Polskie początki, czyli jak Polacy trafili do Stanów Zjednoczonych
Pierwszym Polakiem, który postawił stopę na kontynencie amerykańskim, był ponoć żeglarz Jan z Kolna. Działo się to podobno nawet przed przybyciem na te tereny wyprawy Krzysztofa Kolumba. Szlachcic ten służył u króla duńskiego Christiana I i mówi się, że wraz z jego drużyną dotarł w 1476 roku do Grenlandii, następnie do wybrzeży Labradoru, a potem eksplorował okolice współczesnego Bostonu.
O tych ekspedycjach nie wiadomo jednak zbyt wiele, nie ma też żadnych pewnych świadectw ani dowodów, że w ogóle się odbyły. Jednakowoż biorąc pod uwagę, że pogłoski o tym, że to nie Krzysztof Kolumb, a Wikingowie odkryli Amerykę, na dobre potwierdziły się dopiero w latach 60. XX wieku, a Duńczycy bez wątpienia z Wikingami mają wiele wspólnego, to kto wie…
Polscy osadnicy na ziemiach amerykańskich
Z całą pewnością wiadomo jednak, że Polacy na terenie współczesnych Stanów Zjednoczonych pojawili się tam wraz z pierwszą stałą osadą, której udało się przetrwać. W 1608 roku, zaledwie rok po jej założeniu, do osady Jamestown we współczesnej Wirginii dotarło bowiem pięciu polskich szklarzy. Byli to Michał Łowicki, Zbigniew Stefański, Jan Bogdan, Jan Mata oraz Stanisław Sadowski. Co ciekawe, inicjatorem ich sprowadzenia na nowe ziemie był John Smith, znany ze swojej znajomości z indiańską księżniczką Pocahontas.
Polscy szklarze wytwarzali na miejscu nie tylko szkło, ale także cenne dla kolonii smołę, potaż, mydło oraz liny okrętowe. Kiedy jednak okazało się, że prawo głosu w kolonii mają wyłącznie obywatele brytyjskiego pochodzenia, Polacy, których było już wówczas w Jamestown więcej i ich liczba szacowana była na 50 osób, zorganizowali strajk. Zamknęli na dwa dni piece hutnicze oraz manufaktury i zaprzestali produkcji czegokolwiek. Skutecznie pokazało to kolonizatorom polską nieugiętość. W następstwie protestu Brytyjczycy nie tylko dopuścili Polaków do głosowania, ale również pozwolili na otwarcie pierwszych na terenie późniejszego USA dwujęzycznych szkół – i to z polskim językiem wykładowym! Można więc śmiało powiedzieć, że amerykańskiego ducha wolności i równości zaszczepili im zawadiacy znad Wisły.
Ci dawni szklarze, mimo że w ojczyźnie nieco zapomniani, zostali w 2008 roku uhonorowani przez Mennicę Polską. W 400-lecie polskiego osadnictwa w Ameryce Północnej instytucja ta wydała pamiątkową monetę o nominale 10 złotych. Na jej awersie znajduje się umieszczony w szklanym rdzeniu wizerunek mężczyzny wydmuchującego szklane naczynie. W przeszłości istniała jeszcze jedna symboliczna informacja dla uczczenia pamięci polskich kolonistów – w ruinach dawnego Jamestown w miejscu pieca hutniczego znajdowała się tabliczka z informacją o polskich pionierach amerykańskiego przemysłu. Po renowacji osady została ona jednak zdjęta. Takich historii, z Polakami przybywającymi do USA jeszcze przed ich oficjalnym powstaniem, jest wiele.
Znaną postacią był także chociażby szlachcic z Węgorzewa, Albrycht Zaborowski, za oceanem znany jako Albert Zabriskie. Wraz z Holendrami przybył on do Nowego Amsterdamu, czyli obecnego Nowego Jorku już w 1662 roku. Dość szybko nauczył się kilku indiańskich języków i zasłynął jako sprawny tłumacz, równocześnie inwestując w zakup ziemi po drugiej stronie rzeki Hudson w rejonie dzisiejszego New Jersey, zostając tym samym swego rodzaju pionierem europejskiego osadnictwa w tym stanie.
Dał on początek całemu rodowi Zabriskie, jednej z najstarszych polskich rodzin w Ameryce. Wśród jego potomków byli oficerowie, przedsiębiorcy, a także prezes kopalni boraksu, Christian Zabriskie. Na jego cześć nazwano najbardziej malowniczy punkt w Dolinie Śmierci Zabriskie Point! Odwiedza go każda wycieczka wybierająca się w tamte rejony. Do miejsca tego z kolei nawiązuje film z 1970 roku o tej samej nazwie, w którym małą rólkę zagrał sam Harrison Ford.
Kiedy Polacy zaczęli emigrować do Stanów Zjednoczonych?
Polscy do USA docierali falami. Po wspominanych wcześniej pionierach polskości, w czasie rozbiorów do Stanów Zjednoczonych z pobudek iście patriotycznych ściągali polscy bohaterowie, jak Kazimierz Pułaski czy Tadeusz Kościuszko, walcząc „za wolność naszą i waszą”. O nich jednak nieco później.
Zwykli zjadacze chleba zaczęli przybywać do Ameryki dopiero od drugiej połowy XIX wieku, w celach czysto zarobkowych. Zdarzało się wówczas, że rodziny sprzedawały majątki całego życia, by móc opłacić podróż do Nowego Świata. Niejednokrotnie wyruszali oni wozami drabiniastymi ze wschodniej i centralnej Polski czy Kresów Rzeczpospolitej, przesiadając się następnie na pociąg jadący do dużego portu, którym najczęściej był Hamburg, gdzie wsiadali na statek i potem już tylko kilkanaście-kilkadziesiąt dni w podróży przez Atlantyk i już byli w krainie mlekiem i miodem płynącej! A przynajmniej niektórzy.
Pierwsi Polacy – imigranci w USA. Jak wyglądał proces emigracji?
Po dotarciu do USA Polacy trafiali do centrów recepcyjnych, zwłaszcza do nowojorskiego Ellis Island. Tam sprawdzano im nie tylko dokumenty, ale także i stan zdrowia. Lekarze osłuchiwali ich, badali im płuca – kto zdrowy mógł ruszać na podbój Ameryki, chorzy byli odsyłani do specjalnego szpitala na kwarantannę, a ci, którzy nie przeszli procedur – z powrotem do Europy, z której przed chwilą uciekli z biletem w jedną stronę. Niejednokrotnie zdarzało się, że rozdzielano w ten sposób rodziny czy małżeństwa, które nigdy potem się już nie spotykały.
Szacuje się, że w ciągu 100 lat, między 1820 a 1914, do USA przyjechało 2,2 mln Polaków, a przez Ellis Island przewinęło się ich około 1,5 mln! Ciężko jednak stwierdzić, ilu ich dokładnie było, ponieważ w tamtych czasach Polska nie istniała na mapie, a imigrantów znad Wisły niejednokrotnie przyporządkowywano do narodu rosyjskiego czy niemieckiego. Nazwiska niektórych z nich są wypisane w tamtejszym Muzeum Historii Emigracji, jak również na pamiątkowej tablicy z tyłu budynku.
Polonia w Stanach zjednoczonych – kolejne fale migracji do USA
Kolejna fala migracji nastąpiła po II wojnie światowej, a następna – w czasie stanu wojennego i w latach 80. XX wieku. Ich podłoże miało przyczyny zarówno polityczne, jak i ekonomiczne. Wiele osób uciekało bowiem z Polski w obawie przed komunizmem i ewentualnymi represjami, a równie wiele – przed biedą nim spowodowaną.
W XX wieku Polacy za ocean płynęli najczęściej słynnym statkiem TSS Stefan Batory, a taka podróż trwała około 10 dni i odbywały ją głównie krewni dawniejszych imigrantów, polscy artyści płynący na występy czy… rodziny Kargulów i Pawlaków w filmie „Kochaj albo rzuć”.
Od 1972 roku podróż do USA stała się jeszcze łatwiejsza, polski LOT uruchomił bowiem pierwsze połączenie – co znamienne nie z Nowym Jorkiem czy stolicą Stanów Zjednoczonych, czyli Waszyngtonem, ale z Chicago, a na pokładzie dziewiczego lotu za Atlantyk znalazła się m.in. Hanka Bielicka.
Gdzie w USA jest najwięcej Polonii?
Po przybyciu do USA, niezależnie od tego, kiedy przyjechali, Polacy rozjeżdżali się następnie po całej Ameryce – od Alaski po Luizjanę i od Hawajów po Maine. Największe skupiska Polonii można jednak znaleźć zwłaszcza w przemysłowej północy USA i rejonie Wielkich Jezior, gdzie rodacy znajdowali pracę w hutach, fabrykach, kopalniach czy rolnictwie.
Obecnie Polacy mieszkają głównie w dużych miastach, jak w Los Angeles, Denver, Detroit czy Seattle. Przodują zwłaszcza w stanach Illinois i Michigan, ale dużo Polonii jest także w Pittsburgh w Pensylwanii czy Cleaveland w Ohio oraz w Buffalo w stanie Nowy Jork, gdzie zresztą w 1901 roku potomek polskich imigrantów, Leon Czolgosz dokonał zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Williama McKinleya! Prezydent na skutek odniesionych obrażeń zmarł osiem dni po zamachu, a Czolgosz został złapany, skazany i stracony na krześle elektrycznym.
Pierwszą polską osadą w Stanach Zjednoczonych jest mało znane miasteczko Panna Maria położone w Teksasie. Zostało założone około 1850 roku przez duchownego z Opolszczyzny i wciąż jest zamieszkiwane przez potomków Polaków. Niektórzy z nich mówią w języku polskim, a raczej śląskim z teksańskim akcentem. Niedaleko Panny Marii położona jest także swojsko brzmiąca Cestohowa.
Co ciekawe, amerykańską Częstochową nazywane jest z kolei położone w Pensylwanii Dolyestown, gdzie znajduje się ogromne Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej, w którego inauguracji brał udział sam prezydent USA, Lyndon B. Johnson. Znajduje się w nim urna z sercem Ignacego Paderewskiego i corocznie odbywają się do niego piesze pielgrzymki. Polskich parafii w USA jest zresztą mnóstwo – działają nawet na tzw. dawnym Dzikim Zachodzie, jak chociażby w Denver w Kolorado czy w Phoenix w Arizonie.
Zawsze były jednak miejsca, gdzie Polaków było szczególnie dużo.
Polscy imigranci najchętniej docelowo wybierali Wietrzne Miasto, czyli Chicago i Wielkie Jabłko – Nowy Jork.
Nowy Jork
W tym pierwszym mieszka obecnie aż około 1 mln osób polskiego pochodzenia, a w całym stanie Illinois potomków Polaków jest najprawdopodobniej 1,5 mln. To około 7% populacji! Jedna z dzielnic Chicago nosi nawet – od polskiego kościoła pod wezwaniem św. Jacka – nieoficjalną nazwę Jackowo. Po angielsku nazywana jest z kolei po prostu Polish Village – Polska Wioska. Mimo że pierwszymi emigrantami w tamtych rejonach byli polscy szlachcice, to obecnie większość tamtejszej Polonii ma podhalańskie lub śląskie pochodzenie. Żeby żyć w Jackowie, nie trzeba nawet znać angielskiego – są tam bowiem polskie sklepy, fryzjerzy, lekarze, organizowane są polskie festiwale, przeglądy filmów, a także Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Nie bez przyczyny o Chicago mówiło się niegdyś, że jest to największe polskie miasto. Z doniesień prasowych wynika, że wkrótce znów zrobi się o nim głośno, a to za sprawą nowopowstającego programu telewizyjnego „Polak szuka żony”, którego akcja będzie się rozgrywać w Jackowie. To kolejna, po „Żonach Hollywood” i „Żonach Miami”, produkcja nawiązująca do amerykańskiej Polonii.
Nieco przygasła natomiast sława nowojorskiego Greenpointu, zwanego Little Poland, czyli Małą Polską. Niegdyś dla wielu Polaków było to pierwsze miejsce, do którego udawali się po przyjeździe do USA. Przybywając do Stanów często nielegalnie, na wizie turystycznej, znajdowali tam pracę na przysłowiowym zmywaku – zostając czasem na chwilę, czasem na lata. Otwierali potem biznesy, sklepy, księgarnie, a nawet polskie biura podróży.
Jako że obecnie do Ameryki za chlebem Polacy już raczej nie migrują, to dzielnica ta, mimo wciąż widocznych napisów w języku polskim, powoli przekształca się w miejsce innych narodowości, ale jej pamięć trwa chociażby w przeboju Kazika „Natalia w Bruklinie”, w którym śpiewał, że „<turyści> tu spędzają przeciętnie 8 lat”.
Znani Polacy w Stanach Zjednoczonych
Wśród milionów Polaków w Nowym Świecie dwóch jednak zasłużyło się szczególnie: Kościuszko i Pułaski. Co ciekawe, w Ameryce bardziej znany jest ten drugi. Znani polscy patrioci znajdują się jednak na początku bardzo długiej listy mniej lub bardziej sławnych Polaków, którzy nie tylko zdecydowali się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale i odnieśli tam znaczące sukcesy.
Tadeusz Kościuszko w USA
Kościuszko w Ameryce znalazł się z miłości. Zakochał się on bowiem – z wzajemnością – w szlachciance Ludwice Sosnowskiej, którą to nawet, nie uzyskawszy zgody jej ojca na małżeństwo, usiłował porwać. Ucieczka ta zakończyła się jednak fiaskiem, a Kościuszko, trochę w obawie przed gniewem seniora, a trochę w poszukiwaniu nowej drogi, salwował się ucieczką i przez Europę Zachodnią trafił w końcu do USA.
Za oceanem Kościuszko zasłużył się byciem zręcznym inżynierem wojennym, projektował fortyfikacje, tworzył plany ruchu wojsk – można by powiedzieć, że był swego rodzaju wojskowym Leonardo da Vinci – a rozgłos przyniosły mu zwłaszcza jego dokonania w czasie bitwy pod Saratogą w 1777 roku. Tym jednak, czym Kościuszko zasłynął w Ameryce najbardziej, jest fakt, iż był jednym z inicjatorów utworzenia najsłynniejszej amerykańskiej szkoły wojskowej – Westpoint. Pomnik Kościuszki stoi zresztą naprzeciwko jej głównego gmachu, podobnie jak i naprzeciwko Białego Domu w Waszyngtonie. Imię Kościuszki nosi jeden z mostów w Nowym Jorku oraz miejscowość w stanie Missisipi, w której zresztą urodziła się Oprah Winfrey. Fundacja Kościuszkowska jest też najważniejszą tego typu organizacją w USA, a w Filadelfii budynek, w którym przez krótki czas inżynier mieszkał, pełni obecnie funkcję jego muzeum. Ciekawostką jest, że niedaleko od niego funkcjonuje Polsko-Amerykańskie Centrum Kultury.
Kazimierz Pułaski – honorowy obywatel Stanów Zjednoczonych
Mimo że dla Polaków z walkami o niepodległość Stanów Zjednoczonych kojarzy się głównie Kościuszko, to w USA bardziej popularny jest Kazimierz Pulaski. Być może, oprócz wojskowego geniuszu, zadecydowała o tym bliska znajomość z Jerzym Waszyngtonem, którego życie Pułaski, jako dowódca kawalerii, ocalił w czasie bitwy nad rzeką Brandywine. Na wieść o śmierci Pułaskiego Waszyngton zresztą wyznaczył podobno dla wart obozowych hasło: Pułaski. Odzewem było: Polska. Pomnik tego słynnego generała również stoi w okolicach Białego Domu, a imieniem Pułaskiego nazwanych jest kilka amerykańskich miejscowości, hrabstw, a nawet estakada drogowa wiodąca do New Jersey, gdzie wpada ona do bulwarów Kennedy’ego. Co roku, 11 października, w rocznicę jego śmierci, w całych Stanach Zjednoczonych jest obchodzony Dzień Pamięci Generała Pułaskiego, a w pierwszą niedzielę października ulicami Nowego Jorku przechodzi Parada Pułaskiego. Co najważniejsze – nasz bohater został wyróżniony także honorowym obywatelstwem Stanów Zjednoczonych. Dotychczas zaszczytu tego dostąpiło zaledwie 8 osób, w tym Matka Teresa i Winston Churchil.
Polacy w Hollywood
W czasach kina niemego niemałą karierę w USA zrobiła polska gwiazda, romansująca z samym Rudolfem Valentino, Apolonia Chałupiec, czyli Pola Negri. Obok Ignacego Jana Paderewskiego jest ona jedną z dwojga Polaków uhonorowanych własną gwiazdą na słynnej hollywodzkiej Alei Gwiazd. Niedaleko niej znajduje się z kolei knajpka, w której często grał zespół The Doors, czyli Jim Morrison, Robby Krieger, John Densmore i Ray Manzarek, potomek polskich imigrantów z Chicago.
W ostatnich latach Polakami, którzy na dobre zawładnęli wyobraźnią Amerykanów, byli m.in.: John Krasiński, Emily Ratajkowski, David Duchovny, John Galecki, Nicolas Cage czy chociażby amerykańska Perfekcyjna Pani Domu, Martha Stewart, której panieńskie nazwisko brzmi Kostyra.
Znak Hollywood
Warto przy okazji dodać, że do USA przyjechało swego czasu wiele osób pochodzenia polsko-żydowskiego, z których znaczna część zrobiła karierę w Stanach. Należą do nich na przykład pochodzący ze Zduńskiej Woli Maksymilian Faktorowicz, szerzej znany jako Max Factor – założyciel popularnej marki kosmetycznej, urodzona w Krakowie Helena Rubinstein czy założyciele dwóch najpopularniejszych studiów filmowych w USA, czyli Metro Goldwyn Mayer oraz Warner Bros. Polsko-żydowskie pochodzenie ma także właściciel Facebooka Mark Zuckerberg, aktorka Natalie Portman, a nawet mąż ubiegającej się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych Kamali Harris. Pradziadkowie Douglasa Emhoffa pochodzili bowiem z małopolskich Gorlic.
Mimo że Amerykanie doskonale Polaków znają, to będąc na wakacjach w USA, nie ma jednak co powoływać się na papieża Polaka czy Lewandowskiego – Jana Pawła II znają głównie katoliccy Latynosi, a nazwisko piłkarza jest prawie nieznane, bo Amerykanie nad football przedkładają zdecydowanie baseball.
Inni mniej i bardziej słynni Polacy w USA
W ponurych czasach zimnej wojny Polskę za oceanem dumnie reprezentował chociażby profesor Zbigniew Brzeziński, który dostał zaszczytne i trudne stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego za czasów prezydenta Jimmy’ego Cartera. Oprócz Brzezińskiego, w USA działało i działa również wielu kongresmenów i lokalnych polityków polskiego pochodzenia.
Amerykańska Polonia, ze względu na swoją liczebność, ma także duże możliwości nacisków, chociażby w czasie wyborów prezydenckich w Polsce, ale także podczas… wejścia Polski do NATO. Początkowo bowiem USA nie było zbyt chętne rozszerzeniu sojuszu na wschód. Jednak na skutek działań chociażby wspomnianego profesora Brzezińskiego, mieszkającego koło Waszyngtonu szefa Radia Wolna Europa Jana Nowaka-Jeziorańskiego oraz innych aktywistów polonijnych prezydent Bill Clinton na spotkaniu z udziałem Polonii w Detroit w 1995 zapowiedział otwarcie na możliwość negocjacji, co ostatecznie doprowadziło do sukcesu.
Niedawno Polka, Julia Stankiewicz z Gdańska, dostała także staż w NASA. Mamy polskiego zastępcę szeryfa, który mieszka nad jeziorem Tahoe. To Polka swego czasu była szefową inspekcji pracy na całą Alaskę, a jej mąż tamtejszym szefem wydziału zabójstw. Polka – Izabela Mąka z Chicago – została makijażystką gwiazd, a inna Polka założyła nawet dom pogrzebowy w Nowym Orleanie. Rodacy pracują tu zarówno jako panie sprzątające, budowlańcy, ekonomiści, księgowi, filmowcy, rysownicy, jak i informatycy w Dolinie Krzemowej.
GRUPA MEDIA INFORMACYJNE