Franciszek Nowicki
Apoteoza
Gdy ból milionów długi i przewlekły
Twoją pierś młodą obrał za swe gniazdo,
Żłobiąc na czole cierniem wieszcza znamię —
Gdy oczy tłumów mgły zwątpień powlekły,
W próżnym pościgu za nadziei gwiazdą
I gdy opadło w dół bezsilne ramię —
Ty, dróg szukając błędnym życia rzekom,
Z którymi serce płomienne się wiodło,
I skostniałego świata rwąc wędzidła, —
Rzuciłeś wtedy wszystkim świata wiekom
To wulkaniczne, niestygnące godło:
Młodości, podaj mi skrzydła!
I usłyszały młode pokolenia
Te słowa wiecznie młode i płomienne,
Budzące w duszy Ikarowe loty,
I Prometejów śmiałe wysilenia,
I dni niepokój, i noce bezsenne,
I wszystkie rannej młodości tęsknoty.
I pierś tych młodych wydęła otucha,
I gwałt tytanów uczuwszy w ramionach
Od zimnych reguł gorętszy, silniejszy,
Lotem Farysów przebiegli kraj ducha,
Zburzyli wszystko, czując siłę w łonach
Świat odbudować lepszy i piękniejszy.
Szli naprzód — kresu nawet nie szukali
W tym dumnym biegu ku jutrzence świata,
Młodości fala niosła ich wezbrana;
Za nimi w gruzach świat stary legł w dali,
Za nimi ludzkość była karłowata,
Za nimi stała przeszłość zadumana…
A gdy dzwon dziejów, wśród płaczu i gwałtu,
Hasłem do czynu rozgłosił w przestworze,
Najkrwawszą z polskich tragedyj szeregu —
Oni, marzeniom swym szukając kształtu,
Wzburzyli tchem swym narodowe morze,
Sterując śmiało do wolności brzegu.
Czy w czyn odziali swoją pieśń młodzieńczą,
Spytajcie ulic zbryzganych posoką,
Spytajcie lasów!… Polskich puszcz głębiny
Taką wam o nich głuchą pieśń wyjęczą,
Że krew zastygnie wam w żyłach głęboko…
W tej pieśni będą spisane ich czyny.
Czy w czyn oblekli sny młodości dumne,
Spytajcie pustyń polarnej północy,
Gdzie lot skończyły nieszczęsne Ikary! —
Może tam wichry powiedzą wam szumne
Czyny tych ludzi, co szli jak prorocy
Za przyszłość świata paść na stos ofiary.
A mrąc w pustyni śniegami obległej,
Tęskną pamięcią jeszcze tam wracali,
Gdzie duch ognisty nie znał hamowidła,
W ów kraj uroczy młodości ubiegłej —
I stygnącymi już usty szeptali:
Młodości, podaj nam skrzydła!
Cóż nam zostało?… ruiny, zwaliska,
Niewiara w wszystko, a nawet w niewiarę,
Życia bez celu puste, błędne koła,
I to szyderstwo, co lodem przyciska
Dwudziestoletnie nasze serca stare,
Dwudziestoletnie, zmęczone już czoła
Dziś młodość ziewa u bramy żywota,
Taka rozumna, zgrzybiała, znudzona —
Zgaszono przed nią blask wszystkich gwiazd dawnych,
Każąc jej wierzyć tylko w gwiazdę — złota;
I przyduszono wszystkie żary łona
Popiołem naszych mogilników sławnych.
A jeśli czasem wśród gniazda szaroty
Rój piskląt orlich wykluł się, a potem
Uczuwszy pióra na swych skrzydeł końcu,
Przy blasku jutrzni chciał wzbić się w poloty —
Zlepiano wtedy orle skrzydła błotem,
By wznieść nie mogły ku gwiazdom i słońcu.
Lecz cóż my winni, że z błota i kału
Wciąż z Feniksowym uporem powstajem,
Gdy zimny rozum zbyt nam pierś ochłodzi —
I tęskni serca, pędu, wiru, szału,
Płomiennym nurtom świata nieść się dajem —
Cóżeśmy winni, że jesteśmy młodzi?
Cóżeśmy winni, że ta młodość smutna,
Marzącym palcem maluje jutrzenki
Na tle naszego bezgwiezdnego nieba,
I mówi do nas zamyślona, smutna,
Odwieczne słowa odwiecznej piosenki:
«Młodości serca i ofiary trzeba».
Gdy w ziemi naszej wszystkie zorze zbladły,
Gdy wróg dziś pisze na narodu ścianie
Żelazną ręką Baltazara runy,
I kiedy mężów ramiona opadły,
Grzebiąc ostatnie nadzieje w nirwanie,
Gdy starcy idą z rozpaczą do truny —
I cóż my winni, że patrząc zbawienia,
Jako Anteje zrywamy się z ziemi —
A u nóg czując ciężkie hamowidła,
Szukamy świtu na niebie marzenia,
Wołając usty z tęsknoty drżącemi:
Młodości! podaj nam skrzydła!
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |