Andrzej Niemojewski
Branka
W całej wiosce dymią czuby
A w karczmisku ćma narodu!
Każdy pije jak z zawodu
I smalone plecie duby.
Rok poczekasz, bracie, czasem,
Nim rozhasasz się tak dziko,
Nim się spotkasz z tym hałasem,
No i z taką pijatyką.
Wieś okrutnie się rozżarła —
Jezus, Maria! jakby solą
Bies zasypał ludziom garła…
Człowiek świat zna nie od wczora,
Z niejednego dął gąsiora,
Lecz takiego coś nie baczy —
Toż ludziska dzisiaj smolą
Jak na umór, jak z rozpaczy!
I to nie są ślubne gody,
Choć muzyka bez ustanka
Dudni głucho, i kto młody
Hula, pije, dmie w zawody —
Ale to jest we wsi branka!
Stąd zaciętość wszędzie taka,
Każdy smoli po niewoli,
Jakby zalać chciał robaka…
Grajcie grajki, wódki, Żydzie!
Jezus, Maria, toż to idzie!
Dudnią basy, a na dworze
Huczy nocna zawierucha,
Hej, wytrzymać człek nie może
I zaczyna tracić ducha…
Jakoś wszystko się w nim kłóci…
Skrzypak żali się na dudzie…
Każdy czuje, że gdy pódzie,
To już taki sam nie wróci…
W tej muzyce chór szatani
Jątrzy serce, łeb tumani! —
Tam dziewuchy rzędem siadły,
Nieco zmilkły, nieco zbladły,
Pospuszczały w ziemię oczy
A tu z oczu łza się toczy…
Oj, nie płaczcie — próżne płacze,
Nie tak straszne dni wojacze.
Brańcy pójdą w świat, daleko,
Tam w mundury ich obleką.
Toż chłopaków nie poznacie:
Zuch w obozie — prostak w chacie!
Gdy gród wielki zamajaczy,
Gdy zadzwoni szumnie szklanka,
Pierwsza lepsza markietanka
Pamięć dziewki śćmi wieśniaczej…
Co tam płacze! Gdy bój gruchnie,
Chłopak prosto w ogień ruszy,
Ha, to będzie raj dla duszy!
Pierwsza lepsza kulka zdmuchnie…
Komu wtedy radość płacze,
To kruk-poseł w czas zakracze…
Jezus, Maria, wódki, Żydzie!
Toż to idzie, toż to idzie!…
Hola skrzypki! Tam do licha,
U ścian starzy siedzą z cicha:
Chociaż tęgo smolą kołem,
Ale milczą jak z urzędu…
Przepocony włos nad czołem,
W zblakłych oczach ćma obłędu…
Cóż wam, starzy?… Czy żal gnębi,
Że na marne tyle młodzi
W jakiś obcy świat odchodzi,
Gdzie im serce chłód wyziębi?
Że zapomną ojców mowy
I prostoty swej wioskowej?
Żal wam tylu rąk do pracy?
Żal wam ziemi opuszczonej?
Cóż wy wiecie!… Ci chłopacy
Będą zwalać, dźwigać trony!
Z czarnym orłem ponad skronią
Śród tryumfu świat przegonią!
Słychać, z Niemcem będą boje,
Niemiec naszych gnębi srogo —
Toż więc chłopskich brańców roje
Wojska Niemców bić pomogą!…
Będzie wojna straszna… krwawa…
Grzmią armaty… szereg stawa…
Ale stójcie!… Śród szeregu
W obcych pułkach bratnia mowa!!…
Ćmi się w oczach, pęka głowa,
W krwawym dymie świat się traci,
Rwą z bagnetem pułki w biegu,
A ty, chłopie, rżniesz swych braci…
Jezus, Maria! Wódki, Żydzie!
Toż to idzie, toż to idzie!…
Dymaj, grajku, wprost do czarta!
Granie takie nie do słuchu…
Pełno dymu i zaduchu —
Czemu karczma wciąż zaparta?
Drzwi wywalcie!… Ha, jak parno!
Trochę wiatru, trochę burzy
Rozpalonej piersi służy.
Szumią wierzby — mrok — szaruga —
Jakże czarno, jakże marno!…
Tam blask widny przez opary,
W oknach dworku światło mruga,
Gdzie pan mieszka, siwy, stary,
Hej, ty panie, jasny panie,
Coś marsowo twarz się chmurzy,
Czy syn gotów do podróży,
Że pierś starą wstrząsa łkanie? —
Tam na ścianach malowidła
Twoich przodków rzędem wiszą,
Wieczór z kątów powiał ciszą,
Pył husarskie okrył skrzydła.
Jakże dufni ci rycerze,
Ci obrońcy ziem narodu!
Jakże straszny żal cię bierze,
Jasny panie, z ich zawodu!…
Pytaj głuchych malowideł:
Gdy tak rwali się do czynu
Śród wolności czczych mamideł,
Czemu z więzów swego gminu
Nie rozkuli do obrony?…
Dałażby to dziatwa Piasta,
Racławicki lud oraczy,
Co brał działa spod kartaczy,
Wydrzeć sobie z rąk zagony,
Gdzie nadzieja kłosem wzrasta?!…
Ale krwią wzgardzono gminu,
Panom tylko liść wawrzynu!
Gdzież ten wawrzyn, dziś, niestety?
Kiedy wieszasz, czcisz portrety,
Więc za przodków i z krwi własnej
Zdaj rachunek, panie jasny…
Jezus, Maria! Wódki, Żydzie!
Toż to idzie, toż to idzie!…
Bęben warczy, trąbka dzwoni,
Słychać pochód, rżenie koni,
Chmura wojska już się zbliża —
Pożegnajcie znakiem krzyża!
Cicho dziewki! cicho matki!
Miast kościołów są pałatki…
Cicho stary! Cicho zrzęda!
Wszelkie węzły rwie komenda….
Cicho wierzby! Cicho dzwony!
Coś zatapia w sercu szpony!
Coś zimnego z twarzy ścieka…
Front!… Hej, człowiek do człowieka!
A już teraz w tym szynelu
Pójdziesz, chłopie, gdzie rozkażą,
Wszystko spełnisz z niemą twarzą…
Nawet — gdyby twe ojczysko
Jęło zbierać jak Głowacki
Zbuntowany naród lacki
I pod lufę wpadło blisko —
Nie drgnie dłoń, nie chybi celu…
Jezus, Maria! Wódki, Żydzie!
Toż to idzie!… Toż to idzie!…
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |