Grupa Media Informacyjne zaprasza do wspólnego budowania nowej jakości    
Nowe Media - Modern News Life    
                                                   
                                                   
   
  TV Radio Foto Time News Maps Sport Moto Econ Tech Kult Home Fash VIP Infor Uroda Hobby Inne Akad Ogło Pobie Rozry Aukc Kata  
     
  Clean jPlayer skin: Example
 
 
     
img1
GMI
Nowe Media

More
img2
BMW DEALER
Kraków ul. Basztowa 17

More
img3
MERCEDES
Wybierz profesjonalne rozwiązania stworzone przez grupę Mercedes

More
img4
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
img2
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
 
         
         
  GRUPA MEDIA INFORMACYJNE - BAJKI I BAŚNIE
   
COUNTRY:
         
 

 
Bajki i baśnie
 
Różne
   
Polskie
   
Zagraniczne
   
Inne
   
E book
   
Kontakt
   
   
 
   
   
 

Adam Nawara - Napisz do Nas: Grupa Media Informacyjne

 
   
 
   
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
Encyklopedia
Columbus
GMI
 
   
 
Encyklopedie GMI  
 
 
Media informacyjne - Bajki i baśnie
 

Bajki i baśnie wspaniałe miejsce, które umożliwiło stworzenie warunków do powstania życia. To dzięki niej możemy podziwiać wspaniałe cuda natury, jednym z nich jest człowiek ze swoimi marzeniami, pasjami, możliwościami. Pomimo, że jesteśmy tylko „chwilą” w dziejach Ziemi to właśnie nam jest dane czuć, poznawać, rozumieć to, co się dzieje wokół nas.

  Strona producenta :
www.ppp.com
     
Dokonując zakupu, dokonujesz właściwego wyboru
Grupa Media Informacyjne - Sklep GMI
Nasi partnerzy
 
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
     

Bajki i baśnie

Komu kundelka, komu?
Jak się nie ma psa w ogóle, to jest źle. Jak się ma jednego, to jest dobrze. W sam raz. Ale jak się ma cztery, to już trochę za dużo. Tak przynajmniej mówi mama, i chyba ma rację.
A my mamy właśnie cztery osy. A dokładnie suczkę Bertę i troje szczeniąt. Też suczki. Berta jest najzwyklejszym kundlem i jej małe są również najzwyklejszymi kundlami. Wymyśliłam dla nich następujące imiona: Gapcia, Łapcia i Sapcia. Gapcia - bo jest najmniej rozgarnięta. Łapcia - bo ciągle coś łapie i roznosi po mieszkaniu. A Sapcia - bo jest najbardziej ruchliwa, szybko się męczy i potem sapie w swoim kąciku.
Całej czwórce jest z nami dobrze, my też całą czwórkę lubimy, ale mama uważa, że na ogród zoologiczny się nasze mieszkanie nie nadaje. Jest trochę małe. Rzeczywiście: mamy tylko trzy nieduże pokoje.
Gdy więc Gapcia, Łapcia i Sapcia trochę podrosły, mama i tata postanowili, że trzeba je oddać w jakieś dobre ręce. Serce mi się ścisnęło na myśl, że będę się musiała z nimi rozstać, wolałabym, żeby dalej były w naszych rękach, ale rozumiem, że to niemożliwe. Żeby tylko trafiły w te dobre ręce! Tatuś długo się zastanawiał, jak takie dobre ręce znaleźć, i w końcu wymyślił, że trzeba napisać ogłoszenie.
- Przepiszę je kilka razy i powieszę tam, gdzie ludzie najczęściej przechodzą - powiedział i był bardzo dumny ze swojego pomysłu.
Mama pomysł pochwaliła i tatuś zabrał się do pracy. Myślał, pisał, skreślał i wreszcie ogłoszenie było gotowe. Brzmiało ono tak:
Kto z kochających zwierzęta mieszkańców osiedla
zechce przyjąć sympatycznego,
małego kundelka i zapewnić sobie jego
przyjaźń, niech się zgłosi pod adresem ...
Ogłoszenie się mamie bardzo podobało, więc tatuś przepisał je kilka razy i poszedł powiesić w takich miejscach, gdzie przebywa najwięcej ludzi. A ja sobie pomyślałam, że że wcale bym się nie martwiła, gdyby na to ogłoszenie nikt się nie zgłosił.
No i przez parę dni nikt się nie zgłaszał. Widocznie na naszym osiedlu nie ma ludzi, którzy kochają zwierzęta. Mimo woli zrobiło mi się z tego powodu trochę smutno.
- Może by dać ogłoszenie do gazety? - zastanawiał się tatuś, któremu pisanie ogłoszeń bardzo się spodobało.
Ale mama się nie zgodziła.
- To za dużo kosztuje - orzekła. - Jeszcze trochę poczekamy, może ktoś przyjdzie.
I przyszedł. Chyba czwartego dnia zadzwonił dzwonek. Byliśmy akurat wszyscy w domu i wszyscy podeszliśmy do drzwi. Otworzyła mama. W drzwiach stał chłopiec tak umorusany jak kominiarz po ciężkiej pracy. Poza tym wyglądał sympatycznie.
- Dzień dobry! - ukłonił się grzecznie.
- Dzień dobry! - odpowiedzieliśmy chórem jak w przedszkolu albo szkole.
Chłopiec od razu przystąpił do sprawy.
- Ten pies jeszcze jest?
- Jest - odpowiedziała mama.
- A ile kosztuje?
- Nic.
Czułam, że mama miała ochotę jeszcze coś dodać. Może, że chętnie dopłaci, żeby się tylko psa pozbyć. Ale rozmyśliła się. Umorusaniec odetchnął.
- To ja go wezmę - oświadczył.
Przez chwilkę zastanawiałam się, czy on ma dobre ręce, ale jak to sprawdzić? Na pewno miał brudne. Rodzice myśleli chyba o tym, bo tata zapytał:
- A dlaczego chcesz mieć psa?
- Bo jestem sam. Rodzice są ciągle poza domem.
- A pozwolą ci go trzymać? - pytał dalej tatuś.
- Pozwolą. Na wszystko mi pozwalają.
Chyba mówił prawdę. To zresztą było widać po umorusanej twarzy. Rodzice wymienili między sobą spojrzenia. Wahali się.
- No dobrze - powiedziała wreszcie mama. - Dostaniesz psa. Tylko musisz go sobie wybrać, bo my mamy aż trzy do wydania. Wejdź, proszę.
- Aż trzy? - zdziwił się i wszedł za nami do środka.
Berta chyba coś wyczuła, bo patrzyła na niego nieufnie. Szczeniakom się podobał. Chłopak oglądał kolejno Gapcię, Łapcię i Sapcię, drapał się po głowie i w końcu wybrał Łapcię.
- Ten.
- No, to go bierz! - rzekła mama. - Ale pamiętaj, musisz o niego dbać. A na wszelki wypadek podaj nam swój adres. Przy okazji sprawdzimy jak się Łapcia miewa.
Chłopak podał adres, chwycił psa, podziękował i już go nie było.
- No jeden kłopot z głowy! - odetchnęła mama.
- Czy Łapcia rzeczywiście trafiła w dobre ręce? - zastanawiał się tata. - Chłopakowi dobrze z oczu patrzyło, ale o jego domu nic nie wiemy.
- Dowiemy się - uspokoiła go mama. - Akurat mam w tym bloku znajomych.
Ale nie musieliśmy się niczego dowiadywać. Wieczorem znowu odezwał się dzwonek.. Popatrzyliśmy na siebie i cała trójką ruszyliśmy w stronę drzwi. To był on. Umorusaniec. Głowę miał spuszczoną, do piersi przytulał Łapcię.
- Rodzice się nie zgodzili - bąknął. - Mówili, że gdyby był rasowy...
Mama trochę się zdenerwowała.
- Powiedz rodzicom - rzekła - że bardzo nam przykro, ale chwilowo rozdajemy tylko kundelki.
Potem pogłaskała umorusańca po głowie. Przecież to nie jego wina, że rodzice mieli takie wymagania.
Nikt więcej na nasze ogłoszenie nie odpowiedział.
- Trzeba się rozejrzeć wśród znajomych - powiedział któregoś dnia tatuś. - Mam kolegę, jeszcze ze szkoły, który marzył o psie. Jak ten chłopiec od Łapci. Wezmę jednego szczeniaka i pojadę do niego. Na pewno go przygarnie.
- Dobra myśl! - przyklasnęła mama. I nagle ożywiła się: - Zupełnie zapomniałam! Przecież ja też mam koleżankę, która hodowała kiedyś morskie świnki. Zamiast psa, bo psa nie chcieli jej rodzice kupić. Odwiedzę ją i sprezentuję jej, na przykład, Gapcię. Chyba ja przyjmie?
- Ojej! - wykrzyknęłam. - Teraz i mnie się coś przypomniało. Joaśka miała papużkę i ta papużka zdechła. Joaśka przez tydzień rozpaczała. Na pewno Sapcia by ją pocieszyła. Pójdę do niej.
Ogarnęła nas taka gorączka jak przy grypie. mama poczuła się jak wódz przed bitwą.
- Nie ma co zwlekać! - komenderowała nami. - Wyciągamy ze schowka stare torby, pakujemy do nich po jednym kundlu i w drogę! O tej porze powinniśmy wszystkich zastać w domu.
Torby znalazły się tak szybkom jakby na tę okazję czekały. Psiaki pozwoliły się do nich bez oporu zapakować. Bertę na wszelki wypadek zamknęliśmy w pokoju. Po paru minutach wyruszyliśmy. Każdy w inną stronę.
Joaśki nie zastałam. Poszła z ojcem na spacer. Gdy powiedziałam, po co przyszłam, mama Joaśki zamieniła się w sopel lodu. Oświadczyła zimno, że żadnego psa sobie nie życzy.
- Ale Joaśka tak płakała po śmierci Anastazji, to znaczy papużki, że na pewno by się cieszyła... - próbowałam ja przekonać.
Ale mama Joaśki dalej przypominała sopel lodu.
- Płakała, ale już nie płacze - powiedziała. - A poza tym pies to nie papużka. Chyba rozumiesz? W każdym razie dziękuję ci za dobre chęci.
Rozumiem, ze pies to nie papużka, choć nigdy nie maiłam papużki. Przeprosiłam i wróciłam do domu. Pierwsza. Wiadomo było, że mama i tata się zagadają.
Tatuś wrócił po godzinie. Nie musiał nic mówić. jego mina powiedziała wszystko. Poza tym coś rzucało się w torbie. Na wszelki wypadek jednak spytałam:
- I co?
- Nie chce.
- A mówiłeś, że bardzo chciał.
- Tak, ale dwadzieścia lat temu. Teraz woli ryby. Łowić.
- Mnie się też nie udało! - westchnęłam.
Tatuś wyjął z torby Łapcię i delikatnie położył ją na podłodze. Od razu zaczęła dokazywać. Widać było, że woli pokój od torby. Wcale jej się nie dziwiłam.
- No, chociaż Gapci się pozbędziemy - myślał głośno tatuś. - Mamie na pewno się uda.
- A jak nie?
- Uda się. Mamie wszystko się udaje. Podobno raz udało jej się nawet kupić kubek dla mańkutów.
- Dla kogo? - zdziwiłam się.
- Dla mańkutów. To jest dla takich ludzi, którzy wszystko robią lewą ręką. Jedzą piszą, wbijają gwoździe... Ten kubek miał właśnie ucho z lewej strony. Żeby mańkut mógł go trzymać w lewej ręce.
Dopiero teraz zrozumiałam, że tatuś żartuje. Roześmialiśmy się i w dobrym nastroju czekaliśmy na mamę.
Przyszła po następnej godzinie. Wyglądała jak niebo przed gradową burzą.
- Zmieniła swoje zamiłowania - powiedziała nie czekając na nasze pytania. - Nie chce już ani morskich świnek, ani psów. Hoduje nutrie. Mówi, że dają one mniej przyjemności, ale więcej pieniędzy.
Zamilkliśmy przygnębieni. Współczułam mamie.
- I co będzie z naszymi szczeniętami? - spytałam.
- Nic. Na razie musimy je po prostu lubić. Ale co zrobimy, jeśli cała czwórka będzie miała młode? Dwadzieścia psów w mieszkaniu! Czy sobie to wyobrażacie?
Próbowałam sobie to wyobrazić, ale nie zdążyłam, bo w tej samej chwili zaterkotał dzwonek. Znowu cała nasza trójka rzuciła się ku drzwiom i stanęła oko w oko z... umorusańcem. Sapał, jakby obleciał kulę ziemską dookoła.
- Czy on jeszcze jest? - wydyszał.
- Kto? - zapytała mama.
- No, no. Mój pies.
Twarz mamy pojaśniała, jakby ją nagle musnęło słońce.
- Oczywiście, że jest - odpowiedziała. - Czeka na ciebie.
- To go biorę - rzekł umorusaniec. - Rodzice w końcu się zgodzili.
Twarz mamy pojaśniała jeszcze bardziej, a gdy za umorusańcem, tulącym do piersi Łapcię, zamknęły się drzwi, powiedziała:
- No, teraz jestem pewna, że Gapcia i Sapcia też znajdą nowy dom.
- Na wszelki wypadek napiszę jeszcze jedno ogłoszenie - zapalił się tatuś.
I napisał ogłoszenie jeszcze piękniejsze niż poprzednio:
Miły, inteligentny kundelek,
przyjazny dzieciom, dorosłym i zwierzętom,
szuka opiekunów.
Za serce zapłaci sercem.
Zgłaszać się pod adresem...

 

©® GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA

 
News - News
 
News - News
News - News
News - News
 
FACEBOOK YOUTUBE TWITTER GOOGLE + DRUKUJ  
 
Oferty promowane              
 
   
 
                   
         
 

Najlepsza rozrywka z TV Media Informacyjne

           
Filmy różne   Filmy reklamowe   Filmy informacyjne   Filmy sportowe   Filmy przyrodnicze
       
                 
Filmy muzyczne   Filmy dla dzieci   Filmy kulturalne   Filmy motoryzacyjne   Filmy edukacyjne
       
             
© 2010 Adam Nawara 2017            
   
 
   
   
   
   
    Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu Copyright: Grupa Media Informacyjne 2010-2017 Wszystkie prawa zastrzeżone.