Trudno o piękniejszy wyraz tego podziwu niż jedna z ód Horacego:
[…] Serce pewno żelazne miał albo kamienne
Ów mąż, co pierwszy, łódce zaufawszy kruchej,
Wypłynął na otchłanie burzliwe, bezdenne,
I ani się nie uląkł srogiej zawieruchy,
Ani mgły, co w żałobnej spowiła chuście
Widnokrąg, zamącony przez wichrów złą kłótnię,
Ni bałwanów, co już to rozerwą czeluście,
Już to spienione paszcze w niebo wznoszą butnie! […]
Historia żeglugi jest niemal tak stara jak historia ludzkości. Już pierwsi rozumni przepływali rwące strumienie i potoki na pniach drzew. Z czasem nie tylko przybyło im odwagi do pływania po rzekach czy jeziorach, ale także udoskonalili swój prymitywny sprzęt. Zaczęli żłobić pnie na kształt pierwszych łodzi, tzw.dłubanek lub wiązali je po kilka w tratwy. Początkowo żeglujący odpychali się drągami, które ewoluowały w stronę wioseł. Pierwotni ludzie byli doskonałymi obserwatorami zjawisk przyrodniczych, postanowili więc wykorzystać oprócz rzecznych prądów także wiatr. Tak zapewne zrodził się pomysł pierwszego żagla — odkrycia, które dopiero po wynalezieniu silnika parowego, a później spalinowego, przestało monopolizować rynek żeglugi i zapisało się w historii kilkutysiącletnią erą żaglowców. Tak więc od czasu, gdy człowiek odważył się pierwszymi łodziami wypłynąć na morze, datujemy rozwój żeglugi morskiej. Można uważać, że był to już okres neolitu, czyli ok. IX tysiąclecia p.n.e. Świadczy o tym fakt znalezienia obsydianu z Melos na kontynencie, a Melos jest przecież wyspą.
Na morzu zdarzyć mogą się różne sytuacje — a to burza...
Morze było zawsze dla człowieka niewyczerpanym źródłem dóbr wzbogacających jego lądową egzystencję, wiedzę i kulturę, elementem stymulującym rozwój sztuki, literatury, muzyki i nauki. Transport morski zaś zawsze stanowił efektywny sposób na przewóz masowych ładunków na długich dystansach. Rozwój żeglugi i powstawanie międzynarodowych rynków handlu zazębiały się czasowo, stymulując się nawzajem. Żegluga bowiem łączy odwieczny trójkąt obejmujący dostawców surowców, producentów oraz rynki zbytu. A od starożytności po dzień dzisiejszy ma także ogromny wpływ na przekazywanie nowych trendów kulturowych, religijnych, politycznych i twórczych.
Podróż morska — jakkolwiek krótsza, szybsza i dużo wygodniejsza — niosła ze sobą wiele niebezpieczeństw, takich jak burze, silne wiatry i wysokie fale towarzyszące nagłemu szkwałowi, co w konsekwencji powodowało utratę sterów i najczęściej rozbicie statku. Nie mniej niebezpieczne były także podwodne skały i rafy oraz mielizny, groźne były również prądy morskie. Nie można zapomnieć o możliwości wybuchu pożaru w wyniku zaprószenia ognia lub uderzenia piorunu. Wyobrazić można sobie skalę ryzyka, jakie podejmowali antyczni żeglarze na swoich, bądź co bądź, kruchych statkach, przywołując w pamięci sławną tragedię statku Titanic z 1912 r.
Sprzyjające warunki do rozwoju żeglugi na Morzu Śródziemnym pozwoliły rozwinąć się w starożytności wielu wspaniałym cywilizacjom — do dziś studiujemy przecież archeologię śródziemnomorską. Klimat w jego basenie jest raczej łagodny: lato ciepłe i długie, a zimy krótkie i lekkie. Wiatry są tam raczej stałe co do siły i kierunku, a dzięki urozmaiconej linii brzegowej istnieje wiele bezpiecznych zatoczek nadających się nie tylko na porty, ale także na czasowe przystanie. Bezchmurne na ogół niebo (ilość godzin słonecznych w tym rejonie rzadko spada poniżej 2000 rocznie, szczególnie w lecie) pozwala w dzień śledzić wędrówkę Słońca, a w nocy — obroty gwiazd. Liczne górzyste wyspy i wybrzeża pełne są charakterystycznych punktów orientacyjnych. Wszystkie te czynniki ułatwiały mieszkańcom tych terenów stawianie pierwszych kroków na polu nawigacji.
System żeglugi starożytnych, w tym przede wszystkim Fenicjan, polegał głównie na żegludze kabotażowej, czyli z portu do portu (lub przystani). Czasem tym mianem określa się też żeglugę przybrzeżną. Standardowym odcinkiem, który przemierzały statki w ciągu jednego dnia spokojnej żeglugi, był dystans 35–40 km. Na tej podstawie można hipotetycznie zlokalizować nieczytelne już archeologicznie przystanie, które nie rozwinęły się nigdy do wielkości portu, a służyć miały przede wszystkim jako punkty zaopatrzeniowe dla żeglarzy. Mogli tam wyposażyć się w prowiant i świeżą słodką wodę na dalszą podróż. Prawdopodobnie całe wybrzeże Morza Śródziemnego można by w ten sposób usiać pajęczyną szlaków od zatoki do zatoki, od przystani do przystani. Jeżeli kiedykolwiek pozwoliłyby na to warunki finansowe, na wielu z nich na pewno odkryto by niezbadane jeszcze redy, nabrzeża lub cumy.
System żeglugi kabotażowej wpłynął też na rozwój morskiej terminologii. Podstawową miarą długości był bowiem dystans przemierzany przez średniej wielkości statek w spokojny dzień, przy dobrym wietrze w ciągu jednej doby. Starożytni żeglarze, nie dysponując przecież logiem, określać mogli przebyty dystans jedynie za pomocą pomiarów wykonywanych w oparciu o przypuszczalną dzienną szybkość statku, korygowaną w zależności od kierunku, natężenia wiatru, prędkości jednostki pływającej i prądów morskich. Ta bardzo prymitywna metoda była przyczyną wielu błędów przy ocenie odległości na morzu. Za przykład może posłużyć tu Herodot, który przecenił długość Morza Czarnego o dwie trzecie, niewiele różniąc się w skali błędu od żyjącego 2000 lat później, ale nadal mierzącego przebyte odległości na oko Krzysztofa Kolumba.
... a to ktoś wypadnie za burtę
Z praktycznej pomocy gwiazd korzystano głównie rano i wieczorem, by na tej podstawie wyznaczać położenie statku. Ze źródeł wynika, że najpopularniejszym gwiazdozbiorem w starożytności były Plejady. Moment, kiedy zachodziły (tzn. stawały się niewidoczne gołym okiem), oznaczał początek zimy. Inny popularny wówczas gwiazdozbiór to Hyjady w konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy oraz Orion. Ich pojawienie się na nocnym niebie oznaczało początek lata. Duże znaczenie w nawigacji miała także obserwacja planet, np. Saturna. Fenicjanie nawigowali bez kompasu, kierując się głównie na Małą Niedźwiedzicę, przez Greków nazwaną później Gwiazdą Fenicką. Najstarszym świadectwem posługiwania się gwiazdami do odnalezienia drogi na morzu jest fragment Odysei Homera. Mówi on o tym, jak Odyseusz, idąc za radą nimfy Kalypso, żeglował na wschód, mając po swojej lewej stronie gwiazdy Wielkiego Wozu (Bootes to gwiazdozbiór wolarza, występujący na niebie zaraz za Wozem).
Szerokość geograficzną danego miejsca określa wysokość bieguna niebieskiego nad horyzontem. Dziś tuż przy biegunie północnym nieba znajduje się Gwiazda Polarna i odszukanie jej na niebie podczas pogodnej nocy nie nastręcza trudności. W starożytności jednak Gwiazda Polarna nie zasługiwała jeszcze na swoją nazwę. Zjawisko precesji zmieniło bowiem położenie osi obrotu Ziemi w przestrzeni. Ponieważ w rzeczywistości Ziemia nie jest doskonałą, jednorodną kulą, reakcja na siły przyciągania pochodzące od Słońca i Księżyca jest różna w różnych miejscach osi obrotu. W wyniku tego oś ziemska przemieszcza się powoli w przestrzeni, zakreślając stożek w czasie ok. 26 000 lat. Obecnie północny koniec osi Ziemi celuje w pobliże Gwiazdy Polarnej (Polaris), wchodzącej w skład gwiazdozbioru Małej Niedźwiedzicy (Ursa Minor). Tym samym bieguny niebieskie, będące przedłużeniem osi ziemskiej, w różnych epokach zajmują różne położenia wobec gwiazd. W interesującej nas epoce północny biegun nieba nie leżał w pobliżu żadnej w miarę jasnej gwiazdy. Dlatego właśnie starożytni mieli problem z określeniem położenia wobec gwiazd.
Ponieważ nie znano zapewne przyrządów pomiarowych lub używano tylko dość prymitywnych ich wersji, był zwyczaj określania wysokości gwiazd względem masztu i ożaglowania. Wyznaczano więc kursy za pomocą punktów orientacyjnych lub słońca i gwiazd, ryzykowano, stawiając na dobrą pogodę — była na to jednak szansa tylko w miesiącach letnich.
Można się zgodzić ze stwierdzeniem A. Köstera, że starożytni żeglarze byli niewolnikami wiatrów. Z tym jednak zastrzeżeniem, że mimo stosowania prostokątnego ożaglowania, praktycznie uniemożliwiającego żeglugę pod wiatr, umieli sobie z nimi radzić radzić, chociaż na pewno było to trudne i niebezpieczne. Najczęstszym sposobem reakcji na niepomyślny wiatr było zwinięcie żagli i przeczekanie na morzu lub wpłynięcie do portu. Starożytni żeglarze byli więc nie tylko uzależnieni od kierunku i siły wiatru, ale też od pory wypłynięcia z portu. Wiatry na Morzu Śródziemnym nie zawsze były przewidywalne, szczególnie w miesiącach zimowych, kiedy morze podlega zmianom ciśnienia, a pogoda jest niestabilna. Ten okres roku Rzymianie nazwali później mare clausum i był to zwyczajowy zakaz żeglugi oparty na doświadczeniu i bezpieczeństwie, regulowany w zależności od potrzeby (wyjątkiem był przewóz wojska lub żywności w nagłych potrzebach). Latem natomiast antycyklony powodują długi okres łagodnej pogody, korzystny dla żeglugi i zmieniają swój kierunek zgodnie z prostymi i stałymi regułami, co ułatwia orientację.
W sytuacjach awaryjnych, np. przewóz towarów o krótkiej dacie ważności, lub podczas działań wojennych pływano (oprócz mare clausum) na dłuższe dystanse, nie zatrzymując się w przystaniach także w nocy.
Z tekstów antycznych wynika, że starożytni żeglarze mieli nie tylko wiedzę na temat wiatrów i prądów morskich, ale także na temat przypływów i odpływów. Zdawano sobie sprawę z ich korzyści i zagrożenia. Można nawet przypuszczać, że starożytni byli świadomi związku między pływami a fazami księżyca.
Wiedzę żeglarską przekazywano prawdopodobnie w ramach sukcesji rodzinnej z mistrza na ucznia. Żeglarze znali zapewne kursy prowadzące do poszczególnych portów i warunki nawigacyjne na danych trasach. Potwierdzone jest używanie map na lądzie, ale na razie brak informacji potwierdzających ich obecność na morzu. Większość zachowanych tekstów dotyczących nawigacji pojawia się jednak dopiero w literaturze greckiej i rzymskiej. Jedyne ściśle żeglugowe źródła, jakie dotarły do naszych czasów, to tzw. periplusy — przewodniki opisujące warunki żeglugi przybrzeżnej, odległości między portami, ukształtowanie wybrzeża itp., czyli informacje, które zawierają współczesne locje. Najbardziej znane periplusy to opowieść Hanno, Skylaksa i Himilko.
Pierwsze siedziby ludzkie powstawały z reguły w sąsiedztwie wody, która była i jest niezbędna do przetrwania. Witruwiusz ujmuje to bardzo rozsądnie w słowach: woda nie służy tylko jako napój, ale zaspokaja wszystkie inne potrzeby, tym milsza, że bezpłatnie daje korzyść. Dlatego właśnie żegluga miała niezaprzeczalnie ogromne znaczenie w rozwoju ludzkiej myśli i jej rozprzestrzenianiu na najdalsze krańce świata. Dziś jej rola polega nie tylko na transporcie ludzi i towarów, ale także na dostarczaniu nam rozrywki i przyjemności. Stopy wody pod kilem!
GRUPA MEDIA INFORMACYKNE & ADAM NAWARA |
|