Grupa Media Informacyjne zaprasza do wspólnego budowania nowej jakości    
Nowe Media - Modern News Life    
                                                   
                                                   
   
  TV Radio Foto Time News Maps Sport Moto Econ Tech Kult Home Fash VIP Infor Uroda Hobby Inne Akad Ogło Pobie Rozry Aukc Kata  
     
  Clean jPlayer skin: Example
 
 
     
img1
GMI
Nowe Media

More
img2
BMW DEALER
Kraków ul. Basztowa 17

More
img3
MERCEDES
Wybierz profesjonalne rozwiązania stworzone przez grupę Mercedes

More
img4
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
img2
Toyota 4 Runner
Samochód w teren jak i miejski.

More
 
         
         
  GRUPA MEDIA INFORMACYJNE - BAJKI I BAŚNIE
   
COUNTRY:
         
 

 
Bajki i baśnie
 
Różne
   
Polskie
   
Zagraniczne
   
Inne
   
E book
   
Kontakt
   
   
 
   
   
 

Adam Nawara - Napisz do Nas: Grupa Media Informacyjne

 
   
 
   
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
 
   
Encyklopedia
Columbus
GMI
 
   
 
Encyklopedie GMI  
 
 
Media informacyjne - Bajki i baśnie
 

Bajki i baśnie wspaniałe miejsce, które umożliwiło stworzenie warunków do powstania życia. To dzięki niej możemy podziwiać wspaniałe cuda natury, jednym z nich jest człowiek ze swoimi marzeniami, pasjami, możliwościami. Pomimo, że jesteśmy tylko „chwilą” w dziejach Ziemi to właśnie nam jest dane czuć, poznawać, rozumieć to, co się dzieje wokół nas.

  Strona producenta :
www.ppp.com
     
Dokonując zakupu, dokonujesz właściwego wyboru
Grupa Media Informacyjne - Sklep GMI
Nasi partnerzy
 
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
Zakupy Zakupy Zakupy
000 000 000 000 000 000 000 000 000
     

Boginka w stawie

Był sobie raz pewien młynarz, który wraz z żoną wiódł żywot beztroski. Mieli oboje w bród pieniędzy i wszelakiego dobra, a ich zamożność rosła z roku na rok. Ale nieszczęścia spadają na ludzi znienacka: jak bogactwa młynarzów przybywało, tak też z roku na rok zaczęło im go ubywać i na koniec młynarz nie mógł już nawet młyna, w którym mieszkał, uważać za własny. Martwił się tym bardzo i kiedy po całodziennym trudzie kładł się spać, nie mógł ani rusz znaleźć spokoju i srodze skłopotany przewracał się wciąż w łóżku z boku na bok. Pewnego ranka wstał już o świcie i wyszedł na dwór w nadziei, że serce jego zazna wreszcie ulgi. Kiedy szedł groblą koło młyna i pierwszy promyk słońca przedarł się przez mroki, usłyszał nagle jakiś szum od strony stawu. Obejrzał się i zobaczył piękną niewiastę powoli wyłaniającą się z wody. Długie włosy, które ponad ramionami ujęła w delikatne dłonie, spływały po obu stronach zakrywając jej białe ciało. Wiedział, że jest to boginka mieszkająca w stawie i z przerażenia nie był pewien, czy ma odejść, czy też pozostać.

Tymczasem boginka odezwała się swym łagodnym głosem i przemawiając doń po imieniu zapytała, czemu jest taki smutny. Młynarz, który zrazu oniemiał, słysząc jej przyjazne słowa zebrał się na odwagę i opowiedział jej, jak to dotychczas opływał w szczęście i dostatki, a że teraz jest biedny i sam nie wie, co ze sobą począć.

- Bądź spokojny - rzekła boginka. - Uczynię cię możniejszym i szczęśliwszym niż kiedykolwiek byłeś, musisz mi tylko obiecać, że oddasz mi to, co się właśnie w twoim domu urodziło.

- Cóż to może być innego - pomyślał młynarz - jak nie szczeniak czy młode kocię?

I obiecał jej to, czego żądała. Boginka pogrążyła się z powrotem w wodzie, on zaś pocieszony i dobrej myśli pospieszył do domu. Kiedy się do niego zbliżał, dziewka służebna wybiegła mu naprzeciw wołając, że ma dlań radosną nowinę: jego żona powiła właśnie synka. Młynarz stanął jak piorunem rażony. Był teraz pewien, że podstępna boginka z góry o tym wiedziała i oszukała go. Ze spuszczoną głową podszedł do łoża swej żony, a gdy go zapytała:

- Czemu to nie cieszysz się z naszego ślicznego synka?

Opowiedział jej, co mu się zdarzyło i jakie przyrzeczenie złożył bogince.

- Na cóż mi powodzenie i bogactwo - zakończył - skoro dziecko mam stracić? I co teraz pocznę, nieszczęśliwy?

Również krewni, którzy przybyli z powinszowaniami, nie potrafili udzielić mu żadnej rady.

Tymczasem szczęście zawitało z powrotem do domu młynarza. Każde jego przedsięwzięcie wieńczyło powodzenie. Zdawało się, że półki i szafy same się napełniają, a pieniądze w skrzyni przez noc się mnożą. W niedługim czasie bogactwo młynarza stało się większe, niż było kiedykolwiek przedtem. Cóż, kiedy jego radość z tego powodu nie mogła być pełna. Obietnica dana bogince drążyła jego serce. Ilekroć przechodził koło stawu, drżał ze strachu, że ona wyłoni się z wody i przypomni mu jego zobowiązanie. Chłopcu nie pozwalał zbliżać się do sadzawki.

- Strzeż się - mówił mu. - Bo kiedy wejdziesz do wody, wysunie się z niej ręka i wyciągnie cię na dno.

Kiedy jednak lata mijały, a boginka jakoś się nie zjawiała, młynarz zaczął powoli odzyskiwać spokój.

Syn jego podrósł i będąc już młodzieńcem, poszedł na naukę do myśliwego. Kiedy poznał już dobrze swoje rzemiosło, pan wioski przyjął go do siebie na służbę. W tejże wsi mieszkała śliczna i pełna cnót dziewczyna: spodobała się ona myśliwemu, a skoro tylko pan to zauważył, podarował mu mały domek. Młodzi pobrali się i żyli spokojnie i szczęśliwie, kochając się z całego serca.

Pewnego razu myśliwy ścigał sarenkę. Kiedy zwierzę wybiegło z lasu na otwarte pole, dogonił je wreszcie i celnym strzałem położył trupem. Nie zauważył jednak, że znajduje się w pobliżu niebezpiecznego stawu i wypatroszywszy swą zdobycz podszedł do wody, by obmyć ubrudzone krwią ręce. Ledwie zanurzył je w stawie, ukazała się boginka, śmiejąc się objęła go mokrymi ramionami i tak szybko pociągnęła za sobą, że natychmiast fale zamknęły się nad nim.

Kiedy wieczór zapadł, a myśliwy nie wracał do domu, żonę jego ogarnął niepokój. Poszła go szukać, a znając jego opowieści o zakusach boginki, przed którą musi się strzec unikając bliskości stawu, domyśliła się, co się stało. Pospieszyła nad wodę, a ujrzawszy na brzegu torbę myśliwską nie mogła już dłużej wątpić, że spotkało go nieszczęście. Lamentując i załamując ręce jęła wzywać ukochanego po imieniu, ale na próżno. Obiegła staw dokoła i zaczęła znów wołać, lżąc boginkę twardymi słowy, ale i na to nie otrzymała odpowiedzi. Powierzchnia wody pozostała spokojna i tylko odbicie połowy księżycowego oblicza spoglądało ku niej nieruchomo.

Nieszczęśliwa kobieta nie oddalała się jednak od stawu. Spiesznymi kroki bez chwili spoczynku okrążała wciąż staw, to w milczeniu to znów głośno krzycząc lub jęcząc cicho. W końcu siły ją opuściły. Osunęła się na ziemię i pogrążyła w głębokim śnie.

A oto co jej się przyśniło:

Wspina się sama jedna i bardzo wystraszona pomiędzy olbrzymimi blokami skalnymi pod górę. Ciernie i pnącza czepiają się jej stóp, deszcz smaga po twarzy, wicher targa długie włosy. Wdrapawszy się na szczyt wzniesienia widzi całkiem odmienny krajobraz. Błękitne niebo, aksamitne powietrze, łagodnie falisty teren, a na zielonej, usianej barwnym kwieciem łące, stoi schludna chatka. Ona do niej podchodzi, otwiera drzwi i zastaje w środku siwowłosą staruszkę, która z uśmiechem kiwa jej głową. I w tym momencie biedna kobieta obudziła się. Był już dzień, postanowiła więc zrobić to, co jej podsunął sen. Wspięła się z trudem na górę i dalej potoczyło się wszystko tak, jak we śnie. Staruszka przyjęła ją przyjaźnie i wskazała krzesło, prosząc, by usiadła.

- Musiało cię spotkać jakieś nieszczęście - odezwała się - skoro trafiłaś do mojej samotnej chatki.

Kobieta opowiedziała jej wśród łez, co jej się przydarzyło.

- Nie martw się - rzekła staruszka. - Ja ci pomogę. Weź ten oto złoty grzebień. Zaczekaj do pełni księżyca, a wtedy pójdź nad staw, usiądź na brzegu i zacznij czesać swoje długie, krucze włosy tym grzebieniem. Kiedy włos rozczeszesz, połóż grzebień na ziemi, a zobaczysz, co się stanie.

Nieszczęśliwa kobieta wróciła do domu, ale czas do pełni księżyca dłużył jej się ogromnie. Wreszcie lśniąca tarcza pojawiła się na niebie, a wtedy biedaczka pospieszyła nad staw, usiadła i zaczęła czesać złotym grzebieniem swoje długie, krucze włosy, kiedy je zaś rozczesała, położyła grzebień tuż nad wodą. Po krótkiej chwili zabulgotało w głębinie, a jedna wzburzona fala wybiegła na brzeg i zgarnęła z niego grzebień. Nie trwało to dłużej niż czas opadania grzebienia na dno, a tafla stawu rozpękła się jakby i wynurzyła się z niej głowa myśliwego. Nie odezwał się, patrzył tylko na żonę smutnym wzrokiem. W tej samej chwili nadpłynęła z szumem następna fala i zakryła głowę. Wszystko znikło, powierzchnia stawu była znów całkiem spokojna i tylko księżyc w pełni połyskiwał nad nią.

Biedna kobieta wróciła zrozpaczona do domu i po raz wtóry przyśniła jej się chatka staruszki. Nazajutrz wybrała się więc w drogę, by powierzyć mądrej niewieście swe cierpienie. Ta zaś dała jej złoty flet mówiąc:

- Zaczekaj znów do pełni księżyca, a wtedy weź ten flet, usiądź na brzegu, zagraj jakąś ładną piosenkę, a kiedy ją skończysz, połóż flet na piasku, potem zobaczysz, co się stanie.

Kobieta zrobiła wszystko, co jej staruszka poleciła. Ledwie położyła flet na piasku, w głębinie zabulgotało, a jedna wzburzona fala wybiegła na brzeg i zgarnęła flet. Po chwili tafla wody rozpękła się i wynurzyła się z niej już nie tylko głowa, ale znaczna część ciała myśliwego, bo aż do pasa. Wyciągnął on tęsknie ramiona ku żonie, ale następna fala nadpłynęła z szumem, zakryła go całego i wciągnęła z powrotem w odmęty.

- Ach, cóż mi z tego przyjdzie - skarżyła się nieszczęśliwa - jeśli nawet zobaczę mego ukochanego, skoro muszę go znowu stracić.

Zgroza napełniła znowu jej serce, ale sen po raz trzeci wskazał jej chatkę staruszki. Udała się znów w drogę, a mądra niewiasta dała jej złoty kołowrotek i rzekła pocieszająco:

- Nie wszystko się jeszcze dokonało, zaczekaj na pełnię księżyca, a wtedy weź kołowrotek, usiądź na brzegu i kiedy uprzędziesz całą szpulkę nici, postaw kołowrotek tuż nad wodą, a zobaczysz, co się stanie.

Kobieta wszystko dokładnie wypełniła. Ledwie księżyc w pełni pokazał się na niebie, zaniosła nad brzeg złoty kołowrotek i pilnie przędła, aż len się wyczerpał, a na szpulce było już pełno nici. Skoro tylko kołowrotek stanął nad wodą, w głębinie zabulgotało jeszcze gwałtowniej niż poprzednio i potężna fala chlusnąwszy o brzeg porwała go z sobą. Równocześnie niemal wraz z fontanną wody wytrysnął w górę i myśliwy, tym razem w całej swej okazałości. Zeskoczył zwinnie na ziemię, chwycił żonę za rękę i rzucił się wraz z nią do ucieczki. Zaledwie jednak odbiegli kawałek, cały staw jął się przeraźliwie burzyć i z dzikim szumem wylał się na otaczające pola. Zbiegom śmierć już zajrzała w oczy, kiedy kobieta, cała w strachu, wezwała pomocy staruszki. I oto w jednej chwili oboje zostali zamienieni: ona w ropuchę, on zaś w zieloną żabę. Powódź nie zdołała ich więc zatopić, lecz rozdzieliła ich i uniosła jedno daleko od drugiego.

Skoro tylko woda wstąpiła z powrotem w brzegi i małżonkowie stanęli na suchej ziemi, przybrali znów swą ludzką postać. Ale żadne z nich nie wiedziało, co się stało z drugim. Oboje znaleźli się wśród obcych ludzi, którzy nie znali ich stron rodzinnych. Jedno od drugiego dzieliły wysokie góry i głębokie doliny. Żeby zarobić na życie, musieli paść owce. Przez wiele lat pędzili swoje stada po polach i lasach, nękani smutkiem i tęsknotą.

Kiedy pewnego roku wiosna wyłoniła się z ziemi, oboje w jednym dniu wygnali swoje owce na pastwisko, a przypadek zrządził, że pędzili je naprzeciw siebie. On ujrzał stado na odległym zboczu i pognał swoje owce w tym kierunku. Spotkali się w dolinie, ale jedno drugiego nie poznało, ucieszyli się tylko, że nie będą już tak bardzo samotni. Od tej pory pasali swoje stada razem: rzadko ze sobą rozmawiali, ale raźniej im było na duszy. Pewnego wieczoru, kiedy księżyc w pełni świecił na niebie, a owce ułożyły się już do snu, pasterz wyciągnął z kieszeni flet i jął grać na nim piękną, choć smutną piosenkę. Skończywszy grać spostrzegł, że pasterka gorzko płacze.

- Czemu płaczesz? - spytał ją.

- Ach - odpowiedziała - tak samo świecił księżyc w pełni, kiedy po raz ostatni grałam tę melodię na flecie, a z wody wynurzyła się głowa mego ukochanego.

Popatrzył na nią i poczuł, jakby łuska spadła mu z oczu, wreszcie rozpoznał swą najmilszą małżonkę i ona również spojrzawszy na jego twarz w blasku księżyca poznała go. Objęli się i ucałowali, a jaka była ich radość, nawet pytać nie warto.

©® GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA

 
News - News
 
News - News
News - News
News - News
 
FACEBOOK YOUTUBE TWITTER GOOGLE + DRUKUJ  
 
Oferty promowane              
 
   
 
                   
         
 

Najlepsza rozrywka z TV Media Informacyjne

           
Filmy różne   Filmy reklamowe   Filmy informacyjne   Filmy sportowe   Filmy przyrodnicze
       
                 
Filmy muzyczne   Filmy dla dzieci   Filmy kulturalne   Filmy motoryzacyjne   Filmy edukacyjne
       
             
© 2010 Adam Nawara 2017            
   
 
   
   
   
   
    Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu Copyright: Grupa Media Informacyjne 2010-2017 Wszystkie prawa zastrzeżone.