Elektrownie wiatrowe – wady i zalety
Czytając jakiś czas temu książkę Andrzeja Kołaczkowskiego-Bocheneka "Nie idź tam, człowieku! Santiago de Compostela" trafiłem na opis wzgórza, z którego wyrastały białe słupy zaopatrzone w obracające się wirniki. Autor dostrzegał w tym widoku jedynie brzydotę zdewastowanego krajobrazu, lecz jego towarzysz z dumą w oczach pozwalał się fotografować na ich tle. Mamy tutaj do czynienia z dwoma odmiennymi podejściami. Pisarz reprezentuje pogląd realistyczny i nieco konserwatywny. Postawa jego przyjaciela z kolei kojarzy mi się z wiarą w przyszłość, którą ma nam zapewnić rozwój technologiczny oraz pewnego rodzaju romantyzmem typowym dla międzywojennych naukowców.
Podobnie jak pan Andrzej mam mieszane uczucia patrząc na wiatraki. Uchodzą za mało problematyczne, tanie i na tyle efektywne, że będą mogły wyeliminować konwencjonalne elektrownie, a w przyszłości także atomowe. Takie słowa słyszałem kilka lat temu. Niestety technologia i zwykła matematyka nigdy nie dawały podstaw do takich twierdzeń. Technologia oczywiście stale idzie do przodu podnosząc wydajność turbin, ale i tak nigdy nie dorównają one elektrowniom konwencjonalnym. Producenci turbin oferują duże osiągi 5 KW przy średnicy łopat 4 metrów, albo 1 MW przy średnicy łopat 50 metrów. W porównaniu z elektrownią w Bełchatowie produkującą 4440 MW wiatraki wyglądają śmiesznie. Z prostej matematyki wynika, że jeśli chcielibyśmy zamknąć jedną jedyną elektrownię w Bełchatowie to musielibyśmy wznieść 4440 dużych wiatraków. Czy to zrównoważyłoby nasze potrzeby energetyczne? Nie, ponieważ wymieniona liczba reprezentuje górną granicę tego na co je stać, a taką prędkość osiągają przy odpowiedniej prędkości wiatru, która w zależności od ukształtowania terenu może mieć miejsce przez 1/2 roku, 1/3 roku, albo w ogóle. Nawet jeślibyśmy wznieśli 13320 takich wiatraków, czyli 3 razy więcej, to i tak nie mamy pewności czy wiatr w tym konkretnym roku będzie wiał z odpowiednią siłą. Trzeba ich postawić znacznie więcej. Buduje się je z gotowych elementów, przywiezionych na miejsce budowy, a ustawia przy pomocy ciężkiego sprzętu budowlanego np. dźwigów i koparek. Nie jest to prosta operacja, ponieważ niektóre elementy potrafią ważyć grubo ponad 100 ton. Duże wiatraki wbrew pozorom są dość delikatne, wymagają także szczególnej konserwacji. Z ruchomych części bez przerwy wycieka olej i w mechanizmie stale gromadzą się owady i piach. Koszt całkowitego zastąpienia elektrowni w Bełchatowie wiatrakami byłby więc tak gigantyczny, że nikt się na do długo nie zdecyduje. Tym samym wiara w zastąpienie elektrowni konwencjonalnych przez farmy wiatrowe okazuje się być mrzonką.
O wiele bardziej prawdopodobna jest budowa jednej lub dwóch elektrowni atomowych, które powinny nas uniezależnić od węgla i zapewnić energię dla wielce energochłonnego przemysłu. Właśnie ten model staje się najpowszechniejszy w Europie. Na naszym kontynencie panuje moda na ekologizm niewiele mający wspólnego z przyrodą. To w imię ekologizmu stawi się wciąż nowe konstrukcje wiatrowe, mimo że nikt z nimi na poważnie nie wiąże przyszłości. Obecnie prawie wszystkie państwa graniczące z Polską posiadają przynajmniej jedną elektrownię atomową. Nawet Holendrzy których symbolem stał się wiatrak i ekologiczne podejście do życia, posiadają dwie elektrownie atomowe, Niemcy posiadający najwięcej wiatraków posiadają aż kilkanaście elektrowni atomowych, a Francja już dawno oficjalnie oparła swoją energetykę o atom mimo posiadania sporej liczby wiatraków. Poza tym podnoszone są argumenty dotyczące szpecenia krajobrazu, zabijania ptactwa, infradźwięków, a nawet osłabiania siły wiatru.
Jednak zupełne zrezygnowanie z siłowni wiatrowych także nie wydaje się być właściwe. Nigdy nie słyszałem aby czyjeś domostwo uniezależniło się od dostaw energii płynącej z elektrowni dzięki panelom słonecznym czy wiatrakom. Samej możliwości pozyskania energii z jak największej ilości źródeł jest warta rozważenia. Powinny się nad tym zastanowić zwłaszcza osoby zamieszkujące tereny odizolowane od świata lub takie którym z różnych przyczyn nie może być dostarczona wystarczająca ilość energii elektrycznej. Wiatraki można zbudować bezpośrednio na polu które można uprawiać, nie produkują zanieczyszczeń, budowa wcale nie trwa długo, a technologia jest prosta do bólu. Teoretycznie każdy kto posiada pewną wiedzę na temat silnika elektrycznego oraz elektryki może zbudować niewielką turbinę we własnym zakresie. Naprawa także nie jest szczególnie skomplikowana. Problematyczne może się jednak okazać umieszczenie jej na odpowiedniej wysokości.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA
|