Bajki i baśnie
Bajka o dzielnym krawczyku
Pewien wesoły krawczyk pracował przy stole, szyjąc zawzięcie, kiedy usłyszał głos handlarki, zachęcającej do kupna dobrych i tanich dżemów.
Młodzieniec zawołał ją do swojego mieszkania. Kobieta pootwierała wszystkie słoje. Krawczyk uważnie zaczął je oglądać, potem polecił by odważyła mu uncję, a nawet więcej.
Kiedy życzenie zostało spełnione, krawiec ukroił pajdę chleba, posmarował ją grubo dżemem i powrócił do pracy. Obiecał sobie, że napocznie kromkę dopiero wtedy, kiedy skończy szyć kurtkę.
Zapach owoców zwabił muchy i po chwili obsiadły chleb. Młodzieniec odgonił nieproszonych gości, ale owady po chwili wróciły, sprowadzając jeszcze więcej towarzystwa. Krawiec stracił w końcu cierpliwość i wysuniętym z szuflady materiałem trzepnął bezlitośnie w zgraję much.
Okazało się, że zabił ich siedem.
- Taki z ciebie mocarz? - zapytał krawiec sam siebie, nie mogąc nadziwić się swojej odwadze. - Niech więc całe miasto się o tym dowie!
Szybko wykroił dla siebie pas, zszył go i wyhaftował słowa: „Siedmiu za jednym zamachem!”. Pomyślał też, że nie tylko miasto powinno się o jego odwadze dowiedzieć, ale i cały świat.
Natychmiast wyruszył w drogę, ponieważ uznał, że skromny warsztat jest zbyt mały na jego męstwo. Zabrał ze sobą mały kawałek starego sera. Przed domem zauważył zaplątanego w krzakach małego ptaszka, więc i jego schował do kieszeni.
Podczas podróży dotarł do podnóża góry, a że był zwinny, wspiął się na sam jej szczyt. Siedział na nim olbrzym i spoglądał niespokojnie na przybysza. Krawiec, który niczego się nie bał, zaproponował wielkoludowi, by razem z nim wyruszył na poszukiwanie szczęścia. Ten spojrzał jednak na młodzieńca z pogardą, nazywając go żałosnym stworzeniem. Krawczyk pokazał mu więc swój pas z wyhaftowanym napisem. Olbrzym myślał, że chodzi o siedmiu ludzi, których przybysz zabił za jednym uderzeniem. Zaczął czuć przed nim respekt. Postanowił jednak jeszcze sprawdzić, czy krawiec jest naprawdę silny. Chwycił kamień, ścisnął go tak mocno, że zaczęła z niego kapać woda. Potem zażądał, żeby młodzieniec uczynił to samo.
Krawiec oznajmił, że to dziecinnie łatwe. Wyjął z kieszeni ser, ścisnął i w chwilę potem ser zamienił się w płyn.
Olbrzymowi trudno było uwierzyć, że zrobił to tak mały człowiek. Wziął więc inny kamień i rzucił go tak wysoko, że ledwie go można było dostrzec.
Krawiec stwierdził, że wielkolud wprawdzie rzucił go bardzo wysoko, ale kamień i tak spadnie. On zaś rzuci tak, że kamień nigdy nie wróci na ziemię. Wyciągnął ptaszka, a ten wzbił się w górę i nie powrócił.
Wielkolud jeszcze nie był całkowicie przekonany co do jego siły. Zaproponował krawcowi, by pomógł mu wynieść z lasu wielkie drzewo. Młodzieniec nie miał nic przeciwko temu. Olbrzym miał wziąć na ramiona pień, a on konary i gałęzie, o wiele przecież cięższe.
Olbrzym chwycił kłodę, a krawczyk usiadł na jednym z konarów. Nie mogąc się obrócić, wielkolud nie mógł tego widzieć, dźwigał więc drzewo wraz z siedzącym na nim człowiekiem. Po jakimś czasie olbrzym zmęczył się i chciał odpocząć. Młodzieniec szybko zeskoczył z konaru udając, że cały czas pomagał nieść ciężar.
Poszli dalej, a gdy mijali wiśniowe drzewo, wielkolud chwycił za jego koronę, gdzie znajdowały się najbardziej dojrzałe owoce, nagiął do ziemi i podał krawcowi, żeby się poczęstował. Ten jednak był za słaby na to, żeby utrzymać koronę, którą olbrzym puścił, więc wyleciał w powietrze jak z procy. Upadł na ziemię, ale na szczęście nic mu się nie stało.
Kiedy towarzysz zaczął drwić, oznajmił, że po prostu przeskoczył drzewo, ponieważ w krzakach strzelają myśliwi. Zaproponował, żeby olbrzym uczynił to samo, ale nie udało mu się – za każdym razem lądował w gałęziach.
W końcu gigant zaproponował, żeby razem z nim udał się do jaskini, którą zamieszkiwał z innymi wielkoludami i przespał się.
W pieczarze siedziało trzech olbrzymów i każdy z nich zajadał pieczoną owcę. Pokazano mu ogromne łoże, ale krawczyk nie położył się na nim, tylko wśliznął się w kąt. Nocą wielkolud, myśląc, że człowiek już smacznie śpi, chwycił żelazny drąg i tak mocno nim uderzył, że łóżko przełamało się na pół. Myśląc, że ostatecznie pozbył się krawca, odszedł.
Kiedy jednak rano olbrzymy wyruszyły do lasu, że zdumieniem zauważyły idącego za nimi, pogwizdującego krawca. Tak się wystraszyły, że ich pozabija, że zaczęły uciekać co sił w nogach.
Krawczyk powędrował dalej. Po jakimś czasie trafił na dziedziniec pałacu. Czuł się zmęczony, więc położył się na trawie i zasnął. Ludzie podchodzili, oglądali go i odczytywali napis n pasie: „Siedmiu za jednym zamachem”.
Natychmiast powiadomili o tym króla, dodając, że taki dzielny żołnierz przydałby się na wypadek wojny. Monarcha wysłał jednego ze swych dworzan, by zaproponował młodzieńcowi posadę wojaka. Krawiec z ochota przyjął ofertę.
Od tej chwili traktowano go w zamku jak honorowego gościa. Otrzymał tez do mieszkania specjalnie dla niego przygotowaną komnatę.
Inni żołnierze nie byli jednak zadowoleni, że krawczyk stał się jednym z nich i życzyli mu jak najszybszego wyjazdu w daleki świat. Udali się do króla z prośbą, by siłacza zwolnił ze służby, ponieważ, jeżeli się z nim pokłócą, wszystkich pozabija.
Władca postanowił pozbyć się mocarza, bo nie chciał stracić tylu dobrych żołnierzy. Obawiał się jednak, że w złości pozabija on wszystkich mieszkańców, a sam zasiądzie na tronie. Długo myślał, jak to uczynić, żeby siłacza nie obrazić. Postanowił przedstawić mu pewną propozycję. Las zamieszkiwały dwa olbrzymy, które nękały okoliczną ludność. Nikt ich nie był w stanie pokonać, wszyscy śmiałkowie przypłacili to życiem. Jeżeli młodzieniec ich zwycięży, otrzyma królewską córkę za żonę i pół królestwa. Do pomocy miał też otrzymać stu rycerzy.
Krawczyk przystał na warunki. Natychmiast wyruszył do lasu. Na skraju zostawił swoich towarzyszy, a sam wyruszył na poszukiwanie olbrzymów. Leżeli pod drzewem i spali.
Młodzieniec napełnił kieszenie kamieniami i wspiął się na drzewo. Stamtąd zaczął rzucać kamieniami w jednego z nich. Wielkolud po jakimś czasie zbudził się z pretensją do drugiego, że go szturcha. Kolega jednak zaprzeczył.
Kiedy ponownie zasnęli, krawiec zaczął rzucać kamieniami w drugiego olbrzyma. Ten z kolei wykrzykiwał do swego kompana, że ciska w niego kamieniami i nie uwierzył, gdy towarzysz temu zaprzeczył.
Kłócili się, a potem znowu położyli spać. Krawczyk po raz trzeci rzucił największym kamieniem w pierwszego. Rozwścieczony olbrzym rzucił się na kompana. Wywiązała się bójka, podczas której wzajemnie się pozabijali.
Młodzieniec zszedł z drzewa, zadał każdemu z nich po kilka ciosów nożem. Potem powiadomił żołnierzy, że robota wykonana. Rycerze rzeczywiście znaleźli na polanie martwych wielkoludów.
Krawiec udał się do króla po obiecaną nagrodę. Monarcha jednak, żałując danego słowa, wymyślił kolejne zadanie. Zażądał, by złapał czyniącego wielkie zniszczenia jednorożca.
Tak jak poprzednim razem, krawczyk zostawił rycerzy na skraju lasu i udał się na poszukiwanie zwierzęcia. Wkrótce jednorożec, ujrzawszy człowieka, zaczął biec w jego kierunku, jakby chciał go rozszarpać. Ten, czekając aż zwierz zbliży się dostatecznie, uskoczył zwinnie za drzewo. Rozpędzony jednorożec uderzył w pień tak mocno, że róg utkwił głęboko. Młodzieniec zawiązał linę wokół jego szyi, odrąbał róg i zaprowadził jednorożca do króla.
Władca nie miał jednak zamiaru dotrzymać obietnicy. Wysłał krawca, by złapał dzika wyrządzającego wiele szkód.
Tym razem wybrał się na polowanie sam. Dzik natychmiast zaszarżował. Już miał go powalić, ale młodzieniec zaczął uciekać w stronę znajdującej się w pobliżu kapliczki. Wbiegł do niej, potem wyskoczył oknem. Kiedy zwierzę znajdowało się w środku, szybko zamknął drzwi.
Po raz kolejny krawczyk udał się do króla, a ten już musiał dotrzymać obietnicy. Oddał młodzieńcowi swoją córkę za żonę i pół królestwa. Dobrze, że nie wiedział, że jego przyszły zięć jest zwykłym krawcem, bo to z pewnością by go zasmuciło.
Po hucznym ślubie młoda królowa usłyszała, jak jej małżonek mówi przez sen:
- Chłopcze, zrób mi surdut i załataj spodnie, bo jak nie, to przyłożę ci po uszach.
Wtedy zrozumiała, z jakiego stanu wywodzi się pan młody. Rano o wszystkim powiedziała ojcu z prośbą, by uwolnił ją od męża, który jest tylko zwykłym krawcem. Król uspokoił córkę i polecił, by tej nocy nie zamykała drzwi. Kiedy jej małżonek zaśnie, słudzy zwiążą go i wyślą statkiem w daleki świat.
Rozmowa została jednak podsłuchana przez jednego z dworzan, który był przyjacielem młodego króla. Poinformował go o wszystkim.
Tej nocy, kiedy królowa sądziła, że małżonek już usnął, otworzyła drzwi i położyła się z powrotem. Mąż, który tylko udawał, że śpi, zaczął wykrzykiwać przez sen:
- Chłopcze, zrób mi surdut i załataj spodnie, bo jak nie, to przyłożę ci po uszach. Zabiłem siedmiu jednym uderzeniem. Zabiłem dwóch olbrzymów, przyprowadziłem jednorożca i złapałem dzika. Tak więc nie boję się tych, którzy stoją za drzwiami.
Słudzy, usłyszawszy to, ze strachu pouciekali. Mały krawczyk zaś pozostał królem do końca życia.
Baśń opowiada o dzielnym młodzieńcu, który dzięki swej przemyślności potrafił zawsze wyjść cało z opresji. Nie na siła, ale spryt i umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji pomagają zwyciężyć przeciwności losu.
©® GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |