Jak zrobić zdjęcie błyskawicy, pioruna, burzy?
To pytanie zadaje sporo osób. Odpowiedź jest dość banalna. Z grubsza można zastosować się do opracowanej własnoręcznie przeze mnie receptury pozyskania zdjęcia:
1. Bierzmy dobrą, nowiutka burzę, z dobrze wykształconym ośrodkiem wyładowań. Zamawiamy ja nocą, ponieważ wtedy są największe szanse na wspaniałe zdjęcia. (oczywiście najlepiej jak jesteśmy domu, jest nam ciepło, nie pada na głowę i akurat mamy wolny czas).
2. Ustawiamy aparat fotograficzny na statywie (wcześniej musimy naładować baterie, bo jak będzie fajniejsza burza niż myśleliśmy to musi nam starczyć na całość), jak nie mamy statywu to bierzemy z półki książki, ustawiamy zgrabny stosik i na nim kładziemy aparat. Podłączamy wężyk spustowy, pilot, kabel do komputera - kto co ma - lub jak nie ma to będzie robił na samowyzwalaczu. Zasadniczo dobrze by było, żeby nasz aparat miał możliwość włączenia ustawień manualnych. Jeżeli nie ma, to wtedy cała nadzieja w losie, że pozwoli nam uchwycić chociaż jakiś poblask. Nasz aparat powinien byś skierowany z grubsza na miejsce gdzie się najgęściej błyska. Szczytem szczęścia jest aktywny ośrodek błyskawic - tak go nazwałem - bo stamtąd wypada najwięcej wyładowań. Taki ośrodek zaobserwowałem dwa razy i przyniósł mi serię wspaniałych fotografii. Nie występował on nawet w ćwierci burz jakie miałem okazje podziwiać. Ważne jest też założenie osłony przeciwsłonecznej oraz filtra UV. Pozbędziemy się w ten sposób niechcianych efektów świetlnych. Jeżeli jest taka możliwość, to powinniśmy włączyć także redukcję szumów matrycy.
3. Następnym krokiem jest nastawienie odpowiednich parametrów naświetlania: - czułość: W ciągu dnia jak najmniejsza, jak ktoś ma to 50 ISO, a jak nie to 100 ISO O zmroku lub w nocy (świtem raczej nie spotkamy burzy, raczej ulewę) czułość oscyluje w zakresie 100 - 400 ISO, więcej nie, bo wychodzi za duże ziarno, ale jak ktoś bardzo chce to oczywiście może. - przysłona: W ciągu dnia jak największa, najlepiej taka, jaką aparat z danym obiektywem pozwoli np. 32. O zmroku lub w ciągu nocy, przysłonę ustawiamy na poziomie od 5,6 do 16 (warunki naprawdę potrafią być różne, ale z reguły dobre 8 wystarcza na większość przypadków). - czas naświetlania: W ciągu dnia jak najkrótszy, ale co to znaczy najkrótszy. Jest on zależny od ilości światła. Jak jest dużo chmur i panuje półmrok, to możemy pozwolić sobie na jakieś szalone 5-6 sekund. A jak jest jasno to i 1 sekunda powoduje prześwietlenie klatki. O zmroku lub w ciągu nocy, czas oscyluje od 4-6 do 20 sekund nawet. Zasadniczo wystarcza jakieś 8-10 sekund. - balans bieli: W ciągu dnia to mimo wszystko słoneczko (czyli światło dzienne), reszta daje jakieś przekłamane kolory. O zmroku lub w ciągu nocy balans bieli ustawiamy na słoneczku (świetle dziennym) i w pewnym magicznym punkcie (tak, jest taki moment) zmieniamy na żarówkę (światło żarówki). Inne ustawienia powodują bajeczne kolory, ale cokolwiek bardzo nieprawdziwe, co tez pokażę na przykładach poniżej. W celu uniknięcia problemów z balansem bieli, można robić zdjęcia w formacie RAW, który pozwala na zamianę balansu bieli w komputerze. Wadą wykonywania zdjęć w RAW, jest konieczność zapewnienia dużej ilości przestrzeni magazynowej. Zatem trzeba dysponować kilkoma kartami pamięci. Następuje dodatkowo spowolnienie w transmisji i wydłużenie czasu między kolejnymi zdjęciami. - styl obrazu: Ja używam naturalnego, lub standard. Niektóre aparaty nie posiadają tego ostatniego, albo posiadają jeszcze coś więcej, o czym nie wiem. Wtedy ustawiamy jeszcze to coś więcej tak, żeby było dobrze.
4. Gdy już to wszystko z grubsza ustawiliśmy, to wtedy robimy kilka kontrolnych zdjęć, aby dopracować parametry bieżące nastawień do działającej cały czas bez nas burzy (parametry te będą się potem będą zmieniać, wiec trzeba co jakiś czas to kontrolować). Ustalając parametry ekspozycji staramy się trafić w średnią jasność wyładowań. Wtedy złowimy najwięcej błyskawic. Trafią się niestety takie bardzo okazałe, które nam miejscowo prześwietlą klatkę, jak w ostatnim przykładzie.
5. No i nareszcie przystępujemy do fotografowania. Naszym zadaniem jest zaciekle klikać spust migawki raz za razem, ustawiać ostrość na wybranych obiektach, scenerii, krajobrazie lub zdać się na łut szczęścia i robić to manualnie. Ustawianie manualne ostrości kończy się zazwyczaj nieostrymi zdjęciami. Kadrowanie to bardzo ważna sprawa, więc jak ktoś ma kompozycyjną siatkę pomocy (albo wyświetlaną, albo niektórzy szczęśliwcy mają na matówce) to należy ją włączyć. Cały czas się staramy, żeby nasz aparat trzymał pion i poziom. Jak nie będzie trzymał to potem trzeba będzie kręcić obrazkiem w programie do obróbki zdjęć. Nasza rola jest niebagatelna. Po kilkunastu minutach orientujemy się gdzie najlepiej się błyska i wtedy nam idzie już całkiem dobrze. Po dalszych kilkunastu minutach stwierdzamy, że z jakiegoś powodu ucieka nam 1/3 wspaniałych wyładowań. Czasem to są wyładowania poza kadrem, czasem zmieniamy akurat ustawienie aparatu, a czasem błyska się w momencie kiedy jest przerwa miedzy kilknięciami. Szczęśliwcy, którzy mogą włączyć fotografowanie cykliczne, z interwałem czasowym jak w filmach poklatkowych, mogą zrzucić niefart na kiepski sprzęt. Pozostali czują się oszukani przez los. Fotografowanie burzy kończy się w momencie: zakończenia lub przejścia dalej burzy, zaśnięcia (a tak niektóre burze trwają do 3-4 rano), znudzenia - bo nic się nie dzieje. Prawdziwe efekty pracy oceniamy po zgraniu zdjęć do komputera. Na zakończenie, w niektórych przypadkach, pojawi się jeszcze jedna niespodzianka widoczna na monitorze. Są to martwe piksele oraz szum matrycy. Ale miejmy nadzieję, ze nie odbiorą one przyjemności z oglądania naszych trofeów.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |