Czasy współczesne są silnie naznaczone skutkami postępu technologicznego. Rozwój techniki, z jakim mamy do czynienia od końca XIX w. spowodował ogromne nasilenie zmian społecznych. Przeprowadzone wówczas w rozmaitych dziedzinach badania naukowe umożliwiły opracowanie wielu nowych rozwiązań technicznych, które znacząco zmieniły życie człowieka. W tym właśnie czasie wynaleziono, skonstruowano lub w istotny sposób udoskonalono niemal wszystkie znane nam dziś maszyny i urządzenia. W swojej historii ludzkość nigdy nie zmierzyła się z tak wielka kumulacją zmian, jaką przyniosła rewolucja techniczna i rozwój wynalazczości. W przeciągu bardzo krótkiego czasu (relatywnie do dziejów ludzkości) zmienił się styl życia jednostek i społeczeństw. Nastąpiło gwałtowne zwiększenie tempo rozwoju gospodarczego i postępu cywilizacyjnego. Przejście od społeczeństwa wiejskiego, rolniczego, do społeczeństwa miejskiego, przemysłowego wiązało się z wieloma zmianami w życiu ludzi . Skutkiem tych zmian, a zarazem przyczyną zmian kolejnych była urbanizacja, czyli gwałtowny rozwój miast, a co za tym idzie wzrost udziału ludności miejskiej w ogóle ludności. To spowodowało zmianę stosunków między ludźmi, anonimowość bytu miejskiego, powierzchowność i ulotność kontaktów międzyludzkich, jakie obserwujemy w aglomeracjach miejskich. Rozwój technologii informatycznej, upowszechnienie Internetu, a co za tym idzie rozpowszechnienie tzw. rzeczywistości wirtualnej, w której kontakty międzyludzkie stają się odhumanizowane, fragmentarycznie postrzegając człowieka. Jak daleko sięgają owe zmiany? Jak wpływają na tożsamość jednostki w czasach nowoczesności i ponowoczesności? To pytania jakie dziś zadaje sobie większość z nas, szukając swojego miejsca w świecie.
Zasięg zmian i głębokość ich ingerencji w życie społeczeństw, to dwa czynniki, które sprawiają, że zmiany, które obecnie obserwujemy mają zupełnie inny charakter do tych, które spotykano wcześniej. Po pierwsze mają one zasięg globalny, ogólnoświatowy; to zawdzięczamy nowoczesnym środkom komunikacji i przekazu. Po drugie ich następstwa są tak istotne, że z pewnością odcisną głębokie piętno na następnych pokoleniach, piętno nieodwracalne. Tempo zachodzących zmian uległo ogromnemu przyspieszeniu. Powoduje to zaburzenie odczuwania czasu, przyspieszenie rytmu życia oraz zasadnicze zmiany w sposobie postrzegania otaczającego nas świata i samych siebie. We wszystkich dziedzinach życia mamy do czynienia z przyśpieszeniem tempa wydarzeń i ze wzrostem ich ilości.
Każdego dnia zalewani jesteśmy przytłaczającym strumieniem informacji, których nawet połowy nie jesteśmy w stanie przyswoić. Wraz z natężeniem tępa i wzrostem ilości komunikatów rośnie próg wrażliwości odbiorcy, każdy kolejny przekaz musi być "głośniejszy" od poprzedniego, w końcu doprowadzi to do bezsensownego szumu i chaosu. "Festyn znaczeń kończy się bezsensem - gdy wszystko chce znaczyć, nie znaczy nic."(1) Cytując Baudrillarda: "odrobina więcej seksu może cię wyzwolić, ale gdy seks jest wszędzie, nie ma go w ogóle." Pojawia się tu problem odróżnienia rzeczy ważnych od błahych, wyłonienia prawdy.
Tempo życia uległo również dużemu przyspieszeniu, poszczególne wydarzenia nie występują już w chronologicznym porządku, nakładają się na siebie a czas ich trwania jest coraz krótszy. Żadnej sytuacji nie można nazwać stanem, wszystko jest tymczasowe. Każdy osiągnięty etap jest tymczasowy. Doświadczenia nie kumulują się. Występujące po sobie lub raczej obok siebie epizody są od siebie niezależne, jeden nie wyznacza konieczności zajścia drugiego, nie ma logicznej zależności ich następowania po sobie, można je ułożyć w dowolnej kolejności. Nasze życie cechuje przejściowość, zarówno w kontaktach z przedmiotami martwymi jak i z ludźmi. Otaczamy się przedmiotami jednorazowego użytku, które można wyrzucić po wykorzystaniu, nie wytwarza się tu żadna więź, nie przypisuje się tym rzeczom żadnych wartości, są przedmiotami bez znaczenia. Wszystko staje się nietrwałe, modularne, nawet dom można złożyć i przewieźć na inne miejsce. Czas zmienił swój charakter, nie jest już strumieniem płynącym w określonym kierunku, przestał być spójny i ukierunkowany. Przeszłość miesza się z teraźniejszością i przyszłością. Wszystko ma charakter epizodyczny. Czas przyszły jest niepewny i nieokreślony, nie można zaplanować kierunku wydarzeń, nie można zaprojektować własnej wędrówki przez życie jak i ustalić jednego określonego celu. To samo dotyczy przestrzeni. Przestaje ona być znacząca, przestaje wyznaczać "moje miejsce na Ziemi" .Coraz większe obszary miast stają się przestrzeniami bez miejsca. Bez znaczenia i wartości. Nie służące budowaniu tożsamości jednostki.
Praca zawodowa i sam zawód nie mogą dłużej służyć jako czynnik ustalania tożsamości. Profesje pojawiają się i znikają, nie można przypuszczać iż będzie się pracowało w danym zawodzie do końca życia. Umiejętności i kwalifikacje wymagają ciągłej aktualizacji wraz ze zmieniającą się specyfiką techniczną wykonywanej pracy. O sukcesie jednostki decyduje jej elastyczność i gotowość do zmiany oraz umiejętność zapominania kompetencji nabytych wcześniej a dziś już nieprzydatnych.
Współczesne organizacje mają postać adhoc-kracji, załamuje się wewnętrzna hierarchia i biurokratyczny porządek. Organizacje i funkcje je konstytuujące powoływane są do życia w celu wykonania konkretnego zadania, gdy tego dokonają, rozpływają się. Jednostka nie może kreować obrazu siebie w związku z określoną pozycją zawodową lub przynależnością do jakieś szerszej struktury organizacyjnej.
Żyjemy w czasach społeczeństwa najmu, jego przedmiotami są nie tylko mieszkania i samochody, ale również ludzie. Nietrwałe przedmioty zaspokajają nasze równie nietrwałe, chwilowe potrzeby. Odczuwamy wszechobecną nietrwałość i przemijanie. Wartości, mody, bohaterowie- wszystko to pojawia się nagle i równie szybko znika. W odróżnieniu od śmierci, znikanie nie oznacza procesu nieodwracalnego. Rzeczy odkłada się na tylna półkę, ale zawsze można sięgnąć po nie ponownie. Skoro nic nie jest nieodwracalne, to nie ma powodu by traktować cokolwiek poważnie, nadawać mu sens i wartość. Przedmioty i czyny nie są już tak "na serio", zawsze można sięgnąć po nowe opakowanie lub zacząć coś od początku, gdzieś indziej lub z kimś innym.
Wszystkie te czynniki znajdują swój odpowiednik w związkach międzyludzkich. Zwykle zawiera się je ze świadomością, iż nie będą one trwały zbyt długo. Zakończenie wpisane jest w każdą nowa znajomość. Odbija się to w postaci spadku zaangażowania partnerów w związek. Proces zawierania znajomości ulega znacznemu przyspieszeniu, skoro wszystko może się szybko skończyć, to trzeba wykorzystać każdą chwilę do maksimum. Ich trwanie wyznaczane jest przez odczuwanie zadowolenia i satysfakcji, jeśli ta wygasa nie ma sensu pozostawać w takim związku. Większość kontaktów jest przelotna, przedmiotowa, instrumentalna, nastawiona na szybką korzyść i jak największe zaspokojenie własnych potrzeb. Stąd, mimo zagrożenia wirusem HIV, proceder "one night stand" cieszy się niesłabnącym powodzeniem. A agencje towarzyskie nie narzekają na brak klientów. Stale spada odsetek zawieranych małżeństw, a wskaźnik rozwodów rośnie. Anthony Giddens używa terminu "miłości współbieżnej" na określenie współczesnych związków uczuciowych. Dziś związki zawiera się z uwagi na nie same, są one celem same w sobie, nie mają pełnić żadnych instrumentalnych funkcji wobec innych dziedzin życia. Można to wiązać z rozwojem medycyny, która stworzywszy środki antykoncepcyjne i kontrolę urodzeń, oddzieliła seks od reprodukcji oraz z ekonomicznym uniezależnieniem kobiety od mężczyzny. Dlatego Giddens nazywa współczesny seks "seksem plastycznym", bo nie wiąże się on już z powstawaniem zobowiązań wobec osób trzecich- współmałżonka i dzieci. Wpływa to na obraz współczesnej rodziny. Coraz więcej jest związków kohabitacyjnych, rodzin zrekonstruowanych. Występują małżeństwa lub pary, które świadomie decydują się na nie posiadanie dzieci, małżeństwa lub związki otwarte oraz przypadki samotnego macierzyństwa. Nowością są małżeństwa homoseksualne, którym pozwala się na adopcję dzieci oraz komuny. Pojawiają się też rodzice "zawodowi", którzy zastępują zajętych karierą rodziców biologicznych. Uczucia i przeżycia nie wymagają już nawet kontaktu z drugim człowiekiem. Już niedługo rzeczywistość wirtualna pozwoli nam na ich produkcję i komputerową symulację.
Ludzie często postrzegają swoją tożsamość przez pryzmat własnej cielesności, ale dzisiaj ta metoda również jest zawodna. Rozwój medycyny i nauki doprowadził do tego, iż możliwa jest bardzo głęboka ingerencja w ludzkie ciało i jego funkcje. Dzięki chirurgii plastycznej można dowolnie manipulować wyglądem zewnętrznym. Klonowanie pozwala na skopiowanie dowolnej jednostki ludzkiej, nie tylko jej wyglądu lecz również wyposażenia psychicznego. Odkrycia w dziedzinie genetyki już za chwilę dadzą możność zaplanowania wyglądu i cech charakteru mającego się narodzić dziecka. Dowolna wymienialność narządów ludzkich i produkcja ich syntetycznych odpowiedników jest już prawie faktem dokonanym. Takie zabiegi jeszcze bardziej utrudniają kształtowanie i utrzymanie własnej tożsamości.
Zygmunt Bauman jest jednym z badaczy zajmujących się problemem ponowoczesności. Zauważa on, iż zagadnienie tożsamości zostało refleksyjnie odkryte dopiero w czasach współczesnych, kiedy to zjawisko to okazało się być problematyczne.
Wcześniejsze refleksje filozoficzne ujmowały tożsamość jako coś, co człowiek odkrywa, czyli istotę człowieka, którą każdy może w sobie odkryć posługując się rozumem (Kartezjusz, Kant). Późniejsze poglądy reprezentowane m.in. przez Nietzschego, Heideggera czy Sartre'a mówiły o tym, iż tożsamość człowiek musi sam budować poprzez własne decyzje i wybory dokonywane na drodze życiowej podporządkowanej celowi naczelnemu, którym to właśnie jest konstruowanie tożsamości. Oba ujęcia uznają, iż tożsamość nie jest człowiekowi dana z góry, trzeba do niej dojść podporządkowując swoje życiowe poczynania temu właśnie celowi. Kiedyś tylko członkowie warstw najwyższych i najniższych znajdowali się od urodzenia w położeniu uniemożliwiającym wszelkie zmiany, natomiast "środek" społeczeństwa skazany był na poszukiwania i niepewność.
Za metaforę losu człowieka nowoczesnego zwykło się uważać postać pielgrzyma. Życie było ujmowane jako pielgrzymka, której cel jest z góry wyznaczony. Wszystkie kroki pielgrzyma są sensowne o ile przybliżają go do celu. Celem jest tu konstrukcja tożsamości. Dobór i ocena środków określany jest przez cel. Metafora ta ma sens jeśli istnieją określone ramy społeczne, które pozwolą na zaplanowanie wędrówki pielgrzyma, jeśli istnieją konkretne, obiektywne wyznaczniki tego, co na tej drodze pożądane, a co szkodliwe.
W ponowoczesności te warunki nie są spełnione. W obliczu przyspieszenia tempa zmian trudno sobie wyobrazić przyszłość na kształt teraźniejszości, a tym samym nie można zaplanować własnej wędrówki. Nie jest też pewne, czy cel, który sobie dziś obieramy, będzie dla nas równie atrakcyjny w przyszłości oraz, czy zdobyte wcześniej osiągnięcia, będą brane pod uwagę w dniu jutrzejszym.
Tak więc metafora pielgrzyma jest już dziś nieaktualna, zresztą ponowoczesność jest zbyt skomplikowana i złożona, by można tu było wyróżnić jeden dominujący wzór. Bauman proponuje pewną typologię, nie ma ona ukazywać różnorodności stylów życia różnych osób, czy grup społ., chodzi tu raczej o ilustrację niespójności wewnętrznej, która jest wspólna wszystkim ludziom i właściwa każdemu człowiekowi z osobna.
Te wzory to: spacerowicz, włóczęga, turysta i gracz. Poniżej dokonam krótkiej charakterystyki każdego z nich.
Typ spacerowicza nierozerwalnie wiąże się z życiem w dużym mieście. To anonimowy przechodzień wpisany w równie anonimowy tłum. Spaceruje i patrzy na wszystko dostrzegając tylko powierzchnię, reszta jest niewiedzą, daje pole do popisu jego wyobraźni, niepełne obrazy może zapełniać i zapełnia własną treścią. Spacerowicz widzi, ale nie jest widziany, jego władza jest nieograniczona, może dowolnie reżyserować obserwowaną rzeczywistość. Jednak jego zabiegi w żaden sposób nie mogą wpłynąć na losy obserwowanych postaci, i to jest największa zaleta tej gry, daje nam pełną wolność bez odpowiedzialności i konsekwencji. Jednocześnie wolność ta jest iluzoryczna, oparta na powierzchowności, przelotności i epizodyczności kontaktów. Życie jawi się tu jako gra, zabawa, teatr, gdzie wszyscy jesteśmy jednocześnie aktorami i reżyserami. Ten wzór początkowo dostępny był tylko elitom społecznym, później wraz z rozwojem dobrobytu zaczął się demokratyzować, aż w końcu uległ umasowieniu. Umasowienie to sprawiło, iż sami spacerowicze stali się przedmiotem drobiazgowej reżyserii, a to za sprawą producentów i sprzedawców towarów. Stają się spacerowicze aktorami "w wielkim spektaklu nabywania towarów, choć przez cały czas działają oni w błogim przeświadczeniu, że to towary właśnie są tu po to, by podążać potulnie za lotem ich wyobraźni"(2) Deptaki sklepowe i centra handlowe wabią spacerowiczów, ale nie są one w stanie kontrolować wszystkich czynników jak i reżyserskich zapędów odwiedzających. Ta bariera zostaje przełamana, gdy spacer przeniesiemy na inny teren, z pozoru nie podlegający niczyjej kontroli- własne mieszkanie. Chodzi o telewizję, pełni ona rolę odpowiednika przestrzeni miejskiej przeniesionej do wnętrza domu. Jest to obecnie najchętniej uprawiana gra. Jednak spacerowicz nie jest tu już reżyserem, staje się on biernym odbiorcą. Sam przekaz, będąc jedynie niedoskonałą reprezentacją rzeczywistości, staje się kryterium oceny świata realnego, a gdy ten drugi wypada w porównaniu blado, zostaje zastąpiony swoja reprezentacją. Zatraca się granica między tym, co rzeczywiste jest a tym, co rzeczywiste nie jest. Choć okazuje się, że taka jasność przestaje być ludziom potrzebna, tak samo jak nie była ona potrzebna prototypowi spacerowicza telewizyjnego, oglądającemu uliczne wydarzenia. Świat spacerowicza to zbiór epizodów, z którego można dowolnie czerpać, a jedynym kryterium jest własne zadowolenie z ułożonej konfiguracji.
Kolejny wzór to włóczęga. Do czasów nowożytnych był uważany za niebezpiecznego wroga systemu społecznego, pozostawał na marginesie społecznym. Wymykał się on spod kontroli, lekceważył obowiązujące normy. Dzisiaj jest odwrotnie. Rola powszechnie obowiązujących norm straciła na wadze. Włóczęga nie zagraża już ładowi społ., ponieważ posłuszeństwo niezbędnym wzorom osiąga się dziś za pomocą pokus a nie przemocy. Teraz mamy do czynienia z tzw. zniewoleniem miękkim, ukrywanym pod płaszczykiem wolności wyboru. Włóczęga stał się nawet niezbędny do reprodukcji takiego systemu społecznego. System ten opiera się na nowych pokusach generujących wciąż nowe pragnienia. Ludzi w typie pielgrzyma, z jednym obranym celem, a co za tym idzie z ograniczonymi potrzebami , są dla niego bezużyteczni. Co innego włóczęga, wędruje on z miejsca na miejsce, a każde takie miejsce jest dla niego tylko przystankiem, nie szuka on trwałych więzi i kontaktów, dla niego chlebem powszednim są zmiany i ruch. Nie ma on określonego celu, i nie martwi się tym, dla niego celem jest sama wędrówka. Każdy przystanek jest czasem i miejscem, z którego stara się wydobyć jak najwięcej. Od tego co zastanie na tym miejscu zależy jak długo tam zostanie. Nie ma zaplanowanej trasy, każdy dzień niesie ze sobą kolejne wybory drogi. Nie chce nigdzie zatrzymać się na dłużej, bo żadne miejsce nie jest w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Gna go do przodu ciągła nadzieja na spełnienie, pogoń za zmianą. Ucieka przed czymś nieokreślonym ku nierealnym wizjom, czegoś czego nie jest w stanie nazwać. Nawet jeśli napotka sytuację, która wydaje się być obiecująca, nie potrafi zostać, nie pozwala mu uczucie, że jeśli zostanie, to coś lepszego go ominie, i odchodzi. Jego życie to pasmo rozczarowań, ale potrafi się on tez cieszyć chwilą. Żyje tym, co tu i teraz. Wie, że jutro będzie już gdzieś indziej, więc nie musi martwic się tym co po sobie pozostawi, nie dba o opinię ludzi, których opuszcza. Żyje "mocno" i do końca, bez skrupułów. Nie chce przywiązywać się ani do miejsc ani do ludzi, by później nie odczuwać tęsknoty.
Następny typ to turysta. Podróże ludzie odbywali od zawsze, ale turysta jest postacią typową dla współczesności, ze względu na cel, w jakim odbywa podróż. A celem turysty jest zdobywanie wrażeń i kolekcjonowanie opowieści o wrażeniach.
Turysta nie odczuwa pokory wobec tubylców, ponieważ opuszcza dom z wyboru, a nie z przymusu jak to czyni włóczęga. Nic go z domu nie wygania oprócz potrzeby wrażeń. Podróżuje, bo nowych doświadczeń może dostarczy tylko inność, jaką napotyka się poza miejscem zamieszkania. Budowanie narracji o sobie samym eksponuje wrażenia. Zawsze jest troczę z boku, to co widzi ocenia drwiąco. Oczekuje, by miejsca, do których przybywa spełniały jego oczekiwania. Jeśli tak się nie dzieje, odwraca się plecami i podąża gdzieś indziej. Porównuje napotkane wrażenia i ceni je o ile są one różne od domowych. Dom jest zawsze z nim jako punkt odniesienia do oceny tego, co spotyka, zawsze wraca do domu, by pochwalić się swym łupem. Turysta, tak ja włóczęga, nie chce nigdzie zapuszczać korzeni, ale nie kryje się ze swą obcością, przeciwnie nawet ją podkreśla. Krytycznie ocenia zastaną sytuację i chce wiedzieć o niej jak najwięcej, samemu pozostając anonimowym. Często dorabia własne teorie do obserwowanej rzeczywistości. Towarzyszy mu poczucie bezpieczeństwa, ma przecież dom i pieniądze. To właśnie pieniądze powodują, że pada on często ofiarą mistyfikacji urządzanych przez tubylców, dają nam to, co chcemy zobaczyć a sami na tym korzystają. Turysta to nie tylko człowiek na wakacjach, to każdy z nas wędrujący przez życie. Pociąga nas tu chwilowość, która daje okazję do anonimowości, do bycia kimś, kim nie jesteśmy. Możemy nawiązywać przelotne znajomości, które szybko staną się tylko wspomnieniem. Turystyka to ucieczka od twardej rzeczywistości, od odpowiedzialności, od nas samych takich, jakimi jesteśmy na co dzień. Tylko co jest prawdziwym życiem, co jest codziennością, a co wakacjami? Nasze codzienne życie nabiera cech tej iluzji, i już nie wiadomo, co jest czym. Dom jest postulatem, potrzebą, bez świadomości jego istnienia nie czujemy się usprawiedliwieni, gdy zanurzamy się w wir "wakacyjnych" szaleństw.
Ostatni wzór wymieniony przez Barmana to gracz. Najważniejszą cechą gry jest to, iż znosi ona przeciwieństwo między koniecznością a przypadkiem. Odchodzi od twardej rzeczywistości, zaciera ją. Pozwala zręcznemu graczowi na dowolne manipulacje nią, jeśli tylko towarzyszy mu szczęście. Szczęście lub jego brak są niestety od gracza niezależne, dlatego iż konieczność i przypadek wymieszały się do tego stopnia, że jakiekolwiek logiczne analizy są bezużyteczne w takim świecie. Nie ma tu tez pewności. Gracz uważa, że w świecie gry nie rządzą żadne przewidywalne reguły, a zasadą organizującą jest tu ryzyko. Rezultat posunięcia gracza może być zgodny z jego oczekiwaniami lub nie, i tą niepewność gracz sobie bardzo ceni. W grze ważny jest też spryt i przebiegłość. Chodzi o wykorzystanie posiadanych walorów, można albo zmylić przeciwnika, albo źle zareagować na jego posunięcie i ujawnić swoje zamiary. Brakuje tu miejsca na sympatię, litość, wzajemną pomoc, przeciwnik to potencjalny wróg. W grze najważniejsza jest wygrana, wszystkie działania są podporządkowane pokonaniu przeciwnika.. Co ciekawe, po grze przeciwnik przestaje być wrogiem gracza, nie chowa urazy. Gdyby tak robił, to świadczyłoby to o tym, iż traktuje grę poważnie, a wtedy przestałaby ona być grą. W grze ważne jest to, iż nic nie jest ostateczne, zawsze można się odegrać w następnym starciu, poprzednie porażki można zatrzeć, unicestwić. Każda partia jest zamkniętą, izolowaną całością. Można ją w każdej chwili przerwać, zacząć inną.
Nie możliwe jest jedynie postępowanie w opozycji wobec jej przepisów, bo wtedy przestaje się być graczem. Bunt przeciwko grze jest zawsze skłonieniem się ku drugiej. Wszyscy jesteśmy graczami. Całe życie jest grą, bo i tutaj nie potrafimy oddzielić konieczności od przypadku, nie mamy pewności, żyjemy ryzykiem i kalkulacją zysków i strat, nie znamy gotowych niezmiennych praw. I wcale ich nie szukamy i nie mamy potrzeby ich odnalezienia, bo podoba nam się świat, w którym wiele rzeczy nie jest nieodwołalnych i nie do odrobienia.
Wzory te mają jedną ważną wspólną cechę, mianowicie wszystkie polegają na ucieczce od rzeczywistości, ich wykonawcy w jakiś sposób nie godzą się na zastaną sytuacje, chcą zyskać nad nią kontrolę lub kreować wedle swego uznania, w efekcie akt kreacji i jej wytwór staja się rzeczywistością. Zaciera się granica pomiędzy tym, co rzeczywiste jest a tym, co tylko zdaje się być realne. Przestaje mieć też sens pytanie o to, co jest "prawdą".
Wzory tu opisane występowały zawsze, lecz kiedyś miały one charakter marginalny społecznie i czasowo-przestrzennie, były właściwe pewnym wąskim grupom albo spotykano je w określonych miejscach lub czasie. Teraz zyskały one charakter masowy. Inna znacząca cecha, to, iż wzory te współwystępują w życiu tego samego człowieka w tych samych momentach życia. Nie trzeba wybierać pomiędzy nimi, mimo iż pewne ich aspekty są wobec siebie sprzeczne. Ale ta sprzeczność, niespójność i niekonsekwencja jest immanentną cechą człowieka ponowoczesnego.
Współczesne społeczeństwa cierpią na nadmiar wyboru. Nie ma jednego kanonu, jedynej właściwej drogi. Wszędzie napotykamy różnorodność wartości, norm, stylów życia, dróg rozwoju. Niektórzy szukając alternatywnych sposobów określania siebie wchodzą w różne subkultury lub wstępują do sekt. To dlatego w dzisiejszych czasach można zaobserwować wysyp grup i organizacji tego rodzaju. Brak jest trwałych społecznych ram , w obrębie których jednostka mogłaby dokonać samookreślenia. Ta wieloznaczność daje złudne poczucie wolności, niewyczerpalności możliwości, ale ciemną stroną jest dręcząca niepewność i tęsknota za prostotą. Jesteśmy zagubieni, nasze postępowanie zwykle jest niespójne i niekonsekwentne, bo i samo wyobrażenie o "właściwym" życiu jest tak samo niespójne. Zawsze gdy dokonujemy jakiegoś wyboru popadamy w konflikt z inną opcją, nigdy nie mamy pewności że postąpiliśmy właściwie, jesteśmy rozdarci, nie usatysfakcjonowani. Dokonujemy wyborów nie będąc pewni, co jest naszym celem, do czego dążymy, więc nie możemy być z siebie zadowoleni, nigdy nie osiągamy spełnienia.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |