz musimy wybrać spośród nas osobę, która będzie pilnowała ustanowionych tutaj zasad, a co za tym idzie , przydzielić opiekuna dla chłopca
- Tylko kto ma nim być? – Zmieszał się Harold, chcąc po części odwrócić od siebie uwagę. Bo cała ta sytuacja już go przerosła
- To się okaże Haroldzie, to się okaże – stwierdził Horacy, spoglądając na jego pobladłą twarz. W głębi duszy wiedział, że Harold nie będzie w stanie temu sprostać. Nie był on bowiem osobą konsekwentną. Do tego sam miał poważny problem z przestrzeganiem obowiązujących zasad, a jego zadaniem było raczej je łamać, co było z goła nieuniknione by należycie wypełniał swoje obowiązki jako strażnik. Horacy doskonale zdawał sobie z tego sprawę, toteż odwrócił od niego wzrok i przeszedł dalej
- Czy mamy jakichś ochotników?! – Zapytał podchodząc po kolei do każdego z członków zgromadzenia, ale żaden z nich nie odważył się na taki desperacki krok
- Ja! – Odparł Feliks, łamiąc przenikliwą ciszę, a słowa te spadły na członków Rady jak grom z jasnego nieba, bo wszyscy nieoczekiwanie zamarli w bezruchu
- Ty?! – Zdziwił się Horacy
- Dobrze słyszeliście – potwierdził, widząc zdumienie na ich twarzach. – Dobrowolnie zgłaszam się na ochotnika – podkreślił stanowczym głosem.
255- Feliksie! – Oznajmił Harold - To niemożliwe, twoje miejsce jest w Czarnej Grocie, pośród Setów
- Dokładnie. – Rzekł zdumiony. – Jako przewodniczący Rady Setów nie mogę się na to zgodzić – zdecydowanie zaprzeczył
- Ale... – Wyjąkał Feliks
- Harold ma rację – Horacy wyraźnie się zaniepokoił, bo nagle zmienił ton. – Kto po twoim odejściu przejmie obowiązki króla Setów? - Jest ktoś taki pośród nas – Feliks postanowił nie dać za wygraną. – Podczas mojej nieobecności obowiązki króla może przejąć Kazmir – zaproponował, podchodząc w stronę księcia Setów. W końcu to na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za nasze królestwo i ród Setów, przez ponad dziesięć lat, nieprawdaż? – Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że tylko on może być moim godnym następcą. Poza tym – dodał po chwili namysłu – przecież nie odchodzę na zawsze. Gdy wszystko powróci do normy powrócę, by ostatecznie zasiąść na tronie mego ojca. Póki co, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nikt nie zapewni księciu lepszej ochrony niż ja. W końcu jako set mam olbrzymie, prawie że nieograniczone możliwości
- Niestety Horacy – oznajmiła Galea, podchodząc w jego stronę – obawiam się , że Feliks ma rację. Nikt z nas nie jest na tyle potężny, by zapewnić chłopcu należytą ochronę, a Feliks jako król Setów ma naprawdę. olbrzymie możliwości i może uchronić go nawet przed Goliardem
Horacy zasmucił się, ale w gruncie rzeczy wiedział, że jest to najrozsądniejsze wyjście z sytuacji. Goliard z każdym dniem przybierał na sile, a czasu pozostawało coraz mniej, mieli przecież jeszcze tyle do nadrobienia, a Feliks? Był 256jedyną osobą, której mogli całkowicie zaufać.- Mam tylko nadzieję – odewał się po dłuższym namyśle, - że zdajesz sobie sprawę iż po raz kolejny będziesz musiał stąd odejść? - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – odparł spoglądając ukradkiem na Harolda – wobec tego, czy będzie możliwe, abym odzyskał swoją poprzednią tożsamość? - A jeśli ta zmiana po raz kolejny osłabi drzemiącą w tobie siłę?- Zapytał jeden z członków Rady? - Garmilla ma rację – przytaknął Horacy – Poza tym, co się stanie z naszym rodem, jeśli nieoczekiwanie zginiesz? Przecież wszyscy na tym ucierpimy
- Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle – odrzekł z nutką niepewności w głosie – Jednak gdyby kiedyś do tego doszło to w najgorszym wypadku Setowie nie pozostaną bez króla, a wtedy Kazmir na zawsze przejmie moje obowiązki
- Jesteś całkowicie pewien swojej decyzji? – Zapytał po raz ostatni Horacy
- Tak! Nie widzę lepszego wyjścia
- Więc chyba nie mam wyboru – westchnął ciężko – Czy ktoś zgłasza sprzeciw? – Zapytał donośnym głosem, ale nikt się nie odezwał. – Więc niech tak się stanie, dobro naszego księcia jest w tym momencie dla nas najważniejsze. Posiedzenie Rady Setów uważam za zamknięte. – Oświadczył – Ustanowionym opiekunem dla chłopca będzie Feliks, a w dniu jutrzejszym odbędzie się koronacja Kazmira na króla Setów. – obwieścił i z szelestem zarzucając swój płaszcz – wyszedł
- Feliksie! Co ty robisz? Rezygnujesz z tronu? Przecież to właśnie jutro miała się odbyć twoja oficjalna koronacja na króla
257- Wiem, że to szaleństwo – odparł ze smutkiem w głosie ale mój prawdziwy dom znajduje się w zupełnie innym miejscu – odparł spoglądając wymownie na Harolda. – Poza tym dobro naszego księcia w tym momencie jest dla mnie ważniejsze niż korona. To przecież od niego zależy nasza przyszłość, a ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Tylko ja mogę mu zapewnić należytą ochronę przed Goliardem. W końcu jestem Setem, a ochrona przyszłego króla to mój obowiązek
- Ciężko mi to przyznać Feliksie – westchnął drapiąc się nerwowo po głowie, ale niestety tym razem masz rację
- Sam widzisz, nie ma innego wyjścia.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |