Obraz i rola przyrody w literaturze romantycznej i naturalistycznej
Romantyzm i naturalizm to dwa kierunki w literaturze, które przyrodzie wyznaczyły bardzo ważną rolę. Służyła ona jako tło, element kompozycji, tworzyła nastrój, była wielokrotnie głównym tematem utworów i wyrazicielem uczuć i przeżyć podmiotu lirycznego.
Okres romantyzmu w swoim zainteresowaniu przyrodą nawiązał do tradycji renesansu, ale ukazał przyrodę zupełnie inaczej i mną odgrywała rolę w poezji doby romantycznej.
Przyroda widziana oczami romantyków była potężna, tajemnicza, często złowieszcza, udziwniona. Zawierała elementy fantastyki. Wplecione w nią były wierzenia ludowe. Lasy, pola i jeziora zaludniały stworzone przez fantazję poetów i wierzenia ludu istoty nadprzyrodzone: nimfy, leśni bogowie, złe moce, dusze zmarłych.
Typowy obraz przyrody romantycznej przedstawił Goethe w balladzie pt. „Król olch". Przez mroczny, tajemniczy i trochę udziwniony las jedzie nocą, przy świetle księżyca, jeździec na koniu, trzymając w ramionach małe dziecko, swojego synka. Na polanie, przez którą przejeżdża, pojawia się fantastyczny władca tego lasu, król olch, w otoczeniu swych córek, leśnych nimf. Chce on jeźdźcowi zabrać chłopczyka. Ojciec nic nie widzi, ale dziecko dostrzega zbliżającą się zjawę i boi się. Choć ojciec uspokaja go i coraz silniej przyciska do siebie, król olch spełnia swą wolę. Ojciec przywozi do domu tylko zwłoki synka, jego duszę zabrał król olch.
W balladzie tej romantyczna przyroda jest tłem dla rozgrywającego się dramatu, tworzy nastrój grozy, tajemniczości, ma ponadludzkie, nadprzyrodzone siły. Leśne duchy, będące wytworem i częścią przyrody, biorą udział w akcji, a właściwie tworzą tragiczny sens całego utworu. Człowiek pozostaje bierny.
Podobną rolę spełnia przyroda w balladach Mickiewicza. Tez jest mroczna, tajemnicza, pełna duchów i istot fantastycznych. Akcja większości ballad toczy się na łonie przyrody, w miejscach opustoszałych, bezludnych, nocą, często księżycową.
W balladzie „Świtezianka" wykorzystuje poeta ludowe podanie o bogince wodnej mieszkającej w jeziorze Świteź. Wychodzi ona na brzeg w postaci pięknej dziewczyny i spotyka się z człowiekiem, strzelcem z pobliskiego boru. Gdy chłopak nie dotrzyma jej wiary, karze go śmiercią w zburzonych falach jeziora. Inna ballada, pt. „Rybka", opowiada o nieszczęsnej, porzuconej dziewczynie, która zamieniona w rybę-syrenę żyje w jeziorze. Skrzywdzone kobiety z ballady „Świteź" zostają zamienione w zioła i kwiaty rosnące nad brzegiem Świtezi, które okazują się trujące dla krzywdzicieli tych kobiet.
W balladach Mickiewicza przyroda jest bohaterem na równi z człowiekiem. Ona także czuje, osądza ludzkie czyny, bierze udział w akcji, a także karze ludzi za popełnione zło, jeśli ludzka sprawiedliwość nie może ich dosięgnąć. I tak np. Świtezianka ukarała chłopca za niewierność, w balladzie „Lilie" otwiera się ziemia i pochłania kobietę, która zdradziła i zamordowała męża, a w dramacie Słowackiego pt. „Balladyna" zbrodnicza główna bohaterka zostaje zabita przez piorun. Natura sama osądza ją i wykonuje wyrok. Przyroda w poezji romantycznej współgra w uczuciami bohaterów, wyraża je, wzmacnia, ilustruje. Aby uzmysłowić czytelnikowi wzburzenie wewnętrzne Giaura, siłę jego rozpaczy, Byron ukazuje go na czarnym spienionym koniu, cwałującego wśród dzikich gór, w nocy. Co chwila ginie w ciemnościach, by znów ukazać się w świetle księżyca. Wokół jest cisza, pustka, tylko tętent konia budzi echo wśród gór. Przyroda otaczająca Giaura jest równie dzika, nieprzystępna i tajemnicza, jak ten nieznany, wzburzony jeździec, pojawiający się wśród gór jak potępiony duch.
Podobnie w „Sonetach krymskich" Mickiewicza przyroda służy do wyrażenia uczuć i myśli podmiotu lirycznego. Poeta z wielkim artyzmem maluje obrazki przyrody orientalnej. Są one bardzo wyraziste, barwne. Zachowując oszczędność słów, narzucaną przez zwartą formę sonetu, poeta oddaje doskonale migotliwość obrazu, jego urok, kolorystykę nieba, szczytów górskich, krajobrazów nocą i w świetle słońca. Te opisy przyrody są przeważnie źródłem jego refleksji i uczuć.
W sonecie „Stepy akermańskie" porównuje step do falującego morza, a wóz, którym jedzie, do łodzi. Przestrzeń pustkowia kojarzy mu się z myślą o wielkiej odległości od kraju, a otaczająca go cisza nasuwa przypuszczenie, ze słyszałby głos z ojczyzny, gdyby tam ktoś go wołał.
Taką samą konstrukcję mają i inne sonety. Malowniczy obraz ruin zamku w Bałakławie nasuwa poecie myśl o przemijaniu, o nieuniknionym działaniu czasu. Pięknie opisana burza na morzu uświadamia mu, że jego śmierć nikogo by nie poruszyła, bo jest samotnym wygnańcem z dala od bliskich.
Także w lirykach Słowackiego roztaczające się wokół poety widoki przyrody budzą myśli i tęsknoty zharmonizowane z nastrojem, jaki ta przyroda wywołuje.
W wierszu „Rozłączenie" dalekie światło za jeziorem, które rozbłyska w nocy w czyimś oknie, wywołuje u poety tęskne wspomnienia utraconego kraju i zwraca jego myśli do matki, która została tam sama.
Piękno zachodu słońca obserwowane w czasie morskiej podróży rodzi nostalgię za krajem, bolesną świadomość samotności, oddalenia, przejmującego smutku. „Hymn o zachodzie słońca" jest rozpaczliwą modlitwą-skargą na smutny los wygnańca. Te uczucia budzi i nasila widok przyrody, piękno zachodzącego słońca, „tęcza blasków promienista" rozlewająca się po spokojnej wodzie, otaczającej poetę po krańce horyzontu.
W twórczości naturalistów przyroda odgrywa także główną rolę, ale jakże odmienną niż w romantyzmie. Naturaliści jako podstawę dla swych teorii przyjmowali obserwację. Obserwowali przyrodę w jej najdrobniejszych, szczegółowych przejawach i na tej podstawie wyciągali wnioski o funcjonowaniu całej natury. Uważali, ze motorem napędowym wszelkiego rozwoju jest walka o byt. Jest to prawo, któremu podporządkowany jest cały świat ożywiony, w tym także człowiek. Walka o byt rodzi dwa podstawowe instynkty rządzące całą naturą: instynkt zachowania życia oraz instynkt zachowania gatunku, tj. pozostawienia po sobie potomstwa. One kierują postępowaniem nie tylko roślin i zwierząt, ale także ludzi. Gatunki silniejsze zjadają gatunki słabsze, a wszystkie walczą dostępnymi sobie sposobami o zachowanie życia.
Czołowym przedstawicielem naturalizmu polskiego był Adolf Dygasiński, wielki miłośnik i znawca przyrody. Wiele lat swego życia przepracował jako nauczyciel domowy w różnych dworach i dworkach. Miał więc okazję przypatrzeć się życiu zwierząt dzikich i domowych, podpatrywać życie ptaków i leśnej fauny.
W swoich nowelach ukazywał obserwowaną w przyrodzie współzależność między wszystkimi gatunkami i był gorącym zwolennikiem poszanowania przez ludzi praw natury. W noweli „Wilk, psy i ludzie" dawał ludziom prawo np. do zabicia świniaka, który stawał się ich pożywieniem, ale jednocześnie pokazywał całą szkodliwość oswajania dzikich zwierząt. Bezmyślna próba zrobienia z dzikiego wilka podwórzowego psa zakończyła się jego śmiercią. W wielu swoich nowelach, np. ,,Co się dzieje w gniazdach" lub „Zając", wykazywał liczne podobieństwa w postępowaniu ludzi i zwierząt. Nadawał przy tym zwierzętom pewne cechy ludzkie. Opisywał przyrodę z fachowym znawstwem i głęboką miłością, toteż jego zwierzęcy bohaterowie zdobywają sobie wielką sympatię czytelnika.
Nowelę „Wilk, psy i ludzie" zaczyna Dygasiński długim, drobiazgowym opisem lasu. Jakże inaczej widzi go niż poeci romantyczni. Nie ma w jego opisie żadnych udziwnień, zachwytów nad pięknem, malowniczych porównań. Pisarz widzi las jako ekosystem. Na powalonym pniu drzewa rozwijają się porosty. Jemioła, która jest pasożytem, wrasta w tkankę żywego drzewa, którego sokami się żywi. W walce o światło słabsze rośliny giną zagłuszone przez rosnące silniej i wyżej. Po pniu sosny wędrują mrówki, które za chwilę staną się łupem dzięcioła. W krzakach kuna zaczaja się na ptaki, a wielki krzyżak pośrodku misternej pajęczyny czeka na nieostrożne owady.
Wszystko w lesie krząta się, zabiega, by zdobyć pożywienie i ustrzec się przed przeciwnikami swego gatunku. Jedne rośliny i zwierzęta giną, by inne dzięki ich śmierci mogły żyć.
Autora zachwyca bogactwo życia w lesie i — mimo surowych praw natury — harmonia i równowaga w całej leśnej przyrodzie. Wszystko to, co dzieje się w nim z nakazu natury, jest potrzebne i słuszne. Ludzką głupotą jest oskarżanie tego świata o bezwzględność, przemoc czy okrucieństwo. Są one wpisane w świat przyrody jako elementy niezbędne do jej istnienia.
Nie należy zapominać, ze te same cechy występują także w społeczeństwie ludzkim. Człowiek zabija zwierzęta, by je zjeść albo wykorzystać inne ich walory, np. futro, skórę, wełnę. Właściwie tylko po to je hoduje. Dlaczego więc to, że jedno zwierzę zabija drugie, by je zjeść, nazywamy okrucieństwem, a to, że człowiek w tym samym celu masowo zabija zwierzęta — działalnością uzasadnioną gospodarczo? Przecież w obydwu przypadkach występuje ten sam czyn podyktowany tymi samymi motywami.
W dzisiejszych czasach, gdy przyroda została tak bardzo zdominowana przez człowieka, że grozi jej wręcz zagłada, poglądy naturalistów na rolę przyrody w życiu człowieka i współzależność pomiędzy gatunkami stają się zadziwiająco aktualne.
Widzimy na wielu przykładach, jak groźne jest nierozsądne, krótkowzroczne eksploatowanie przyrody, ingerowanie przez człowieka w jej prawa i potrzeby. Bardzo łatwo jest naruszyć przyrodniczy system ekologiczny, ale o wiele trudniej przywrócić go do równowagi. Czasem staje się to wręcz niemożliwe. Wtedy giną na zawsze pewne gatunki zwierząt, pustynnieją ogromne przestrzenie wyciętych lasów czy wypasionych doszczętnie pastwisk. Jest to działalność bardzo groźna i niebezpieczna dla przyszłego bytu ludzkości.
W związku z tym na całym świecie rozwija się ruch obrońców przyrody, którzy protestują przeciw próbom nuklearnym, wycinaniu lasów Amazonii, zatruwaniu rzek ściekami przemysłowymi, zanieczyszczaniu oceanów odpadkami z elektrowni atomowych.
Jeden z przywódców tego ruchu powiedział kiedyś w telewizji: „Kiedy już wyginą zwierzęta w lasach i ryby w rzekach, a ziemia zamieni się w pustynię, wtedy przekonacie się, ze pieniędzy nie da się jeść". Obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonywać.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |