- Sybin (Sibiu) – jeden z siedmiu grodów historycznego Siedmiogrodu; już w średniowieczu pełnił rolę ważnego ośrodka rzemieślniczego; tutaj założony został pierwszy rumuński bank; co warto zobaczyć? Przede wszystkim: rynek ze starą zabudową i m.in. Starym Ratuszem, wieżę Schodów z XIII wieku, kościół Franciszkanów, a także muzea, Muzeum Kultury Ludowej ASTRA czy Muzeum Historii Naturalnej.
- Târgu Mureş – średniej wielkości miasto, które istnieje przynajmniej od XIV wieku; najważniejszy zabytek Târgu Mureş to średniowieczna twierdza, warto też zobaczyć m.in. Katedrę greckokatolicką, cerkiew drewnianą, jak również pomnik gen. J. Bema.
- Braszów (Braşov) – ma duszę i jest ze względu na to porównywany do Krakowa; piękna starówka, a także wiele zabytków (w tym Czarny Kościół, Synagoga, zamek) oraz mających tam miejsce wydarzeń kulturalnych, czynią z Braszowa prawdziwą perełkę, w której warto się zatrzymać.
- Raşnov – miasto słynące z dużego zamku chłopskiego, zwanego "rumuńskim Carcassonne"; zachowały się w nim nie tylko mury miejskie, ale też średniowieczny gród okalany przez fortyfikację; Raşnov znajduje się ok. 15 km od Braszowa.
- Bran – niewielkie miasteczko leżące 30 km od Braszowa, słynie z zamku Draculi, który rok rocznie odwiedzają tysiące turystów; to, czy rzeczywiście przebywał w nim przez dłuższy czas słynny hospodar, jest jednak rzeczą wątpliwą.
- Poienari – tutaj dociera zdecydowanie mniej turystów niż do Branu, tymczasem Poienari jest rzeczywistą siedzibą Draculi; wśród lasów znajdują się tam ruiny zamku, który hrabia naprawił i w którym rządził krwawo.
- Sighişoara – to jedno z najważniejszych i najpiękniejszych miasteczek Transylwanii; ma antyczne korzenie, a historia grodu sięga XIII wieku. Jedno z najważniejszych średniowiecznych miast tego regionu – większość zabytków znajduje się na starym mieście, otoczonym zewsząd fortyfikacjami; Najbardziej charakterystycznym zabytkiem Sighişoary jest Wieża Zegarowa, a także Schody Szkolne czy dom Draculi; w lipcu odbywa się tam Festiwal Średniowiecza.
- Viscri – malowniczo położona wioska, w której znajduje się jeden z kościołów warownych wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO; znajduje się ok. 90 km na północny-zachód od Braszowa oraz ok. 40 km na północny-wschód od Sighişoary.
- Alba Iulia – historyczna stolica Siedmiogrodu, miasto o antycznych korzeniach i z niesamowicie bogatych dziejach; nie jest popularnym celem wycieczek turystycznych, a szkoda; zwiedzając, dotrzeć warto zwłaszcza na górne miasto, gdzie znajduje się zamek, na którego terenie są m.in.: dwie katedry, w tym jedna średniowieczna, a także biblioteka z rzadkimi rękopisami; warto przyjrzeć się również imponującym bramom twierdzy.
- Câlnic – wieś oddalona zaledwie o 30 km od Alby Iulii. W niej znajduje się jednen z rumuńskich zamków chłopskich z XIII wieku, który również znalazł się na Liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Ile dni przeznaczyć na podróż przez Transylwanię? Wszystko zależy od tego, jakim środkiem transportu się jedzie. Jeśli w podróż wyrusza się samochodem, wtedy tydzień powinien być wystarczający do tego, żeby dotrzeć w każde miejsce (jak dokładnie je zobaczyć, to już inna sprawa). Natomiast podróż autostopem czy środkami transportu publicznego na pewno będzie trwała dłużej – trzeba więc na nią przeznaczyć przynajmniej dwa tygodnie.
Wilki i inne drapieżniki w Rumunii
Według oficjalnych danych dotyczących dużych drapieżników, w rumuńskich Karpatach żyje obecnie 4000 wilków, 6200 niedźwiedzi brunatnych i 2000 rysi. Choć rumuńskie Karpaty stanowią zaledwie 1,4% powierzchni ogółu europejskich obszarów leśnych położonych na zachód od Rosji, to są one domem dla 35% europejskiej populacji wilczej, 50% niedźwiedziej i 30% rysiej. Populacja dużych drapieżników jest tu znaczna, w przeciwieństwie do ich resztek chronionych w zachodnich częściach kontynentu.
Populacje tych drapieżników występują w Rumunii głównie na zalesionychImage terenach górskich. Obecność tych zwierząt potwierdza, że bioróżnorodność w Rumunii jest wysoka i że właśnie tutaj powinno się skoncentrować wysiłki w celu zachowania populacji drapieżników, jeśli nie chcemy, w pogoni za materialnym zyskiem, doprowadzić do destrukcji tak cennej europejskiej wartości.
Kiedy spojrzymy na mapę Karpat, widzimy, że ponad 50% powierzchni obszarów leśnych tych gór leży na terenie dzisiejszej Rumunii. W Rumunii mamy wiele wysokich szczytów, gęste lasy i inne zachowane w naturalnym stanie obszary przyrodnicze. W tym kraju populacje dużych drapieżników zajmują terytorium o powierzchni około 70 tys. km2, co równa się całej powierzchni Karpat rumuńskich, Podkarpacia i górzystych obszarów Siedmiogrodu. Obszar ten w 80% pokrywają duże, spójne tereny leśne, a ekosystemy są dobrze zachowane (w porównaniu z innymi obszarami w Europie), łącznie z lasami pierwotnymi i naturalnymi.
Dane szacujące liczebność dużych drapieżników w Rumunii wyglądają zachęcająco. Jeśli przyjąć, że są one prawdziwe, to w Rumunii mamy prawie połowę europejskiej populacji tych gatunków zwierząt. Problem jednak w tym, że dane te nie do końca odzwierciedlają stan faktyczny. Oszacowań dokonuje się bowiem na podstawie tzw. "metody obserwacyjnej", gdzie ciągłe raportowanie obejmuje pojedyncze osobniki, ich ekskrementy, pozostawione ślady łap, jak i zabite przez wilki zwierzęta. Taka empiryczna metoda nie obrazuje rzeczywistej sytuacji. Wielkość terytoriów poszczególnych watah znacznie różni się między sobą zależnie od typu środowiska, obfitości i rodzaju zwierzyny na danym terenie, aktywności ludzkiej itd. Z literatury wiadomo, że w Europie terytoria te wynoszą około 100-500 km2, podczas gdy w Ameryce Północnej rozpiętość ta jest jeszcze bardziej wyraźna i mieści się w przedziale od 80-2500 km2. Wiadomo, jak duże są terytoria łowieckie wilków i jak duże dystanse są one w stanie pokonać w krótkim czasie (przeciętnie 20 km/dzień), dlatego też łatwo o pomyłkę wynikającą z wielokrotnego liczenia tej samej watahy na różnych obszarach, traktując ją jako grupę lokalną. W rezultacie mamy więcej wilków na papierze niż w rzeczywistości.
Kwestia podwójnego liczenia jest szczególnie problematyczna, jeśli wiadomo, że administrowanie "zwierzynąImage łowną" podlega Państwowej Administracji Leśnej będącej olbrzymim krajowym przedsięwzięciem, którego głównym celem jest generowanie zysków. W Rumunii zarządzanie dziką przyrodą jest równoznaczne z łowiectwem i jedynie kilku biologów, jeśli w ogóle jacyś, jest zaangażowanych w to przedsięwzięcie. Wszystko jest w rękach leśników. Jeśli tylko posiadamy dokument potwierdzający wysoką liczbę drapieżników, otrzymujemy pozwolenie na zabicie sporej ich ilości, co w konsekwencji prowadzi do powiększenia zysków, głównie dzięki myśliwym z Europy Zachodniej. Zatem dane te nie wynikają z wiarygodnych badań, a co więcej zawyżanie tych liczb w celu uzyskania wyższych limitów na odstrzał i częstszych legalnych pozwoleń na polowania, a więc i wyższych dochodów, stało się wyraźną tendencją.
Ogólny poziom wiedzy dotyczący ochrony przyrody, jak i zaangażowanie leśników w sprawy szczególnie dotyczące chronionych gatunków, takich jak drapieżniki, ptaki, nietoperze, nie wspominając już o chronionych płazach i gadach, są bardzo niskie.
W "Perspective" (magazynie poświęconym ochronie środowiska) ze stycznia/lutego 1998 r. został zamieszczony artykuł autorstwa Luciana Dinca, prezesa Ekologicznego Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Niedźwiedzia z Braszowa. Możemy tu przeczytać, że Rumunia jest sygnatariuszem kilku międzynarodowych konwencji jednocześnie wcale ich nie respektując. Niedźwiedź jest wpisany na listę gatunków chronionych, a z drugiej strony istnieją na rynku firmy organizujące polowania na tego drapieżnika. "Jak to możliwe, że dla gatunku chronionego określa się limity ilościowe na polowania" Wielkości te są szacowane na podstawie ewaluacji liczebności populacji. Ale czy dane te są prawdziwe, skoro ustalają je te same osoby, które są zainteresowane zyskami z polowań?".
Wilk nigdy nie cieszył się dobrą opinią. Wśród społeczności wiejskich, a nawet w środowiskach inteligenckich nadal istnieje wiele legend i mitów na temat wilków. Generalnie wszelkie drapieżniki w Rumunii (i nie tylko), a zwłaszcza wilki, traktuje się jako złe zwierzęta, niszczące bezbronne stada. Uważa się je za wcielenie zła, ponieważ działają pod osłoną nocy zabijając "miłe owieczki". Nie można zaprzeczyć, że wilki oprócz polowania na dziką zwierzynę, jedzą również owce, kozy, czasami nawet bydło i konie, jednakże straty w inwentarzu powodowane przez wilki i niedźwiedzie na terenie Karpat nie przekraczają 1% ogółu tych strat.
Ludzie swoją aktywnością nieustannie ograniczali terytorium wilka. Po II wojnie światowej wilki można było spotkać we wszystkich lasach Rumunii, od gór aż po niziny. Ponieważ dzikiej zwierzyny, stanowiącej naturalną ofiarę wilka, nie było wtedy wiele (z powodu szerokiego kłusownictwa rozwiniętego dzięki słabej kontroli władz i łatwo dostępnej broni) szkody wyrządzone przez wilki, zwłaszcza wśród owiec, były znaczne. W latach 50. twarda polityka rządu doprowadziła do powstania pierwszych zarysów idei "walki z dużymi drapieżnikami". Zwierzęta te zabijano przy użyciu broni, pułapek, trucizn. Regularnie monitorowano tereny w poszukiwaniu ich legowisk, a jeśli znaleziono w nich szczeniaki, to zabijano je. Osoba, która zabiła wilka była wynagradzana za swój czyn. Na terenach, gdzie było dużo wilków, przygotowywano pułapki w postaci nafaszerowanej trucizną padliny. W rezultacie tych działań (łącznie z kłusownictwem) z Karpat znikły populacje sępów, a liczebność wilka w roku 1967 wynosiła już tylko 1500 osobników, zajmujących jedynie obszary górskie. Pomimo tak drastycznych metod, wilk zdołał przetrwać, co jest dowodem na jego niesamowitą zdolność adaptacyjną. Pod koniec lat 70. działania przeciwko drapieżnikom znacznie osłabły, dzięki temu wielkość populacji wilka zaczęła stopniowo rosnąć.
Po II wojnie światowej w Rumunii było 1000 niedźwiedzi, ale ponieważ były prezydent-dyktator NicolaeImage Ceauşescu interesował się polowaniami, niedźwiedź uzyskał status zwierzęcia chronionego i był nawet dokarmiany witaminami i proteinami; w rezultacie w roku 1988 populacja tego drapieżnika liczyła już 8 tys. osobników. Polowanie na niedźwiedzie było przywilejem komunistycznego dyktatora i jego przyjaciół. Również w tym przypadku, z powodu takiego zagęszczenia występowania tego zwierzęcia, konflikt z człowiekiem narastał. W tym okresie, każdego roku w Rumunii przeciętnie ginęły 4 osoby zaatakowane przez niedźwiedzia.
Liczba myśliwych w Rumunii rośnie, wzrasta zatem również współzawodnictwo w polowaniu na preferowaną zwierzynę. Lobby łowieckie jest bardzo silne, jego członkami jest wiele bogatych osób, które mają znaczny wpływ na "kontrolę drapieżników". Ekolodzy takiej władzy nie posiadają, ani od strony politycznej, ani finansowej. Wysoki poziom kłusownictwa będący rezultatem braku odpowiednich władz kontrolnych, korupcji, biedy itp., niewiarygodne oficjalne dane dotyczące wielkości populacji drapieżników, jak i przepisy prawa tworzone właśnie na podstawie tych danych - wszystko to razem nie zapowiada nic dobrego dla losów dzikiej przyrody.
Polowania organizowane dla zagranicznych myśliwych są bardzo opłacalne dla Państwowej Administracji Leśnej. Osoba taka za wydanie pozwolenia na polowanie na wilki musi zapłacić 400-500 euro za każdego osobnika. W przypadku niedźwiedzia, pozwolenie na polowanie kosztuje od 5 do 7 tys. EUR, rysia - 800-1000 EUR.
Ogólnie stanowisko myśliwych i leśników w stosunku do wilków, innych ssaków drapieżnych i ptaków drapieżnych nie jest pozytywne. Kiedy w trakcie dyskusji z myśliwymi w Bukareszcie w marcu 2003 r. powiedziałem, że w ustalaniu limitów na polowania powinni brać również udział przedstawiciele organizacji pozarządowych, stali się bardzo agresywni. Uważają oni, że polowania to ich "hobby" i inwestują w to dużo pieniędzy, żeby po całym dniu pracy móc się trochę zabawić. Dla nich jest to miła rozrywka i prawie wszyscy bogaci politycy uznali to za bardzo atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu. W trakcie tej dyskusji, myśliwi zapytali o moje hobby. Moje zainteresowanie fotografią zostało następująco skomentowane: "Chciałby pan, aby w naszym kraju zabroniono robienia zdjęć?". Większość z tych osób nie jest w stanie pojąć różnicy między zabijaniem dla przyjemności a robieniem zdjęcia, po wykonaniu którego zwierzę nadal żyje...
W Górach Rodniańskich, części Narodowego Parku i Rezerwatu Biosfery, należącego do Maramuresz, osobaImage zajmująca się zarządzaniem zwierzyną łowną przyznała, że na tym terenie nie ma już niedźwiedzi. Mój kolega (z UNESCO Pro Natura) spotkał niedźwiedzia w okolicach jezior Borsza i Iezer, ale z pewnością nie jest ich tak dużo, jak sugerują to oficjalne dane przekazywane przez jednostki leśne do władz centralnych, które nie bazują na żadnych badaniach, a jedynie na danych z lat poprzednich. Innym powodem zawyżania tych informacji jest potrzeba usprawiedliwienia faktu małej liczebności jeleniowatych - mogą wtedy powiedzieć, że to właśnie z powodu dużej liczebności drapieżnika, a nie nadmiernego kłusownictwa.
Image wilka kreowany przez media byłby ważny jako źródło ogólnego postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo, ale przedstawiane w mediach fakty nie mają naukowego poparcia, a wiele informacji jest niejasnych, tendencyjnych i antropocentrycznych. Przytłaczająca większość informacji prezentowanych w telewizji podkreśla negatywne aspekty obecności wilka, prowadząc do wytworzenia presji na polityków, aby ci podjęli stosowne działania prowadzące do redukcji populacji tego drapieżnika. Rzadko wspomina się o pozytywnych aspektach związanych z wilkiem i są one mało znaczące w porównaniu z informacjami negatywnymi.
Projekt Ochrony Dużych Drapieżników w Karpatach (CLCP) rozpoczęto w 1993 r. z inicjatywy Christopha Prombergera, niemieckiego biologa i Ovidiu Ionescu, byłego dyrektora Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami (ICAS - Institutul de Cercerari si Amenajari Forestiere), obecnie Ministra Rolnictwa, Żywności i Gospodarki Leśnej. Do tej pory sfinansowano działania za milion dolarów amerykańskich, w większości pieniądze pochodzą z WWF International, a także od Jack Wolfskin Ltd., Vier Pfoten e.V, różnych fundacji i agencji turystycznych. Obecnie jest to największy projekt związany z ochroną dużych drapieżników w Europie Wschodniej, będący częścią Europejskiej Inicjatywy na rzecz Ochrony Dużych Drapieżników. Okolice Zarneşti i obszar Narodowego Parku Piatra Craiului stanowią centrum Projektu Ochrony Dużego Drapieżnika w Karpatach (CLCP), wspólnej inicjatywy Monachijskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody, Rumuńskiej Administracji Lasów Państwowych oraz Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami z Braszowa.
Celem tego projektu jest ochrona populacji wilka, rysia i niedźwiedzia, łącznie z ich naturalnym środowiskiem Karpat rumuńskich. Projekt zawiera propozycje rozwoju obszaru Piatra Craiului, jako przykładu modelowej strefy koegzystencji dużych drapieżników i ludzi. Składają się na niego cztery główne kierunki działań: badania naukowe, zarządzanie i ochrona, rozwój obszarów wiejskich, podnoszenie poziomu świadomości społecznej.
Za pomocą radiowego badania telemetrycznego analizowano lokalny zasięg, przemieszczanie się i zwyczaje żywieniowe tych drapieżników. Projekt ten uwzględnia również koszty ochrony miejsc, w których trzyma się owce na noc (tzw. stina), zabezpieczając je płotem elektrycznym przed atakami wilków i niedźwiedzi. Efektywność takiego ogrodzenia jest wysoka. W rocznym raporcie CLCP 2001 r. czytamy: "Tylko 2% ataków dużych drapieżników na terenach ogrodzonych zakończyło się sukcesem w porównaniu do 100% na terenach, gdzie nie zastosowano takiej ochrony". Rozpoczęto również w szkołach program edukacyjny, a w mediach krajowych i międzynarodowych pojawiają się informacje służące budowaniu pozytywnego stosunku do dużych drapieżników. Christoph Promberger mówi: "Zdaję sobie sprawę z tego, że aby coś chronić nie wystarczy opracowanie programu badań, potrzeba czegoś więcej, ludzie powinni zyskać na kontakcie ze zwierzętami, a nie obawiać się ich. Dlatego też pojawiła się idea turystyki ekologicznej. Wilki i niedźwiedzie są symbolami, które fascynują większość ludzi, dlatego wiemy, że będą przyjeżdżać, aby zobaczyć te zwierzęta".
W projekcie wspomniano o pomyśle rozwoju ekoturystyki w rejonie Zarneşti, program rozwoju agroturystyki zaczęto realizować w roku 1997 pod nazwą "Niedźwiedzie, wilki i rysie w Transylwanii", zapewniając dochód lokalnej ludności i oferując alternatywę wobec dochodów uzyskiwanych z myślistwa. Program ten kierowany jest do grup turystów, których organizowaniem zajmują się zachodnie agencje turystyczne i rumuńskie pensjonaty. W ofercie znajdziemy turystykę pieszą, jazdę konną, przejażdżki wozem z końmi w połączeniu z obserwacją natury, wycieczkami, uczestnictwem w wydarzeniach kulturalnych. W ten biznes zaangażowane są biura podróży, miejscowi przewodnicy, wypożyczalnie rowerów i inne podmioty gospodarcze. Na stronie CLCP czytamy: "Przez pierwsze 4 lata realizacji tego projektu Zarneşti odwiedziło ponad 80 zorganizowanych grup, co daje liczbę 600 osób". Właśnie uległa zakończeniu pierwsza edycja projektu.
Niedawno rozpoczęto nowy projekt zajmujący się kwestią ochrony drapieżników w regionie gór Vrancea w łuku Karpat. Przedsięwzięcie zatytułowane "Projekt ochrony dużych drapieżników w Situ w okręgu Vrancea" jest finansowane przez Unię Europejską, a dokładnie przez fundusz Life Nature. Partnerami tego projektu są Inspektorat Ochrony Środowiska z Vrancei, władze lokalne, Uniwersytet w Bukareszcie oraz organizacje pozarządowe. Celem projektu jest ochrona istniejących populacji niedźwiedzia, wilka i rysia jako integralnych części ekosystemu Vrancea. W związku z tymi założeniami powstanie lokalny plan zarządzania populacją drapieżnika, podjęte zostaną także działania zmierzające do złagodzenia konfliktu na linii drapieżnik-człowiek. Zwyczaje dużych drapieżników zostaną poddane analizie. Utworzy się również program rekompensaty szkód wyrządzonych przez te drapieżniki i powstanie strefa ochronna w Barseti z przeznaczeniem na wypas zwierząt. Inne elementy tego projektu związane są z działaniami medialnymi, organizacją obozów naukowych, opracowaniem, produkcją i dystrybucją materiałów mających na celu podniesienie poziomu świadomości społecznej.
Powinniśmy zmienić zły image wilka. Konieczne jest wyjaśnienie ludziom, że populacja wilka jest zdolna do samoregulacji poprzez rozmaite mechanizmy, takie jak:
1. Wielkość dostępnego terytorium ogranicza ilość wilczych watah, każda wataha broni swojego obszaru przed innymi wilkami;
2. Społeczne zachowanie wilka ogranicza liczbę samic mogących wydać potomstwo;
3. Dostępność pożywienia reguluje ilość młodych wilczków, naturalna śmiertelność wśród młodych osobników jest wysoka, a kiedy brakuje pożywienia jest jeszcze wyższa.
Powinniśmy podkreślić rolę wilka jako najważniejszego w ekosystemie drapieżnika, który zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób wśród zwierząt poprzez eliminację w pierwszym rzędzie osobników chorych. W ten sposób przyczynia się on do tworzenia silnych i zdrowych populacji dzikich zwierząt. Obecnie wilki, po okresie prześladowań ze strony ludzi, stały się zwierzętami płochliwymi i prawdopodobieństwo zaatakowania przez nie człowieka jest bardzo niskie. Zwierzęta te niegdyś dzielne, nieunikające człowieka, obecnie stanowią zagrożoną mniejszość; zachowanie człowieka istotnie wpłynęło na behawioryzm wilka. Pogląd o zabijaniu ludzi przez wilki jest jednak szeroko rozpowszechniony również w Rumunii. Jeśli wilk jest chory na wściekliznę, wtedy może zaatakować człowieka, tak jak każde inne zwierzę zainfekowane tą chorobą. Ataki psów na człowieka, nawet gdy nie są one chore, są powszechne i jakoś nikt nie myśli o ich wybiciu.
W Rumunii przetrwała znaczna populacja drapieżników, w tym i wilków, i to nie dlatego, że zwierzęta te są pod ochroną, ale dzięki temu, że leśnie obszary górskie są na tyle duże, iż niemożliwe jest kontrolowanie tych terenów przez człowieka. Po prostu ludzie nie byli w stanie wybić całkowicie tych zwierząt. Wilków już nie ma w Delcie Dunaju. Miejmy nadzieję, że w Karpatach uda im się przetrwać.
Potrzebne nam są dokładne dane na temat populacji wilka i innych drapieżników, bazujące na rzetelnych badaniach naukowych i ciągłym monitoringu, a nie na nieprzychylnym nastawieniu myśliwych. Badania powinny dostarczać danych dla ważnych procesów decyzyjnych, w które powinni być zaangażowani również biolodzy. Należy również opracować i wdrożyć plany zarządzające populacjami drapieżników uwzględniające zarówno aspekty biologiczno-ekologiczne, jak i społeczno-ekonomiczne, etyczne i polityczne (Unia Europejska, międzynarodowe konwencje itp.). Ważne jest zaangażowanie się lokalnych społeczności w działania związane z ochroną przyrody. Zwierzęta domowe powinny być lepiej chronione, z wykorzystaniem ogrodzeń elektrycznych, psów pasterskich, czujnych pasterzy, pomieszczeń zamykanych w nocy. Ale to nie wystarczy. Tam, gdzie są wilki i inne drapieżniki, tam będą i straty. Jeżeli jednak wysokość odszkodowań zostanie ustalona na realnym poziomie i ich uzyskanie nie będzie się wiązać ze skomplikowanymi procedurami, wtedy akceptacja w stosunku do drapieżników wzrośnie. Przetrwanie dużych drapieżników w rumuńskich Karpatach zależne jest od zmiany postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |