|
RYS HISTORYCZNY |
|
Rys historyczny
Historia fotografii to historia, która nie ma wielu wybitnych fotografów zajmujących się zgłębianiem tej tematyki. Pomijamy oczywiście agencje fotograficzne, fotografów potrafiących wykonać doskonałe zdjęcia, ale nie o tym tu mowa. Poszukiwanie osób, fotografów poświęcających swój czas do dogłębne doskonalenie warsztatu w tym temacie nie jest proste. Oto osobistości, o których warto wspomnieć.
B e r n d i H i l l a B e c h e r . Małżeństwo niemieckich fotografów, którzy od dnia ślubu, z punktu widzenia działalności artystycznej, stanowią jakby jeden organizm. Dokumentują obiekty przemysłowe, najchętniej niewielkie, wolnostojące. Silosy, wieże wodne i wieże ciśnień. Ale nie gardzą też magazynami, konstrukcjami z rur i rusztowań. Właściwie nieznane są ich zdjęcia na inny temat- swój projekt rozłożyli na całe życie i jemu się praktycznie oddali. Najważniejszą cechą, jaką odznaczają się ich fotografie to skrajny obiektywizm. Fotograf nie ma prawa pozostawić na zdjęciu śladu swoich emocji czy refleksji. Często zdjęcia Becherów są nazywane wręcz lodowatymi- to dokument w najczystszej postaci, całkowicie oddany idei ukazania fotografowanego obiektu jak najbardziej realistycznie. By osiągnąć ten cel fotografowie używają kamer wielkoformatowych. Wszystkie zdjęcia są też czarno-białe, jak na klasyczną dokumentację przystało, robione w naturalnym świetle o przeciętnym natężeniu. Nie ma szans dopatrzeć się na zdjęciach Becherów subiektywnych odniesień, śladów po fotografach. Są z prawdziwie niemieckim umiłowaniem porządku tworzone w sposób bardzo ortodoksyjny, konsekwentnie, według 45 lat temu wyznaczonych reguł. Do dziś powstało ich już tysiące, bardzo do siebie podobnych portretów silosów i magazynów. Artyści dodatkowo najchętniej wystawiają je w dużych cyklach, po kilkadziesiąt sztuk- oddziaływanie jako pewnej całości, zestawienie ich ze sobą. Ich „Rzeźby anonimowe” są rzeczywiście godnym polecenia dokumentem.
Jaki jest cel tych zdjęć, jaka głębsza idea przyświeca tym pracom?
Po pierwsze: Becherowie dokumentują budynki, które znikają – są burzone, same niszczeją, tracą swe pierwotne funkcje. Zbierają więc dziedzictwo, po którym niedługo nie będzie śladu.
Po drugie: pozornie, jak się nad tym zastanowić: wszystkie tego typu budowle są bardzo do siebie podobne.
Becherowie cykle składają właśnie na takiej zasadzie, tematycznie: osobno silosy, osobno wieże ciśnień, osobno zbiorniki wodne. Gdy spojrzy się na kilkadziesiąt, wykonanych w ten sam sposób zdjęć, łatwo sobie uświadomić różnice w stylistyce budowli o tym samym zastosowaniu.
To niezwykły paradoks tego konceptualnego projektu. Tysiące identycznych na pierwszy rzut oka zdjęć pokazują budowle też niby takie same, a jednak…
Sami mówią o fotografowanych obiektach: "ich anonimowość staje się ich stylowością". Takie ujęcie powoduje swoiste wypaczenie: zwyczajowo pomijane budowle, mające określoną funkcję, ale nie rozpatrywane w kategoriach estetycznych, tu, za pomocą zdjęć Becherów, urastają do takiej właśnie rangi, uwalniają się od swoich cech utylitarnych, stając się interesującymi w zupełnie innym kontekście.
E z r a S t o l l e r . Amerykański fotograf, który znany jest głównie architektom i badaczom dziejów budownictwa. Ezra Stoller bowiem wsławił się przede wszystkim fotografowaniem najsłynniejszych dzieł światowego modernizmu- jego zdjęcia do genialny fotograficzny przewodnik po najważniejszych dziełach XX-wiecznej architektury. Ukończył Wydział Architektury na Uniwersytecie w Nowym Jorku i już w czasie studiów zaczął robić zdjęcia- tworzył na własny użytek bazę zdjęć budynków, które widział i które go zafascynowały lub zainspirowały. Po II wojnie zajął się profesjonalnie fotografią, pozostając przede wszystkim wiernym architekturze. Już wtedy powszechna była opinia na temat Stollera, że jego zdjęcia łączą w sobie dwie cechy, które niezwykle trudno połączyć w jednym zdjęciu. Jemu udało się tworzyć fotografie, które doskonale i dokładnie pokazują budynki, ale zarazem są po prostu świetnymi zdjęciami, także pod względem kompozycji, światła, techniki wykonania. Można śmiało powiedzieć, że zdjęcia Stollera przynależą do dwóch światów jednocześnie: są architektoniczną dokumentacją (o sfotografowanie ich budowli zabiegali u Stollera wszyscy najwięksi wówczas architekci), publikowaną w specjalistycznych magazynach, ale jednocześnie te same zdjęcia kupowały muzea do swoich kolekcji- traktujące te prace jak dzieła sztuki. Richard Meier, słynny amerykański architekt-modernista, mówi o Stollerze: „On posiadł niezwykłą umiejętność, polegającą na tym, że widząc budynek wiedział od razu, co w tym projekcie jest najważniejsze i jak to pokazać innym.”
H i r o s h i S u g i m o t o . Japoński fotograf, na którego jedną z ostatnich wystaw „Architecture” warto zwrócić uwagę. “Architektura” powstawała od roku 1997 do 2002, początkowo na zamówienie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Francisco jako wystawa “At the End of the Century - One Hundred Years of Architecture”. Po pokazaniu wystawy w roku 1999 Sugimoto kontynuował pracę i jej ostateczny rezultat widzimy na wystawie w Chicago. Trzydzieści bardzo dużych, czarno-białych fotografii przedstawia znane dzieła mistrzów architektury XX w. Umieszczono je- wedle koncepcji autora- w dwóch jednakowych salach, po jednej stronie ustawionych w równych odstępach szarych „ścian”. Zdjęcia są niewidoczne od strony wejścia. Trzeba przejść salę do końca i ogarnąć wzrokiem całość, aby zacząć je oglądać. Pierwszym odruchem, przed którym trudno się powstrzymać nawet przygotowanemu widzowi, jest mrużenie oczu w nadziei na ustawienie ostrości. Wysiłek jest skazany na niepowodzenie – Hiroshi Sugimoto fotografował swoje obiekty w taki sposób, aby były nieostre. Pozbawił je detali, zostawiając samą istotę architektury. Jak mówi, stara się odtworzyć w wyobraźni wizję architekta, zanim ten zaczął realizować swój projekt. Tropi wstecz oryginalną ideę, wychodząc od ukończonego produktu. Jego obrazy nie mają nic wspólnego z fotografią architektury, do jakiej przywykliśmy. Nie rejestrują i nie opisują budynków i konstrukcji, ale przekazują ich esencję. Są seansem spirytystycznym, na którym duchy portretowanych obiektów jawią się w bardzo japońskiej, minimalistycznej postaci.
Na wystawie znalazły się takie ikony nowoczesnej architektury, jak Empire State Building zespołu Shreve, Lamb i Harmon, World Trade Center projektu Minoru Yamazaki, dwa Muzea Guggenheima – nowojorskie Franka Lloyda Wrighta i Franka Gehry w Bilbao, Chapel de Notre Dame du Haut – Le Corbusiera, Wieża (Gustave) Eiffela czy Most Brooklyński – Johna i Washingtona Roeblingów. Te i wszystkie pozostałe budowle są pokazane w zupełnie bezludnym krajobrazie, wyizolowane z realnego świata swoim zamgleniem, zawieszone w czasie i przestrzeni.
H e l e n e B i n e t . W rzeczywistości to, co robię, dotyczy emocji, niektóre budynki i niektórzy architekci wywołują silne emocje. To trudne do wyjaśnienia, ale- jeśli mam szczęście- powoli i spokojnie mogę odnaleźć te uczucia i emocje w ciemni, kiedy moje zdjęcia rodzą się na kliszy.
Szwajcarska artystka jest jedną z najbardziej znanych fotografów, wyspecjalizowanych w fotografowaniu architektury. Pracuje na zlecenie najlepszych pracowni na świecie; to prestiż dla architekta, jeśli to jej właśnie zdjęcia może zamieścić w prezentacji swojej najnowszej budowli.
Ale nie są to zdjęcia dokumentacyjne, katalogowe, czyli zazwyczaj zimne i bez wyrazu. Binet tak naprawdę robi zdjęcia banalne – czeka na dobre światło, zwraca uwagę na kolor, dopasowuje do potrzeb, czy zdjęcie ma być kolorowe czy czarno-białe. Ale nic nie modyfikuje, nie udziwnia, nie "dodaje od siebie". Bo przecież nie o wizję artystyczną tu chodzi, tak samo jak nie o zdjęcie katalogowe. Celem jej pracy jest stworzenie atrakcyjnego obrazu – który pokaże wszystkie aspekty techniczne budynku, ale zarazem zaprezentuje go w wizualnie ciekawej formie.
Dlatego Binet nie boi się skrótów, linii skośnych, zaburzeń perspektywy, które dokumentaliście nawet by nie przyszły do głowy. Jej zdjęcia sprawiają wrażenie, jakby były wynikiem zwykłego zainteresowania strukturą budynku, która zdarzyć się może każdemu, kto mija podczas spaceru jakiś gmach. Binet potrafi więc zachwycić się zachodzącym za budynkiem słońcem, światłem latarń stojących wokół, sceną, gdy fotografowany budynek mija autobus. Żadnych szalonych wizji – zwykłe, ale ciekawe zdjęcia wynikające z dobrego przyjrzenia się budynkowi, nie zaś z cyfrowej obróbki.
J u l i u s S h u l m a n . Architektura modernistyczna zawdzięcza bardzo wiele Juliusowi Shulmanowi. To On udowodnił, że proste budynki, złożone z najprostszych brył i pozbawione jakiejkolwiek dekoracji mogą być monumentalne, eleganckie i funkcjonalne. Po prostu piękne. Jego zdjęcia są wręcz magiczne, hipnotyzujące, urzekające- mimo że nie przedstawiają nic innego, jak budynki i ich wnętrza. Shulman jako pierwszy fotograf architektury wprowadził na zdjęcia ludzi, nadając im bardziej osobisty wydźwięk, bo fotografował nie modeli, a po prostu mieszkańców danego domu. Ale nawet i na tych „bezludnych” fotografiach każdy budynek uderza stylem, elegancją, magnetycznym wydźwiękiem.
Sednem każdej fotografii, jaką robimy, jest jej zdecydowanie i celowość. Ma emanować siłą. Przykuwać uwagę. Ilustrować moc: wizualną, architektoniczną, estetyczną. Ma nieść ze sobą jasny przekaz. Nie ma znaczenia czy na zdjęciu jest kolor, czy czerń i biel. Uwagę przykuwa temat. Zdjęć nie musisz objaśniać. Po co objaśniać fotografię? To wybór fotografa, jego kompozycja. To przekaz, na który zareagowałeś. Tak więc czym jest fotografia? To wstrząs, coś w Twoim umyśle.
Dla mnie Shulman i Binet to ikony współczesnej fotografii. Niedoścignieni mistrzowie, bez których fotografia architektury nie miałaby racji bytu.
Nie tylko zagranica może pochwalić się znakomitymi artystami w tej dziedzinie. W Polsce również znajdziemy doskonałych fotografów zajmujących się w swej twórczości głównie architekturą. Hanna Długosz, Wojciech Kryński i Juliusz Sokołowski to z pewnością godni polecenia działający profesjonaliści. |