Temat: Trują gazy bojowe w Morzu Bałtyckim
Morze Bałtyckie kojarzy się głównie z przyjemnym sposobem spędzenia urlopu w jednym z nadmorskich kurortów. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, iż to jedno z najmłodszych mórz na Ziemi jest swojego rodzaju tykającą bombą ekologiczną. Na dnie morza zalegają gazy bojowe oraz amunicja, przykre pamiątki z I i II wojny światowej. Bezpośrednio po zakończeniu wojen nie znano jeszcze skutecznych i bezpiecznych technologii, umożliwiających likwidację niepotrzebnych zasobów broni chemicznej. Pierwotnie, zgodnie z ustaleniami układu poczdamskiego, nadmierne zasoby miały być zatopione w północnej części Atlantyku, gdzie głębokość wynosiłaby ponad 4 tysiące m. Niestety, wybrano wariant szybszy, ale przede wszystkim tańszy. Broń zatopiono w płytkich wodach Bałtyku, bezpośrednio w skrzyniach i drewnianych beczkach, przez co jeszcze przed zatopieniem mogły dryfować po wodach Bałtyku. Broń chemiczną należącą do niemieckiego Wehrmachtu zatapiano pod nadzorem wojsk radzieckich i alianckich. Wymienia się trzy główne rejony, w których na pewno spoczywają trucizny: Mały Bełt, Głębia Bornholmska oraz Głębia Gotlandzka, a w szczególności jej południowo-zachodnia część, jednak akwenów, gdzie dokonano zatopień może być nawet 60. Bojowe środki trujące stanowią zasadniczy element broni chemicznej i służą do zatruwania i zabijania ludzi podczas trwania konfliktów zbrojnych. Najczęściej są to ciała stałe oraz ciecze, rzadziej występują w postaci gazów. Skutkiem ich użycia jest przede wszystkim bardzo szkodliwe zanieczyszczenie wody, powietrza i gleby. W latach 70. XX wieku naukowcy Instytutu Oceanografii, działającego przy Uniwersytecie Gdańskim, oszacowali, iż na dnie Morza Bałtyckiego znajduje się od 40 do 60 tysięcy ton amunicji chemicznej, w której może znajdować się nawet 13 tysięcy ton bojowych środków trujących pozostałych po konfliktach zbrojnych. Amunicja to przede wszystkim fugasy, miny, bomby lotnicze, świece i granaty dymne, pociski artyleryjskie. Bojowymi gazami trującymi drzemiącymi na dnie morza są między innymi: luizyt, iperyt, chloroacetofenon oraz tabun. Wszelkie odmiany iperytu oraz bardzo podobny w działaniu luizyt to środki parzące (nekrozujące), które działają destrukcyjnie na błony śluzowe oraz skórę. Do organizmu człowieka dostają się drogami oddechowymi a także bezpośrednio przez skórę. Objawami zatrucia są uszkodzenia oczu, skupiających się głównie wokół spojówek i rogówek, co prowadzi do utraty wzroku, podrażnienie dróg oddechowych a w rezultacie ich stan zapalny, a także zaczerwienienia, pęcherze i owrzodzenia skóry. Bezpośrednią przyczyną śmierci w przypadku zatrucia bojowymi środkami trującymi jest paraliż mięśnia sercowego jak również paraliż mięśni oddechowych. Ta apokaliptyczna wręcz wizja wydaje się być tykającą bombą ekologiczną, której wybuch może nastąpić w każdym momencie. Przez długi czas problem zatopionych na dnie Morza Bałtyckiego środków chemicznych nie był w ogóle poruszany. Zasadniczo, zalegające na dnie Bałtyku trucizny nie stwarzają zagrożenia tak długo, jak tylko będą tam spoczywać. Większość z nich ma postać oleistych płynów i substancji bardzo gęstych jak plastelina, które ciężko albo w ogóle nie rozpuszczają się w wodzie. Problem zaczyna się wraz z naruszeniem pojemników, tym bardziej ich wyłowieniem. W tym miejscu rodzi się pytanie, co w takim razie robić z realnie istniejącym, ale uśpionym zagrożeniem? Pierwszym i najważniejszym krokiem, jaki należałoby podjąć, jest zidentyfikowanie oraz możliwie jak najbardziej precyzyjne wskazanie miejsc zatopienia bojowych środków trujących. Wyławianie i niszczenie nie jest najlepszym rozwiązaniem. Głównie ze względu na niebezpieczeństwo, ale także bardzo wysokie koszty tego typu operacji. Następnym krokiem powinno być dokładne poinformowanie oraz przeszkolenie rybaków w kierunku obchodzenia się z tymi groźnymi znaleziskami. Oczywiście nie tylko rybacy powinni zostać doinformowani. Akcja informacyjna powinna być zaadresowana do szerokiego grona odbiorców, turystów i zwiedzających, ale głównie do mieszkańców nadmorskich miejscowości oraz portów. Proponuje się kilka możliwości zneutralizowania broni chemicznej: fizyczne, które polegałoby na przykryciu zidentyfikowanych wcześniej miejsc zatopień warstwą tworzywa sztucznego lub betonu, chemiczne, skupiające się zasadniczo na reakcji rozkładu wraz z działaniem odkażającym (dwa sposoby: przy użyciu srebra oraz za pomocą rutenu) oraz fizykochemiczne, czyli spalanie w łuku plazmowym. Zagadnieniem rozstrzygającym podjęcie wszelkich akcji związanych z zatruciem Bałtyku jest ustalenie kosztów oraz tego, kto je poniesie. Z punktu prawnego to zagadnienie na pewno nie należy do najprostszych, jednak mając na uwadze myślenie perspektywiczne, wybiegające w przyszłość, należy je jak najszybciej rozstrzygnąć i rozpocząć konieczne działania, mające na celu ochronę ludzi i naprawienie podjętych w przeszłości, ale niekoniecznie przemyślanych decyzji. ®© GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |