Ali i siodło sułtana
Pewien mały chłopiec miał mnóstwo zabawek. Trzymał je w swoim pokoju i spędzał wśród nich wiele czasu. Najbardziej lubił udawać, że jest wielkim geneerałem i dowodzi wojskiem ołowianych żołnierzyków. Staczał wielkie bitwy, w swoim bloku rysował mapy i gromkim głosem wydawał rozkazy.
Kiedy na urodziny dostał ołowianą armię, zauważył, że przez pomyłkę jeden z żołnierzyków został odlany bez prawej nogi. Mimo to chłopiec-generał ustawił okaleczoną figurkę w pierwszej linii, bo wierzył, że dokona ona wielu bohaterskich czynów. „Jesteś najdzielniejszym żołnierzem", mawiał.
Po skończonej zabawie ołowiane żołnierzyki wędrowały do tekturowego pudła. Mały chłopiec nie wiedział, że gdy nadchodziła noc i wszyscy domownicy - nawet pies i kot - zasypiali, zabawki ożywały. Wtedy z dziecinnego pokoju dobiegał wesoły gwar głosów, wtedy również dzielny ołowiany żołnierzyk poznał śliczną ołowianą tancerkę.
Tancerka bardzo polubiła skromnego żołnierzyka, który wstydził się jej wyznać, że kocha ją całym sercem. W ciągu dnia, gdy chłopczyk bawił się swą armią, nasz bohater spoglądał z nadzieją, czy ukochana zauważa jego waleczność. A nocą, gdy pytała go czy się bał, dumnie odpowiadał: „nie".
Rozkochany wzrok i tęskne westchnienia żołnierzyka nie uszły uwagi złośliwego diabełka z pudełka.
Ej, ty, kulawy! Przestań gapić się na tancerkę! - zawołał złośliwy diabełek do żołnierzyka pewnego wieczoru.
Biedny żołnierzyk tak się zawstydził, że aż się zaczerwienił.
Nie słuchaj diabełka. Jest brzydki i zazdrosny - wyszeptała wtedy śliczna tancerka, po czym dodała, także się rumieniąc: - Ja bardzo lubię twoje towarzystwo...
Obie ołowiane figurki były zbyt nieśmiałe, by wprost mówić o swoich uczuciach.
Nadszedł jednak dzień, kiedy zakochana para została okrutnie rozdzielona. To chłopiec-generał ustawił żołnierzyka na parapecie okna.
Teraz tu będzie twój posterunek. Zostań i przez okno wypatruj wroga! - powiedział, a potem bawił się innymi żołnierzykami.
Przez kilka następnych letnich dni żołnierzyk stał na wysokim parapecie, skąd mógł tylko zerkać na swą ukochaną. Pewnego popołudnia rozpętała się straszliwa burza. Ulewny deszcz zacinał, a porywisty wiatr szarpnął firanką i... bęc! ołowiany żołnierzyk wypadł przez otwarte okno! Upadł na ziemię głową w dół, a ostry bagnet wbił się głęboko. Padało, grzmiało, aż na ulicy potworzyły się wielkie kałuże, a rynsztokami popłynęły rwące potoki wody.
Kiedy ulewa wreszcie się zmniejszyła, grupa chłopaków z pobliskiej szkoły wybiegła na dwór. Śmiejąc się i żartując, przeskakiwali kałuże. Tylko dwóch z nich ostrożnie posuwało się wzdłuż ściany domu, by ich nie zmoczył wciąż padający deszcz. I to właśnie ci dwaj chłopcy zauważyli uwięzionego w rozmokłej ziemi żołnierzyka.
Szkoda, że ma tylko jedną nogę. Złamanego nie będę przecież brał do domu - powiedział pierwszy z nich.
Drugi zaś podniósł figurkę i schował do kieszeni.
Weźmiemy go - oświadczył. - Jeszcze może się nam przydać.
Tymczasem po drugiej stronie ulicy woda płynąca do rynsztoka znosiła małą papierową łódeczkę.
Włożymy żołnierzyka do łódki i będzie z niego marynarz - powiedział chłopiec, który podniósł figurkę.
I w ten sposób dzielny ołowiany żołnierzyk został żeglarzem.
Wartko płynąca woda zniosła lekką łódeczkę do miejskiego kanału. Podziemne korytarze były głębokie i brudne. Szare szczury zdziwione przyglądały się niezwykłemu żeglarzowi.
Wkrótce papierowy stateczek zaczął rozmakać i tonąć. Tym razem prawdziwe niebezpieczeństwo zajrzało żołnierzykowi w oczy. Nie odczuwał strachu -w końcu w największych bitwach umiał stawić czoło nieprzyjaciołom.
Tymczasem łódeczka wypłynęła z podziemnego kanału i wpadła do rzeki. Tam przewróciła ją wielka fala, a żołnierzyk zaczął opadać na piaszczyste dno. „Nigdy już nie zobaczę mojej słodkiej tancerki" - zdążył jeszcze pomyśleć, ale w tym momencie jakaś ogromna paszcza zamknęła się nad nim.
Wydarzenia przybrały niespodziewany obrót: żołnierzyk znalazł się w żołądku ryby, którą zwabił jego błyszczący, kolorowy mundur.
Biedna ryba nie zdążyła nacieszyć się pełnym brzuchem, bo w chwilę potem dostała się w rybacką sieć i wkrótce już rzucała się na dnie wielkiego kosza, w którym niesiono ją na targ na przystani.
Tymczasem pewna kucharka wybrała się po zakupy. Pracowała ona w tym samym domu, w którym kiedyś mieszkał ołowiany żołnierzyk. „O, ta ryba będzie w sam raz dla dzisiejszych gości" - pomyślała na widok świeżutkiej ryby wyłożonej na straganie. Wkrótce w kuchni kucharka rozcięła brzuch ryby, chcąc ją dobrze oczyścić i oprawić. A tam, ku swemu zdziwieniu, znalazła ołowianego żołnierzyka.
A to ci dopiero! - zawołała. - Wyglądasz, laleczko, zupełnie jak jeden z żołnierzyków naszego panicza!
Tak! To mój żołnierzyk! - ucieszył się chłopczyk, kiedy ujrzał jednonogiego żołnierzyka. - Ciekawe, jak znalazłeś się w żołądku ryby? - zastanawiał się głośno, ale ołowiane żołnierzyki nie potrafią mówić, więc niczego się nie dowiedział.
Chłopiec tak się cieszył z odzyskania zabawki, że postanowił postawić ją na honorowym miejscu - na kominku, tuż obok ślicznej tancerki należącej do jego siostrzyczki.
- Będzie z was dobrana para - szeptał zadowolony.
Zakochani wreszcie się połączyli. Żołnierzyk i tancerka byli ogromnie szczęśliwi, że są znowu razem. Nocami, gdy razem z innymi zabawkami ożywali, szeptali sobie czule o tym, co im się przydarzyło podczas rozłąki. Jednak zły los postanowił zgotować im kolejną niespodziankę.
Któregoś dnia przeciąg uniósł zasłonę okienną i strącił delikatną tancerkę do kominka. Żołnierzyk poczuł tylko wielkie ciepło i zapach topionego ołowiu. Pogrążony w bezsilnej rozpaczy rozumiał, że nie może pomóc ukochanej. Ogień, największy wróg ołowianych figurek, buchał wesoło, jakby naśmiewając się z jego nieszczęścia.
- Tancereczko! - zawołał żołnierzyk, po czym kiwnął się na swej jedynej nodze, by spojrzeć z parapetu kominka w dół i ostatni raz popatrzeć na ukochaną.
Z ognistej czeluści smutna tancerka wyciągała do żołnierzyka ramiona, żegnając się na zawsze. A wtedy dzielny ołowiany żołnierzyk wychylił się jeszcze raz, po czym spadł prosto w palenisko. Wydawało się, że zakochane figurki po raz ostatni znalazły się blisko siebie. Po chwili ich podstawki zaczęły stapiać się w jedno, aż w końcu przybrały kształt ołowianego serca.
Na ten właśnie moment do pokoju wpadł chłopiec. Długim pogrzebaczem wyciągnął ulubieńców z paleniska, a gdy ostygli już oboje, powiedział:
- Miałem rację, że będzie z was dobrana para. Odtąd już się nie rozstaniecie. W specjalnym pudełku wykładanym aksamitem będzie wasz dom. Oboje sobie na to zasłużyliście.
Nikt nigdy wcześniej nie widział równie kochającej się pary, ale nic dziwnego, w końcu żołnierzyk i tancerka mieli podstawkę w kształcie serca.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |