Temat: Szop Pracz - zaginiony świat
Przy okazji rozmów o gatunkach inwazyjnych nie sposób pominąć szopa pracza, który jeszcze do niedawna kojarzył nam się z Ameryką Północną i przedmieściami kanadyjskich miast, albo z opowieścią o pięknej, indiańskiej księżniczce Pocachontas, której podczas wędrówek towarzyszył właśnie przedstawiciel tego gatunku. Obecne szop pracz to wielki kolonizator nowych dla siebie lądów i bez kozery trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie, co niekoniecznie jest dobre dla rodzimej fauny danego obszaru… Szop pracz jest drapieżnym wszystkożercą Szop pracz (Procyon lotor) to średniej wielkości ssak należący do rodziny szopowatych z rzędu drapieżnych. Dorasta do wielkości 40-70 cm długości ciała, do czego należy doliczyć ogon mierzący 20 – 40 cm, i może ważyć nawet 15 kg, ale według biologów zajmujących się tymi ssakami średnia masa ciała mieści się w granicach między 3,5 a 9 kg. Im dalej na północ, tym osobniki są większe, a najmniejsze szopy pracze żyją w południowych krańcach zasięgu występowania. Masa ciała tych zwierząt zależy również od pory roku, bowiem jesienią ssaki gromadzą zapasy tkanki tłuszczowej, w związku z czym mogą ważyć więcej niż wiosną. Na dodatek samce są cięższe od samic średnio o 15-20 %. Największą aktywność wykazuje nocą. Teraz zajmijmy się futrem oraz umaszczeniem szopa pracza. Na początek głowa – w stosunku do reszty ciała całkiem duża. Na niej wokół oczu wyrastają czarne włosy, które tworzą maskę. Przypominają mi się bajki, w których tego zwierzaka przedstawiano jako drobnego złodzieja i kombinatora ubranego w charakterystyczną niebieską czapkę z białymi oczami świecącymi pośród tej czarnej „maski”. Reszta ciała jest szara, bardzo puszysta, a ogon – czarnobiały – trochę jak ten u lemurów katta, tyle że bardziej puchaty. Włosy długie, sztywne, gęste i co najważniejsze nie przepuszczają wilgoci. To zabezpieczenie sprzed ewentualnymi mrozami oraz uszkodzeniami ciała spowodowanymi warunkami atmosferycznymi, a także chorobami skóry. Wilgoć bowiem może predysponować do pojawienia się grzybicy lub tworzyć odpowiednie środowisko do rozwoju innych pasożytów. Poza tym stanowi doskonały izolator, chroniąc ssaka przed ewentualnymi stratami ciepła. Należy do zwierząt wszystkożernych, jednak większość jego diety, bo aż 2/3, stanowią pokarmy pochodzenia zwierzęcego (ok. 40% to bezkręgowce, a 27% kręgowce), natomiast pozostała 1/3 to rośliny. Niewątpliwie w pozyskiwaniu pokarmu najważniejszym zmysłem będzie dotyk, dzięki któremu szopy pracze pewnie, a także z ogromną ostrożnością i czułością, chwytają pozyskane jedzenie. Zwłaszcza przednie łapy są wyposażone w ogromną ilość zakończeń czuciowych nerwów. Co ciekawe między palcami brak błony, która by je spajała. Ta cecha odróżnia je od pozostałych przedstawicieli rzędu drapieżnych, którzy takie błony posiadają. Wszystkie pięć palców mogą działać zupełnie niezależnie od siebie. Podobnie jak dłonie człowieka, tak samo dłonie szopa pracza są pokryte warstwą nabłonka, który buduje naskórek, a wszystko po to, żeby zabezpieczyć zwierzę przed ewentualnymi uszkodzeniami. Te bez wątpienia mogłyby zaburzyć zmysł dotyku, tak ważny przecież w życiu tych zwierząt. Dzięki dobrze rozbudowanemu systemowi czucia, ssak jest w stanie rozpoznać przedmioty trzymane w dłoniach właśnie po dotyku, nie musząc ich oglądać. Bo wzrok, jak na drapieżnika przystało, nie należy do najlepszych. Niektórzy przyrównują go do wzroku psa, a zatem możemy wyobrazić sobie, że obrazy widziane oczami szopa pracza to obrazy w barwach sepii, które na dodatek nie są dobrze wyostrzone, jeśli znajdują się stosunkowo daleko. Czego wzorkiem nie może, to węchem nadrabia! Podobno ten zmysł pozwala rozróżniać poszczególne osobniki oraz zapewnia orientację w terenie, zwłaszcza nocą. Ciąża trwa około 65 dni i wiosną samica rodzi 2-5 młodych, którymi zajmuje się do jesieni. Wtedy osobniki usamodzielniają się, dzięki czemu samica zyskuje czas na zgromadzenie zapasów tłuszczu przed nadchodzącą zimą, a w związku z tym zbliżającą się kolejną rują. Szop pracz wielu Europejczykom jest znany ze zdjęć do filmów przyrodniczych, które były realizowane na terenie Ameryki Północnej. Zwierzę z czarno-białym ogonem czmychające pod osłoną nocy po ulicach przedmieść wielkich miast i przerzucające swoimi sprawnymi przednimi łapkami zawartość koszy na śmieci w poszukiwaniu czegoś smakowitego. Ameryka Północna to ojczyzna tego zwierzęcia. Możliwości wędrówki stamtąd do Starego Kontynentu są bardzo ograniczone. Z jednej strony ogromna bariera w postaci Oceanu Atlantyckiego, a z drugiej także Ocean tyle, że Pacyfik. Można by powiedzieć, że wąski przesmyk między Azją a Alaską byłby idealnym miejscem do przekroczenia granicy między Azją a Ameryką i później wkroczyć do Europy, ale wraz z ociepleniem klimatu miejsce to nie zamarza, dlatego przekroczenie go w sposób naturalny, poprzez wędrówkę jest praktycznie niemożliwe. Poza tym nawet, gdyby cieśnina Beringa zamarzała, to i tak jej przekroczenie graniczyłoby z cudem. Zajęłoby to zwierzęciu kilka, jak nie kilkanaście dni, a może nawet tygodni. Bez jedzenia, bez picia, bo wokół przecież tylko słona woda, zatem przetrwanie w tych warunkach graniczyłoby z cudem. Zwłaszcza w takich warunkach, jakie zapewnia zima, a wtedy zapotrzebowanie organizmu na energię jest przecież wyższe niż zazwyczaj i o wycieńczenie organizmu nietrudno. Zatem jak się znalazł na terenie Starego Kontynentu? Musimy cofnąć się do początków XX wieku, kiedy to szopy pracze albo sprowadzano do hodowli i co któreś, bystrzejsze zwierzę uciekło, albo ssaki specjalnie introdukowano. Taka sytuacja miała miejsce w Niemczech, gdzie na chwilę obecną występuje całkiem spora, stabilna, poza amerykańska populacja tego gatunku. Tam drapieżnik ten pojawił się około roku 1927. W okolicach Frankenburgu w Hesji introdukowano 6 osobników. Następnie w 1934 zasilono populacje o kolejne 7 osobników. Około roku 1945 wypuszczono kolejne 25 zwierząt i miało to miejsce w lasach okalających miejscowość Wolfshagen. Droga do Polski Kolejnym krajem skolonizowanym przez szopy pracze jest Francja, a dokładniej jej północne krańce, gdzie zwierzęta zostały wypuszczone przez lotników ze Stanów Zjednoczonych. Natomiast z drugiej strony Europy, na terenach dawnego Związku Radzieckiego w latach 1936-1958 wprowadzono do środowiska 1240 osobników. W ten sposób chciano zyskać kolejny gatunek łowny, który miał być pozyskiwany ze względu na futro. Introdukcji szopa pracza na terenie ZSRR dokonano w dzisiejszej Białorusi oraz na Kaukazie w Azerbejdżanie. Już w latach ’70 ub. wieku liczebność na terenach Kaukazu szacowano na około 20 000 osobników! W latach ’50 z kolei szopa wprowadzono do środowiska w Czechach, ale tutaj próżno szukać danych o liczbie zwierząt, które zostały wysiedlone. A jak to było w Polsce? Według danych Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk pierwszy raz obserwacja tego zwierzęcia na terenach Polski jest datowana na rok 1927. Najprawdopodobniej główną przyczyną pojawienia się ssaków na terenie naszego kraju były wędrówki zwierząt z krajów ościennych. Następnie do wzmocnienia liczebności przyczyniły się ucieczki z hodowli bądź celowe pozbywanie się przez ludzi, którzy utrzymywali pojedyncze osobniki w swoich domach jako zwierzę towarzyszące. Obecnie sytuacja wygląda tak, że na terenie naszego kraju stwierdzono 11 – 100 stanowisk, a sama populacja była szacowana w roku 2005 na 73 osobniki, jednak według naukowców populacja jest rosnąca i ssaki rozmnażają się samodzielnie, zatem można sądzić, że ta liczba jest wielokrotnie większa. Szop pracz to inteligent ze sprawnymi dłońmi Kiedy na terenie Ameryki Północnej tamtejsze aglomeracje zaczęły się prężnie rozwijać z każdym rokiem przybywało coraz więcej ludzi. Wraz z nimi wzrosła produkcja odpadów. To była dobra okazja dla szopów praczy, które nie omieszkały z niej skorzystać. Od lat 50. ub. wieku rozpoczęły kolonizować miasta, chociaż pierwsza wzmianka pochodzi już z lat 20. XX w. kiedy po raz pierwszy zaobserwowano szopa na obrzeżach Cincinnati. Ssak stopniowo kolonizował kolejne amerykańskie miasta: Filadelfia, Waszyngton, Nowy Jork czy kanadyjskie Toronto. Dla mieszkańców takie zjawisko oznaczało problemy, bowiem zwierzęta te doskonale poradziły sobie z otwieraniem różnego rodzaju zamknięć. Amerykański etolog H. B. Davis z Uniwersytetu w Clark już w roku 1908 przeprowadził doświadczenie. Zadaniem szopów było otwarcie 13 różnych zamknięć. Zwierzęta uporały się z jedenastoma i zrobiły to w mniej niż dziesięciu próbach. Za każdym razem, gdy zauważały zamknięcia o podobnych rozwiązaniach, od razu zabierały się do ich rozpracowania. Okazuje się, że szopy pracze posiadają bardzo dobrze rozwinięty zmysł dotyku, dzięki któremu mogą poznawać świat. Jednym z powodów, dla których szopy postanowiły kolonizować ludzkie osady, był łatwy dostęp do bogatego w wiele substancji odżywczych pokarmu. Wiązało się to z bezpośrednim przebywaniem w pobliżu naszych domów. Szopy szybko zaobserwowały dokąd trafiają wyrzucane przez nas, nie zjedzone resztki posiłków. Najczęściej bywały to kosze na śmieci. Nocami, gdy są aktywne, podchodzą do nich, otwierają je i wybierają to, co najbardziej wartościowe. Oczywiście ludzie wymyślili wiele zabezpieczeń, które jednak nie stanowiły dla zwierząt problemu. Ta umiejętność pozwoliła rozwinąć miejską populację do dość dużych rozmiarów. W tym zakresie liczby są bezwzględne. Zagęszczenie szopów na kilometr kwadratowy w miastach obecnie wynosi 50 – 150 osobników. Dla porównania w środowisku naturalnym obserwuje się tylko do 20 osobników na kilometr kwadratowy. Bez wątpienia szop pracz to bardzo inteligentne zwierzę, które przy pomocy człowieka jest w stanie osiągnąć swoje cele, definiowane jako cele rozwoju populacji danego gatunku, czyli jego rozwój i tym samym przetrwanie. Gdyby nie jego zwinne ręce, zwierz nadal przebywał by w lasach, czyli tam, gdzie jego pierwotny areał występowania. Wykorzystując pewne udogodnienia, które dla innych zwierząt stanowią bariery, z powodzeniem kolonizuje miasta oraz inne, zupełnie nowe dla siebie zakątki. ®© GRUPA MEDIA INFORMACYJNE & ADAM NAWARA |